Przebieg serii:
Lordam: To była piękna seria, równie piękna i dramatyczna co rywalizacja w I rundzie między Clippers, a Spurs. Naprawdę w momencie kiedy Rockets przegrywali 3-1 nie oczekiwałem, że uda im się zamknąć zwycięsko tę serię. Myślałem, że zepną się na jedno zwycięstwo. Jednak kiedy w rywalizacji był już remis po 3 wskazywałem Rockets jako faworytów (prawda Al?:>). Rockets po prostu bardziej chcieli wygrać tę rywalizację. Brewer, Smith, Prigioni, Terry to goście, którzy musieli udowodnić, że wciąż należy im się miejsce w tej lidze, że są na właściwym miejscu i to udowodnili. Każdy z nich dał swoją cegiełkę do tej rywalizacji. Oczywiście mieli słabsze momenty, ale nawet wtedy pozostawali drużyną. Moim zdaniem Rockets po prostu uwierzyli, że te rywalizację można wygrać i to zrobili.
Woy: Najbardziej szalona seria w historii mojego oglądania play off. Jak wiecie poprzedni raz, taką huśtawkę nastrojów zanotowali Houston Rockets w 1997 roku. Wówczas jednak nie mieliśmy tak szerokiego dostępu do meczów NBA , by śledzić co drugą noc wydarzenia na żywo. Ewentulanie analizować je dzień po dniu. Mniej więcej wyglądało to tak – Clippers już byli w ogrodzie, już witali się z finałami konferencji, tymczasem – Kevin McHale posadził na ławce swojego Batmana (Hardena) i Robina (Howarda) a całą robotę wykonali zmiennicy. Corey Brewer, Josh Smith oraz Jason Terry rozstrzelali defensywę pewnych siebie rywali i wykradli zwycięstwo ze Staples Center. Wcześniej największy przegrany tegorocznych play off (tak DOC RIVERS) odpuścił – w moim przekonaniu – G5 w Toyota Center i nie przybił gwoźdza do trumny z Rakietami. Rivers zachował się jak nowicjusz, nie mobilizując swojej drużyny dostatecznie w G5 oraz nie znajdując antidotum na rozpędzonych Rocks (niwelujących przewagę w G6). Sorry Panie Rivers, ale po raz drugi w historii play off przegrywa Pan serię , mimo prowadzenia 1-3 (wcześniej na Wschodzie, z 2003, kiedy Magicy dali się ograć Pistons).
Kluczowy czynnik do zwycięstwa:
Lordam: Wygrał lepszy zespół, nie lepszy zbiór indywidualności, ale zwyczajnie lepsza drużyna. Wiele już powiedziano o tej rywalizacji. Zauważmy, że Howard, Harden czy Ariza posmakowali już nawet smaku finałów. Niestety dla Clippers Paul i Blake na swoje muszą jeszcze poczekać (czy się doczekają w końcu?). Rockets byli lepsi w kluczowych momentach tej rywalizacji. Potrafili trzymać nerwy na wodzy. Nawet w game7 w nerwowych momentach stabilną ręką popisywał się Ariza (często krytykowany). W końcu krytykowany Howard zagrał tylko 1 słabe spotkanie, a w pozostałych był wyróżniającą się postacią zespołu. W defensywie jest w dalszym ciągu topowym wysokim i wyraźnie wspiera kolegów w pomalowanym. I proszę nie mówcie, że wygrała słabsza drużyna. Rockets byli lepsi bo wygrali 4 spotkania i to oni awansowali.
Woy: Team Spirit – chemia w drużynie, duch zespołu. Ponadto doświadczeni weterani zaprawieni w bojach jak Terry, Smith, Howard, Harden, a nawet Prigioni (on grywał na wielu mistrzowskich imprezach, w Final Four Euroligi, Mistrzostwach świata i finałach ich, finałach Igrzysk Olimpijskich). Z drugiej strony, cofający się w czasie – z poziomu seniora do juniora (a niby zdali maturę serią ze Spurs…) – Clippers. Oglądający spotkanie numer 7 na pewno widzieli przestrzelone rzuty z czystych pozycji Jamala Crawforda, JJ Redicka i Matta Barnesa. Ręce się trzęsły , kolana latały i nikt mi nie powie, że to było zmęczenie. Clippers znów nie poradzili sobie z presją. Przegrali spotkanie/spotkania w głowach.
Zaskoczenie in plus:
Lordam: Kevin McHale. Wielokrotnie wszyscy krytykowali szkoleniowca Rockets. Przy prowadzeniu Clippers 3-1 ponownie gromy posypały się na głowę trenera Rakiet. Kiedy Clippers byli w ogródku i witali się z gąską McHale potrafił podnieść swój zespół i zmobilizować ich do walki. Przecież w kolejnych spotkaniach gracze Rockets dosłownie gryźli parkiet. W Houston teoretycznie próżno szukać walczaków pokroju Artesta czy Allena, ale widzieliśmy jak potrafią się podnieść tacy gracze jak Smith czy Harden. Walczyli o każdą piłkę i z przyjemnością się ich oglądało. W ostatnich trzech meczach grali po prostu dobrze, nie kreowali nieziemskiej koszykówki, a wręcz przeciwnie. Wszystko ograniczało się do penetracji Hardena i trzech finałów tej akcji tj. fauli i osobistych, trafionego layupa, lub oddania na obwód i trójki. Podobno siła tkwi w prostocie i Rockets to udowodnili. Howard robił swoje, a w ostatnim meczu nawet Terrence Jones i Pablo Prigioni się obudzili. Po stronie Clippers zaskoczenie in plus.. hmmm.
Woy: Całe przebudzenie Rockets, odwrócenie losów serii w Staples Center. Wydawało się, że Clippers mieli rywala na łopatkach i wystarczyło dowieżć wygraną bez zbędnej celebracji. W głowach jednak za szybko poczuli się oni zwycięzcami i to zaszkodziło całej orgranizacji. Twarz Steve’a Ballmera zmieniała kolory podczas całej rywalizacji od białego po purpurowy…Zespół i liderzy znów się nie spełnili, nie wiem też czy warto dalej inwestować w całą piątkę Clippers, bo np. 110 mln i max dla DeAndre Jordana wydaje się śmieszną inwestycją. Wolałbym wyjść z ofertą dla Marca Gasola i dobrać go do Blake’a Griffina oraz Chrisa Paula, również wzmacniając pozycję niskiego skrzydłowego. Najciekawsze zdanie jakie przeczytałem po G6, to w dniu porażki Clippers lepiej w L.A. było być fanem Lakers…To zdanie mówi samo za siebie. Indywidualnie – zaskoczył mnie Pablo Prigioni. Zawsze ceniłem tego gracza i nie raz kibicowałem mu kiedy grała reprezentacja Argentyny. Jednak koszykarski profesor pokazał samemu Chrisowi Paulowi jak się uspokaja drużynę czy kolegów, gdy rywal Cię dochodzi. Obejrzyjcie raz jeszcze trzecią kwartę ostatniego meczu. Pablo wszedł umiejętnie dograł, popisał się trójką, potem znalazł wolnego kolegę, który też trafił zza łuku. Wszedł, zrobił swoje i uspokoił grę. A ile on już ma lat na karku?
Zaskoczenie in minus:
Lordam: „Liderzy” Clippers. Paul i Blake to świetni zawodnicy, ale żadne z nich nie potrafi ponownie pociągnąć swojego zespołu do sukcesu. Myśleli, że jeżeli pokonali Spurs i prowadzą z Rockets 3-1 to liga jest już ich, nic bardziej mylnego. „Wielkość największych” właśnie wychodzi w takich momentach, tylko Ci wielcy potrafią w każdym momencie utrzymać koncentrację. Po za tym gdzie byli Paul i Griffin kiedy trzeba było pociągnąć zespół w game7? Gra nie ogranicza się do bycia na boisku, czasami trzeba potrząsnąć zespół od środka. Tego mi w Clippers brakowało. Oni sami nie wierzyli, że uda im się wygrać ostatnie spotkanie. Oczywiście Doc Rivers nie jest bez winy. Zawsze lubiłem Doca, lecz ostatnimi laty nie ma zbyt dobrej opinii. Coraz częściej słyszy się, że mistrzostwo z Celtics jest zasługą Thibsa i niesamowitej ilości talentu zgromadzonego w tamtym sezonie.
Woy: Nie chciałbym rzucać wszystkich złych rzeczy i odpowiedzialności za porażkę na głowę Doca Riversa. Napisałem już wystarczająco dużo , również wyżej. Więc wejdę w głowę Chrisa Paula i muszę powiedzieć, że to jego rolą było wymyślenie sposobu na zatrzymanie Rockets w G6. Przecież każdy koszykarski kibic wie, że gdy mamy dużą przewagę , to uciekamy się do rzutów dystansowych. McHale dał swoim żołnierzom sygnał do ataku ” rzucamy z dystansu, bo nie mamy nic do stracenia!” Takie momenty trzeba czytać i odpowiednio informować kolegów o ruchach rywala. CP-3 jest na tyle doświadczonym graczem, baa trafiał do najlepszych piątek ligowych defensorów, by wpłynąć na wydarzenia na parkiecie. Wystarczyło „kryjemy wysoko na obwodzie, bo już 2-3 rzuty im wpadły a pod koszem zostawiamy tylko DeAndre do obrony obręczy”. Pewnie część z Was napisze/powie łatwo mówić po zakończeniu meczu, po kilku dniach. Nieprawda , umiejętność reagowania i motywowania graczy, transformacji należy do zadań trenerów i liderów. CP-3 i Doc nie dostają tylko i wyłącznie dolarów za atak. Wyobrażacie sobie Pata Riley’a czy Jerry’ego Sloana – dających sobie wbić 40 oczek w czwartej kwarcie, większą połowę zza łuku? Lub ewentulanie Dereka Harpera (ex Knicks) lub Johna Stocktona (ex Jazz)?? Osobiście, ja NIE. Generał i major Clippers zaspali…
Co dalej?:
Lordam: Rockets będą się bić o finał ligi, tak mówię to z pełnym przekonaniem. W tym momencie już nie mają nic do stracenia. Wierzę, że z podniesionym czołem staną do tej rywalizacji. Ba, twierdzę, że mogą wyjść z niej zwycięsko. Oczywiście będzie to cholernie trudne, lecz nie niemożliwe. Powiedzcie szczerze, kto jak nie Rockets ma zastopować Warriors? No właśnie. Podobno Pat Beverly może wrócić w czasie trwania tej serii!
Naprawdę nie wiem co zrobić z Clippers. Tak nierównego zespołu próżno szukać w lidze. Mamy 2 all starów, jednego defensywnego atletę z łatką lenia i niezbyt ogarniętego gościa, który będzie chciał kontakt rzędu 20 baniek za sezon. Naprawdę odpuściłbym Jordana. Niech sobie idzie rzucać wolne gdzieś indziej. Jak Woy pisał postarałbym się o Marca Gasola, a jeżeli to się nie uda to zapukałbym po jakiegoś solidnego SF-a. Obudował skład pod koszem np. Biyombo. Do wyrwania na 99% będzie Kevin Seraphin. Może warto zaufać perspektywicznemu Francuzowi? Po co dawać ponad 20 baniek Jordanowi, który nigdy nie nauczy się rzucać z odległości dalszej, niż zasięg ramion?
Woy: Rockets zrobili coś, czego nikt naprawdę już nie oczekiwał. Kiedy większość fanów NBA umieszczało Rakiety w kutrze rybackim na Pacyfiku to Kevin McHale wyciągnął diabła z pudełka i pobudził zespół do działania , w przegranej sytuacji (win or die). Takie historie niesamowicie budują zespół, dają wiarę we własne możliwości i ogrom potencjału z jakim się pracuje. Teraz Rockets przystąpią do rywalizacji z Warriors w kategorii ” nie mamy nic do stracenia”. W regular season przegrali 3 z 4 meczów, ale jeśli wygrają choć raz w głośnej hali Oracle? Clippers, Vinny Del Negro siedzi , gdzieś na swojej farmie i śmieje się oglądając powtórki czwartej kwarty G6 oraz cały początek G7. Wysoko opłacany Rivers miał dać LAC finał konferencji, czyli coś , czego nie udało się ex coachowi Bulls. Gdybym był GMem Rivers byłby już dziś na bruku i nie patrzyłbym na wysokość odszkodowania za zerwany kontrakt Panie Ballmer. Frajerskie porażki bolą bardzo długo, stąd warto pomyśleć nad porządnymi korektami na ławce i w składzie (Tom Thibodeau mógłby zmienić charakter drużyny i poprawić obronę drużyny, a do wzięcia jest jeszcze Mark Jackson).
Lordam, obyś wygrał typera i trafił przy tym ten finał dla Rockets :D
Dla mnie również zaskoczeniem na plus wśród ekipy Rockets był ich trener McHale. Taki niby przeciętny trenerek i bardzo niedoceniany a przechytrzył starego lisa Riversa. McHale zaimponował mi w Game 6 kiedy to w 4.kwarcie nie wpuścił praktycznie w ogóle na parkiet Hardena, dając grać rezerwowym i jak się okazało była to bardzo dobra decyzja. W Game 7 z kolei gdy Rivers zaczął stosować w 4.kwarcie taktykę „hack a Howard” McHale od razu schował swojego rezerwowego na ławkę nie dając się wciągnąć w żadne gierki coachowi Clipps. Dzięki temu Rocks nie stracili swojego rytmu gry.
Podobała mi się determinacja i pasja z jaką grali gracze Houston i bardzo chciałbym, aby ktoś w końcu skarcił Golden State jednak stawiam 4-1 dla GSW, max. 4-2. Obym się jednak mylił.
Zgadza się Lordam, wskazywałeś!
Mnie najbardziej krew zalewa na mysl ze np dzisiaj mecz jest o 3 wiec pewnie jak o 5 20 bede musial dymac do roboty to zostanie jakies 5 minut meczu wrrrr :/
Ja wziąłem wolne na jutro, a tu okazuje się, że nie mam jak oglądnąć. Ciesz się, bo jak nie oglądam, to wygrywają Ci, za których trzymam:)
Nie przepadam za CP, ale chyba zbyt mocno po nim jeździcie. Robił co mógł. Przecież też nie był w pełni sprawny. CP i BG byli najrówniej grającymi zawodnikami Cllipers. Większe zastrzeżenia miałbym do graczy obwodowych Redicka i Crawforda.
Napiszę Ci Sasoo maila z wynikiem!
hehe w robocie bede 5:45 i zaraz odpale play-by-play :D albo juz przeczytam wynik hehe
” […] że mistrzostwo z Celtics jest zasługą Thibsa i niesamowitej ilości talentu zgromadzonego w tamtym sezonie. ”
Lordamie, bardzo odważną tezę przytaczasz. Thibs pomimo, że będzie najprawdopodobniej trenerem Pelicans, to wcale nie jest taki wybitny, na jakiego go kreują . W Bullsach też materiał ludzki od paru lat jest dosyć ciekawy. Jeden finał konferencji (gładko przegrany), a tak 1 albo 2 runda.
Zabrakło tam słowa 'również’. Chodzi mi głównie o fakt, że swego czasu wszyscy gloryfikowali Doca (ja również), a tymczasem coraz więcej czarnych chmur pojawia się nad jego głową.
Spójrz jaką skalą talentu dysponował w mistrzowskim sezonie
Garnett, Ray Allen, Paul Pierce – Trzech graczy pokroju HOF
Rondo – Idealny rozgrywający do tego zespołu
Tony Allen – super plaster na pozycje 1-3
Kendrick Perkins – wtedy jeszcze młody, silny podkoszowy od czarnej roboty
James Posey – ciągle solidny defensor
Dochodza jeszcze tacy gracze jak Powe czy Brown.
To była po prostu bomba talentu, której wystarczyło nie przeszkadzać. Oczywiście jakaś w tym zasługa Doca była, ale kolejny raz nie potrafi tego potwierdzić.
Wiele tez zostało przytoczonych, winni wskazani. Oczywiście większość ma racje, ale…
LAC zagrało dwie serie 7 meczowe w 5, a pierwsza z SAS, to zabójczy maraton grany na styku 7 x 48 min. Oczywiście dali d… w Q4 G6 lepiej i szybciej, niż ulubienica byłego felietonisty tego forum.
Oczywistym było, że spuchną, to musiało nadejść i nadeszło. Rakiety wykorzystały sytuację, chwała im za to. W nagrodę, posłużą za czerwony dywan w drodze do finału GSW.
„Generał i major Clippers zaspali…” dokładnie i to na tym poziomie miejsca mieć nie powinno.
Co do Riversów dwóch. Osobiście oddałbym drugorundowy i Ekpe Udoha :) aby ktoś sobie ich zabrał (wiem, że młody to FA, ale niech idzie w świat z „tatą”).
Niech za cały komentarz wystarczy fakt, że Doc Rivers jest jedynym trenerem który dwukrotnie przegrał serię w Playoffs prowadząc 3:1.
Statystyki Blake’a są bardzo dobre, ale nie wnosi on tak potrzebnego zaangażowania i pasji zwycięstwa. Sam parę razy zupełnie niepotrzebnie zaliczał stratę, głupio holując piłkę. Po co? Nie od tego tam jest!
Sympatia po stronie Houston, pamiętam dobrze oba ich mistrzosta, ale na kolejne będą musieli jeszcze poczekać…obym się mylił!
w dwoch nie wygrywa się serii 7 meczowych na bardzo mocnym zachodzie,
Griffin i Paul są świetni, mieli bardzo dobre play offs
Jordan i Redick mogą być
Crawford ma lepsze i gorsze chwile
reszta jest naprawdę slaba jak na ten poziom