Przebieg serii:
Lordam: Ciężko grać jeżeli dwóch twoich najlepszych defensorów nie jest w stanie dać z siebie 100%. Oczywiście Warriors byli lepszym zespołem, bardziej kompletnym, z szerszą ławką i MVP w swoim składzie, ale zdrowie Conley’a i Allena po raz kolejny martwiło Davida Joergera. Kiedy Grizzlies wyszli na prowadzenie 2-1 w tej serii sądziłem, że dociągną kolejne 2 zwycięstwa i sprawią ogromną sensacje. Niestety kolejne doniesienia o urazach Allena i Mike’a nie napawały optymizmem. W decydujących momentach swój kunszt pokazał Curry, który wsparty szerokim składem zamknął kolejne 3 spotkania na korzyść Wojowników.
Woy: Patrzę z dystansem na całą serię i przez pryzmat defensyw obu drużyn. Mający więcej słabych punktów w ataku Grizzlies, nieco zapomnieli , że Warriors również potrafią bronić na wysokim poziomie. Z kolei Warriors szybko zobaczyli jak można zniechęcić (sponiewierać) w grze Tony’ego Allena , zmuszając go do złej selekcji rzutowej…Oczywiście zdrowie Mike’a Conley’a i Tony’ego Allena to dwie osobne historie, ale wygrać z potencjałem Warriors cztery z siedmiu spotkań graniczy w tym sezonie z „Mission Impossible”. Ogromne możliwości jakie Steve’owi Kerrowi otwierają kolejne nazwiska za plecami Splash Brothers jak Livingston, Iguodala i Barbosa obejrzą za chwilę fani Houston Rockets. Oczywiście Grizzlies zaskoczyli rywala, duchem drużyny i wielką motywacją w G2 , przy powrocie do gry zamaskowanego Mike’a, ale z każdym następnym meczem tej serii stawali się oni bardziej czytelni dla przeciwnika. Świetny analityk jakim jest Steve Kerr przygotował kilka wariantów gry w obronie oraz ataku i niestety krótsza ławka Grizz’s została zrównana z parkietem…
Kluczowy czynnik do zwycięstwa:
Lordam: Szeroki wachlarz możliwości Steve’a Kerra. Jeżeli na ławce siedzi David Lee, Andre Igoudala, Shaun Livingston czy Marresse Speights to wiedz, że coś się dzieje. Dodatkowo masz w swoim składzie najlepszego gracza sezonu, i praktycznie kompletny roster. Jeżeli weźmiemy jeszcze pod uwagę zdrowie Miśków to widzimy, że Warriors musieli wygrać tę serię.
Woy: Lider z prawdziwego zdarzenia tzw. game changer – czyli Steph Curry. MVP przejął kontrolę nad meczami #5 i #6 doprowadzając młodych Warriors do wielkiego sukcesu jakim jest awans do WCF. Don Nelson musi być szczęśliwy , skoro atak zwyciężył obronę a zespół Kerra przypomina RUN TMC z poprzedniego wieku. Oczywiście nie byłoby zwycięstwa Warriors gdyby nie wyjątkowe prace w obronie i ataku utalentowanych Klay’a Thompsona oraz Draymonda Greena. Ogólnie większy potencjał kolektywu i talenty strzeleckie GSW wygrały tę serię. Niestety XXI wiek to już nie czasy, przy obecnych przepisach gry, by zatrzymać strzelców jak mieli to w zwyczaju robić Pistons z lat ’80-tych poprzedniego wieku oraz Knicks z lat ’90-tych…
Zaskoczenie in plus:
Lordam: AI9. W końcu! Jeden z najuniwersalniejszych obwodowych ligi ponownie udowodnił, że nie można go skreślać. Miejmy nadzieję, że Andre w końcu się obudził. Od jego transferu do Nuggets jego notowania wyraźnie spadły. Z 2-3 opcji w zespole został zdegradowany do roli 6th-mana, a nawet zadaniowca, ale jeżeli potrzebujesz gościa, który pokryje gwiazdę rywali i pociągnie zespół swoją charyzmą to ciężko Ci znaleźć lepiej pasującego kandydata.
Woy: Powiem tak, zaskoczenie i tak i nie. Oczekiwałem dobrych spotkań od Andre Iguodali, takiego vis-a-vie Tony’ego Allena. Jednak nie oczekiwałem aż tego, że będzie rozbijał defensywę Miśków seriami trójek (np. trzy w jednej kwarcie). AI zrobił fantastyczną robotę i momentami wcielał się w rolę strzelca, rozpinając wachlarz ofensywnych możliwości Steve’a Kerra. Ponadto dawał miejsce do gry swoim kolegom, skupiając obronę na swojej osobie. Mały plusik warto postawić przed Davidzie Lee, który zastąpił kontuzjowanego Mo Speightsa i na swój sposób zdobywał punkty, przy podkoszowych Grizz’s.
Zaskoczenie in minus:
Lordam: W tych play-off nie było już Vincanity. W przeciągu jednego sezonu forma Cartera wyraźnie się obniżyła. Jeszcze rok temu w Dallas był jedną z kluczowych postaci w rotacji Ricka Carlislie, a teraz był cieniem samego siebie. Rozegrał dwie przyzwoite połowy w całej rywalizacji. 6.3 pkt przy 40% z gry i 25% zza łuku wypada blado w porównaniu z ubiegłorocznymi 12 pkt, 46% fg i 48% 3p%.
Woy: Postawa ławki Dave’a Joergera. Zawiódł mnie Vince Carter, nie był już tak skuteczny i energetyczny jak przed rokiem ,w barwach Mavs. Słabe zmiany dawali Nick Calathes czy Beno Udrih czujący wyraźnie respekt przed ligowym MVP. Mało skutecznie grał Jeff Green i jego rzutów, zwłaszcza zza łuku, brakował Grizz’s. Praktycznie Green był świetnie wyłączony ze zdobywania punktów przez Barnesa i Iguodalę. Ogólnie, tak jak podczas regular season (1-3 na korzyść Warriors) styl gry Wojowników nie leżał Niedźwiadkom i po czterech spotkaniach wiedzieliśmy, że Memphis by wygrać serię musi zagrać każdy następny mecz na 110% , przy pełnym zdrowiu kluczowych graczy. Tego zdrowia niestety brakowało w G1 czy G5.
Co dalej?:
Lordam: Boje się, że przygoda Marca Gasola w Memphis właśnie się skończyła. Jedyną szansą dla Grizzlies jest pozyskanie solidnego/solidnych graczy ofensywnych. Jeff Green w PO okazał się bezproduktywny, a Courtney Lee nie nadaje się jako główna opcja ataku na dystansie. Miśki w końcu muszą dołączyć do składu 2-3 graczy potrafiących seryjnie trafiać zza łuku, nawet kosztem słabszej gry w ataku. Odejście Gasola będzie oznaczało koniec pewnej epoki w mieście Elvisa. Jedyną szansą moim zdaniem jest szybkie podpisanie Aldridge’a przez Spurs. Wydaje mi się, że albo Spurs albo Grizzlies. Innego zespołu jako klubu Gasola sobie nie wyobrażam. Nie chce mi się wierzyć, że zdecyduje się na przeprowadzkę do Nowego Jorku czy Los Angeles. Obydwa zespoły są kompletnie niepoukładane i nie pasują do stonowanego Marca. Jeżeli Spurs podpiszą Aldridge’a Gasol moim zdaniem zostanie, jeżeli nie powędruje on do Popa jako wsparcie i następca Duncana. Co z Warriors? Ponownie są zdecydowanym faworytem, ale nie możemy lekceważyć Houston. Pokonali w 7 spotkaniach Clippers i są w wyraźnym gazie. Jedno jest pewne, ujrzymy piękną, ofensywną grę, z dużą ilością rzutów zza łuku, kunsztu technicznego i atmosfery na parkiecie.
Woy: Warriors po 29 latach wracają do finału konferencji Zachodu. Naprzeciwko ich staną wymęczeni po 7-meczowym serialu Rockets. Atutem drużyny Steve’a Kerra znów będzie szersza rotacja i głębia składu. Ponadto najlepsi na Zachodzie Warriors znów zaczną rywalizację na swoim parkiecie i w Oracle przy ogłuszającym rywala dopingu postarają się na wyjazd do Toyota Center, z prowadzeniem 2-0. Steph Curry i Steve Kerr postarają się spełnić hucznie zapowiadane marzenie właścicieli klubu (pamiętacie to z ery Marka Jacksona?) , że GSW stać na awans do finału NBA. Splash Brothers zmierzą się w trójowym festiwalu z tercetem Terry-Harden-Ariza (ew. kwartetem z Brewerem). To będzie koszykówka spod znaku ataku, ale znów kluczowa do wygrania serii będzie OBRONA.
Grizzlies? Po raz kolejny nie przeskoczyli pewnego poziomu i nie oszukali zdrowia. Urazy Mike’a Conley’a oraz Tony’ego Allena , ale i słaba gra w ataku (brak odpowiedzi z dystansu), nie pozwoliła im nawiązać wyrównanej walki w 4 meczach. Być może będziemy świadkami odejścia z drużyny kluczowego – Marca Gasola. Sam Hiszpan głośno zaznacza , że albo zmienią coś w grze, albo on poszuka nowych wyzwań, w nowym otoczeniu (Spurs, Knicks czy Lakers przyjmą go z otwartymi ramionami, ale głośno łączy się jego osobę z Mistrzami z San Antonio).
Bardzo ciekawy tekst.
Jednak jako czynnik kluczowy wygranej GSW wskazałbym tutaj Steve’a Kerra. Wystarczy przypomnieć sobie jaką rezygnację na twarzach mieli Steph i Klay w trakcie game 3. Nagle, po niesamowitym sezonie zasadniczym i świetnej I rundzie koszykarze Golden State doznali DWÓCH porażek. Nagle, mimo że do tej pory robili z rywalami co chcieli, zatrzymali się na defensywnej ścianie. Z każdym kolejnym przestrzelonym rzutem za 3 punkty widać było w młodych zawodnikach Warriors coraz większą frustrację i coraz gorsze decyzje, wynikające właśnie z bezradności.
Steve Kerr w mojej ocenie przed game 4 odwalił największą robotę – wprowadził spokój, przywrócił pewność siebie i team spirit w drużynie. Na takim etapie rozgrywek, przy takiej presji jest to moim zdaniem wielka sztuka.
Ach, cóż to będzie za finał konferencji :)
nie zdziwiłbym się gdyby M Gasol poszedł do LA ale Clippers, Doc nie musiałby się zamartwiać o taktykę Ha-ka i może by się znalazło trochę gotówki na 2-3 solidnych zmienników
Tekst jak zwykle na najwyższym poziomie :) . A co do Marka, to myślę że San Antonio uda się go wyrwać ze szponów „Miśków”