Pierwszy mecz – kluczem do wygrania serii? Być może za dwa dni okaże się , że TAK. Powód numer jeden – Dwight Howard kontuzjował swoje lewe kolano i nie wystąpił w czwartej kwarcie , pierwszego starcia między Houston Rockets i Golden State Warriors. Zamiast walki w obronie i szachowania obejrzeliśmy small-ball dyktowany przez podpopiecznych Steve’a Kerra. Kevin McHale wyglądający jakby nie wiedział co zrobić, a zagubiony Josh Smith nie nadążał w obronie i tracił z pola widzenia swoich rywali. Cichym bohaterem został niedoszły , najlepszy obrońca ligi, Draymond Green (13 pkt, 12 zb i 8 as). Green wystąpił jako fałszywy środkowy Warriors, zastępując mającego problemy z faulami Andrew Boguta. Na pierwszym planie pozostali liderzy obu ekip.
Pierwsza odsłona należała do panującego MVP ligi, który w 12 minut trzykrotnie trafił zza łuku i wyraźnie ogrywał Jasona Terry. Mimo wszystko to Rockets wygrywali, bowiem James Harden znów wcielił się w rolę rozdającego piłki. Z asyst Brodacza podkoszowi, głównie latający Clint Capela , który z kolei udowadniał nam jak cennym jest graczem dla teamu z Houston. Pod koniec kwarty przypomniał się Trevor Ariza, trafiający zza łuku. Rockets prowadzili w Oracle, 31-24.
Start drugiej ćwiartki to dalszy napór ze strony gości i Trevora Arizy. Skrzydłowy udowadniał, że G7 przeciwko Clippers nie było przypadkowe, posłał dwa z rzędu celne rzuty do kosza Warriors (znów trafił zza łuku). W odpowiedzi coach Kerr użył swoich zmienników, energetycznego Andrei Iguodali i grającego w nocy najlepszy mecz play off – Shauna Livingstona. Wynik nie ulegał zmianie, baa Rockets kontrolwali spotkanie i pracowali na wyższą przewagę. Odpalił Josh Smith, m.in. trafił zza łuku, a po koszu Corey Brewera przewaga Rockets urosła do stanu 49-33! To było coś…Jedni jakby nadal w transie, po wygranej serii z Clippers, drudzy nieco zastani, po wcześniej zakończonej serii z Grizzlies.
W połowie drugiej odsłony Steve Kerr podjął ryzyko, przestawił swoją drużynę na niską piątkę i wystarczyło parę kolejnych akcji by dogonić przeciwnika. Wyglądało na to, że Rockets byli mocno zaskoczeni, a Kevin McHale nie wiedział jak przeciwstawić się naporowi rywala…Energizerem okazał się Livingston, który kończył kontry, popisywał się wsadami oraz celnie trafiał z linii rzutów wolnych. Nie byłoby jednak punktów Shauna , gdyby nie świetna postawa Draymonda w obronie, przeciwko Howardowi. Green siłował się z Dwightem i zmuszał do kolejnych strat (coś na wzór Dennisa Rodmana w konfrontacji z Shaquillem O’Nealem z play off 1996).
Fałszywy środkowy Golden State szybciej zajmował pozycję, nie dał się przepchnąć i skutecznie zniechęcał gwiazdę Rockets do podkoszowych manewrów. Trzy kolejne akcje Dwight zakończył ze stratami piłki oraz nie potrafił dobić rzutu , pod koszem Warriors. Kevin McHale dał mu odpocząć…
Nawet drugi meczowy alley oop Clinta Capeli nie zatrzymał naporu gospodarzy. Trójka Harrisona Barnesa oraz pierwsze dwa punkty, w drugiej odsłonie Curry’ego wyprowadziły GSW do stanu 58-55.
Po przerwie przebudził się Jet Terry i coraz częściej punktował Harden. Akcje obwodowych Rockets skutecznie kontrowali zawodnicy Kerra. Steph Curry trafiał floatera, skutecznie karcił defensywę Rockets kolejną trójką. Po chwili kolejna trójka Stepha i pierwsza w meczu Leo Barbosy pozwoliły na 5-punktową przewagę. Gdzieś po drodze trafił jeszcze Ariza, ale to wszystko wydawało się zbyt mało na dobrze funkcjonujący zespół z Oakland.
W finałowej odsłonie znów dał o sobie znać James Harden. Lider Rakiet trafił w trzech kolejnych akcjach i przy wsparciu Josha Smitha doprowadził do stanu 92-93. Warriors nie czekali zbyt długo z wysłaniem odpowiedzi rywalowi; zagęszczona defensywa Wojowników wyciągnęła dwie kolejne piłki z rąk Smitha i Hardena, a w kontrach – slam dunkami – popisywał się Barnes. Wystarczyły dwie minut dekoncentracji w obozie Rockets i zwarte szyki obronne Wojowników, by gospodarze pomknęli w kierunku wygranej.
Po bloku Greena, do kontry pomknął Curry i wykonał najważniejszy rzut meczu. Jeszcze na 16 sekund przed końcem meczu trafił z dystansu Ariza, ale kropkę nad „i” osobistymi postawił Curry. James Harden nie pomógł, jego jego 28 pkt – 11 zb – 9 as nie zapracowały na zwycięstwo Rakiet.
Pierwsze starcie wygrał Steph Curry, notując 34 pkt – 6 zb – 5 as i 6 celnych prób zza łuku. 6 z 8 rzutów przy 18 oczkach zanotował Shaun Livingston, który zapracował na run 21-4 ze strony Warriors (2 kw). Z drugiej strony zabrakło punktów Dwighta Howarda (7 pkt i 13 zb w 26 minut) oraz Jasona Terry (2/9 z gry) czy Terence’a Jonesa (2/10).
Wynik: Golden State Warriors (1) – Houston Rockets (0)
Najlepsi strzelcy: Curry (34), Livingston (18), Thompson (15), Barnes (14), Green (13 i 12 zb) oraz Harden (28 i 11 zb) , Ariza (20) i Smith (17).
Wychodziłem z domu przy stanie 97-97 na 5:28 przed koncem meczu. Po czym Warriors zrobili run 11-0. Przyniosło to moje wyjscie pecha. Boje się, że drugiego tak dobrego meczu Rakiety nie zagrają i skończy sie szybko, ale przy odrobinie konsekwencji są w stanie wyrywać pojedyncze mecze. CZy 4 nie wiem, ale mam nadzieje ze tak.
Houston zrobili dokładnie to samo co kilka dni wcześniej Clippers grając z nimi mecz numer 6. Takiej przewagi nie można wypuścić tak łatwo. Zabrakło zdrowego Howarda, a to co on robił w q3 niestety było słabe i nie powinien był tak długo grać… szczególnie, że widać było iż sprawia mu to problem… mimo tego nieszczęsnego przestoju była jeszcze realna szansa na wygranie, ale jednak zabrakło. Zastanawiam się, jakby potoczyły się losy spotkania gdyby dacha za powalenie i trzymanie za nogę Arizy w q4 dostał Green. Nie mówię, że to wypaczyło wynik spotkania, ale jest taka szansa.
No właśnie… jak widzicie to zagranie Greena… to że faul to nikt nie ma wątpliwości… ale to trzymanie go kiedy ruszał w dalszą pogoń za Currym? Dla mnie cytując klasyka „it was nasty”.
O jakim ty dachu piszesz? Hahahaha Ariza specjalnie go buciorami uderzył(ruch nie był przypadkowy)
Miałkie to wszystko teraz. Kiedy się coś będzie działo?
” Zastanawiam się, jakby potoczyły się losy spotkania gdyby dacha za powalenie i trzymanie za nogę Arizy w q4 dostał Green. Nie mówię, że to wypaczyło wynik spotkania, ale jest taka szansa. ”
Meczu nie oglądałem, ale w tym ilość 'takich’ błędów gwizdanych na korzyść Golden State w tym sezonie jest porażająca. Nie widziałem w tym sezonie jeszcze spotkania Warriors (wyjątek game 3 w Memphis, którą oczywiście GSW przegrali) w którym mógłbym powiedzieć, że sędziowanie było odpowiednie.
Wszyscy tak najeżdzają Hardena, ale czy aby na pewno tacy Splash Brothers nie są dużo bardziej forowani ? Albo ten Green, typowy napinacz, który jak pójdzie do Pistons przepadnie, tam sędziowie jego cwaniactwo będą dziwnym trafem częściej wyłapywać
Chciałbym jeszcze zauważyć flopowanie (na szczęście nieodgwizdane) Kury przy tej trójce z kontry. Zwykle tak jest z modnymi zespołami, zwłaszcza gdy grają u siebie.
To jest w dwie strony, gwiazdki mają za dużo przywilejów, pierwsza akcja Hardena, 3 kroki w dwutakcie, odgwizdany faul po 3 kroku i osobiste. Rozumiem gdyby to było dyskusyjne, ale bez powtórek to było wiadome, że są kroki a faul z kapelusza. Także, trafiły sie w tym roku dosyć słabe PO, a wisienka na torcie już zjedzona [SAS – LAC]
PS. Rockets zachowali się jak frajerzy, bo prowadząc taką różnicą, dac tak ciała, gdzie GSW było spanikowane i oddawali masę głupich rzutów w pierwszej połowie. Tak sie nie robi w PO.
Marek nie masz racji, przy pierwszej sytuacji faul byl między 2 a 3 korkiem. Nie ma wątpliwości że GSW więcej zyskało na błędach arbitrów. Thompson mógł mieć już w połowie 4 kwarty 5-6 fauli (nie gwizdali wszystkiego na Hardenie jak tu niektórzy twierdzą) , już nie mówie o ruchomych zasłonach (to nie była tylko jedna sytuacja Ariza – Green – swoją drogą decyzja kuriozalna)
Howard najprawdopodobniej zagra w następnym meczu, Rakiety były blisko ale czegoś zabrakło. Jak by było wsparcie dla Arizy i Znakomicie grającego w 4 kwarcie Hardena można było wygrać. Jak by nie kontuzja Howarda była by wygrana Rakiet bo Golden State nie zebrało by tyle piłek w ataku. Szkoda ale wierzę w 1-1. Do boju Rakiety !!!
Śmieszna jest skala „hejtu” skierowanego w stronę GSW. Goście grają świetny, widowiskowy i skuteczny basket.
Co do sytuacji z Greenem. Stawia zasłonę, Ariza wpada w niego wyprowadzając „cios” barkiem. Obaj lecą na deski – faul Arizy.
Następnie Green robi rzecz debilną i niepotrzebną – lapie Arize za nogę – faul(dach?)
Czy to miało wpływ na wynik – trudno powiedzieć. Raczej niewielki.
Co do „floppowania” Currego. Zauważcie że on mimo wywracania się nie płacze o faul – graliście w kosza i mieliście problemy z kręceniem kostek? Ja tak. Robisz wszystko żeby spadając mieć nogi daleko od stóp obrońcy. Wywrotka również minimalizuje ryzyko.
I na pewno się nie zgodzę ze Splash bros są forowani bardziej niż Harden… Juz bez jaj.
vine.co/v/eATJ7M7HBWI
jak dla mnie najpierw faul Arizy potem Greena. Wychodzimy na zero. spójrzcie na akcje z innej perspektywy. Ariza nawet nie zdążył pomyśleć o wstaniu a piłka już leciała do kosza. Chłopaki mamy PO pozwólny na trochę przepychania i walki i nie róbmy z tego szachów.
apropo faworyzowania GSW, nawet na tablicy wyników działy się dziwne rzeczy na ich korzyść, oczywiście później skorygowano wynik, ale dla mnie wygląda to tak że liga strasznie im sprzyja. Może tego nie zauważyliście, ale raz trafili za 2 dostali 4 pkty, terry trafia za 3 ale dostaje za, curry za 2 dostaje 3. Później to poprawili na tablicy, ale niesmak pozostał. Liga teraz chce z currego zrobić główną dojną krowę, bo lebron się już przejadł. Btw. strasznie mnie irytuje to przewracanie się currego, jakby nie wiem jak go faulowali…
5 tys USD dla Curryego za flopy
@kuba8k jaka fala hejtu? Odsyłam do słownika. Strasznie mnie razi/brzydzi to określenie, które wymyśliła sobie niedouczona młodzież kreująca „nowomowę”, bazującą na słowach z języka angielskiego, które chyba nie do końca rozumieją. Hejtowanie pochodzi zapewne od ang. hate czyli w pierwszej kolejności 'nienawidzić’. Czyli rozumiem, że użyte jako spolszczony nieudolnie czasownik ma oznaczać okazywanie komuś/czemuś nienawiść… Widzisz gdzieś powyżej falę nienawiści? A może jeszcze idąc za słownikiem języka polskiego trzeba i to słowo dokładnie wyjaśnić? Sorry, ale coraz częściej pojawiają się tutaj jacyś niedzielni fani, którzy wypocą pojedynczy komentarz typu, „ale tutaj hejtujecie kogoś/coś”, po czy odchodzą w niebyt. Co do reszty mniej lub bardziej się mogę zgodzić… Gdyby tylko nie ten „hejt”… Jakby co to Cię nie hejtuję… zhejtowałem tylko hejt… ;)
@Q. ten gif co go wrzuciłeś to nie pokazuje niczego… a nawet wypacza sytuację… jednak proponuję obejrzeć pełne video… jak popatrzysz na nogi Greena to stawia ruchomą zasłonę, a nawet wyraźnie wykonuje ruch w stronę zamknięcia Arizy i ten zderza się z nim barkiem… I tutaj jest zwykły faul (moim zdaniem ruchoma zasłona więc dla Houston)… ale dalej co robi Green… no to chyba nie wymaga komentarza… to już jest niesportowe jakby tego nie nazwać… Chociaż jak wiesz nie jestem do końca obiektywny… to jednak staram się oceniać to już na chłodno i dalej widzę tam zapaśniczy chwyt za nogę.
houston nie pozostaje nic, tylko zagrać podobnie dobre spotkanie, może nawet lepsze (jeśli włączy się howard). sami się przekonali, że warriors są do ogrania.
Jak dla mnie to była jedyna szansa na dłuższą serię – wiadomo było że Warriors mogą źle wejść w mecz po dłuższej przerwie. Spełnił się najczarniejszy scenariusz dla Warriors- a mimo to wygrali i to tak naprawdę mimo wszystko bez większego stresu pod koniec – Rockets co najwyżej remisowali .
Są do ogrania, ale nie wiem czy zostaną ograni. Graja koszykówkę niesamowitą i gówno prawda, że frajersko stracily rakiety przewagę. Zwyczajnie GSW zagrali swoją koszykówkę. No tak to w tym roku wygląda. Wyjdą im dwie transition 3, dwie kontry, dwa przechwyty i juz jest + 10. To co robi Curry to poezja.niech się nawet przewraca, nic nie zmieni, ze jest geniuszem rzutów z dystansu. Bardzo szkoda tego meczu, brakło Dwighta i słabo zagrał zastępujacy go Jones. Ariza pewnie zaraz przestanie trafiać, Harden zacznie forsować swoje akcje a Smith zagra jak w Detroit, ale póki to jeszcze nie nastąpi to jest szansa na długą serie. Więcej powiemy po 2 meczu – ja wierzę w remis.
Sasoo wybrano dwie piątki najlepszych defensorów;
Allen-Paul-Leonard-Green-Jordan
Wall-Butler-Davis-Duncan-Bogut
Gdzie jest Howard?:-)
@Wojtek, Conleya też nie ma, a jednak uważam, że jest (i w tym sezonie również był) lepszym obrońcą niż Wall. Te wyróżnienia są uznaniowe i nie zawsze musimy się z nimi zgadzać. Bogut obrońcą jest świetnym, ale Howard imho jest jeszcze lepszy czego w RS nie mógł pokazać przez kontuzje. I myślę, że głównie dlatego, że nie grał brak go w zestawieniu.
Bartek wie że go podpuszczam za wczoraj. Btw. Paul i Jordan, biedni Clippers:-(
Conley’a i ja widzę w tej 10tce.
A ogólnie to ciekawa sprawa bo np. Curry jest wyżej niż Beverly… ;) Sorry, ale niektórym powinni odebrać prawo głosu… ;)
Pewnie na ławce kontuzjowanych :)
@woy @ sasoo Na Howarda nikt nie głosował. Sprawa oczywista :-)
jakbyś miał troche oleju w głowie, byś wiedział że za 41 meczów to mogą mu co najwyżej dać puszkę gatorade.
Do oglądających mecz, jako fan taktyczno-technicznych nowinek: jakie krycie zastosowali trenerzy na Kurę i Brodę? Kerr miał plan wypuszczać na zmianę: Klaya, AI, SHauna, Barnesa oraz nawet podobno Greena, aby go zamęczyli. Działo się tak? @XXX myślałem, że tylko ja jestem taki stary i dziwny, że nie toleruje hejtu, apek i innego młodzieżowego słownictwa, a tu taka pozytywna niespodzianka.
Terry głównie i Thompson do liderów. Momentami przekazywali np. Howard potrafił miss-matchować przeciwko Stephowi. Shaun też był chwilę przy Brodaczu.
Jak mówi mój ulubieniec Wojciech M, „jak dobrze pamiętam” to w I połowie za Brodą latał Klay. Currego początkowo krył Jet.
W II połowie często zdarzało się że to J.Smith krył Stepha, a Barnes przejął Brodę.
Chociaż przyznam się że bardziej przyglądałem się tym co się działo pod koszem.
@Dawid
Czyżbyś był kolejnym czytelnikiem 30+ ?
Triple eX
Daleko mi do niedzielnego fana ;)
Wiem co po angielsku znaczy slowo hate – wiem tez co oznacza nienawiść :) nie potrzebuje słownika
Ale w pl przyjęto używać hejtu jako czegoś innego ;)
Generalnie gsw padają ofiarą swojej popularności – przybywa ludzi którzy będą się starali udowodnić że wcale tacy dobrzy oni nie są.
Co do sytuacji Green ariza: Obejrzyj dokładnie powtórkę zza pleców Arizy. Widać że specjalnie uderza Greena.
O dalszej części juz pisalem.
Ci którzy twierdzą że sędziowie pomagają Warriorsom chyba nie oglądali ich meczów,ja oglądałem każdy i powiem wam że sędziowie w większości meczów przeszkadzają im!
Aż mnie palce zaswędziały gdy dyskusja z koszykówki przeszła na język polski i zapożyczenia słów z języków obcych. Z jednej strony zgadzam się, że powinniśmy pielęgnować język ojczysty, a mnożenie zapożyczeń i spolszczeń jedynie go zaśmieca. Sam nieraz walczyłem z anglosaskim „tak?” na końcu zdania, tak chętnie używanym w Warszawie.
Ale z drugiej strony nasz język już w tym momencie ma mnóstwo zapożyczeń, które funkcjonują od tak dawna, że kompletnie nie zwracamy na nie uwagi.
Poza tym, są takie określenia, które do danego kontekstu pasują bardziej, aniżeli ojczyste odpowiedniki. „Hejt” jest dobrym przykładem – słowo to zrodziło się w Internecie jako określenie animozji, fali nienawiści wobec kogoś/czegoś. Ciężko jednak nazywać to dosadnie „nienawiścią” ponieważ „hejterzy” rzadko kiedy tym uczuciem faktycznie się kierują. To jedno z tych słów które zrodziło się w sieci i jego funkcjonowanie w tym środowisku nie powinno razić.
Zresztą, Triple eX, który jako pierwszy zarzuca korzystanie z wyrazu „hejt”, sam w swoim komentarzu używa kilku słów angielskich, choć uzasadnione byłoby wykorzystanie wyrazów ojczystych: „sorry” (a czemu nie np. „wybacz”), czy też „video” (równie dobrze mógłby to być „filmik” lub „materiał filmowy”)
Więc nie ma co się obruszać, język ewoluuje, czasem niekoniecznie w stronę, której byśmy sobie tego życzyli :)
Tutaj tak naprawdę nie chodzi o sam „hejt” tylko o jego niewłaściwe używanie. To, że ktoś sobie pisze „hejt” przy byle okazji, jeszcze niczego nie oznacza. Pierwotna czyli angielska forma tego słowa oznacza nienawiść, więc nawet spolszczona forma „hejt” powinna odnosić się do tego samego uczucia. Tymczasem popularne stało się nadużywanie tego przy byle okazji… np. patrząc na enbiej.pl, czasami wystarczy napisać coś nie po myśli kibica jakiejś drużyny, żeby dowiedzieć się, że ją hejtujesz albo jesteś hejterem. Powołujesz się na słowa, których użyłem bo są zaczerpnięte z języka obcego… ale… video w języku angielskim jest równoznaczne materiałowi filmowemu, czyż nie? Nie określamy tak np. zdjęcia. Kartofel to ziemniak i chodzi o to samo warzywo. Nawet spolszczając kartofla, nie nazywamy tym mianem marchewki albo innej pietruszki. Natomiast nadużywany hejt nie jest tożsamy z niechęcią, czy krytyką, to zwykła nienawiść. Jeżeli spolszczamy jakieś słowo i jeszcze nadajemy mu nowe znaczenie, to mówimy o całkowicie innych przypadkach niż te, które przytoczyłeś powołując się na mój post. Podsumowując, jeżeli usłyszałbym, np. że: „Przez kraje Bliskiego Wschodu przelewa się fala hejtu do ISIS.”, to pomimo tego, że w moim poczuciu 'estetyki językowej’ słowo to jest paskudne, to bym je przyjął chociaż niechętnie. Ale jeżeli w takiej dyskusji jak powyżej mówimy o „fali hejtu”, to aż się gotuje. Sorry :). Ogólnie nawet tutaj, używamy wielu słów typowo angielskich typu „spot-up shooter” czy „slasher” itp. itd. ale są one ciężkie do zastąpienie w języku ojczystym tak, aby zachowały sens. Między innymi dlatego nie twierdzę, że wszystkie słowa pochodzące z języków obcych, trzeba skreślać. Nawet puryści językowi idą na jakieś ustępstwa. Grunt to zachować umiar i zrozumienie słów obcych, które stosujemy.
No i mam nadzieję, że odpowiednio wytłumaczyłem swoje stanowisko,i na tym możemy zakończyć te dywagacje językowe. Po raz kolejny zrobił nam się kącik polonistyczny… ;)
Słowa anglojęzyczne są w nomenklaturze używane od zawsze, ba sam ich używam wręcz nagminnie, podobnie jak skrótów np 3&D. Jednak kompletnie nie rozumiem słowa „hejtować”. 95% społeczeństwa dzięki słowu 'hejt’ ma wymówkę, aby odbić wszelkie oskarżenia, nawet jeżeli są merytoryczne. Załóżmy sytuację.
Lebron zagrał spotkanie na skuteczności 5-24. Mówię, że zagrał źle, jego selekcja rzutowa była tragiczna i zamiast pociągnąć zespół, podejmował złe decyzje, które skutkowały porażką.
Czy to jest hejt? Nie, jest to opinia (subiektywna czy obiektywna? Kwestia oceny) wydarzenia boiskowego, ale i tak znajdą się ludzie, którzy powiedzą, że hejtuję Lebrona.
O to właśnie chodzi, większość ludzi dzięki słowu 'hejt’ może odbić wszelkie argumenty. Nie ważne, że osoba przeciwna ma rację, wystarczy, że powiem 'nie hejtuj mnie’ i jestem mentalnie usprawiedliwiony, ba sam jestem w tym punkcie ofiarą.
Naprawdę nie lubię słowa hejt, nie z racji faktu zapożyczenia go z języka angielskiego, a z powodu złego użytkowania tego wyrazu.
Lordam, czy Ty widziałeś kiedyś jakiś słaby mecz LeBrona?
No i dlaczego przy każdej możliwej dyskusji atakujesz go??
W życiu nie odważyłbym się krytykować Króla:)
@Triple eX
Tak, wyjaśnienie stanowiska odpowiednie i przyjęte, kończymy dywagacje językowe ;)
Ehh mecz trwa 48min, drużyny zdobywają po +100pkt., a większość komentarzy skupia się na udowodnieniu jeden drugiemu, że pierwszy zawodnik ruszył stopą, drugi dotknął kogoś paluszkiem, a trzeci krzywo spojrzał. Ja wiem, że „kiedyś było lepiej”, ale rok w rok, mecz w mecz, narzeka się na pracę sędziów. Chętnie poczytałbym coś więcej o taktyce, kryciu itd. itp.. Więcej koszykówki, mniej teorii spiskowych. Peace V
Odniosę się też sędziowania i kibicowania.
Od dawien dawna gwiazdy ligi mogły liczyć na łaskawsze spojrzenie arbitrów. Jednych może to irytować, innych niekoniecznie. Jeśli jednak kocha się NBA to trzeba się i z tym pogodzić, gdyż jest to nieodłączny element tej ligi.
James Harden przynajmniej 2-3 razy w meczu popełnia błąd kroków i nie jest mu to odgwizdywane. LBJ korzystał z crab dribble i również uchodziło mu to na sucho. Michael Jordan w bójce z Reggie Millerem powinien wylecieć z parkietu za użycie łokcia, a nie został.
Zmierzam do tego, że bez względu na to, czy Ci się to podoba, czy też nie, to jedna z cech tej ligi. I zarzut, że sędziowie faworyzują Stepha Curry’ego, jest zarzutem zbyt wąskim, niepotrzebnie ukierunkowanym własnie na gracza Warriors.
Kilka słów nt. kibicowania…
Już kiedyś odniosłem się w swoim komentarzu do formy, jaką polscy kibice zwykli przyjmować – bardziej nas cieszy że drużyna przeciwna przegrywa, niż gdy ta, której kibicujemy, wygrywa. Odnoszę wrażenie że wraz z końcówką sezonu 2014/2015 głównym tematem jest GSW i pojawia się coraz więcej osób, które życzą tej drużynie źle. Dziwi mnie to o tyle, że ja, jako fan koszykówki (i bez względu na moje długoletnie sympatie klubowe), doceniam piękno gry Warriors. Nie śledziłem ich gry z takim zachwytem w latach poprzednich ale to, co wykonują na parkiecie zasługuje na uwagę. Czy to czyni ze mnie kibica niedzielnego? Czy w ramach NBA musimy iść tropem piłki nożnej, w której piłkarze Barcelony są od kilku lat idolami młodzieży, bo wygrywają wszystko?
W mojej ocenie nas, fanów NBA, od kibiców piłkarskich odróżnia nie tylko to, że jest nas mniej. Różnimy się przede wszystkim tym, że interesujemy się sportem mimo wszystko w naszym kraju niszowym, do którego dostęp, w przeciwieństwie do futbolu, nie jest taki łatwy.
Dlatego z mojej strony krótka prośba: szanujmy nawzajem siebie, kluby którym kibicujemy ale i kluby którym nie kibicujemy. Spożytkujmy energię na kibicowanie „swoim” zespołom, zamiast na radości z tego, że drużyna przeciwna ma problemy. To naprawdę nie jest trudne, a da więcej korzyści z wyzbywania się „polskiej mentalności” :)