LeBron James wysłał wiadomość do całego koszykarskiego świata. Najpierw przed meczem numer 2 trwających finałów dał do zrozumienia nam , że będzie gotowy na grę bez Kyriego Irvinga, kiedy większość fanów koszykówki przekreśliła szanse Cavs na końcowy trumf. Sam LeBron dodał, iż bycie „underdogiem” dodatkowo go mobilizuje i postara się odpowiednio przygotować, siebie oraz kolegów, na drugie (być może najważniejsze) spotkanie finałów. James nie kłamał, James nie żartował, James nie rzucił słów na wiatr. Zrobił to, mimo niskiej skuteczności z gry (witajcie Malkontenci! ), ale takie mecze , na niskiej skuteczności z gry, przy wielu oddanych rzutach cechowały nawet Michaela Jordana (poszukajcie, poszperajcie o słabych występach Powietrznej Wysokości, przeciwko Sonics czy Jazz, btw. aż szkoda, że wówczas mało który Polak miał dostęp do internetu;-).
Następnie wziął się do roboty, dominował w pełnym tego słowa znaczeniu, i mimo niskiej skuteczności w czwartej kwarcie czy dogrywce (2/12). Znajdywał wolnych na obwodzie kolegów, asystował (11), walczył o zbiórki (16, i wygrana deska przez Cavs 55-45) i przeobraził widowisko na styl wschodni (w jakim ogrywał Chicago Bulls czy Atlantę Hawks). Cavs bronili z zębem, wykorzystywali swoją siłę fizyczną, atletyzm oraz włączyli do gry cichego bohatera meczu – Matthew Dellavedovę.
Delly, wykonywał fantastyczną robotę przy Stephie Currym, który z kolei rozegrał jedno z najgorszych spotkań w historii NBA Finals (tylko Bob Cousy wyglądał gorzej w jednym spotkaniu) , trafiając 2 z 15 rzutów z dystansu oraz 5 z 23 rzutów z gry. Australijczyk zebrał najważniejszą piłkę w karierze, po niecelnym rzucie Jamesa Jonesa. Za chwilę powędrował na linię rzutów wolnych i trafił , z zimną krwią, dwa osobiste. Przy kolejnej próbie rzutu Curry’ego nie odpuścił i zmusił MVP ligi do air balla…Potem już Steph się tylko zagotował i posłał piłkę w ręce – niby podaniem do kolegi – w rzeczywistości do Tristana Thompsona…
Ten sam Australijczyk, wyciągnął wraz z J.R. Smithem najwyższe dla Cavs prowadzenie, 11 oczkami, na 5 minut przed końcem meczu (JR i Matthew trafili po trójce).
Mecz nie był wielkim widowiskiem, nie był to popis gry w ataku, płynności koszykówki, zabójczych kontr czy wielkich seriali punktowych. Kawaleria Davida Blatta przemalowała obraz finałów na wersję wschodnią, wyciągając na pierwszy plan , defensywę, która w największym stopniu zapracowała na ich grę w finałach. To w jaki sposób ogrywali Hawks i Bulls znów trafiło na wierzch. Blatt zaryzykował small-ball, w końcówce trzeciej kwarty ściągnął Timo Mozgova, (wydawało się Wam, że zwiększył szanse Warriors, wybrał jakieś „harakiri”?) i wygrał! Wyciągnął drugi mecz w tegorocznych play off (wcześniej Grizzlies) z parkietu najwyżej notowanej drużyny po regular season. Zatrzymał – swoim scoutingiem – GSW na poziomie 8 celnych rzutów za trzy (23%) . Z 48 rzutów Splash Brothers , tylko 19 wpadło do kosza Cavs…
Całego planu , o mały włos, nie popsuł J.R. Smith, który rozegrał fatalną drugą połowę. Pięć z sześciu fauli ex gracza Knicks przyniosło 12 punktów gospodarzy oraz samych 10 w czwartej kwarcie. M.in. faul Smitha odebrał Kawalerii prowadzenie, na 29 sekund przed końcem dodatkowych 5 minut. Na szczęście piłkę po rzucie Jonesa zebrał Dellavedova i jego wolne (plus jeden celny LeBrona Jamesa) zaprowadziły gości do, niespodziewaniej dla fanów, wygranej.
Pointa, co zrobi Kerr? Wydawało się, że najlepszą możliwą defensywą dla Steve’a i jego Wojowników będzie gra jeden na jeden. Bogut miał zneutralizować Mozgova, Green udanie rywalizować z T. Thompsonem, K. Thompson miał sobie radzić z Shumpertem czy Smithem. Dodatkowo, LeBron James miał mieć przy sobie – zmieniających się – Barnesa czy Iguodalę (w końcu pomoc Greena). Założenia okazały się trudne do zrealizowania oraz – przy zbalansowanych obronie czy ataku Warriors – mało możliwe do wykonania przez wielce utalentowany zespół.
W moim przekonaniu David Blatt nie odsłonił jeszcze wszystkich kart i czeka na moment , kiedy Steve Kerr nakarze swoim graczom podwajać Jamesa, by dostać więcej przestrzennego grania dla swoich strzelców (Smitha, Jonesa, a może nawet Millera). We wtorkowym spotkaniu nie musimy już oglądać Wielkiego Jamesa (rzucającego znów na granicy 40 punktów). Możemy za to obejrzeć inne ustawienie obrony Warriors, więcej wolnych pozycji dla grających u siebie Cavs i w końcu przebudzenie Stepha Curry (na co najbardziej liczą fani Warriors). David Blatt tylko czeka na ruch rywala, by przejść do następnej partii koszykarskich szachów. Tak naprawdę , dzięki wygranej Cavaliers w Oakland, cała zabawa pod nazwą „NBA Finals 2015” dopiero się rozpoczęła. Z korzyścią dla widowiska i oglądalności.
P.S. Czy hasło „defense brings championship” na dobre wróci do koszykarskiego słownika NBA?
Wynik: Golden State Warriors (1) – Cleveland Cavaliers (1) 93:95 (20:20, 25:27, 14:15, 28:25, 6:8)
Warriors: Thompson 34 , Curry 19, Barnes 11, Green 10 (10 zb), Iguodala 7 , Barbosa 5, Livingston 3, Bogut 2 (10 zb), Ezeli 2
Cavaliers: James 39 (16 zb, 11 as), Mozgow 17 (11 zb), Smith 13, Dellavedova 9 , Jones 8, Shumpert 7, Thompson 2 (14 zb)
GSW zagrali gorzej niż w pierwszym meczu. I znowu Mozgov robił co chciał na tablicach. Szkoda, że Ker zapomniał o D. Lee. Przydałby sie w ataku. Będzie ciężko wygrać w Cleveland.
Chociaż z drugiej strony Cavs zasłużyli na wygraną. Sedziowie w paru momentach sie nie popisali. Był taka sytuacja, że Iggy o mało nie połamał rąk LBJ- owi, a sędzi nic. A był praktycznie na wprost tej sytuacji. Później podczas spornego Lebron był ściągany do parteru.
Pełna zgoda. Dobre uwagi na temat sędziowania. Nie chciałem jednak poruszać tego w relacji.
Gdyby GSW wygrało ten mecz, po tych 2 błędach w końcówce 4q w odgwizdywaniu fauli na LBJ, to było by to delikatnie mówiąc nie smaczne.
Tzn. wiem, że tak być nie powinno, ale to były straszne kroki LBJ i może stąd ten brak gwizdka (sędzia stał naprzeciwko), ale Green i Bogut od seri z Houston są dla mnie atybohaterami po bronionej desce, nie patrzą wogóle na piłkę ciągle jest tylko trzymanie, popychanie, łapanie rywala. Naszczęście sędziowie są czujni i Bogut dostał 3 takie gwizdki, których przy DH12 powinien dostać 7 w meczu. No ale Thompson nie jest taki duży (czy Matthew) i od razu widać, że on nie zastawia, a łapie przeciwnika w dupie mając piłkę.
Dodam jeszcze, odnośnie sedziowania, że Klay na początku, zarobił niesłuszny faul nr.2, był w gazie i mecz mógł sie potoczyc inaczej.
Ok ale sędzia nie powinien robić zamieszania i ogłosić kroki. Jego bierność w tych 2 sprawach mogła sprowokować nieciekawe zachowanie na boisku. Nie wiem czy bronowi ktos wreszcie wytłumaczyła że mozliwe iż to przez kroki nie gwizdnął faula ale nawet wtedy bron mógł mieć pretensje że „trzeba było je gwizdnąć”. No i te kroki Mozgowa – nikt nie wspomina.
Tak, David Lee mógłby być bardzo fajną opcją, bo i w ofensywie potrafi zagrać tyłem do kosza (nie to co Bogut i Green), a w defensywie bardzo przyzwoicie zbiera. Również żałuję, że Kerr wyciął go kompletnie z rotacji.
przy tym 'spawie’ Speightsa , to możnaby załować , że Lee nie grał…
LeBron wysłał wiadomość do Was hejterzy Jego Wysokości Króla Jemsa
gsw swietnie radzi sobie na wyjazdach wiec i tam pewnie mecz jakis urwa no a Bronek moze miec lepsze indywidualne staty niz Jordan w trzech pierwszych finalach (oczywiscie poza %) i jezeli cavs pchna warriors to pierwszy raz bedzie chyba mozna mowic o mistrzostwie zdobytym przez jednego gracza biorac pod uwage plage kontuzji Martwi tylko ilosc minut Lebrona i w nasteonym sezonie zdecydowanie powinni przerzucic ciezar gry na irvinga i lovea jezeli tylko nie wytransferuja go gdzies Sytuacje z Varejao tez wypadaloby rozwiazac Najlepiej przez wykupienie kontraktu bo z jego zdrowiem trade raczej nie wchodzi w gre Andreas cala kariere gra w cavs wiec wykupienie kontraktu byloby tez podziekowaniem za serce i zdrowie ktore zostawil w grze dla nich no a zaoszczedzone pieniadze mozna sprobowac sciagnac Matthewsa ktoremu po kontuzji nie beda oferowac wielkich pieniedzy Co do Lovea to tez mozna nieoficjalnie posluchac propozycji za niego i jezeli wolves nie zdecyduja sie na nikogo z dwojki towns/okafor to mozna byloby rozwazyc oddanie kevina a w jego miejsce mozna probowac sciagnac ryana andersona ktory jest w ostatnim roku kontraktu
W tej serii jestem za Warriors. Wydaje Mi się, że finał skończy się w 6 meczach. Cavaliers wygrali zasłużenie, byli dużo lepsi i przez sędziów ten wynik był na styku.
Na miejscu Cavs przedłużyłbym kontrakt z Kevinem Love i handlowałbym
Znowu za sprawą celności ten mecz nie skończył się wcześniej, a mógł. Ale w szerszym kontekście tak można powiedzieć o prawie każdym meczu. Wiele przypadkowych akcji spowodowało, że James dopiął swego i wygrał mecz w finałach. Czy jest to zawodnik zdolny dać mistrzostwo Cleveland? Prawdopodobnie tak, jednak do tych jego magicznych statystyk, przez brak Love’a i Irvinga potrzebne jest dużo szczęścia i tej właśnie słabej celności Warriors. To mówiłem ja, Jarząbek ;-)
Jestem antyfanem Jamesa i trzymam w tym finale za GSW, ale… Wojownicy zagrali fatalnie, zwłaszcza w ofensywie… OBRONA Cavs ich zjadła… Curry nie istniał… GSW przegrali deski, mieli więcej strat i fatalną skuteczność… James był fenomenalny chociaż ze skutecznością musi coś zrobić… Pomimo, że Cavaliers grali na absolutnie żałosnej skuteczności (jeszcze gorszej niż ta tragiczna GSW) to i tak wystarczyło, bo oddali dużo więcej rzutów. Dodajmy do tego, że sędziowie dość mocno pomagali Wojownikom. W związku z tym są dwie możliwości… albo Warriors coś ze swoją grą zrobią, albo LeBron rozklepie ich w pojedynkę (co piszę z bólem serca).
Tu się mulisz odnośnie skuteczności LBJ, nic z tym nie zrobi, bo jest kryty bardzo dokładnie i to nie przez jednego zawodnika w ciągu meczu, a kilku i to solidnych obrońców. Wiec skuteczność pozostanie taka, co wcale mu nie odejmuje tego, że jest największym sukinkotem w tej lidze. I życzę mu, żeby z pomocą reszty ekipy zrobił z GSW mielonkę u siebie [bardzo lubię GSW], bo grają jak baby, mając taka głębie składu, rzucają jak poparzeni za 3, a tak sie meczów nie wygrywa. Curry może i jest wybitnym strzelcem, ale nie gdy ktoś na nim jest przyklejony, sorry, tak to wygląda. Delly, taki szaraczek, zrobił z nim to co wszyscy widzieli.
Co do finałów, to liczę na mnóstwo emocji, żebyśmy mogli sie delektować grą, dwóch najlepszych drużyn w lidze.
Woy, świetnie napisane. Generalnie uważam, że GSW nie muszą niczego zmieniać w defensywie. Punktami LeBrona zupełnie bym się nie przejmował, szczególnie przy takiej skuteczności. Iguodala broni wystarczająco dobrze. Kluczem jest offens. Przez chwilę psioczyłem, że Kerr nie stawia zupełnie na Speightsa, a więcej minut dostaje Ezeli. I gdy tak psioczyłem i Mo wszedł na boisko, chwilę później sam na sam z koszem nie trafił dunka… To się nazywa anty nos trenerski ;)
Teraz Kerr musi odrobić pracę domową i zaaplikować broń na wysokie podwajanie Curry’ego przy pick&rollach. Przydałyby się jakieś rozpisane ścięcia wysokich pod kosz w takich przypadkach. Gdyby 2-3 razy Wojownicy zdobyliby łatwe punkty może przestaliby podwajać, a wtedy Steph miałby łatwiejsze życie i rzutowo by pewnie było lepiej. Można by oddać komuś innemu piłkę, a Curry miałby biegać po zasłonach i przemianować się na spot-up shootera. Problemem jest brak drugiego dobrego prowadzącego grę, bo Livingston bez rzutu z dystansu nie zwiększa spacingu. Chyba lepszym rozwiązaniem byłby już Barbosa. Na pewno same izolacje Thompsona to za mało. Problemem jest również Iguodala, który jest najlepszym defensorem na LBJ, ale drużyna z nim na parkiecie traci spacing. Może jednak spróbować ustawić Greena na LBJa i Speightsa na Thompsona, gdy nie ma Mozgova? Boguta wrzucać tylko na Rosjanina? Boję się jednak, że LBJ by Greena po prostu akcja po akcji objeżdżał. Jednak jest znacznie bardziej mobilny od niego. Ogólnie jak na parkiecie jest Curry – Thompson – Iguodala – Green – Bogut to ten team leży ofensywnie i tu musi być jakaś zmiana. Barnes nie daje dużo więcej niż Iggy w ataku więc alternatywą musi być small ball. Obroną Dellavedovy bym się nie podniecał, bo problemem jest raczej głowa Stepha. On chyba nie wytrzymuje presji, bo z 1/3 więcej z tych rzutów w RS trafiał. Ba nawet w serii z Miśkami przy Conleyu dawał radę. Musi Kerr pogłówkować.
właśnie i tutaj mamy doświadczenie lub jego brak (akcja Speightsa czy gorąca głowa Stepha). Generalnie uważam, że ten mecz powinien dać do myślenia Kerrowi. Oglądając powtórkę , na spokojnie wieczorem doszedłem do wniosku -> irytujące są akcje w stylu Mike’a Antoniego z Phoenix Suns, kiedy Curry lub Thompson próbują na siłę odpalać trójkę (jako rewanż za akcje Jamesa czy Shumperta lub Smitha) w trzeciej czy piątek sekundzie akcji (gdzie tutaj logika, być może zbyt wielka pewność siebie? ale spójrzymy na staty Curry’ego 2/15 i Klay’a 4/12 zza łuku). Przy niecelnym rzucie, zero myślenia o braku zbierających pod koszem czy gdzie myśl o ponowieniu?
Akcja Speightsa to raczej zwykłe niedbalstwo.
doświadczony gracz, zakończyłby to koszem , bez kombinowania. Wie, że brakuje mu formy, kończy na spokoju, o tablicę.
@Mały,
wg mnie on pracuje na zbiórki (wczoraj 16) i pomaga przy kryciu Curry’ego (switch). Oczywiście nie jest głównym graczem obrony, a ja sam stawiam Mozgova i Shumperta za osoby robiące różnicę w serii , pod bronionym koszem. Jednak James ma do krycia Barnesa lub Iguodalę, którzy nie są jakimiś wybitnymi scorerami (więc rzeczywiście, może trochę odpoczywać i szukać tlenu). Swoją drogą , przepchnąć takiego klocka pod koszem, przy walce o pozycję to też sztuka!
Wojtku, z całym szacunkiem, ale mając ten wzrost nie trzeba doświadczenia, żeby oderwać się 30 cm od ziemi. Wiem co mówię, bo mam troche mniej [sporo] i nie widział bym problemu, żeby to skończyc, to łatwiejsze niz lay-up. Pozdro.
Szybkie trójki w transition, czy nawet przy rozpoczęciu z boku po koszu Cavs były zupełnie bezsensowne ze strony Stepha i Thompsona, szczególnie że nawet ustawionych pozycji im nie siedziało (szczególnie Stephenowi). Rozumiem jak są w gazie i wszystko im siedzi, ale tym razem tak nie było, Thompson co prawda trafiał 3 kolejne rzuty z pola pod rząd, ale potem forsował szybką trójkę i tyle z tego było. Tak jak mówicie, do poprawy jest offensywna strona. Świetny artykuł Woy.
Był już taki moment w serii z Rockets kiedy przegrali mecz, zwiesili głowy i wyglądali na przegranych a przecież to był tylko jeden mecz w plecy, wtedy pierwszy raz pomyślałem o tym braku doświadczenia, nie trwało długo a w następnym meczu odbili się i pokazali, że mają charakter. Teraz jest trochę inaczej bo zarówno pierwszy mecz jak i drugi grając u siebie! wyglądają co najmniej jak rozkojarzeni. Trener musi ich uspokoić i poukładać grę bo pękną w końcu. Curry pod koniec meczu był mega sfrustrowany kiedyś w taki sam sposób mecz przegrał LBJ ale wyciągnął wnioski i nie pęka nawet jak koledzy robią głupie faule czy forsują rzuty.
W zeszłym roku Bronek też urwał jeden mecz w San Antonio, a potem była deklasacja w kolejnych trzech. Jeśli Warriors przegrają całą serię z jednym zawodnikiem to będzie chyba większe frajerstwo niż Clippers z Rockets.
LeBron sam nie broni kolego i wydaje mi się, że bardzo spłaszczasz wkład takich graczy jak Mozgov, Thompson czy Shumpert. Powtórzę się „defense brings championship”
Co do obrony, poprawcie mnie proszę jeśli się mylę. Za krótko w tym siedzę żeby wszystko na boisku widzieć i oceniać wkład poszczególnych graczy, ale mam wrażenie że LeBron to raczej po stronie defensywnej nie błyszczy po za oczywiście kilkoma highlightowymi blokami. Może po prostu ja nie widzę jego obrony i ruchu pod bronioną deską. Chętnie poznam waszą opinię na temat LeBrona obrońcy.
Mały: powtórzę za Woyem. Obrona w NBA to wysiłek całego zespołu. Wystarczy, że masz jednego ogóra i wysiłek najlepszych defensorów nic nie da (patrz np. Tyson Chandler). LBJ nie stoi naprzeciw głównych punktujących więc indywidualnie go tak nie widać jak Shumperta, Dellavedovę czy Smitha. Zobacz jednak na liczbę zbiórek – średnia z dwóch meczy 12.0! To jest mega stat defensywny. Poza tym świetnie rotuje i dyryguje obroną.
Mam pytanie do śledzących NBA częściej niż ja( ja oglądam głównie mecze w play off i na ogół te decydujące o tytule- chociaż muszę przyznać, że koszykówka szczególnie NBA jest niesamowicie atrakcyjna do oglądania)- cały czas czytając artykuły słyszy się Curry- jaki to wspaniały i wręcz magiczny zawodnik. Dotąd po obejrzeniu dwóch meczy finału( szczególnie wczorajszego) mam wrażenie, że gra bardzo słabo. Może mi ktoś to wytłumaczyć- czy faktycznie nie daje rady na tym poziomie, bo przy LBJ wygląda blado czy to kwestia tylko tych dwóch przeciętnych występów
Pierwszy mecz zagrał moim zdaniem całkiem nieźle, chociaż na tle równie dobrego Irvinga nie zaszalał jakoś bardzo. Ogólnie według mnie Steph wczoraj troszkę nie wytrzymał presji. Gdybyś obejrzał wszystkie trzy poprzednie serie GSW, to nie miałbyś wątpliwości, że nagroda MVP powędrowała w dobre ręce.
Co do samego zestawienia LBJ vs Curry, to obraz jest zaburzony siłą drużyn. LeBron w swoim zespole musi robić praktycznie wszystko. Bez niego nie istnieje atak, a obrona również znacznie traci na wartości (tablica, obrona obręczy). Gdyby w Cavs grali Love i Irving jestem pewien, że statystyki punktowe LeBrona zmniejszyłyby się o 8-10 punktów. Warriors mają znacznie głębszy skład i nie wszystko wisi na Currym. Jednak LeBron to LeBron. Fantastyczny zawodnik po obu stronach parkietu. Najlepszy playmaker spośród SF/PF w historii tej gry (no Magic w sumie warunkami fizycznymi też lądowałby nominalnie na tych pozycjach).
Na wczorajszy mecz można spojrzeć też tak – mimo katastrofalnej dyspozycji lidera GSW przegrało minimalnie po dogrywce. Jeżeli Curry choć trochę się odblokuje, to rezerwa w jego zespole jest znacznie większa niż w Cavs. Kawalerzyści oba te spotkania zagrali praktycznie na 95% swoich możliwości i tam nie za bardzo jest miejsce na jeszcze lepszą grę. W pierwszym spotkaniu nieco poniżej możliwości zagrali Shumpert i J.R., a w drugim Thompson i J.R. w drugiej połowie. Za to Mozgov gra chyba najlepiej w karierze, a Dellavedova na 120% swoich możliwości. Dlatego dla mnie wciąż faworytami są mistrzowie Zachodu.
Niestety szkoda, że nie ma Kyriego. Wówczas mielibyśmy pełny obraz siły (lub jej brak) u Curry’ego. Wg mnie Thompson i Curry mają idealne role w zespole, trzech graczy (a czasami więcej) haruje na ich wysokie zdobycze punktowe lub liczbę rzutów. Barkley użył wczoraj słów , że Curry zniszczy Dellavedovę w G3 i pokarze mu swoje prawdziwe oblicze. Czekam na popis na miarę MVP u Curry’ego. Swoją drogą Warriors pachną mi – o czym wspominałem przy zapowiedzi – piękną koszykówką i napompowanymi oczekiwaniami wzorem Orlando Magic (1995) czy Phoenix Suns (1993). MVP w składzie, parę gwiazd , granie pięknej koszykówki , ale zderzenie z obroną w jednym i drugim przypadku oraz większym doświadczeniem przynosi słabsze wyniki na parkiecie. Nie twierdzę, że przegrają, ale ich morale wg mnie sporo oberwało w pierwszych dwóch meczach. Przy potencjalnym 2-2 po meczach w Cleveland będzie jeszcze ciekawie w tej serii. Ciekawe też co się dzieje z kolanem K. Thompsona ?