NBA Finals 2015 G3: Cavs znowu to zrobili i prowadzą 2-1

cleveland-cavaliers-head-coach-david-blatt-e1420408480423Kyrie Irving, Dion Waiters, LeBron James, Kevin Love, Andreson Varejao. Tak wyglądała pierwsza piątka Cavs w pierwszym ich spotkaniu tego sezonu. W trwających właśnie finałach tylko James jest teraz starterem zespołu z Cleveland. Trójka pozostałych graczy jest kontuzjowana, jednego już nie ma w Cleveland, a Cavs i tak prowadzą w tym momencie z Warriors 2-1.

To naprawdę niesamowite. Bo na poziomie talentu obecny skład Cleveland jest dużo słabszy niż ten z Golden State, jednak na poziomie energii to drużyna ze Wschodu gra dużo, dużo lepiej. To będzie banał, co napiszę, ale widać jak na dłoni, że Cavs chcą bardziej, że nie godzą się z opiniami ekspertów i większości kibiców koszykówki, którzy przed tą serią skazywali ich na pożarcie i po prostu, najzwyczajniej w świecie walczą. Walczą nie tylko z Warriors, ale także, a może przed wszystkim, z przeciwnościami, walczą z własnymi słabościami, walczą o każdą piłkę, walczą o każdy centymetr na parkiecie. I prowadzą 2-1, a tylko centymetrów zabrakło, a mogło to być już 3-0.

Przez prawie całe spotkanie gospodarze znowu postawili swoje warunki. Grali wolno, nie pozwalając Warriors po raz kolejny się rozpędzić i zdobywać punktów we wczesnej ofensywie. Te izolacje, które grają Cavs przez większość swoich posiadań, znacznie spowalniają grę, przez co Golden State bardzo trudno jest robić te swoje niesamowite runy, kiedy to grając w transition potrafią w kilka minut odrobić kilkanaście punktów przewagi. Dziś były to tylko 4 punkty (sic!) w szybkim ataku. Ponadto miejscowi po raz drugi z rzędu zatrzymali gości na mniej niż 60 punktach po trzech kwartach. Wcześniej w sezonie nie zdarzyło się to ani razu.

Cavs konsekwentnie grają swoje i to Warriors muszą dostosować się do ich tempa. Gdyby było na odwrót to pewnie wynik tej serii byłby zgoła odmienny, ale jak to mówią „Gdyby babcia była dziadkiem…”.

Gospodarze w trzeciej kwarcie prowadzili już 20 punktami. To dużo. Większość mogłaby pomyśleć, że już jest po meczu, ale nie możemy zapominać, że to dalej Warriors, którzy już w tych play offach odrobili równie dużą stratę w pierwszej rundzie z Pelicans i wygrali. Teraz też byli blisko, ponieważ w ostatniej części meczu obudził się Stephen Curry, który w pierwszej połowie myślami był jeszcze chyba w poprzednim spotkaniu i rzucił tylko 3 oczka trafiając tylko 1 z 6 rzutów z gry. W trzeciej kwarcie było już lepiej, a na dobre rozkręcił się w czwartej, kiedy to razem z odkopanym gdzieś z końca ławki Davidem Lee prowadzili come back Golden State i na 2 minuty i 41 sekund do końca zmniejszyli straty do jednego punktu.

Warriors byli już bardzo blisko, ale wtedy Matthew Dellavedova zagrał pick’n’rolla z Jamesem, wpadł w pomalowane, został sfaulowany przez Curry’ego, jakimś cudem zdołał jeszcze oddać rzut, który odbił się od tablicy i wpadł do kosza.

W następnej akcji Curry naciskany przez Jamesa i Mozgova stracił piłkę podając ją za plecami do Draymonda Greena, a chwilę później LeBron długo kozłował piłkę, po czym trafił trójkę ze szczytu i zrobiło się plus 7 dla gospodarzy.

Warriors jeszcze próbowali, zmniejszając straty do 5 oczek po trójce Curry’ego, ale najpierw po bezpańską piłkę na parkiet rzucił się Dellavedova, co zamienił chwilę później na dwa punkty z linii, a następnie James świetnie przeczytał co chcą zagrać Warriors z boku, po tym jak Steve Kerr wziął przerwę na żądanie, zanotował przechwyt, trafił oba wolne, zrobił się plus 8 na 51 sekund do końca i było po meczu. Goście jeszcze co prawda zdołali zniwelować stratę, ale wynik spotkania kolejnymi celnymi wolnymi ustalił James.

Naprawdę ciężko jest mi nie kibicować po cichu Cavs, bo przed finałem wszyscy, w tym i ja, stawiali ich na przegranej pozycji, a oni na przekór wszystkiemu pokazują że jest inaczej. Widać, tak po prostu zwyczajnie widać, patrząc na ich mowę ciała, że im bardziej zależy. Grają ta, jakby byli już tylko o krok od porażki, jest w nich energia, chęć walki o każdą piłkę, gryzienia parkietu. W Warriors nie widzę tej iskry i to coś czego im bardzo brakuje. To zresztą nie tylko moja opinia. Tweetował również o tym m.in. Kobe Bryant.

Teraz piłka jest po stronie Golden State. To oni stoją pod ścianą. To oni muszą zrozumieć, że samym talentem się nie wygra, że potrzeba jeszcze czegoś więcej, że potrzeba walki o każdą piłkę w każdym posiadaniu, o każdy centymetr parkietu, że trzeba w każdej minucie dawać z siebie maksimum i jeszcze więcej, jakby to miała być ostatnia rzecz w twoim życiu. Cavs to rozumieją. Warriors jeszcze nie. I jeśli tego nie zrozumieją, to tych finałów nie wygrają.

Komentarze do wpisu: “NBA Finals 2015 G3: Cavs znowu to zrobili i prowadzą 2-1

  1. Moim zdaniem świetna robotę poza parkietem wykonuje Lebron on wie że sam nie wygra więc motywuje swoich partnerów z zespołu jak może plus nie oszukujmy się doświadczenie Lebrona procentuje 4 ostatnie finały musiały go czegoś nauczyc i to widac moim zdaniem 2:1 dla cavs obstawiam teraz mecz numer 7 ;) fajne finały mamy w tym roku

  2. I pięknie.
    Zaczynam wierzyć, że się uda. I to już w tym roku.
    Kto z was by się spodziewał przed sezonem, że piątka w składzie z Dellavedova, Shumpert, Thompson, Mozgov moze zdobyć mistrza NBA!!!!
    Ale to wciąż daleko.
    Curry się przebudził w 4q ale końcówkę zagrał bardzo źle, więc może znów będzie miał strach w oczach. Może znów będzie się bał rzucać.
    Jeśli Cavs podtrzymają TĄ energię, którą wkładają w grę, to może być ich finał.
    Tylko jak można tracić w parę minut 20 pkt przewagi. To trzeba dokńczyć dzieła, zniszczyć, powalić. Po co te nerwy w końcówce.
    Wszystko jest w tej serii jeszcze możliwe. Ale jeśli Cavs wygrają G4 to będzie już bardzo blisko.
    James niech dalej gra swoje i niech zwycięża.
    Cyferki ma niesamowite, a one przecież nie oddają wszystkiego.
    Oby Shumpert i Dellavedova byli zdrowi i gotowi na G4.
    No i niech J.R. zagra jakiś mecz na 25pkt

    1. nie wydaje sie mozliwe zeby GSW przegrało 3 mecze z rzedu.Juz dwa są pewngeo rodzaju niespodzianką.Zwłaszcza w kontekscie problemów zdrowotnych Deliego który płaci własnie cene za gre ponad siły.I nawet przy takiej grze Curry w koncu swoje rzucił,a Cavs wygrali znowu o włos.Te finały to stąpanie po linie,błyskwicznie mozna przegrać mecz.

  3. wystarczy popatrzec na Currego I Thompsona, czy nie sa typy graczy ktorzy beda walczyc tak jak to robia cavs
    James daje przyklad najlepszego liderowania ever
    to co robi na boisku i poza nim to koszykarska i psychologiczna poezja

    1. nic dodać, nic ująć mario. chłopców z gsw przez cały rok tak wychwalano, że wydaje im się, że wygrana sama przyjdzie. thompson i curry to fenomenalni strzelcy, ale psychiki i nastawienia prawdziwego mistrza lebrona nigdy nie osiągną!

  4. Cavs mają Lebrona a on wie jak grać w finale raz mu nie wyszło ale potem dawał z siebie wszystko a w GSW tam nikt nie grał w finale NBA nigdy i do tej pory nie grali z taką drużyną jak Cavs, którzy dobrze bronia a Dellavedowa to cichy bohater tych finałów, radzi sobie z Currym, który jest MVP i liderem drużyny i od niego oczekuję się więcej, głupie straty dzisiaj miał. Liczę na to,że Cavs wygrają następne 2 mecze

    1. jak się nazywa to słowo na 'D’, z którym przesadzaliśmy w zapowiedziach ?;-) :-)

      „Cavaliers – doświadczenie przy grze w finałach (James, Jones, Miller i Perkins) oraz najlepszy niski skrzydłowy ligi. LeBron James w play off gra jak na lidera przystało , a od czwartego meczu przeciwko Chicago Bulls zyskał ogromną pewność siebie. Defensywa, która do połowy sezonu zasadniczego była bolączką Kawalerii, a od początku play off stała się ich mocną stroną ( z wykorzystaniem Shumperta oraz Thompsona czy Mozgova). Również, podobnie do Warriors, zamiłowanie do sporej liczby rzutów z dystansu. Swoją drogą Warriors będą musieli bronić coś, co jest ich największą siłą…”

      „Warriors – wspomniany brak doświadczenia, w meczach o stawkę. Niektórzy z młodszych graczy mogą w końcu odczuć presję i zastanawiam się jak sobie z nią poradzą, wiedząc, że stoją przed historyczną szansą? Być może uraz Klay’a Thompsona, który może hamować gracza w pierwszych meczach serii.”

      „Co do obrazu finałów, David Blatt postara się jako pierwszy w tych play off znaleźć receptę na powtrzymanie Stepha Curry’ego.”

    2. @woy ale z drugiej strony pisałeś, że CAVS przegrają bo mają za mało zawodników to stopowania strzelb GWS :) jak na razie trzeba im przyznać, że mają świetnych stoperow. Rację miał I. Thomas mowiac, że CAVS wniosą do finałów defensywną agresję typowa dla zespołów Wschodu. I jeśli uda im się narzucic ten styl by zmienic finaly w pole wojny to maja szanse.

    3. Cytujesz 4:5 http://www.enbiej.pl/2015/06/06/4-na-5-nba-finals-2015/

      wg mnie mylisz pojęcia i nadal trzymam swoje zdanie. Curry i Thompson nadal mają sporo wolnego miejsca, ich problem , że nie trafiają leży tylko i wyłącznie w głowie oraz braku doświadczenia / liderowaniu w meczu o stawkę. (np. Dellavedova świetnie odcina Stepha od piłki, ale ten nadal stwarza spore zagrożenie w grze jeden na jeden, czy oddaje rzuty z przeciwnikiem metr/dwa od siebie) To co koledzy napisali (i w tekście i pod ostatnimi meczami finałowymi), Curry na początku meczu przestrzelił kilka łatwych rzutów, które regularnie trafiał w spotkaniach bez stawki. Thompson i Curry w meczu #2 również mieli wiele wolnych pozycji a trafili 2/15 i 4/12 za trzy. Skąd to się bierze? O tym co powiedział Thomas, pisałem w poprzedniej relacji i podsumowaniu G2. Egzekowanie swojego stylu gry, spowalnianie rywala, to jest typowa szkoła Davida Blatta, którego cenię od dłuższego okresu pracy w Europie.

      http://www.enbiej.pl/2014/08/20/plusy-i-minusy-transferowego-lata-cleveland-cavaliers/

      Tak już off-topowo – podobny obraz mieliśmy we wczoraj zakończonym finale Mistrzostw Polski, gdzie faworyzowany Turów przegrał z niżej notowanym, ale świetnie broniącym Stelmetem. Kunszt trenerski i doświadczenie również miały swoją cenę.

  5. To jest właśnie podstawowa różnica między Currym i Lebronem czyli doświadczenie.To są szóste finały Lebrona w karierze i to po nim widać,jest świetnym liderem,każdy go słucha,trzyma zespół razem i nim steruje.Curry cichutki i pogubiony,a przynajmniej na chwile obecną tak wygląda.

    1. porównywanie curry’ego do lebrona nie ma sensu, nie ten poziom. curry ma za plecami świetną drużynę, której jest wybitnym, ale jednak trybikiem. lebron robi tymczasem dosłownie wszystko, czego potrzebuje od niego drużyna. zresztą kto wie, może to są pierwsze i ostatnie finały dla curry’ego.

  6. WOOOOOW!!! Nie lubię gościa, ale zaczynam mu kibicować za to jego serce. Tak jak wielu już napisało, tak i ja uważam, że LBJ świetnie wpływa na morale kolegów… na ich mobilizacje… Cavs zostawiają na parkiecie serce… walczą, gryzą, rzucają się po piłki… Ta „bezpańska piłka” na minutę do końca, na którą rzucił się Delly była bezpańską moim zdaniem po faulu, bo LBJ odebrał/wybił ją Curremu takim nieco piłkarskim „wślizgiem”. Sędziowie jednak nie zareagowali i można mówić o błędzie, ale… zanim gracze GSW pomyśleli to MD już leżał z piłką w łapach… I to właśnie znaczy walka, to nawet nie jest doświadczenie… to jest pragnienie zwycięstwa!

    Co do obrony Dellavedovy na Currym to jednak bym jej nie przeceniał. Steph pudłował na początku z dobrych pozycji i to wcale nie w sytuacjach kiedy był mocno naciskany przy rzucie. Do tego gra na deskach Wojowników jest fatalna… Green gra SŁABO i powinien szybko zostać przywrócony na ławkę kosztem Lee, który wszedł na parkiet i zrobił różnicę. Podobnie Iggy powinien wyprzeć Barnesa. IMHO jeżeli Warriors chcą podjąć walkę to muszą pokazać, że im zależy i że oprócz umiejętności, mają serce do walki. Curry musi poprawić skuteczność, a wysocy grę na tablicach… Do tego jednak dokonał bym roszad w s5 i kosztem właśnie Greena i Barnesa wprowadził Lee oraz Iggiego.

    Na koniec… nigdy nie sądziłem, że to napiszę, ale cieszę się że to właśnie Cavs prowadzą.

  7. A ja bym chciał zauważyć że nie grający w pierwszych dwóch meczach Lee (w tym też grał tyle co nic) miał +17 kiedy był na parkiecie, barbosa +11 (tez nie grał raczej w tej serii) może to właśnie oni mogą być kluczem do przełamania ;)

  8. Piękne show dają mi te finały. Nie kibicowałem Cavs ani przez moment. Ani Cavs w tym roku ani Miami w poprzednich latach. Przyczyna wiadoma. – Gwiazda będąca jedną z największych tego sportu ułatwia sobie drogę poprzez wybory drużyn ze znakomitymi all-starami. Ahh ten charakter LeBrona – „the chosen one” jak się sam określał. Słowem – pycha. Brak potwierdzenia słów w rzeczywistości. Tak… Wielki talent, wielkie statystyki, ale już było przecież kilku takich. Tak na pewno było wczoraj. A jak jest dziś? Dziś jest nadzieja. Nadzieja, że LeBron James zagra w tym roku jeszcze dwa takie mecze (lub 4) i wygra ten ostatni. Da skończone świadectwo charyzmy jednostki która może pokonać świetną maszynę, (takie moim zdaniem małe odbicie, na innej płaszczyźnie, przypadków z dziejów Polski i Niemiec ostatnich 3 wieków) Nie spieprz tego LeBron, bo możesz dać dzieciakom wiarę w jednostkę i przez to zachęcić je do pracy nad sobą. Być też przez każdego obiektywnie porównywany do tego największego, a porównanie do Magica lub Larrego będzie już wtedy trochę nie na miejscu. Kontuzje all-starów twojego zespołu dają ci taki moment. Jesteś blisko. Jak wygrasz to będziesz miał już z górki – co by się nie działo. Ale jak przegrasz ? Co się zmieni? Pozostanie rzeczywistość.

  9. Uwielbiam te huśtawki – po kontuzji Irvinga . 4-0 dla Warriors, teraz wygrana Cavs i już Cavs mistrzami :)

    Ta seria będzie miał co najmniej 6 spotkań. Jak dla mnie Warriors zgarną game 4 i 5. Cavs powinny wygrać u siebie game 6.

    Cavs jeszcze dodatkowe urazy w swoich szeregach a przerwa nie jest zbyt długa do meczu nr 4.

    Curremu potrzebna była ta końcówka- gdzie znów uwierzył że potrafi rzucać seriami punkty.

  10. Przed Finałem wielu Mędrców wróżyło z fusów po głębokiej ich analizie wynik , który miał wyglądać 0-3 a mamy 2-1 i chętnie poczytam piątkowe analizy gdy będzie 3-1 dla CAVS! Gdzie wiara Panowie że Dawid może pokonać Goliata czego im życzę a Bronowi kolejnych 30+ dla tych którzy nie godzą się z rzeczywistością że Król jest tylko jeden! Go CAVS

    1. też chętnie odpowiem cytatem z zapowiedzi

      „Nie ma zdecydowanego faworyta tej serii. Spotykają się dwie najlepsze drużyny Wschodu i Zachodu, w każdej z nich spotykamy jednego wybitnego gracza. Po remisie w sezonie zasadniczym, w moim przekonaniu, każdy wynik w tej serii jest możliwy. Od 4-0 dla Warriors po 4-3 dla Cavs. Dlaczego? Otóż w szeregach Wojowników widzę zerowe doświadczenie jeśli chodzi o występy w finałowej części sezonu (Warriors – 0) . Z drugiej strony mamy ogranych w finałach LeBrona Jamesa, Jamesa Jonesa czy mogących przyjść z pomocą Mike’a Millera czy Shawna Mariona. Ponadto Steve Kerr jeszcze nigdy jako trener nie grał o wysoką stawkę, w przeciwieństwie do Davida Blatta, który swoje doświadczenie łapał z reprezentacją Rosji (Mistrz Europy, brązowy medalista IO) oraz Maccabi Tel Aviv (wygrana w Eurolidze i występy w Final Four tych rozgrywek). Oni wszyscy mogą wnieść w szeregi Kawalerii odrobinę spokoju , potrzebnego w meczu na styku. Szanse oceniam na 50:50. Teraz by zakończyć rywalizację sukcesem to Cavs musieliby przynajmniej raz wygrać w Oakland, niemożliwe?”

      „4:2 dla Warriors, z założeniem , że Wojownicy wygrają dwa pierwsze spotkania w Oracle i skutecznie ograniczą LeBrona Jamesa. Jeśli Cavs uda się wyrwać choć jedno z dwóch spotkań otwierających serię, wówczas każdy wynik jest możliwy, nawet z korzyścią dla Cavs. Jedno jest pewne, czeka nas najgorętsza seria w tegorocznych play off. Być może bardziej nieprzewidywalna od pary Rockets – Clippers?”

  11. Wiedziałem ,że Woy będzie mi wypominał to „doswiadczenie”, ale nie dzielmy skóry na niedźwiedźiu.
    Szczerze mówiąc to nie oglądałem zbyt dokładnie meczu, a jak Cavs odjechali na kilkanascie punktów to pomyslałem ,że już pozamiatane i sledziłem tylko wynik na NBA.com, żeby się nie denerwować. Jak się zbliżyli na jeden punkt to znowu siadłem przed TV, niestety ale Curry tak odjebał z tym podaniem za plecami, że mnie szlag trafił. Tak to może sobie podawać w RS, a nie w finale NBA!!!Później jeszcze sfałlował Dellavedovę jak amator.
    Zastnawia mnie tylko jedno, czy Cavs są tak dobrzy, czy GSW gra poniżej swoich możliwości?

    1. W mojej opinii prawda jest gdzieś po środku . Cavs grają najlepszy basket jaki mogą z siebie wycisnąć , Delly to chyba ze 130 % siebie , a GSW czują się zagubieni ale to tylko moja opinia , pozdrawiam serdecznie

    2. cytat mojego komentarza z zapowiedzi i odpowiedzi na „Ciągle szafujeci tym doświadczeniem. Przecież gracze Warriors to też nie są jakieś ogórki, które grają 1 rok w lidze.”

      WOY „obejrzysz finały oraz zachowania niektórych Warriors to wówczas (może?) docenisz mój komentarz.
      W play off, co podkreślają zawsze najbardziej doświadczeni komentatorzy są ważne trzy rzeczy:

      OBRONA, doświadczenie zdobywane latami i trójki. Te trzy rzeczy decydują o udziale drużyn w walce o mistrzostwo.

      Poza tym przy poprzednich seriach nie wydaje mi się bym nadużywał słowa DOŚWIADCZENIE.

      Doświadczenie w play off, a doświadczenie w NBA Finals to dwie różne sprawy a przykłady Orlando Magic 1995 (super ekipa, Magia gry Shaqa i Penny’ego) czy Cleveland Cavaliers 2007 (przepchnęli choćby Pistons) oraz New Jersey Nets (2002), Philadelphia 76ers (2001) – trochę tych klap finałowych się naoglądałem i bez emocji…Pięknie grających, ze świetnymi wynikami RS czy ogromnym potencjałem, wysoce cenionym przez młodszych fanów Hardaway’a , Shaqa, Iversona czy Jamesa (2007).

      Sorry ale Jordan, Pippen i Grant ogrywali się latami na Pistons. Gdyby dziś Warriors mieli za sobą dwie wygrane serie ze Spurs to użyłbym słowa faworyt. Tymczasem pokonali oni z łatwością Pelicans i Rockets. Praktycznie tylko seria z Grizzlies zmusiła ich do wysiłku. Warriors w końcu staną naprzeciwko godnego rywala oraz przeciwko ekipie , która potrafi bronić oraz trenerowi, który zna system Kerra dość mocno. „

  12. Woy się chwali, to ja też się pochwalę. W moich komentarzach po game 2 zwróciłem uwagę, że musi nastąpić zmiana na pozycji 4-5 i że Green z Bogutem to po prostu słaby match-up na Cavs. Pisałem również, że bardzo żałuję, że z rotacji wypadł Lee. I co? No właśnie. Lee poniósł całą drużynę. Dlaczego? Bo jako jedyny wysoki Warriors potrafi grać tyłem do kosza i jego obecność na parkiecie zapewnia dobre granie inside-outside. Dla mnie to w ogóle nie jest przypadek, że „nagle” Curry odpalił. To jest oczywiste i aż dziwię się, że Kerr wpadł na to dopiero pod koniec trzeciej kwarty Game 3. Lee powinien być na parkiecie przynajmniej 20 minut w Game 4 i zobaczycie, że ofensywa Warriors będzie nie do poznania. Po Game 3 upewniam się w tym, że Green nie nadaje się do krycia LeBrona, a Barnes źle ustawia się do krycia. Zobaczcie Iguodalę. Kieruje LeBrona na konkretną stronę, gdzie jest pomoc. Gdy broni Iggy LeBron wjeżdża pod kosz incydentalnie. Kiedy kryje go Barnes LeBron może pójść i w prawo i w lewo. Nie ma znaczenia. Kiedy kryje go Green też nie ma to większego znaczenia, bo Dray tak odstaje na szybkości, że LeBron jest pod koszem za szybko, a zaczyna akcję niżej, tak z 18-20 stóp do obręczy. Jeden kozioł i koniec. Możecie się zdziwić, ale jedyną sensowną alternatywą w kryciu LeBrona dla Iguodali jest tylko Livingstone. On kryje bardzo krótko i LeBronowi pozostaje przeciw niemu głównie gra post-up i ceglenie z dalszego półdystansu, a w post-up dodatkowo dużo łatwiej jest podwoić. Jak dla mnie Kerr ma rozwiązanie na tacy i wydaje mi się, że w meczu numer 4 zobaczymy Davida Lee jako pierwszego zmiennika, jeszcze przed Ezelim oraz tym bardziej słabo dysponowanym Speightsem. Nie zdziwię się jak w 4 kwarcie Bogut będzie na boisku 3-4 minuty, a kończyć będzie Lee. Czy to wystarczy zobaczymy, ale Kerr musi wreszcie wprowadzić zmiany, bo pierwsze 30 minut meczu zagrał praktycznie w taki sam sposób co dwa wcześniejsze mecze.

  13. Wojownicy okazali sie wojowniczkami bez jaj.U graczy Cleveland widac,ze chca mistrzostwa i beda walczyc do upadlego.U „wojowniczych” zolwi ninja nie widac tego jak i mentalnego lidera.Nie ma tam nikogo kto by wstrzasnal nimi i opieprzyl.Ogladalem wiele meczow San Antonio i tam stary dziadek Pop potrafi sie wkur.ic i wszystkich opier.lic.Kerr tego nie potrafi.Tak samo Curry ktory jak trafi wazna trojke to pokazuje swoj zalosny swagg a potem pierdzieli wszystko jakims podaniem za plecami na 2 minuty przed koncem gdzie wazne sa kazde punkty.Nawet nie widac u niego wkurzenia po spierdzielonym podaniu.Mam nadzieje,ze Cavs to zdobede tytul chociaz dalej obstawiam Warriors.Po prostu nalezy sie Cavs tytul.

  14. Gra Currego miała pokazać wszystkim, że nowoczesna koszykówka oparta na sile i atletyzmie ( Lebron) się chowa i można chłopięcym ciałem być MVP. Niestety to działa przy słabszej obronie.
    Mam nadzieje, że Curry zagra na miarę najlepszego gracza ligi.

  15. Curry to curry tamto. Chyba nikt nie pisał o Bogucie. Mozgow i Thompson go miażdżą. Naprawdę słabo wygląda w tej serii. Przed następnym meczem powinien wypić kilo Red Bulla.

    1. Bogut jest zniszczony przez kontuzje, wydaje mi się, że regular season jego minuty były monitorowane, a kolejne urazy dobrze ukrywane (kolano, plecy , kostki etc). Mozgov przy nim to okaz zdrowia i mobilności.

  16. Weterani Warriors pokroju Davida Lee, Andre Iguodali, Leandro Barbosa powinni zabrać się do roboty jeśli chodzi o motywacje swoich kolegów z drużyny. To oni powinni mieć ten spokój podnosić na duchu drużyny, motywować do walki.
    Ważna rzecz poruszył Marek Miłuński, Steve Kerr nic nie zmienił jeśli chodzi o grę Warriors co najmniej do połowy 3 kwarty. Powinien obudzić się wcześniej i zmienić coś taktycznie, tak jak zrobił to później wprowadzając Davida Lee, który pięknie poprowadził Warriors w ofensywie asystując i zdobywając łatwe punkty. To Lee powinien w kolejnym meczu dostać więcej minut, ten gość wniósł dużo energii na boisko.
    Mam tylko nadzieje że Curry się już odblokował i będzie w stanie zdziałać więcej ofensywnie nie tylko trafiając rzuty które przez cały sezon wpadały, a teraz nie, ale również robiąc więcej miejsca innym z drużyny i kreując grę.

    1. Kerr gra dokładnie to samo co w regular season i praktycznie przyzwyczaił rywali do tego samego stylu. Jest to coś z czym przegrał już Budenholzer. Ale uwaga Marka była celna, bowiem oglądając wieczorną powtórkę rzeczywiście i jeszcze bardziej doceniłem wejście Lee. Zdolność wysokiego do dobrych podań oraz inny repertuar zagrań w ataku od Greena mocno poszarpał obronę Cavs. Ciekawe czy Blatt przygotuje coś nowego by uniknąć podobnych runów GSW? Właściwie dziwna sytuacja z Lee , kontuzje kontuzjami, ale przecież 2-3 lata temu był to gracz regularny, zdobywający double-double, i pierwszy All Star GSW po latach. Później zaczęły się problemy z biodrem…

  17. moim zdaniem splash brothers nie graja koszykówki na bardzo bardzo wysokim poziomie do czego przyzwyczaili i dlatego przegrywają, dobra obrona cavs rzeczywiście jest bardzo dobra, tylko że np. curry czy klay wiele razy pokazywali że mają gdzieś najlepszych obrońców i trafiali trójki… a teraz jakoś z czystych pozycji nawet chybiają… ale nie skreślałbym jeszcze warriors bo jeżeli curry i thompson się wstrzelą to może pójść seria 3:0,

    1. chciałbym jeszcze podkreślić „switch” na każdym kroku, kiedy Curry zabiera się za kolejną akcję. Sporo miss-matchów ma on z Mozgovem czy Thompsonem, którzy wytrzymują na nogach a Steph musi rzucać przez ręce. Ten styl gry w obronie , pokazał jako pierwszy w stych rozgrywkach Stan Van Gundy. Jak widać Blatt to podłapał i tylko sporo szczęścia Curry’ego pozwoliło mu wczoraj dogonić Cavs. Większość rzutów była przez ręce wysokich (a ten ostatni przez Mozgova to już poezja!). Curry przypomina powoli długodystansowca , szukając miejsca jak Reggie Miller.

    2. Trzeba przyznać Cavs że te switche na Currym wychodzą im wybitnie dobrze, Steph ma zawsze obrońce z ręką na twarzy, a jak chce wyjść po zasłonie to zazwyczaj kończy z podwojeniem. Co prawda można by z tego podwojenia zrobić dobrego pick&rolla, niestety Green, Barnes czy Bogut nie są w stanie dobrze wykończyć P&R przy Mozgovie i Thompsonie w pomalowanym. Świetnie w tej sytuacji moim zdaniem odnalazł by się za to ponownie David Lee, co pokazał przy okazji ostatniego meczu.
      Co do krycia Currego, to jak było widoczne w końcówce, przeszedł po potrójnej zasłonie, a i tak skończył z ręką Mozgova na twarzy. Rzut niesamowity, piękno w czystej postaci. Liczę że zobaczymy więcej takich rzutów w tych finałach.

  18. Według mnie te trzy pierwsze mecze sprawiły że LBJ jest już wygranym tych finałów – niezależnie od tego co będzie dalej. Nawet jeżeli GSW wygra kolejne trzy mecze to hart ducha i wola walki całego zespołu Cavs stawia ich w pozycji wygranej. Nikt nie powie/napisze, że są słabi tylko że walczyli nie z samą koalicją graczy wybitnych (lub ocierających się o wybitność) oraz z przeciwnościami losu, kontuzje a w konsekwencji brak sił. Osobiście wydaje mi się (a piszę to w oparciu o czwarte kwarty obu ostatnich meczy), że GSW wyciągnie wnioski, Kerr poprawi rotację, zawodnicy Cavs z każdym meczem będą coraz bardziej opadali z sił, więc GSW wygrają te finały.

  19. proponuje zobaczyc mini movie z G3, tam widac mowe przed meczem currego i lebrona
    to tyle w temacie motywowania

    1. czytałeś to @Mario z naszego fejsbuka:

      „LeBron James przed meczem #2 zebrał swój zespół w hotelu i osobnej sali, mobilizował kolegów z drużyny , wygłosił mowę, następnie zafundował im zegarki Apple’a i m.in. dostarczył fryzjerów, zamówił jedzenie. Wszystko by wpłynąć na relaks graczy. Po spotkaniu gracze przekazali, iż prezenty od LeBrona to niemal codzienność, a on funduje im to wszystko , co dostaje od swoich sponsorów.”

  20. Tak czytalem

    To ze lebron potrafi to robic wiem od czasow w miami
    Bardziej chodzilo mi jak na jego tle groteskowo wypada curry z tym pobudzaniem do walki

    1. właśnie jego podejście jest baardzooo lajtowe i to symbol nowych czasów (niekoniecznie dobrych dla rywalizacji). Coraz mniej graczy potrafi zagrać „z zębem”

  21. Bo zeby docenic mistrzostwo i walczyc o nie z calych sil trzeba kilka razy bolesnie przegrac

    Przegrywal jordan, przegrywal lebron
    Dlatego pojawia sie determinacja

  22. Ten LeBron to powinien być kiedyś dobry trener, ciekawe czy pójdzie w tą stronę po zakończeniu kariery. A z tymi prezentami to przypomina mi postępowanie Cristiano Ronaldo, on też potrafił coś sprezentować kolegom czy innym członkom zespołu.

Comments are closed.