Było 1-2, jest 3-2. Po bardzo dobrym meczu Warriors znów wyszli na prowadzenie i potrzebują już tylko jednego zwycięstwa, by sięgnąć po swój pierwszy od 40 lat tytuł mistrza NBA. Mam nadzieję, że Cavaliers jeszcze powalczą i dojdzie do Game 7, bo świetnie się ogląda tę serię, ale… czy starczy im sił? Wczoraj nie wystarczył nawet kolejny świetny występ LeBrona Jamesa, bo Stephen Curry wreszcie zagrał, jak na MVP przystało. Zaczynajmy.
– LeBron James, po słabszym występie w poprzednim spotkaniu, wczoraj miał 40 punktów (15-34 FG), 14 zbiórek i 11 asyst w 45 minut. Już do przerwy zdobył tyle samo punktów, co w całym G4 (20), a do tego dorzucił jeszcze 8 zbiórek i 8 asyst. W ciągu ostatnich 20 lat poza nim tylko sześciu zawodników zaliczyło 20/8/8 w meczu Finałów (MJ, Shaq, Kidd, Duncan, Kobe, Westbrook). A James takie statystyki miał w samej pierwszej połowie. Cavs trafili do przerwy 17 rzutów z gry, James nie miał swojego udziału tylko przy jednym z tych trafień. Odkąd LeBron przyszedł do ligi w 2003 roku, żadnemu zawodnikowi nie udało się zanotować 20/8/8 do przerwy – ani w sezonie regularnym, ani w play-offach.
– Dla LeBrona to szóste triple-double w Finałach (lider Magic Johnson ma 8), w tym drugie w tej serii. James już po raz drugi w swojej karierze notuje więcej niż jedno TD w jednej serii finałowej, dwa miał też w Finałach 2013. Przed nim ostatnim graczem, który w jednych Finałach zaliczył przynajmniej dwa triple-double, był Magic Johnson w 1991 roku. W ciągu ostatnich 10 lat, w których sam LeBron zaliczył 6 TD w Finałach, mieliśmy tylko jedno takie triple-double innego gracza. Tym graczem był Rajon Rondo w 2010 roku.
– Jeszcze nikt w historii Finałów nie zanotował w jednym meczu 40 punktów, 14 zbiórek i 11 asyst. Tylko jednemu zawodnikowi udało się w tej fazie zaliczyć triple-double z min. 40 punktami – to Jerry West (1969, 42 pkt/13zb/12ast), który w tamtym roku został jak dotąd jedynym MVP Finałów z przegranej drużyny. Jeśli Cavaliers także poniosą porażkę, James może powtórzyć jego wyczyn.
– Poza Westem tylko dwóch graczy zaliczyło w play-offach triple-double z 40 punktami. To Charles Barkley (1993) i Oscar Robertson (dwa razy). W ciągu ostatnich 30 lat w sezonie regularnym również tylko jednemu zawodnikowi udało się zaliczyć 40/14/11. Larry Bird zrobił to w 1986 (47/14/11, lewą ręką) oraz w 1992 roku (49/14/12), w obu przypadkach przeciwko Portland Trail Blazers.
– James miał dziś udział przy 70 punktach Cavaliers. Tylko dwóch graczy miało w Finałach lepszy wynik w tej kategorii – Walt Frazier (1970) i Jerry West (dwukrotnie, w 1969 i 1970). LeBron w tej serii zdobył jak dotąd 39,4% wszystkich punktów Cavs, to tempo na najwyższy wynik w historii Finałów (MJ 38,4% w 1993 roku).
– LeBron rozegrał 45 minut, wyprzedzając na liście liderów wszechczasów Michaela Jordana i Billa Russella. Jest teraz na dziewiątym miejscu z 7515 minutami w play-offach. Jeśli zagra jeszcze 45 minut, a pewnie zagra, po G6 wskoczy na siódmą lokatę, wyprzedzając jeszcze Wilta Chamberlaina i Earvina Johnsona.
– Po pięciu meczach Finałów (bardzo szybko zleciało) James ma na swoim koncie 183 punkty i zajmuje piąte miejsce w tej kategorii. Graczem, który w pięciu pierwszych spotkaniach serii finałowej zdobył najwięcej punktów, jest Michael Jordan (213 pkt, 1993). W ciągu ostatnich 20 lat lepszy od LeBrona był tylko Shaq w 2000 roku (187 pkt).
– Stephen Curry jak dotąd raczej zawodził, ale wczoraj po raz pierwszy w tej serii wyglądał w 100% jak Curry MVP. Zdobył 37 punktów (rekord Golden State w tej serii), trafiając 13 z 23 rzutów z gry, w tym 7 z 13 trójek. Aż 17 punktów (5-7 FG) zdobył w czwartej kwarcie, trafiając trzy wielkie rzuty z dystansu. 17 punktów w 4Q meczu Finałów to wyrównany rekord ostatnich 40 lat. Tyle samo zdobywali Shaq w 2000 roku, Dwyane Wade w 2006 roku oraz Kevin Durant i Russell Westbrook w 2012 roku. Dla Curry’ego to już drugi taki występ w tej serii, 17 punktów w czwartej kwarcie miał także w trzecim meczu.
– Curry stał się pierwszym graczem, który w jednej serii finałowej zaliczył aż dwa występy z min. 7 celnymi trójkami. W historii play-offów tylko jeden gracz dokonał tej sztuki w jakiejkolwiek serii – to Ray Allen w Finałach Konferencji 2001.
– Curry potrzebuje już tylko pięciu trójek do wyrównania rekordu Danny’ego Greena sprzed dwóch lat. W siedmiu meczach Finałów 2013 Green trafił 27 razy z dystansu, Curry po pięciu spotkaniach tej serii ma na swoim koncie już 22 trafienia. Już teraz zajmuje drugie miejsce w kategorii „najwięcej trójek w jednej serii Finałów” ex aequo z Rayem Allenem, który trafił 22 rzutów za trzy w Finałach 2008.
– W czwartej kwarcie James zdobył 16, a Curry 17 punktów. Po raz pierwszy w ciągu ostatnich 40 lat zdarzyło się, by w 4Q meczu Finałów dwóch graczy przeciwnych drużyn zdobyło razem aż tyle punktów.
– Timofiej Mozgow rozegrał 9 minut, Festus Ezeli 3, Andrew Bogut 0.
– Matthew Dellavedova po świetnej postawie w G2 i G3 (łącznie +27) w dwóch kolejnych meczach trafił 5 z 23 rzutów, w tym 3 z 14 trójek (łącznie -25). JR Smith zaczął świetnie i wydawało się, że to jest ten mecz. Nie do końca. Zdobył 14 punktów, trafiając 4 z aż 14 rzutów za trzy. Tylko jeden gracz w historii NBA oddał tyle rzutów z dystansu w jednym meczu Finałów. To.. Stephen Curry i jego 2-15 za trzy w drugim meczu tej serii.
– Świetnie spisał się Tristan Thompson, który miał 19 punktów (play-offowy rekord kariery) i 10 zbiórek. To jego trzecie double-double z rzędu. W tych Finałach TT zbiera aż 13 piłek na mecz.
– Kolejny bardzo dobry występ zaliczył Andre Iguodala, który miał 14 punktów, 8 zbiórek i 7 asyst. Jedynym minusem była bardzo słaba skuteczność z linii rzutów wolnych (2-11), z czego Cavaliers zaczęli korzystać w końcówce. Ostatecznie Warriors i tak wygrali, ale David Blatt być może skorzysta z tej taktyki także w kolejnym meczu. Iggy jest świetny w tych Finałach, notuje średnio prawie 15 punktów, 6 zbiórek i 4 asysty przy 55% z gry, ponad 40% za trzy i… 33% z linii. W ciągu ostatnich 50 lat tylko dwóch graczy oddało w meczu Finałów przynajmniej 10 rzutów osobistych, trafiając mniej niż 20% z nich. To Wilt Chamberlain (5 razy) i Shaquille O’Neal (2006).
– Warriors po raz trzeci z rzędu trafili dokładnie 12 rzutów za trzy. Wczoraj tyle samo trójek mieli też Cavaliers, dla których był to najlepszy wynik w tych Finałach.
– Gracze, którzy w danym sezonie zostali MVP i w serii finałowej prowadzili 3-2, zdobyli mistrzostwo we wszystkich 13 przypadkach. Czy ze Stephenem Currym i Warriors będzie tak samo?
– Warriors tylko raz na 10 przypadków przegrali serię przy prowadzeniu 3-2. Miało to miejsce w Finałach Konferencji 1976 przeciwko Suns.
Larry Bird rzucił Blazersom 49 punktów w meczu po 2 dogrywkach. Chyba nawet jakiegoś 3pkt. buzzera trafił . Miałem to szczęście, że retransmisja tego meczu była na tvp. Wojtek, chyba Cię na świeci jeszcze wtedy nie było;)
pojawiłem się ponad 4 lata później.. :)
Pamiętam ten rzut był chyba za 3 pkt na dogrywkę, później widziałem go w przerywnikach na pewno z Portland. Pozdrawiam amon.
Nie chciałbym żeby zabrzmiało to jak krytyka, bo LeBron robi wielkie rzeczy w tym finale i tylko dzięki niemu ta seria jeszcze trwa – to tak dla jasności! ale pod tymi wszystkimi zachwytami nad ilością zdobywanych punktów, procencie punktów zdobytych po akcjach Jamesa itd jest jedna rzecz dziwnie niezauważalna przez kibiców i ekspertów- to jego raptem 40% FG w tych Finałach… Owszem w Cavs poza nim Dellavedovą i Mozgowem(którzy pewnego poziomu nie przeskoczą) wszyscy zawodzą, pamiętam o kontuzjach,o tym że cała obrona jest skupiona na nim a bronią go wybitni defensorzy, także o tym że to w końcu Finały i presja jest niewyobrażalna, ale 40% na prawie 33 rzuty to liczby „Westbrookowe”, za takie występy wiele razy po dupie dostawali Bryant, Melo czy inni Superstars, a tutaj niektórzy wciąż widzą LBJ jako MVP w przypadku porażki Cavs?
Dzieje się to z tego prostego powodu że to LeBron:-)ktory jak sam wielokrotnie podkreśla jest the best player in this solar system(jak kontuzje ma Durant) inna sprawa ze wiekszośc fanów nba kieruje się stereotypami które jak raz im się wkręcą to trudno im się im ich pozbyć,i tak dla jednych LBJ będzie na zawsze Kingiem prawowitym następcą MJ który nawet go przewyższyl:->mimo słabej skuteczności,a dla innych zawsze będzie grajkiem który tylko dzięki warunkom fizycznym,którymi obdarzyła go natura,taranuje wszystkich na drodze do kosza lub jeśli napotyka zbyt duży opór rozpaczliwie odrzuca piłkę zdobywając asystę.Myślę że jak zwykle prawda leży gdzieś pośrodku.
ps.Szanse LBJ na MVP po dzisiejszej przegranej oceniam na 0,9%