31 październik. To ważna data dla wszystkich zawodników z klasy draftu 2012. To właśnie ten dzień jest ostatnim, w którym mogą podpisać przedłużenia swoich debiutanckich umów z zespołami, które postawiły na nich w drafcie.
Do tej pory zrobiło to tylko dwóch graczy – Anthony Davis z New Orleans Pelicans i Damian Lillard z Portland Trail Blazers, ale podejrzewam, że większość drużyn wolałoby dogadać się ze swoimi zawodnikami przed rozpoczęciem nadchodzącego sezonu niż pozwolić im stać się zastrzeżonymi wolnymi agentami za rok. Brak porozumienia w tym momencie i pojawienie się ich na rynku nawet jako zastrzeżeni wolni agenci niesie za sobą pewne niewielkie ryzyko, że mogą ich stracić, ale o tym za chwilę.
Jednym z zespołów, które będą chciały przedłużyć umowę ze swoim graczem są Golden State Warriors i w tej sprawie wszystko rozegra się o pieniądze. W tym momencie mistrzowie NBA mają pod kontraktami na sezon 2016/17 (od tego wejdzie w życie ewentualna umowa dla Harrisona Barnesa) 7 zawodników. Klay Thompson, Draymond Green, Andrew Bogut, Andre Iguodala i Stephen Curry, Kevon Looney i Shaun Livingston. Umowa tego ostatniego jest tylko częściowo gwarantowana i jeśli Warriors zdecydowali by się go zwolnić to wtedy wypłacą mu tylko 3 mln z 5,8, które ma zapisane w umowie, a decyzję muszą podjąć do 30 czerwca 2016. Razem daje nam to 74,9 mln dolarów lub 72,1 w przypadku zwolnienia Livingstona. Dodatkowo jeśli doliczymy do tego wszystkiego cap holdy za zawodników, którym kończą się kontrakty to Warriors będą mieli naprawdę ograniczone pole manewru na rynku wolnych agentów, nawet pomimo tego, że salary cap wzrośnie do 90 mln dolarów.
Barnes, który został wybrany z numerem 7 w drafcie był ważną częścią drużyny, która sięgnęła w tym roku po mistrzostwo. We wszystkich 103 spotkaniach, w których wystąpił był starterem, zdobywając w trakcie sezonu regularnego średnio 10,1 punktów na 48,2 proc. skuteczności, w tym 40,5 proc. za trzy (47,8 proc. z rogów) i zbierając 5,5 piłek na mecz. To wszechstronny zawodnik, do tego całkiem solidny defensor, który może się jeszcze rozwinąć, jeśli otrzyma większą rolę w zespole.
O tej większej roli raczej nie ma co marzyć, biorąc pod uwagę, że gra w zespole razem z Currym i Thompsonem, ale to akurat zdaje mu się zbyt nie przeszkadzać i Barnes wyraża chęć pozostania na kolejne lata w Golden State, o czym poinformował Diamond Leung z Bay Area Media Group. – Chodzi o to, że właśnie wygraliśmy mistrzostwo – powiedział Barnes. – Oczywiście chciałbym, żeby ta grupa utrzymała się razem przez wiele lat. Wiesz o co mi chodzi? Więc to oczywiste…
– Współwłaściciel Warriors Joe Lacob oczywiście mówi głośno o utrzymaniu zespołu razem, tak więc nie zawracam sobie głowy tym, jak się stąd wyrwać – dodał 23-latek.
To co mówi Barnes, czyli chęć pozostania w Golden State na lata, jest bardzo ważne w kontekście przedłużenia umowy, bo pozwala mieć dużą nadzieję kibicom Warriors, że obie strony dogadają się jeszcze przed startem zbliżającego się sezonu. Trzeba będzie jednak sięgnąć trochę do kieszeni i sypnąć zielonymi.
Pozostaje teraz zadać tylko dwa pytania – ile mogą mu dać i jaka jest rzeczywiście jego wartość? Tego lata Draymond Green podpisał 5-letnią umowę o wartości mln dolarów, rok temu Klay Thompson za 4 lata gry dostał 69 mln. Wydaje się, że Barnes nie powinien dostać tak dużo jak oni, ale 8-cyfrowy kontrakt to już całkiem realna opcja, a takie powiedzmy 50 mln za 4 lata wydaje się całkiem rozsądną ofertą. Może nawet powinni zaoferować trochę więcej.
Osobną kwestią jest jednak to, jak bardzo ceni się Barnes, który widział jak duże kontrakty były podpisywane tego lata i wie, że za rok salary cap powędruje ostro w górę. To daje do myślenia, a jeśli obie strony nie dojdą do porozumienia to skrzydłowy stanie się zastrzeżonym wolnym agentem w momencie, w którym dwie trzecie zespołów w tej lidze będzie miał pieniądze na maksymalny lub bliski maksymalnego kontrakt.
Pewnie większość z was domyśla się już do czego zmierzam i kiwa głową z niedowierzaniem lub puka się w czoło. Harrison Barnes może dostać maksa lub umowę zbliżoną do maksa? Tak. Wydaje mi się, że może.
Oczywiście skrzydłowy Warriors nie jest tyle wart. Nie mam co do tego wątpliwości. Niemniej jestem w stanie wyobrazić sobie sytuację, kiedy któryś z zespołów mających nagle dużo pieniędzy do wydania skieruje swoje zainteresowanie w jego stronę. Tym bardziej jeśli spotka się z kolejnymi niepowodzeniami, a wolni agenci będą wybierali inne drużyny.
Być może wtedy jeden z GM-ów dojdzie do wniosku, że skoro i tak muszą wydać te pieniądze to czemu nie zaryzykować i spróbować przechwycić Barnesa? Swego czasu widziano przecież w nim potencjalnego All Stara, a sam Harrison był typowany w niektórych mockach w 2011 roku do top3, nim ostatecznie zdecydował się zostać jeszcze jeden rok w NCAA. Ponadto nawet w 2012 roku pojawiały się mocki, które dawały mu szansę na wybór z wyższym miejscem niż z 7, z jakim trafił do Golden State.
Dlatego też, jeśli któryś z GM-ów dalej widzi w Barnesie potencjał na bycie kimś więcej niż drugim Andre Iguodalą to może zaryzykować i zaoferować mu duży kontrakt, a jeśli ten zdecyduje się go podpisać to Warriors mogą już nie być tak chętni, by tę umowę wyrównywać, jeśli ta powiedzmy będzie się zaczynać od 18-19 mln (maksymalna oferta według prognoz ma się zaczynać od 21 mln).
To tylko teoretyczne rozważania, bo Barnes chce zostać w Warriors, a ci chcą go zatrzymać. Ale nawet to może nie wystarczyć.
A moim zdaniem Barnes z wypowiedzi, które z jego strony czytałem, wygląda na rozsądnego zawodnika.
W związku z tym a tym bardziej po wypowiedzi przeczytanej w tym artykule uważam, że Barnes nie będzie na siłę forsował maksymalnego kontraktu, chyba że z maksymalnym kontraktem przyjdą do niego pretendenci do tytułu jak Rakiety, Ostrogi, Thunder, Clipers czy Cavs lub Bulls w co akurat wątpię, bo nie widzę u nich takiej kasy wolnej w salary.
Dla mnie wygląda na to, że Barnes chce grać o mistrza, więc nie przyjmie propozycji jakiegoś ligowego szrotu nawet dostając grę w pierwszej 5 zespołu.
Po drugie wydaje się, że Barnes czuje, że jest niezły i jak się przyłoży do pracy na treningach to będzie jeszcze lepszy. Chłopak ma 23 lata i całą karierę przed sobą, więc pewnie podpisze kontrakt na 4 lata nawet za te 50 baniek z bardzo dużą szansą na to, że po owych 4 latach może mieć 2-3 pierścienie {włącznie z tym, który już ma} na palcach. Jednocześnie jeśli się porządnie rozwinie – a ma on szansę na bycie zarówno solidnym defensorem jak też świetnym strzelcem co najmniej na drugą opcję w pierwszej 5 wielu zespołów – to wówczas mając 27 lat może dostać kontrakt życia, a przy takich kontraktach pierścienie posiadane na palcach bardzo się przydają.
Tak sobie myślę, czy jest możliwa sytuacja, w której kluby oferując niższe kontrakty zawodnikom jednocześnie płacą im „pod stołem”? ;) Np. w formie wynagrodzeń za udział w jakiś imprezach albo gwarantując im załatwienie kontraktów reklamowych? Jest coś takiego możliwe, czy NBA określa precyzyjnie, co organizacji wolno?
Zdaje się, że o jakieś tego typu manewry podejrzewano Kirilienke i Prokhorova.
Myślę, że Barnes jest wart 8-10 mln na sezon, a to i tak sporo za rollsa, będącego 5-6 graczem w rotacji.
Inna kwestia jest taka, że ploty mówiły, że GSW będzie polować na Duranta, więc dawanie kontraktu Barnesowi już teraz byłoby błędem. Chyba, że planują się dogadać poprzez sign’n’trade (to ma sens ze względu na brak klopsu w salary cup na kontrakt dla KD).
Harrison > Durant jeśli chodzi o przydatność dla GSW
No na pewno, każdy trener wolałby mieć Harrisona niż Duranta.
Z Duranta nic by nie wycisnął dla zespołu;)
Wszystko sie rozchodzi o to jaki bedzie mial bierzacy sezon i jaka oferte mu przedstawia inne druzyny.Jezeli rozegra dobry i ktos mu zaproponuje 20mln pomimo,ze i tak nie bedzie zaslugiwal na taka kwote to wezmie 20mln a nie 12.5mln.Bedzie wtedy krzyczal conajmniej 15 od Warriors.Obstawiam,ze biorac pod uwage wzrost salary cap i duzo wolnej gotowki wsrod zespolow znajdzie sie jakis frajer ktory bedzie chcial go przeplacic a wtedy Harrison bedzie mial argument by Warriors podbili stawke.