Larry Bird od zawsze był wybitnym koszykarskim umysłem, nieważne czy jako zawodnik, trener czy prezydent klubu. Dzięki jego świetnym decyzjom, Indiana Pacers z drużyny grającej przeciętnie stali się zespołem, który dwukrotnie zaszedł do finałów konferencji wschodniej i był wymagającym rywalem dla Miami Heat LeBrona Jamesa. Twardy styl gry i sprzeciwianie się ligowym trendom stały się ich znakami charakterystycznymi. Gdy wszyscy szli w small-ball i grę niższymi ustawieniami, Frank Vogel wolał grać z klasycznymi dwoma wysokimi i koszykówką rodem z lat dziewięćdziesiątych. Przez 3 lata zdawało to egzamin.
A potem Paul George złamał nogę i TEJ Indiany Pacers już nie było.
Po fatalnym poprzednim sezonie, który skończył się brakiem awansu do play-offów, Larry Bird postanowił coś zmienić. Pozbył się Roya Hibberta i Davida Westa, po czym wspaniałomyślnie stwierdził, że od dzisiaj Indiana Pacers mają grać small-ball, a Paul George będzie jego stretch-four. George’owi pomysł się nie spodobał, ale że Larry ma w tej organizacji władzę absolutną, musiał się podporządkować i Pacers na pierwszy mecz sezonu wyszli w ustawieniu z George’em i C.J.’em Milesem na skrzydłach.
Na razie wygląda to tak, jakby nad perfekcyjną statuą Larry’ego Birda przeleciał gołąb i zrobił mu sami-wiecie-co na ramię.
Pacers zaczęli sezon od 3 porażek i wyglądali w tych meczach słabo, a nowa filozofia drużyny póki co kompletnie nie działa. I chociaż jest zdecydowanie za wcześnie na skreślanie tego zespołu, to w small-ballu z Paulem George’em na „czwórce” nie widać wielkiego potencjału, a do tego Pacers tracą swój charakterystyczny pazur w obronie. Grali tylko z przeciętnymi w ataku Grizzlies i Jazz oraz z przyzwoitymi Raptors i w tych spotkaniach mają Defensive Rating 105.2, a rywale rzucają im 40.8% zza łuku.
Największym problemem Pacers w small-ballowym line-upie jest krycie nominalnych silnych skrzydłowych, których musi przejmować mierzący 198cm C.J. Miles. Już zdążył się match upować z wyższymi o 10cm Derrickiem Favorsem i Luisem Scolą. Do grającego w post Favorsa, Pacers wysyłali podwojenia, a także dodatkowego obrońcę, gdy rolował do kosza (Ian Mahinmi robił swoje). W pierwszej połowie to działało i Favors zdobył tylko 2 punkty, ale w przerwie Quin Snyder wprowadził dużo usprawnień do gry Jazz i podkoszowy dostawał lepsze pozycje, nie mając większych problemów ze zdobywaniem punktów przeciwko Milesowi.
Teoretycznie Paul George mógłby kryć silnych skrzydłowych, ale Frank Vogel woli żeby George bronił swingmanów. Obrona obwodowa straciłaby bardzo dużo, gdyby PG musiał zostawiać gwiazdy z pozycji 2/3 do krycia Ellisowi lub Milesowi. Paul w meczu z Raptors przez większą część meczu krył Carrolla i momentami DeRozana, a przeciwko Jazz zajął się Gordonem Haywardem. W obronie George nie stracił nic po kontuzji i w pierwszych spotkaniach bronił na elitarnym poziomie. Nie przeszkadza to jednak niskiej piątce Pacers na bycie bardzo słabo broniącym line-upem.
Pacers grali w ustawieniu Hill – Ellis – Miles – George – Mahinmi 41 minut w pierwszych trzech meczach sezonu i tracili w tym czasie 108.3 punktów na 100 posiadań. Ellis i Miles robią zbyt dużo dziur, których Ian Mahinmi nie jest w stanie załatać (broni na 60% przy obręczy w pierwszych trzech meczach, rok temu było to 45.3%). Monta Ellis nie ma tak dostosowanego pod siebie systemu defensywnego jak w Dallas, gdzie Rick Carlisle wiedział, jak wykorzystać jego atuty i ukryć słabości. W Indianie już na start dostał do krycia DeRozana, który miał w tamtym meczu 26 punktów i 16 prób na linii, a wczoraj Rodney Hood przechodził go jak uczniaka w pierwszej kwarcie.
To, w czym dobra jest defensywa Pacers to wymuszanie strat. Kwartet Hill – Ellis – Miles – George zanotował już 20 przechwytów i jest skuteczny i agresywny w grze na liniach podań. W small-ballowym ustawieniu ta czwórka zanotowała 13 przechwytów (w 41 minut!). Ta agresywna obrona może się podobać i z czasem powinna zanotować progres, ale brakuje im warunków fizycznych, są zbyt „krótcy”, żeby skutecznie bronić. Przez to też zaczęli zbierać regularne baty na tablicach i w dwóch spotkaniach na które wyszli niższym ustawieniem przegrali zbiórki 40-50 z Raptors i 34-48 z Jazz.
Bird wliczył to w koszty i liczył, że Pacers będą nadrabiać ofensywą, ale na chwilę obecną to ona jest największą bolączką Indiany. W porównaniu z poprzednim sezonem grają znacznie szybciej, notują o 4.7 więcej posiadań w meczu. Póki co, to szybsze tempo nie przynosi im korzyści i Pacers mają Offensive Rating na poziomie 92.8, a do tego przez duże fragmenty spotkań zwyczajnie ciężko się ich ogląda.
Niski line-up zdobywa słabe 87.6 punktów na 100 posiadań, do tego kuleje w nim ruch piłki i skuteczność. W 41 minut w tym ustawieniu Pacers miel 13 asyst i 19 strat, do tego rzucają ze skutecznością 39.1% z gry i 23.8% za trzy. I tu już nie chodzi o to, że nie trafiają, tylko o to, że nie umieją kreować sobie dobrych pozycji.
Paul George to dziwna postać w tej ofensywie, bo mimo tego, że jego rola powinna się zmienić, to gra on praktycznie tak samo jak przed kontuzją, a stretch-four jest tutaj C.J. Miles. Pacers praktycznie nie używają George’a jako gracza stawiającego zasłonę i nie wykorzystują tego, że mógłby grać jako rolujący czy popujący, co mogłoby przynieść korzyść i dla jego gry i dla gry Ellisa i Hilla. Jedyny gracz, który stawia dobre zasłony w Pacers to na chwilę obecną Ian Mahinmi, a z nim zbyt wiele opcji do gry nie ma.
George zdecydowanie za często ma piłkę w rękach i zdecydowanie za często sam musi kreować rzuty kolegom, zamiast dostać zadania nominalnego skrzydłowego w small-ballu. PG nie ma zbyt wielu dobrych pozycji i sam musi sobie kreować miejsce po koźle i grać w pick’n’rollu. To jest ok, ale nie jeśli chcemy iśc w small-ball i używać George’a jako stretch-four.
C.J. Miles to kolejna zagwozdka tego ataku. Trafił w pierwszych trzech spotkaniach 8 z 20 rzutów za trzy, ale jest rzadko wykorzystywany i Pacers nie mają na niego żadnych zagrywek, dzięki którym mógłby zyskiwać przewagę nad wysokim obrońcą. Vogel używa Milesa tylko jako trailera w kontrach lub stojącego na obwodzie gracza, czekającego na oddanie mu piłki po pick’n’rollu. Frank Vogel nie jest zbyt kreatywny.
Monta Ellis ma słaby początek w Indianie i chociaż sprawdza się jako podający i kozłujący, to w pierwszych trzech meczach nie miał żadnej akcji, w której dynamicznie wszedłby na kosz. Dobrze rozrzuca piłkę po pick’n’rollu (niżej przykład z trójką George’a Hilla), ale nie dostaje na tyle dobrych zasłon, żeby móc spokojnie przebić się pod kosz. Ellis uwielbiał grę z Nowitzkim, bo rywale zostawiali mu dużo miejsca. W Indianie nie ma gracza, który byłby takim zagrożeniem w pick’n’popie i mógłby skupiać na sobie uwagę defensywy, przez co Ellisowi będzie znacznie ciężej.
Pacers dobrze wyglądają do momentu, w którym siedzą im trójki, gdy to im nie wychodzi to zwykle nie wiedzą, co ze sobą zrobić. Mają najgorzej rolujących do kosza graczy w lidze (komiczne 0.53 punktu na posiadanie), nie lepszych kozłujących (0.59 PPP) i nie grają w post up (0.43 PPP, 7 takich akcji w trzech meczach). Akcje off-screen to jedyne, co w pierwszych trzech meczach wychodziło Indianie (1.29 PPP). Dlatego, gdy Utah Jazz zamknęli im pozycje na obwodzie, to Pacers byli w stanie zdobyć tylko 27 punktów w całej 2. połowie tamtego spotkania.
Jakieś pozytywy tej ofensywy? George Hill. To on, a nie Paul George jest na chwilę obecną najlepiej punktującym (18.7) w tej drużynie i trafił 11 z 20 swoich rzutów za trzy. W całej swojej miernocie Pacers w prosty i bardzo fajny sposób potrafią kreować pozycje Hillowi w rogach, z których jest 9/12 w tym sezonie.
Nie wspominałem jeszcze o ławce rezerwowych, bo w sumie nie ma o czym. Rodney Stuckey jest ok, jak nie widziałeś jeszcze w akcji Mylesa Turnera to nadrób zaległości, ale to w sumie tyle fajnych rzeczy z ławki Pacers. I jest jeszcze Chase Budinger. Kiedyś ludzie lubili Chase’a Budingera.
Musimy pamiętać, że to dopiero pierwszy tydzień i może z czasem Pacers się ogarną. Na razie nikt w Indianie nie dramatyzuje i styl gry drużyny powinien powoli ewoluować w coś dobrego, ale czy faktycznie z tej mąki będzie chleb? Na razie wygląda to na zakalec. Pierwsze mecze sezonu pokazały, że Pacers nie mają ludzi do swojej small-ballowej taktyki, nie mają ławki rezerwowych i mogą mieć duży problem z wejściem do play-offów, nawet jeżeli George Hill wygląda na All-Stara.
Fajny artykuł i świetna analiza, brawo Łukasz!
Dzięki :>
Znakomita analiza, super się czytało!