WARRIORS (4-0) – GRIZZLIES (2-2) 119:69
Steph Curry i Mistrzowie NBA nie zwalniają tempa. Po drugim z rzędu zwycięstwie nad Pelicans GSW wzięli na celownik Memphis Grizzlies. Z kolei drugą wyraźną porażkę z finalistami poprzedniego sezonu (poprzednia przeciwko Cavs, w której nie osiągnęli poziomu 80 pkt) ponieśli podopieczni Dave’a Joergera, którzy przypominali w tym meczu „worek do bicia”. Steph Curry zanotował 30 punktów i prowadził atak Warriors, podczas drugiej odsłony, wygranej przez gospodarzy aż 20 oczkami (32-12). Ostatecznie miejscowi zwyciężyli aż 50 oczkami! Grizzlies nawet przebili swoje niechlubne osiągnięcie z czasów gry w Vancouver, kiedy przegrywali spotkanie 49 punktami (1995 rok). Curry potrzebował trzech pierwszych kwart by zdobyć 30 pkt na skuteczności 10/16. Warriors trafili 43 z 84 rzutów , natomiast Grizzlies tylko 26 z 96…(27% i 3/23 za trzy). Wynik zbiórek również jest imponujący – 65:44! Draymond Green flirtował z triple-double, notując 11pkt – 9 zb – 8 as.
Curry zdobył tym razem 21 pkt w jednej kwarcie / trzeciej. Wcześniej potrafił wrzucić Pels 24 i 28 w jednej!
PKT: Curry 30, Clark 15, Thompson 14, Ezeli 11+10zb oraz Gasol 13, Conley 10
T’WOLVES (2-1) – BLAZERS (2-2) 101:106
Damian Lillard zdominował spotkanie przeciwko Ricky’emu Rubio, zapisując na koncie 34 punkty i 7 asyst. Lider Blazers popisał się wysoką skutecznością, 14 celnych z 25 rzutów z gry. Damian otrzymał wsparcie od Al-Farouqa Aminu, który zagrał bardzo przyzwoicie , kończąc mecz z 17 pkt i 9zb. Blazers po przegranej, wysoko, pierwszej odsłonie 21-34, wzięli się w garść i odbili sobie zły wynik w drugiej kwarcie. Ją wygrali 32-19 i powoli wracali do wysokiego rytmu, przejmując kontrolę nad meczem. Wilki nie mogły liczyć na Andrew Wigginsa, który mimo efektownych zagrań z Rubio, zakończył mecz na poziomie 5 trafień z 17 prób. Wolves generalnie rzucali ze słabszą skutecznością, trafiając tylko 3 z 13 trójek oraz 43% rzutów z gry. Wśród gospodarzy brylowali Rubio, z 12 pkt – 9 as – 9 zb oraz Kevin Martin (24 pkt i 7/12 z gry). Dla graczy Sama Mitchella była to pierwsza porażka w nowym sezonie, po dwóch z rzędu wygranych. W końcówce Wiggins zaliczył niepotrzebny „offensive goal tending” (za szybko decydując się na dobitkę), a następnie przestrzelił ostatnią w meczu trójkę. Dodatkowo stratą piłki nie popisał się Martin…
PKT: Martin 24, Wiggins 16, Rubio 12 oraz Lillard 34, McCollum 18, Aminu 17
CLIPPERS (4-0)- SUNS (2-2) 102:96
Blake Griffin z dubletem – 22/10 – poprowadził Clippers do 4 z rzędu wygranej. Tym razem ekipa Doca Riversa pokonała Słońca i zmierza do najlepszego startu od sezonu 1985-86, kiedy to zwyciężyła 5 spotkań pod rząd. Rezerwowi Austin Rivers-Wesley Johnson-Paul Pierce-Jamal Crawford poprowadzili LAC w drugiej kwarcie, zaliczając run 15-0. Ostatecznie wygrali oni drugą ćwiartkę 26-16. Eric Bledsoe tym razem nieudanie zagrał przed swoją byłą publicznością i trafił 6 z 19 rzutów, borykając się z faulami czy stratami. Jeszcze gorzej wypadł pod względem skuteczności Brandon Knight , 4/20. Clippers notowali 45% celności z gry, przy ledwie 36% Suns. Nawet groszy dzień JJ Redicka (3/12) nie zahamował gospodarzom marszu po kolejne zwycięstwo. 61 rzutów oddał tercet Morris-Bledsoe-Knight trafiając 17 z nich…Jeff Hornacek ma o czym myśleć! Najlepszy mecz w trykocie Suns rozegrał Tyson Chandler (14 pkt / 17 zb).
PKT: Griffin 22+10zb, Paul 17, Crawford 11 oraz Morris 19, Bledsoe 16, Chandler 14+17zb
Oglądałem mecz Suns-Clippers i tam wcale dużo nie brakowało, żeby to Suns wygrali. Troszkę więcej doświadczenia i zimnej głowy i by wynik był inny.
Obejrzałem właśnie na szybko powtórkę Wojowników. Wojownicy Wow :O To była rzeź.
Miśki wprawdzie przeciętnie rozpoczęli, ale ten mecz to po prostu jedna, wielka deklasacja.
Curry wszedł na poziom, który sprawia, że jest nie do zatrzymania – przy Conleyu?!? robił co chciał.
50 pkt. przewagi a liderzy grali mniej, niż 30 minut.
Ezeli grał jakby mu skrzydła urosły i radził sobie z Gasolem. 5 graczy powyżej 10 pkt.
Szczerze powiedziawszy to nie wiem kiedy ostatnio widziałem drużynę, która gra z takim polotem, łatwością, zgraniem, pewnością siebie.
Za 2 dni Wojownicy zagrają z Cliperami i ostrzę zęby na tej pojedynek.
Rzeczywiście Ezeli wszedł jak wygrywali już sporą różnicą i zagrał bardzo dobrze, nawet głębokie rezerwy zagrały dobrze, wszystko im w tym meczu wychodziło. Pytanie tylko czy nie za szybko na taką formę, czy się nie wypalą, chyba, że zamierzają iść jak pamiętne Byki przez cały sezon. Curry gdyby nie był rozgrywającym już byłby porównywany do Jordan’a. Draymond Green fenomenalnie grał. Kiedy takie staty nabił Steph? – na początku meczu nic mu nie wpadało.