BULLS (3-2) 105 – 130 HORNETS (1-3)
To nie obrona, ale zbilansowany atak pozwolił Szerszeniom odnieść pierwszą wygraną w sezonie. Hornets zdobyli +30 pkt w każdej z kwart, już w samej pierwszej uciekając na 17 punktów z wynikiem 20-37. Hornets zdeklasowali Bulls na desce, wygrywając 52-33. Ponadto podarowali tylko 8 rzutów wolnych przyjezdnym (z których wykorzystali 3), sami dostając 23 możliwości na linii. Wśród Hornets najskuteczniejszy okazał się Jeremy Lamb – 9/10, 20 pkt, 4 zb., 3 ast. Ogółem ławka Hornets zdobyła 71 punktów. Wśród pokonanych na wyróżnienie załuguje Jimmy Butler – 10/16, 26 pkt.
Pkt: Butler 26, McDermott 17, Brooks 14 – Lamb 20, Batum 18, Lin 15
PACERS (1-3) 94 – 82 PISTONS (3-1)
Andre Drummond zagrał jak na zawodnika tygodnia przystało, jednak nie wystarczyło to na utrzymanie serii wygranych. Andre zdobył 25 punktów, zbierając 29 piłek. Indiana drugą kwartę wygrała 35-17, prowadzona m.in przez byłego zawodnika Pistons – Rodneya Stuckey. Znak zapytania może budzić postawa Stana Van Gundy’ego który dał szczątkowe minuty ławce, która mimo wszystko zagrała na 1/12 z gry. Pośród starterów Detroit dwóch zagrało +40 minut, jeden 39, a najmniej Reggie Jackson – 34.
Pkt: Stuckey 23, George 16, Ellis 15 – Drummond 25 (29 zb.), Jackson 20, Caldwell-Pope 12
HAWKS (4-1) 98 – 92 HEAT (2-2)
Atlanta przeważała przez 3 kwarty i zryw Miami w Q4 miał małe szanse powodzenia. Hawks kontrolowali przebieg spotkania i pewnym momencie mieli nawet 15 punktów przewagi. Świetne spotkanie rozegrał Jeff Teague – 9/18, 26 pkt, 6zb., 9 ast. Wsparli go Al Horford i Paul Millsap, dorzucając double-double. W barwach Heat bardzo dobry wieczór rozgrywał Hassan Whiteside – 11/12, 23 pkt, 14 zb.
Pkt: Teague 26, Horford 17 (13 zb.), Millsap 12 (10 zb.) – Whiteside 23 (14 zb.), Wade 21, Dragić 19
MAGIC (1-3) 103 – 94 PELICANS (0-4)
Pelicans już w Q1 pozwolili odjechać Magic na 11 punktów i przez cały mecz tylko gonili przyjezdnych. Dwukrotnie zniwelowali straty do 6 punktów, ale to wszystko na co było ich stać. 35,6% z gry całego zespołu, 12/36 za trzy i słaby występ Davisa (jedyne czym się wyróżnił to większą ilością bloków niż całe Orlando) – 3/12 z gry i 14 punktów. Po drugiej stronie fantastyczny Evan Fournier – 30 pkt, skutecznie wspierany przez Nikolę Vucevicia – 22/13.
Pkt: Fournier 30, Vucević 22 (13 zb.), Oladipo 12 – Gordon 21, Davis/Holiday/Anderson – 14
RAPTORS (4-0) 102 – 91 MAVERICKS (2-2)
Wyrównana pierwsza połowa, oraz druga pod dyktanto Raptors prowadzonych przez Kyle’a Lowry’ego przedłużyły serię wygranych Raptors. Lowry zdobył double-double rzucając 27 pkt i rozdając 10 asyst, dodatkowo będąc +25 we wskaźniku +/-. Wspierała go reszta pierwszej piątki Dinozaurów: 19/12 Luisa Scoli, 20 pkt DeRozana oraz 16/8 Valanciunasa. Po stronie Dallas warto wspomnieć o Dirku, który był najlepszym graczem Mavs w tym spotkaniu – 6/10, 3/3 zza łuku, 18 punktót i 7 zbiórek.
Pkt: Lowry 27 (10 ast.), DeRozan 20, Scola 19 (12 zb.) – Nowitzki 17, Williams 13, Powell 10
GRIZZLIES (3-2) 103 – 89 KINGS (1-3)
Mimo wyrównanego początku, Grizzlies w Q2 przejęli inicjatywę i mimo fatalnej gry zza łuku (3-20) odnieśli pewne zwycięstwo. Brak DMC osłabił zbiórkę Króli, na której polegli 35-50. Liderem Memphis był Zach Randolph, który zdobył double-double. Także ławka Miśków zagrała dobre zawody. Po stronie Kings słaby dzień miał Rajon Rondo. Warto pochwalić Willie Cauley-Steina, który jako jedyny z S5 Sacramento miał wskaźnik +/- lepszy niż -10.
Pkt: Randolph 20 (11 zb.), Conley 14, Lee 14 – Gay 19, Collison 18, Belinelli 12
NUGGETS (2-2) 120 – 109 LAKERS (0-4)
Świetna gra ofensywna Denver (3x +30 pkt w kwarcie, double digits w punktach całej S5), zespołowa (30-18 w asystach na korzyść gości) podarowała Jeziorowcom 4 porażkę z rzędu. Świetny mecz zagrał Kenneth Faried, double-double dodał Emmanuel Mudiay (mimo 3/12 z gry). Wśród LAL znów błysnął Jordan Clarkson – 30 pkt. Po raz kolejny nie błysnął D’Angelo Russell – 3/11, 7 pkt, 6 ast.
Pkt: Faried 28 (15 zb.), Gallinari 21, Hickson 17 – Clarkson 30, Williams 24, Randle 16