Al Jefferson okazał się postacią numer jeden starcia Mavericks z Hornets. Środkowy Charlotte zanotował 31 pkt i 9 zb , trafiając 15 z 18 rzutów z gry oraz obnażając podkoszowe słabości teamu z Dallas.
Big Al nie znalazł godnego siebie przeciwnika w ekipie Ricka Carlisle , bo ani Zaza Pachulia, ani Dwight Powell nie byli w stanie przeciwstawić się świetnie grającemu środkowemu.
Hornets po imponującym zwycięstwie nad Chicago Bulls (wrzucili Bykom 130 punktów) poszli za ciosem , wygrywając drugie spotkanie z rzędu (108-94). Kluczową dla wyniku meczu okazała się kwarta numer 3, wygrana przez gości z Północnej Karoliny 24-14.
Co ciekawe, do wczoraj Mavs wygrali 14 z rzędu starć na własnym parkiecie, w bojach przeciwko Charlotte, ale każda seria ma swój koniec… Dzięki postawie Jeffersona Hornets zdominowali statystykę punktów w pomalowanym, 58-36 i odwrócili historię.
ciekawe co to za sprzeczka big al`a z trenerem , o co poszlo ? ktos wie ?
Przyjemnie popatrzeć na te oldskulowe manewry podkoszowe :-)
Czarny aż się popluł,ale to i tak się chwali że w dzisiejszych czasach potrafią już mówić
Nie masz za dużo do powiedzenia.
@Woy… ja się nie boję żartów antysemickich, nacjonalistycznych czy rasistowskich (tych o białych również), ale to zaprezentowane powyżej to zwykły rasizm, nie mający NIC wspólnego z żartem… nawet z żartem typu suchar. Dlatego nie wiem jak się na to Ty zapatrujesz, ale IMHO to powinno zostać wycięte.
@kastro – wypadśmieciu