SIXERS (0-11) – MAVS (7-4) 86:92 (15:28, 29:21, 21:19, 21:24)
Nie tak łatwo w Filadelfii poszło podopiecznym Ricka Carlisle. Dzieki Dirkowi Nowitzkiemu (21) oraz Chandlerowi Parsonsowi (20) team z Texasu mógł liczyć na czwarte, kolejne zwycięstwo. Mimo wygrania premierowej odsłony aż 13 oczkami, gospodarze wrócili do gry na przestrzeni kolejnej kwarty i przy słabo dysponowanych obrońcach gości (Williams miał 3/10 , Matthews 2/10). Mavs trafiali na poziomie 39% z gry oraz nie radzili sobie najlepiej z łapiącymi po dublecie – podkoszowymi rywala. Okafor zanotował 19/11 , natomiast Noel 12/12 a Szóstki zdobyły dwa razy więcej od przeciwnika (48-24) punktów w pomalowanego…Na nieszczęście Bretta Browna , jego podopieczni fatalnie organizowali swoje ataki , notując aż 27 strat !! Parsons zagrał najlepszy mecz w sezonie, zdobywając wszystkie 20 oczek do przerwy. Wśród Sixers znów mógł się podobać TJ McConnell , autor 13pkt/7zb/6as.
PKT: Okafor 19+11zb, Grant 13, McConnell 13, Noel 12+12zb, Thompson 12 oraz Nowitzki 21, Parsons 20, Williams 12
BULLS (7-3) – PACERS (6-5) 96:95 (31:21, 22:24, 26:30, 17:20)
Jimmy Butler (17) okazał się bohaterem Chicago, blokując w ostatniej akcji mecz rzut Paula George’a (26). Bulls rozgrywali końcowe 6 minut meczu bez kontuzjowanego (staw skokowy) Derricka Rose’a (23). Butler był też autorem ostatniego celnego rzutu Bulls, na 1:20 min do końca spotkania. Następnie obie drużyny zostawiły wiele sił w obronie, na powstrzymanie przeciwnika, a jedyne punkty zanotował Monta Ellis (20). Fred Hoiberg wrócił do grania z piątce z Tonym Snellem, który zastąpił gorszego defensora – jakim jest Doug McDermott (11). Bolączką obu drużyn okazała się niska skuteczność rzutów z gry (40%). Pacers nie mogli liczyć ani na George’a Hilla, ani Rodney’a Stuckey’a. Pierwszy zmaga się z infekcją, drugi z bólem stawu skokowego. Bulls przy wygranej nie przeszkodziła gorsza dyspozycja Paua Gasola (2/11 z gry). Bulls wygrali trzecie spotkanie w serii.
PKT: Rose 23, Butler 17, McDermott 11 oraz George 26, Ellis 20, Miles 19
ROCKETS (4-7) – CELTICS (6-4) 95:111 (28:24, 27:31, 13:32, 27:24)
Houston mają problem, a fani Celtics mogą czuć radość z kolejnego udanego meczu pary Thomas-Bradley. Isaiah trafił 9 z 12 rzutów, w tym cztery trójki, natomiast Avery popisał się również czterema trójkami, przy ogólnej skuteczności 8/14. Nawet 1/11 z gry Marcusa Smarta nie przeszkodziło obrońcy C’s na uzyskanie najwyższego w meczu współczynnika +/-. Marcus na koniec spotkania miał +30 , zaliczając 9 zb – 6 as – 5 przech. Celtics odjechali Rockets na dobre podczas trzeciej odsłony, wygrywając ją aż 32-13! Rockets popełnili 22 straty oraz wyraźnie ulegli w rywalizacji podkoszowej (tak Dwight! – > tylko 5 pkt) tracąc aż 58 oczek spod samej obręczy. Postawa Houston nadal rozczarowuje, a Kevin McHale momentami wygląda na bezradnego…z 22 strat Rockets, Zieloni zdobyli 39 oczek. Celtics wygrali trzeci mecz z rzędu.
PKT: Ariza 19, Harden 16, Jones 15 oraz Thomas 23, Bradley 21, Crowder 16
GRIZZLIES (6-6) – THUNDER (6-5) 122:114 (27:25, 31:27, 21:28, 43:34)
Czwarta kwarta meczu wyglądała na ofensywę w najlepszym wydaniu, spod ręki Steve’a Kerra czy Luke’a Waltona. To jednak byli Grizzlies, którzy wrzucili Thunder aż 43 oczka. Grający bez odpoczywającego Kevina Duranta goście mogli liczyć na wysoką dyspozycję Russella Westbrooka (13/19 z gry), ale nawet 40 punktów i 14 as Russa nie dało Thunder wygranej…Po porażce z Bostonem drugi raz ekipa Billy’ego Donovana „dostała kata” w postaci rozgrywającego przeciwnej ekipy. Tym razem to Mario Chalmers seryjnie zdobywał punkty w czwartej odsłonie, kończąc mecz na poziomie 29 oczek. Mario trafił 13 z 15 osobistych czy 4 z 7 trójek i obok Mike’a Conley’a (22) i Jeffa Greene’a (20) doprowadził do 6 wygranej Grizzlies. Memphis miało tzw. dzień konia na dystansie, trafiając 12 z 17 trójek. Thunder straciło 9 piłek więcej od swoich rywali (19).
PKT: Chalmers 29, Conley 22, Green 20 oraz Westbrook 40+14as, Ibaka 18, Kanter 16
SPURS (8-2) – BLAZERS (4-8) 93:80 (17:13, 19:15, 29:32, 28:20)
Kilka dni minęło od poprzedniej porażki Blazers ze Spurs. Po meczu w Portland, tym razem ekipa Terry’ego Stottsa poległa w Texasie. Portland przegrało szósty mecz z rzędu nie radząc sobie z ofensywnymi zagraniami Kawhi Leonarda (19+9zb) czy Manu Ginobiliego (17 pkt). Gino 14 ze swoich 17 oczek zanotował w ostatniej odsłonie, wygranej przez Ostrogi 8 oczkami. Spurs w finałowej odsłonie zanotowali run , 12-2 i on dał im na dobrą sprawę solidne podłoże pod 8 wygraną w rozgrywkach. Dobrą zmianę dał Boris Diaw, autor 12 pkt i 8 zb. Z kolei 6 pkt i 6 zb zaliczył tylko LaMarcus Aldridge. Spurs świetnie blokowali dostępu do własnego kosza, zaliczając zespołowo 11 czap. San Antonio wygrało 5 mecz z rzędu.
PKT: Leonard 19, Ginobili 17, Diaw 12, Green 12 oraz Lillard 27, Aminu 17, McCollum 15
Brawo Houston :)
Bardzo podoba mi się zarządzanie zasobami ludzkimi nowego trenera Bulls. Daje wszystkim (prawie) sporo minut na boisku. Ogrywa całą drużynę, nie patrząc tylko i wyłącznie na wynik. Chicago w jego systemie będzie lepsze dopiero za kilka miesięcy, ale już teraz wyglądają przyzwoicie. Lepiej niż za Tibsa. Noah jako zmiennik wygląda na bardziej wartościowego niż do wspólnej gry z Gasolem. Trener więcej też używa McDermott-a, który jak widać ma potencjał ofensywny. Musi lepiej bronić i ogólnie się wzmocnić. Ja tylko wciąż nie mogę dostrzec ofensywnego potencjału Snell-a, bo defensywnie jest niezły. Jak wróci Dunleavy to się zrobi tłok na pozycji SF. Bo tam i Snell i Butler i McDermott i Dunleavy powinni grać. A wciąż brakuje zawodnika w stylu SG, do gry z kontry i na penetracje.
Rose znowu będzie sporo pauzował? Wiecie coś więcej?
Wciąż dobrze prezentuje się Duncan. To jeden z moich ulubionych weteranów (wraz z Garnettem), ale Garnett prezentuje się dziś dużo gorzej. A Tim wciąż stanowi dużą wartość dla zespołu i to pod obiema tablicami. Wciąż jest świetnym obrońcą.
Dallas ma niezły i długi skład więc powinni łatwo sobie radzić z takimi drużynami jak Philadelphia. Mają na razie dobry bilans, ale nie widzę ich na mocnym zachodzie wyżej niż na 6-7 miejscu.
A Celtics zadziwiają. Sprawiają wrażenie zbieraniny różnych mniej lub bardziej utalentowanych zawodników, a grają coraz lepiej.
Na początku napiszę. Butler zmasakrował George’a. Jimmy stał się po prostu defensywną bestią. On jeszcze przed ostatnią akcją i po rozpisce Hoiberga sam zwołał drużynę i jeszcze instruował resztę kumpli z zespołu na boisku, jaka będzie jego a jaka ich rola.
Co do Hoiberga to zdecydowanie pozytywne, że daje grać większej liczbie graczy i rotuje składem. W tym meczu nie radzącego sobie Miroticia na przykład zmienił na Gibsona i to się sprawdziło.
Jednak na razie wg. mnie system Hoiberga zwłaszcza w kontrze nie działa w Chicago. Dodatkowo Byki nadal miewają takie same przestoje w grze jak za Tibsa, ale Hoiberg ma czas na realizowanie swojej strategii, bo zarząd mówi o tym, że wynik na razie nie jest najważniejszy.
Co do Snella to na razie zdarza mu się pogubić ofensywnie i nad tym musi sporo pracować, ale defensywnie jest naprawdę świetnym graczem i ma nadal perspektywy na rozwój.
Z drugiej strony McDermott musi sporo pracować właśnie nad defensywą.
Sam zastanawiam się jak będzie wyglądała gra gdy wróci Dunleavy, który również ma świetny rzut za 3. Co do Butlera to nie ma problemu, bo on może spokojnie grać na 2, ale na 3 będzie faktycznie robił się tłok, bo będzie 3 graczy do gry i to takich spokojnie mogących walczyć o grę w pierwszej 5.
Jeśli chodzi o Rose’a to nie wyglądało to poważnie. Zszedł sobie spokojnie na przerwę na żądanie nawet nie utykając i zawołał lekarza. Po tym poszedł do szatni i już nie wrócił. Prawdopodobnie to może być jakieś podkręcenie/skręcenie albo nadciągnięcie, ale poważnie to nie wyglądało. Na rotorworld piszą, że na razie Rose nie został wysłany na testy medyczne a wszystko ma się rozstrzygnąć po treningach.
@Autor, lepiej bym tego nie ujął ;-) :-) dzięki za dokładne info o Rose’ie.