Denver Nuggets – Philadelphia 76ers 108:105
Sixers dalej szukają swojego drugiego zwycięstwa. Dziś było blisko, ale ponownie się nie udało, pomimo tego, że prowadzili już w czwartej kwarcie 8 punktami. Nuggets udało się jednak wrócić, a dużą rolę w końcówce odegrał Jameer Nelson, który najpierw trafił jumpera nad Nerlensem Noelem, a następnie znalazł pod koszem Danilo Gallinariego, co pozwoliło gościom wyjść na prowadzenie, którego nie oddali już do końca meczu.
Sixers mieli jeszcze szansę wyrównać to spotkanie, ale trójkę z czystej pozycji nie wykorzystał Robet Covington i Nuggets zamknęli mecz na linii.
Sześciu zawodników Denver skończyło mecz z double figures. Najwięcej rzucił Gallinari 24. 16 dodał Will Barton, 12 Kenneth Faried, 11 Randy Foye, a po 10 Emmanuel Mudiay i Nelson.
Wśród Sixers najlepiej punktował Covington, który zdobył 19 oczek, zbierając do tego 10 piłek. 15 dołożył Isaiah Canaan, 14 Noel, 13 Jakarr Sampson, a po 10 Jeramai Grant, T.J. McConnell i Richaun Holmes.
Golden State Warriors – Toronto Raptors 112:109
21-0. Warriors dalej śrubują swój rekord i pozostają niepokonani, choć Raptors byli dziś bardzo blisko sprawienia niespodzianki.
Goście prowadzili 10 puntami po pierwszej połowie i wydawało się, że pewnie zmierzają do kolejnego zwycięstwa, jednak w trzeciej kwarcie Toronto głównie za sprawą Kyle’a Lowry’ego dogonili Golden State, a w czwartej walka toczyła się już kosz za kosz.
Warriors dowieźli wygraną celnymi rzutami wolnymi. Jeszcze na 5 sekund przed końcem po dwóch celnych wolnych Stephena Curry’ego mieli trzy punkty przewagi. Raptors mieli jeszcze okazję oddać rzut, który mógł doprowadzić do dogrywki, ale Corey Joseph podczas wyprowadzania piłki z własnej połowy dobrze pilnowany przez Curry’ego stracił piłkę i było po meczu.
Najwięcej dla Golden State rzucił Curry – 44 oczka z 24 rzutów, w tym 9/15 za trzy. 26 dodał Klay Thompson, a 16 Draymond Green.
Dla Raptors 41 punktów, najwięcej w karierze, zdobył Lowry, , trafiając 14 z 26 rzutów, w tym 6 trójek. 16 punktów dołożył DeMar DeRozan, ale trafił tylko 5 z 19 prób z gry, 10 Luis Scola, a 14 z ławki Lucas Nogueira.
Cleveland Cavaliers – Miami Heat 84:99
Mecz bez historii na Florydzie. Głównie dlatego, że w szeregach Cavs zabrakło LeBrona Jamesa, który oglądał spotkanie z ławki.
Heat prowadzili 12 punktami po pierwszej kwarcie, 18 po drugiej i 21 po trzeciej, w czwartej osiągając nawet 27-punktową przewagę, w całym spotkaniu trafiając na 54,4 proc. skuteczności, podczas gdy Cavs trafili tylko 36,5 proc. swoich rzutów. Jednostronny pojedynek.
Po 19 punktów dla Miami rzucili Dwyane Wade i Tyler Johnson, 17 Goran Dragic, 14 Chris Bosh, a 12 Gerald Green. Dla gości najwięcej zdobył Richard Jefferson – 16 oczek. 12 dodał J.R. Smith, a po 11 Matthew Dellavedova i Jared Cunningham. Kevin Love zagrał bardzo słaby mecz – 5 punktów, trafiając tylko 2 z 11 rzutów z gry.
Charlotte Hornets – Chicago Bulls 102:96
Wyrównane spotkanie w United Center. Prowadzenie zmieniało się 8-krotnie, 13 razy na tablicy wyników widniał remis, a żadna z drużyn nie prowadził więcej niż 9 oczkami. Mecz rozstrzygnął się w samej końcówce.
Horntes po dwóch celnych wolnych Cody’ego Zellera wyszli dwupunktowe prowadzenie, następnie za trzy spudłował Nikola Mirotic i piłka trafiła w ręce Kemby Walkera, który trafił jumpera nad Miroticiem i dał gościom 4 oczka przewagi.
O czas poprosił trener Fred Hoiberg. Piłkę z boku wyprowadzali Bulls, Jimmy Butler wjechał pod kosz, ale dobrze broniony chciał oddać ją do lewego rogu do Mirotica, stracił ją jednak na rzecz Marvina Williamsa. Bulls, by jeszcze coś zdziałać w tym meczu faulowali i na linię powędrował Walker. Trafił pierwszego wolnego, drugiego spudłował, ale piłkę w ataku zebrał Hornets i po dwóch kolejnych wolnych Nicolasa Batuma było już po meczu.
Dla Charlotte najwięcej rzucił Batum – 24 punkty z 16 rzutów, w tym 4 trójki i zebrał do tego 11 piłek. Po 17 dodali Walker i Zeller, 14 Spencer Hawes, a 10 Jeremy Lamb.
Dla Bulls najlepiej punktował Butler – 25 oczek z 18 rzutów, 19 dołożył Derrick Rose, a po 13 Doug McDermott i Pau Gasol, dla którego był to mecz nr 1000 w NBA.
New York Knicks – Milwaukee Bucks 91:106
Spotkanie jeszcze w pierwszej połowie było wyrównane. Pomimo tego, że Bucks niemal od początku prowadzili, Knicks cały czas trzymali się blisko i po pierwszej połowie tracili do gospodarzy tylko 4 punkty.
Trzecią kwartę Milwaukee zaczęło jednak runek 21-4, wyszło na najwyższe w tym meczu 21-punktowe prowadzeni i już spokojnie do końca kontrolowało przebieg tego pojedynku, nie pozwalając zbliżyć się gościom na mniej niż 10 oczek.
20 punktów z ławki Michaela Cartera Williamsa, 18 oczek i 14 zbiórek Grega Monroe, a po 17 punktów rzucili Giannis Antetokounmpo, Jabari Parker i O.J. Mayo.
Dla Knicks 18 oczek Carmelo Anthony’ego, ale tylko 6/17 z gry, 17 punktów Lance’a Thomasa, 13 Arona Afflalo i 12 Kristapsa Porzingisa.
Oby carter williams po tym udanym meczu wkońcu sie odblokował
Świetny mecz Wojowników z Toronto. Raptors wznieśli się na wyżyny i trochę ich szkoda, ale Wojownicy już w drugim meczu z drużyną, która postawiła się im na najwyższym poziomie – czyli po Jazz – który widzę dała adekwatną odpowiedzią. Tak samo jak z Jazz, tak samo z Raptors Wojownicy momentami grali kosmiczną koszykówkę, gdy przeciwnik decydował się pójść cios za cios.
W tej chwili osobiście skłaniam się do stwierdzenia, że Wojownicy grają jedną z najlepszych koszykówek w historii NBA. Jednocześnie, gdy patrzę na ich skład to jedyne drużyny do jakich mogę ich porównać i przychodzą mi na myśl to Celtowie z lat 80., ewentualnie z lat 80. Filadelfia z sezonu mistrzowskiego i sezonu poprzedzającego mistrzostwo – chodzi mi o moc/potencjał pierwszej piątki i głębię składu.
Na Wschodzie natomiast robi się bardzo ciekawie. Heat 1 miejsce w konferencji?!? Co ciekawe Heat wcale jeszcze nie gra wybitnej koszykówki, ale ma niewątpliwie ku temu potencjał. Tak samo Byki coraz lepiej rozumieją taktykę Hoiberga {dodatkowo odżył Noah a Rose wreszcie kiedyś zacznie normalnie widzieć i przestanie grać w masce, więc jego wahania w grze mogą się skończyć}, którą widać w ofensywie i mogą być jeszcze lepsi. Pacers jest już na właściwych torach a ich gra robi wrażenie – z Jazz, które wg. mnie zamiesza na Zachodzie zagrali świetne zawody. Jednocześnie pojawiają się jakieś problemy LeBrona zdrowotne i one się ciągną od samego początku sezonu, czyli pewnie kwestia pleców, ale Cavaliers mają w zanadrzu Irvinga choć problemy LeBrona mogą być kluczowe dla pozycji Cavaliers.
Innymi słowy będzie ciekawie.