Bradley Beal opuści kolejne dwa tygodnie akcji z powodu kontuzji prawej kości piszczelowej. Do tej pory, w każdym z czterech sezonów Beala w NBA był on poza grą właśnie przez ten uraz. Obwodowy Washington Wizards zdobywa w tym sezonie średnio 19.8 punktów (drugi najlepszy strzelec zespołu), 4.7 zbiórek i 3.2 asyst w ponad 36 minut gry, rzucając ze skutecznością 43.8% z gry i 38.9% za trzy punkty. Przyszłego lata będzie zastrzeżonym wolnym agentem i prawdopodobnie zażąda maksymalnego kontraktu. Powtarzające się kontuzje prawdopodobnie nie będą miały wpływu na wysokość jego nowej umowy. [źródło: Jorge Castillo/Washington Post]
Kyrie Irving jest już bardzo blisko powrotu, ale nie zagra jeszcze we wtorkowym spotkaniu przeciwko Boston Celtics. Sam rozgrywający jest bardzo głodny gry i naciska na zespół, w tym trenera Davida Blatta, by jak najszybciej wprowadził go do gry. Organizacja Cavaliers dmucha jednak na zimne i woli poczekać, aż ryzyko związane z odnowieniem urazu będzie jak najmniejsze. Rozgrywający Cleveland doznał kontuzji rzepki kolanowej w pierwszym meczu ubiegłorocznych Finałów NBA. [źródło: Chris Haynes/Cleveland Plain Dealer]
Milwaukee Bucks wczoraj niespodziewanie zatrzymali zwycięski marsz Golden State Warriors na 24 zwycięstwach, ale ich trener Jason Kidd miał po meczu do powiedzenia kilka mocnych, lecz naprawdę ciepłych słów o liderze rywali, Stephenie Currym. „On jest Jordanem naszych czasów. Wszyscy chcieliśmy być jak Mike, a teraz dzieci będą dorastać patrząc na Stepha.” [źródło: Rusty Simmons/San Francisco Chronicle]
Stephen Curry jest jednym z najbardziej niedopłaconych zawodników NBA, ale nie żałuje podpisania 44-milionowego przedłużenia umowy w 2012 roku. „Mogłem wtedy poczekać do lata kolejnego roku, przetestować wolną agenturę i nie wiadomo co mogłoby się wydarzyć. Ale dla mnie, 44-milionowy kontrakt był wystarczający, by zabezpieczyć moją rodzinę. Kiedy podejmowałem tę decyzję byłem przekonany, że jest właściwa. Oczywiście, powinieneś dostawać tyle, ile jesteś wart, ale wtedy czułem się komfortowo z czteroletnią umową. Nie chcę patrzeć w przeszłość, bo przywołuje to same negatywne emocje.” [źródło: Adrian Wojnarowski/Yahoo! Sports]
Nerlens Noel w pozytywny sposób wypowiedział się na temat przedłużenia umowy Bretta Browna. „Jest naszym fundamentem. To on nas wszystkich trzyma razem i zasłużył na nową umowę. Brett zrobił dla nas bardzo dużo. Jest świetnym trenerem i dzięki niemu będziemy teraz tylko lepsi.” [źródło: Dan Gelston/Associated Press]
steph najlepszy na boisku i poza nim a takie trystiany thompsony mu do pięt nie dorastaja a kontrakty chcą nie wiadomo jakie
Prawda jest taka ze wtedy to on jeszcze był warty te 44/4 . Jakby w następnym roku chciał maxa to pewnie nie byłoby teraz takiej ekipy w Oakland…
11 mln rocznie wystarczy by zabezpieczyć rodzinę… Nie wiem jak jest w USA ale 50 tys rocznie zapewne nikt nie pogardzi.
Prawda jest taka, że żaden szanujący się kibic NBA nie napisałby czegoś podobnego. Już wtedy mówiło się jasno, że taka kasa za niego to jawna promocja i jest on grubo niedopłacony. To co napisałeś to przekracza wszelkie granice… nie obrażaj się, ale jeżeli tak myślisz to znaczy że nie jesteś świadomy tamtego okresu w lidze.
A jeżeli chodzi o Currego to przez ponad 20 lat z ligą przeżyłem wiele karier… m.in. MJ czy Millera, ale dla mnie to właśnie Curry jest najlepiej rzucającym graczem… jego technika i lekkość z jaką rzuca… MIAZGA… Nie wiem czy historia zna kogoś z równie fantastycznie ułożoną ręką…
Sezon przed podpisaniem tego kontraktu zagrał tylko 26 spotkań i powszechnie się mówiło o jego szklanych kostkach. Poza tym z tego co pamiętam on podpisał tę umowę jakoś na poczatku sezenu 12/13, czyli pierwszego przełomowego. Wiadomo, że gdyby jego agentem był jakiś Rich Paul, to by wyszarpywał każdego dolara, ale w tamtym momencie to była dobra umowa dla obu stron. Dla porównania 2 sezony wcześniej Rondo dostał też coś kolo 11 baniek na sezon, mając już wtedy Pierścień i opinię czołowego PG Ligi. Nawet Nash nie dostawał więcej. W tamtym okresie, nie licząc CP3, Derona Williamsa i Rose’a nikt nie rzucał grubego klopsu na PG.
Bardzo dobrze pamiętam tamten moment i sam się zastanawiałem czy jest sens podpisywać tego zawodnika na 4 lata. Talent miał zawsze, ale ilość kontuzji była dewastująca. Kostki i kolana to najgorsze kontuzje, po których bardzo często nie da się wrócić do gry na 100%. Ile lat borykał się z kostkami Deron Williams? Myślę, że po następnym roku jego wartość lekko by podskoczyła, ale realnie przełomowym sezonem dla Curry’ego był 2012/13 dopiero, a umowę podpisał wcześniej.
Panowie… trochę historii… Steph miał 3 super sezony, jak na pierwszy kontrakt to nawet fantastyczne… za 3 rzucał zawsze grubo ponad 40%… i sezon prze podpisaniem nowej umowy miał kontuzje… JEDEN sezon… mówiło się że szklane kostki…. rok kontraktowy znów cudowny… Od początku kariery poziom All-Strar… a Wy dwaj serio nadal uważacie, że wtedy 44/4 to max? Jeżeli tak to nie mam nic do dodania… tylko usty śmiech… i proponuje dokłada poznanie historii przed kolejnymi pierdołami…
wtf ?! PIERWSZY mecz jaki obejrzałem w tym sezonie Wojowników i przegrali … Za to kibice Milwaukee mieli zabawę wyśmienitą. GSW chyba zmęczeni tą potyczką z dwiema dogrywkami bo grali jak cienie, dużo głupich rzutów oddali z nieprzygotowanych pozycji. W przeciwnym teamie dobrze zagrał często krytykowany Greg Monroe.
ale rekord jest rekordem i nikt im tego nie odbierze. Ciekawe, czy zdetronizują Chicago i walną 75-7 albo coś podobnego? Mają niesamowitą ekipę z długą ławką i kilku graczy, którzy w meczu mogą przekraczać barierę 30 pkt. Mają zapewne MVP sezonu 2015/2015 w swoim składzie i wciąż są na fali rosnącej, bo w składzie sporo młodych.
Że przegrali z Kozłami? Mogą być zwyczajnie zmęczeni.
Niedopłacony gracz? To dobrze, bo organizacja ma kasę na więcej solidnych zawodników w składzie.
Oby nie. Niech rekord zwycięstw w sezonie nadal będzie należał do Jordana i Bulls.
@old
Czemu niby? :)
Choćby z sentymentu u kibica z lat 90-tych ale uważam też ówczesnych Bulls z Jordanem, Pippenem, Rodmanem, Harperem za lepszą ekipę od obecnych mistrzów NBA.
@old
Szanuję Twoje zdanie ale uważam że sentyment to bardzo słaby argument – abstrahując od braku możliwości oceny, która ekipa rzeczywiście jest/była lepsza, to skoro GSW są w stanie pobić rekord na start sezonu aż o 9 meczów, Curry bije wszystkie możliwe rekordy rzutowe zza linii 3 punktów i nie tylko, to sentyment nie ma nic do rzeczy – prędzej czy później ktoś ten rekord (tak jak każdy inny) pobije – w mojej ocenie, na ten moment Warriors w pełni na taki wynik zasługują :)
Sentyment to żaden argument. Po prostu jako były kibic Jordana mam gdzieś w sobie legendę o Bulls która musi mieć się czego trzymać a rekord 72-10 jest tego ważnym elementem.
A co do rekordów to wydaje się że wszystkie można pobić poza jednym – „setką” Chamberlaina.
@old
Wychowywałem się na Jordanie i również mam do niego sentyment, jednak podejście do bicia rekordów mam inne – jak pisałem, jeśli ktoś bije rekord w takim stylu jak ma szansę GSW – niech tak będzie :)
A „setka” Wilta… skoro Kobe potrafił zdobyć 81 to pewnie i znajdzie się kiedyś ktoś, kto pobije i rekord Chamberlaina, choć niekoniecznie za naszego życia.
Co do Warriors, zastanawia mnie dlaczego mając tak długą ławkę Curry i Green wciąż grają po 35+ minut. Czy to nie jest typowe żyłowanie rekordu? Trochę się boję, że na play-offy pary już nie będzie, albo zdrowia. Co prawda w rekordowym sezonie 95/96 Jordan grał 37,7 minuty na mecz i zagrał wszystkie 82 spotkania w sezonie zasadniczym. Miał wtedy 32 lata więc teoretycznie można tyle grać z powodzeniem.
Nie grają powyżej 35 minut. Green ma średnią 34.7 a Curry 34.9 minut a i tak te minuty podskoczyły ostatnio, czyli gdy ze składu najpierw wypadł Barnes a potem Thompson, gdzie np: z Celtami Kura grał 47 a Green 50 minut.
Świetną robotę wykonują San Antonio (i mimo, że jako kibic Phoenix ich nie lubię) to oni idą, niestety, na mistrza …
Dlaczego niestety ?? Bo ich nie lubisz ?? serio ??
@Marek
Właśnie nie rozumiem, czemu od czasu do czasu pojawiają się komentarze „oby Spurs nie zdobyli mistrzostwa”, „oby Warriors nie pobili rekordu Bulls”, itd. To chyba mentalność polskiego kibica: nie lubię ich, więc ma im się nie udać. Rozumiem gdy ktoś bardzo kibicuje jakiejś drużynie, wtedy zazwyczaj jest się przeciwko rywalom ale skąd się bierze antypatia do drużyn, które powinny nam być raczej obojętne? :)
Co do rekordu Byków to mogą tak pisać ludzie, którzy jak ja oglądali Byki z Jordanem jako najlepszą ekipą w historii NBA {chodzi oczywiście o perspektywę dzieciaka czy młodziaka, którym się wtedy było, gdzie nikt nie znał Celtów, Lakresów z lat 80., itd.} i po prostu gdzieś w głębi chcieliby, by ich rekord był WIECZNY. W moim przypadku pomimo, że zawsze kibicuję Bykom to gra Wojowników robi na mnie piorunujące wrażenie. Z drugiej strony, co do rekordu Byków Jordana i reszty to jestem rozdarty, bo jednak człowiek ma sentyment.
Co do Spurs to sprawa jest np: dla mnie oczywista. Chcę finału Byki – Wojownicy {czyli najlepszej ekipy NBA obecnie} i oczywiście pierścienia dla Byków po epickiej walce w 7 meczach. Zatem tak. Nie życzę, więc tytułu Spurs a nawet z opisanych powyżej powodów nawet wygranej w finale Zachodu ;)
Dokładnie Marek bo ich nie lubię, tak samo jak nie lubię LALek – nie rozumiem co w tym dziwnego?
@Blasiacco
To w tym dziwnego, że lepiej energię spożytkować na kibicowanie swojej drużynie, zamiast gromadzenie negatywnych emocji względem innych drużyn. Ani to pożyteczne, ani po drodze z miłością do koszykówki w ogóle, bez względu na to, kto gra, byle gra była piękna :)
Spurs!! Co?! Ty k….. !! :D
no dobra powinno być w liczbie mnogiej ;) a tak serio to też ich nie znoszę od czasu game 5 finałów 2005 i zwycięskiego rzutu Big Shot Boba w końcówce. Poza tym nie cierpię Ginobiliego, wiecznie zblazowanego Duncana, Popsa który ostatnio coś pierdolił, że koszykówka była fajniejsza przed wprowadzeniem rzutó za 3 i całej ich kolektywnej filozofii. Spursi są od kilkunastu lat jak nieludzka maszyna, zawsze groźna (coś jak Niemcy w futbolu) i pewnie stąd ta antypatia. Ale cieszę się, że nie jestem w tym odosobniony ;)
p.s. najbardziej znienawidzonym grajkiem SAS w historii jest jednak u mnie Bowen – ten to był dopiero kawał gnoja zawsze grający na granicy faulu, czasem miałem ochotę rzucać w niego pilotem od TV