Autor: Dominik Kołodziej
Mecz wieczoru: Chicago Bulls vs Los Angeles Clippers – godz. 21.30
Liga idzie dzisiaj z ukłonem w stronę licznych fanów z Europy i daje nam jeden mecz w miarę normalnej porze. I fajnie, bo zarazem jest to mecz, który najchętniej zobaczyłbym dzisiejszej nocy. Do Los Angeles przylatuje ekipa Chicago Bulls, aby zmierzyć się z tamtejszymi Clippersami. Obydwie drużyny, to absolutny top w swoich konferencjach i pomimo ostatnich zawirowań wokół obydwu organizacji, udaje im się utrzymać wysoką formę.
Clippers w dalszym ciągu muszą i będą musieli sobie radzić bez kontuzjowanego Blake’a Griffina, który w głupi sposób złamał swoją prawą rękę. Sezon pokazuje jednak, że trener Doc Rivers potrafi sobie radzić bez swojego gwiazdora. Ba, wydaje się, że Clippers grają lepiej bez Griffina. Nie wiem czym jest to spowodowane, może rozłożeniem odpowiedzialności na barki innych zawodników, którzy pokazują, że nie są w NBA przez przypadek.
Byki natomiast z każdym meczem wyglądają co raz lepiej. Gasol jest jak wino, im starszy, tym bardziej zachwyca. Wiele do życzenia pozostawia wciąż wahająca się forma Derricka Rose’a. Ma on jednak świetnego kompana w postaci Jimmy’ego Butlera, który stara się łatać każdą niedoskonałość Bulls – na bronionej, jak i atakowanej stronie parkietu. Na pewno będzie sie dzisiaj dużo działo w Staples Center. Zapraszam do ogladania.
Pozostałe spotkania:
Atlanta Hawks vs Miami Heat – godz. 0.00
Kolejny ciekawy mecz tej nocy, grająca ostatnio w kratkę ekipa Atlanta Hawks przylatuje do Miami, aby zmierzyć się z Miami Heat, którzy ostatnimi czasy również nie zachwycają. Wydaje się, że jest to bardzo ważny mecz z perspektywy Heat, szczególnie Heat. Muszą oni odbudować zaufanie kibiców i powoli wchodzić na wyższe obroty, bo wizja nieobecności w fazie posezonowej jest co raz bardziej realna. Fajt, mają serię trzech zwycięstw z rzędu, ale wcześniej przegrali pięć z sześciu spotkań. Mają jednak dwóch, tegorocznych All-Starów, którzy powinni dzisiaj zrobić różnice i wygrać z kolektywem z Atlanty. Będzie ciężko, ale tym lepiej dla nas – kibiców. Zapowiada się naprawdę dobre spotkanie.
Boston Celtics vs Orlando Magic – godz. 0.00
Pojedynek drużyn, które aktualnie znajdują się na zupełnie innych biegunach tabeli konferencji wschodniej. Magic od kilku spotkań nie potrafią odnaleźć swojego rytmu i tempa gry. Efektem tego są porażki w ośmiu ostatnich spotkaniach. Celtics natomiast złapali ostatnio bardzo silny wiatr w żagle. Wygrywają wszystko co się da, nieważne czy u siebie, czy w delegacji. Celtowie są już na czwartym miejscu na wschodzie i wcale nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa.
Phoenix Suns vs Dallas Mavericks – godz. 1.00
Słońca mają pecha. Ciągnie się to już od kilku lat i póki co końca nie widać. W tym sezonie rozpoczęło się od wewnętrznych konfliktów, których motorem napędowym był Makieff Morris. Już od początku organizacja z Arizony miała ciężko, później przyszła eliminująca na resztę sezonu kontuzja Erica Bledsoe’a i z zespołu z Phoenix nie było już co zbierać. Brakuje tam talentu, a przede wszystkim porozumienia i harmonii. Czy odrodzą się jak feniks z popiołów? Życzę im tego, ale potrzebują na to trochę czasu.
Golden State Warriors vs New York Knicks – godz. 1.30
Do Nowego Jorku przylatuje drużyna mistrzów, która pewnie kroczy po rekord sezonu regularnego, który należy do Jordanowskich Chicago Bulls. Wczoraj Wojownicy mieli trochę kłopotów, lekceważąc trochę 76ers, ale ostatecznie skończyło się szczęśliwie. Była to przestroga dla zawodników z Oakland. Dzisiaj zagrają z Knicks i tutaj już taryfy ulgowej nie będzie. Jeśli zlekceważą przeciwnika, prawdopodobnie wyjadą z Nowego Jorku bez zwycięstwa. Po jednym meczu absencji, do gry mają powrócić Carmelo Anthony i Kristap Porzingis. Będzie ciekawie.
Minnesota Timberwolves vs Portland Trail Blazers – godz. 3.00
Pojedynek dwóch drużyn, które przynajmniej w teorii są w przebudowie. Użyłem słowa w teorii nie przez przypadek. Blazers przed tym sezonem byli skazywani na pożarcie przez mocny zachód. Tym czasem są oni ósmi i cały czas liczą się w walce o play-off. Świetną robotę wykonują „All-Star” Damian Lillard oraz C.J. McCollum, którzy praktycznie we dwójkę wygrywają mecze dla zespołu z Oregonu. Dzisiaj zagrają z Leśnymi Wilkami, którzy w tym sezonie nie grają już o nic. Może z wyjątkiem wyższego picku w drafcie, ale do tego nie potrzebują zbyt wielkiego wysiłku.
Charlotte Hornets vs Los Angeles Lakers – godz. 3.30
Dawid Ciepliński: W czwartek do Los Angeles przyjechał Pau Gasol i po raz pierwszy jako zawodnik Bulls stanął naprzeciwko Kobego Bryanta. Po raz pierwszy i ostatni, bo jak wiadomo, po tym sezonie Kobe ma zamiar zwiesić buty na kołku, w związku z czym nie zabrakło oczywiście seredecznego powitania obu zawodników, a ja dziś trafiłem na tego mema :D
Nie jestem fanem LAC ale jestem kibicem Griffina jeszcze jak grał na uniwersytecie w Oklahomie. Powiem tak mimo bardzo dobrych statystyk spodziewałem się jednak po niem trochę więcej. Cięgle brakuje mu rzutu za 3. I uważam że tak LAC grają jak na razie lepiej bez Griffina niż z nim. Oczywiście życzę mu jak najlepiej. Co do samego meczu Bulls-LAC jak najbardziej obejrzą z jednej strony jako fan Bulls od ponad 25 lat a z drugiej że mecz zapowiada się chyba najciekawiej z dzisiejszych spotkań.
B;ake zaczyna byc pewniakiem w najbliższych wymianach. Chciał bym tego, bo i zespół i Blake by na tym mogli dobrze wyjść. W LAC Griffin, wygląda tak, jak by to był jego max, trójki nie ma i te mecze z nim zawsze wyglądały tak samo. Teraz to się lepiej oglada. Dziwnie mi sie to pisze, ale tak to widze.
Rozumiem Wasze rozterki bo sam uwielbiam graczy co mają potencjał na mega paczkę. Jak wzięli do NBA James White z D-League byłem podekscytowany jak cholera ale minęło już trochę lat i koleś niczego wielkiego nie zrobił. Chyba tylko Vince Carter z tych co jeszcze grają pozostanie dla mnie mistrzem wsadów ale wiadomo On pakował jak był młody (jak to mówią skacze się wysoko ale krótko). Po prostu ta jednowymiarowość BG a zarazem brak dominacji jak robił to Vince czy Diesel sprawiają, że chociaż ciężko to się pisze jego rozwój jest spowolniony. Nie wiem tylko czy to wina dopasowania drużyny czy Jego.