Na dzień przed spotkaniem, na które czekają praktycznie wszyscy kibice NBA (przeciwko San Antonio Spurs o 1:30), Golden State Warriors przyjechali do Dallas, by zagrać ze znajdującymi się w coraz większych tarapatach Dallas Mavericks. Choć w czwartej kwarcie tym razem Steve Kerr nie mógł posadzić swojej całej pierwszej piątki na ławce, to Wojownicy dość spokojnie poradzili sobie z miejscowymi Mavs 130:112. Najlepiej punktującym zawodnikiem Warriors był drugi ze „Splash Brothers” Klay Thompson, który trafił 10 ze swoich 15 rzutów za trzy punkty, zdobywając 39 punktów.
Klay przekroczył także w tym meczu granicę 1000 trafionych trójek, co oznacza, że zrobił to w 372 mecze, tylko o 3 więcej od rekordzisty w tej kategorii, którym rzecz jasna jest Curry. Wspomniany Steph zdobył w tym spotkaniu 31 punktów, trafiając 6 rzutów zza łuku, w tym tę po przechwycie w końcówce pierwszej kwarty.
Cały zespół Warriors, pozbawiony Andre Iguodali, Festusa Ezeliego, a także w drugiej połowie bez Andrew Boguta (prawdopodobnie nie zagra ze Spurs) trafił 15 rzutów za trzy punkty do przerwy, czym wyrównali własny rekord NBA z listopada, kiedy to tyle samo zaaplikowali w pierwszej połowie Phoenix Suns. W całym spotkaniu rzucili ich aż 22. Dla Mavericks do już 6 porażka w ostatnich 7 meczach, a w dodatku stracili także w trakcie meczu Chandlera Parsonsa. Nad dziewiątymi w konferencji Utah Jazz mają już zaledwie pół meczu przewagi, więc absolutnie nie mogą czuć się bezpiecznie.
Tę trójkę z rogu Curry trafił OD TABLICY:
Wojownicy mają taką moc w składzie, że potrafią niesamowicie wykorzystać każdą słabość w składzie przeciwnika. Granie dwoma niskimi na pozycji 1-2 sprawiło, że Klay po prostu niszczył Dallas rzucając im z 8 metrów, gdy było trzeba.
Patrzeć jak Klay składa się do rzutu to czysta przyjemność.
Ale przyznajmy że defensywa GSW nie jest najmocniejsza. To co w na początku robił Felton nie wyglądało dla nich zbyt dobrze