Bez Avery’ego Bradley’a i Kelly Olynyka przystąpił do meczu Brad Stevens. Szczególnie nieobecność kluczowego obrońcy obwodowego Celtów była bolesna i pokazały to pierwsze 6 minut meczu, które Hawks wygrali 24-3! Z tego ciosu Celtics się już nie podnieśli. Udało im się tylko zbliżyć do Jastrzębi na odległość 10 punktów, bo Budenholzer świetnie ustawił plan defensywny drużyny na 3 kwarty całkowicie eliminując z parkietu Isiah Thomasa (4/15 z gry, ale 8 punktów rzucił w połowie ostatniej kwarty, kiedy wynik był już ustalony). Hawks wygrali 89-72 zatrzymując Celtics na skuteczności z gry 31.8%.
Staje się już tradycją, że Celtics zaczynają grać w koszykówkę od połowy pierwszej kwarty. Gdy połączy się totalną bezradność w ataku i 4 trójki Korvera w pierwszych 6 minutach gry prowadzenie 21 punktami wyjaśnia wszystko. Co prawda susza w ofensywie dotknęła i Hawks, którzy przez ponad 5 minut nie zdobyli punktu. 24-7 po pierwszej kwarcie to najmniejszy wymiar kary za najgorszą ofensywnie kwartę w długiej historii Celtics w play-off.
Na szczeście dla Celtics gracze z Atlanty zaczęli nie trafiać z łatwych pozycji, a Stevensowi udało się wrócić zespół na właściwe tory w ofensywie i po 6 minutach drugiej kwarty przewaga Jastrzębi zmalała już do 10 punktów. Druga część kwarty była jednak jednym wielkim zmaganiem ze skutecznością z obu stron. Połowa zakończyła się wynikiem 43-28 dla Hawks, którzy przetrwali trudny moment, wzmocnili obronę i utrzymali wysoką przewagę.
Trzecia kwarta to pokaz defensywy nie przypominającej niczego co widzieliśmy w sezonie zasadniczym. Oba zespoły oddawały rzuty przed końcem 24 sekund. Hawks kompletnie wyeliminowali Thomasa i utrzymali Celtics poniżej 30% skuteczności, a Celtics przestali dawać trójki, w zasadzie przestali dawać jakiekolwiek łatwe rzuty. Ostatecznie kwarta na remis i po 36 minutach było 61-46.
Czwarta kwarta zaczęła się od runu gospodarzy. Po trzech osobistych Sefoloshy było 76-53 i Celtics mieli tylko iluzoryczne szanse na powrót przy takich problemach w ofensywie. Od tego momentu goście się rozluźnili i zaczęli zmniejszać stratę dzięki kilku indywidualnym akcjom Isiah Thomasa. Sprawy w swoje ręce wziął jednak Al Horford (17 punktów) i po jego trójce wszelki marzenia Celtów na powrót rozpłynęły się w powietrzu.
Po dwóch meczach Hawks prowadzą pewnie 2-0 i szczerze mówiąc bez Bradley’a wygląda to słabo. Avery był ich najlepszym obrońcą na Jeffa Teague’a, ale również wnosił sporo do ofensywy jako czołowy spot-up shooter Celtics. Ogrywanie rookie – Huntera i Roziera – w meczach takiego kalibru nie może zdać rezultatu. Hunter wygląda na bardzo przestraszonego, a Rozier, chociaż dzisiaj trafił 2 trójki, na dłuższą metę nie stanowi groźby dystansowej (tylko 22% w RS). Podobny problem ma Marcus Smart. Smart nie pęka i jest znakomitym obrońcą, ale Marcus nie wnosi wiele do ofensywy Celtics. Bez efektywnego Isiah Thomasa (tylko 4/15 z gry, ale cała obrona Hawks była ustawiona pod niego) atak Celtów wygląda bardzo słabo. Czasem przebłyski miewa Turner, który obok Amira Johnsona zaprezentował się dzisiaj najlepiej. Szczerze mówiąc wolałbym go w pierwszej piątce, bo Jay po kontuzji kompletnie się zaciął, a play-offy to już nie jest czas na odbudowywanie formy. No właśnie, słowo o dzisiejszym antybohaterze Celtics. Jay Crowder zawalił to spotkanie (dzisiaj 1/9 z gry! i kilka airballi z czystych pozycji), jakby nie było go na boisku. Backcourt Celtics ma się źle. Tymczasem frontcourt bez kontuzjowanego Olynyka również. Sullinger ma bardzo niewygodnych dla niego, mobilnych i stojących wysoko Horforda i Millsapa. Najlepszymi wysokimi Celtów byli dzisiaj Amir Johnson i Tyler Zeller. Olynyk zbawcą zapewne by nie był, ale jednak może postraszyć z daleka i jest silniejszym defensorem od Zellera, którego Al przepychał dzisiaj w czwartej kwarcie jak jakiegoś patyka. Stevens ma nie lada problem. Trudne match-upy do rozwiązania.
Problemem Hawks mogą być za to urazy Horforda (w czasie meczu bolało go kolano) oraz Dennisa Schroedera, który dość paskudnie skręcił kostkę w końcówce czwartej kwarty. Budenholzer ma podstawowego asa w rękawie w osobie Jeffa Teague’a, który nie ma naprzeciwko sobie żadnego sensownego obrońcy. Silniejszy Smart musi być ustawiany na Korverze, albo nawet momentami na Millsapie. Jeff łamie rotacje Celtics i trójki Korvera są efektem jego gry. W końcu iskrę z ławki wniósł dzisiaj Sefolosha, a rezerwowi Hawks zremisowali ze swoimi odpowiednikami z Bostonu 33-33 (to tak naprawdę słaby stat Celtics, bo Stevens stosuje zazwyczaj bardzo głęboką rotację – dzisiaj grał 10 zawodnikami). Przeciętny ofensywnie mecz zagrał Millsap (tylko 1/12 z gry, 0/5 za trzy i łącznie 4 punkty), ale w obronie zdominował pomalowane i na spółkę z Horfordem zaliczyli razem 9 bloków! Niemniej w TD Garden dobrze by było w jakiś sposób go uruchomić, bo bez niego zespół bardzo dużo traci. Odblokował się dzisiaj Korver, który trafił 5 z 7 trójek (17 punktów – razem z Horfordem game-high). Budenholzer tradycyjnie fantastycznie ustawił zespół. Teraz piłka po stronie Stevensa, który musi coś zrobić z ułatwieniem gry Thomasowi.
Młodzi Celitics zbierają cenne lekcje gry w PO. Wszystko powinno w przyszłości zaprocentować, ale już teraz stać ich na urwanie 2 spotkań Hawks.
Pierwsze 6 minut to był jakiś horror. Korver trafiał wszystko, Boston nic. Marcus Smart prawie uszkodził biodro, RJ Hunter dawał dupy w obronie.
Dlaczego Sullinger grał w pierwszym składzie. Beznadzieja. W dodatku Crowder nadal ma kontuzjowaną kostkę co widać na pierwszy rzut oka… Hawks stanęli pod koszem i czekali na Thomasa bo wiedzieli że nikt im nie rzuci trójki skoro nie ma Bradleya i Olynyka..
Smutno wchuy.
Bardzo fajnie piszesz. Tak trzymaj :) !