Nie raz, nie dwa, nie trzy w historii play off NBA mieliśmy historie, kiedy kontuzja kluczowego gracza danej drużyny zmieniała losy serii. Jak pokazuje tegoroczna seria meczów posezonowych – historia lubi się powtarzać – niestety dla niektórych drużyn , w zły sposób. „Oczywistą oczywistością” było załamanie się morale L.A. Clippers przy stracie Chrisa Paula oraz Blake’a Griffina czy zamiana ofiary (Blazers) w łowcę (Blazers). Terry Stotts i jego drużyna łamią kolejne reguły play off i otwierają oczy niedowiarkom (zwłaszcza po odejściu LaMarcusa Aldridge’a) i za chwilę dzięki swojej rosnącej postawie mogą znaleźć się w półfinale Zachodu.
Jak napisałem kilka minut wcześniej, 53 z 55 przypadków serii pierwszorundowych, kiedy drużyna prowadziła 2-0, w ponad 90% wygrywała daną rywalizację. Ale…Hornets już przechwycili prowadzenie w starciu z Heat, a minionej nocy również i koszykarzom z Portland udała się ta nielada sztuka…
Damian Lillard skorzystał znów na absencji Chrisa Paula, kradnąc show w finałowej odsłonie piątego meczu. Lillard popisał się serią punktów i 16 z 22 zdobył właśnie w ostatnich 12 minutach. Damian w sumie trafił 5 z 10 trójek i przy wsparciu gracza z Największym Postępem – C.J. McColluma (27 pkt i 9/19 z gry) odmienił losy rywalizacji. Obwodowi Portland przechwycili spotkanie w czwartej odsłonie, wygrywając ją 37-27. Te dziesięć oczek okazało się finałową przewagę w meczu #5 nad Clippers (108-98).
Blazers trafili dwa razy więcej trójek od rywala, 12 – 6, oddając aż 6 celnych w czwartej kwarcie.
Doc Rivers okłamał rywala i złamał swoje kanony, stawiając na osoby Jamala Crawforda (6/23 z gry) oraz Paula Pierce’a (0/3 z gry) w pierwszej piątce. Sugerowany do roli startera – Jeff Green – zaczął mecz na ławce, a wyrósł na główną broń Riversa (17 pkt i 6 zb Jeffa).
Uwaga: trzeci raz w tej serii Blazers wygrali zbiórkę , tym razem 53-46. Wszystkie mecze, w której wygrali zbiórkę zakończyli zwycięstwami. Wielka w tym zasługa dwójki podkoszowych – Mo Harklessa (19 pkt i 10 zb) oraz Masona Plumlee (10 pkt i 15 zb).
Wracamy do Moda Center, w Portland! Golden State Warriors już czeka na rywala, po zwycięstwie 4-1 w serii nad Rockets.
Brawo! Lać LA :)
Ehe a ktoś tam pisał, że po kontuzjach szanse obu drużyn są 50/50 ;)
LAC się starali, ale jednak widać że zawodnicy do końca nawet nie wierzyli, że są w stanie wygrać tą rywalizacje
Cóż, okazuje się, że Clippers, to tylko Chris Paul. Bez niego szara przeciętność.