Tylko 10 z 32 rzutów z gry trafił lider Toronto Raptors – DeMar DeRozan – podczas finałowego starcia serii przeciwko Indianie Pacers. DeRozan, dla którego może to być ostatnie play off w trykocie klubu z Kanady, ma za sobą bardzo ciężką , siedmiomeczową serię, trafiając łącznie 34 rzuty przy 101 próbach. Tylko raz, podczas siedmiu spotkań (G5), DeRozan wszedł na poziom 40% z gry…
To była ciężka seria dla obu ekip, nie był to żaden popis ofensywnej koszykówki, a obie drużyny oraz ich zawodnicy mieli swoje upadki i wzloty. Po słabych meczach Toronto, przychodziły lepsze mecze Indiany…i na zmianę… Raptors po raz pierwszy w historii swoich występów w play off wygrali serię best-of-seven. W 2001 roku, ostatni raz, udało się Toronto przejść pierwszą rundę P.O.; było to w erze Vince’a Cartera i Tracy’ego McGrady’ego, a ekipa Lenny’ego Wilkensa ograła wówczas New York Knicks. Ekipa Dwyane’a Casey’a przegrywała w ostatnich dwóch latach starcia pierwszej rundy, przeciwko Brooklyn Nets i Washington Wizards. Tym razem przełamała swoją niemoc…
Podczas meczu #7 Raptors udanie kontrolowali przebieg spotkania, prowadząc po trzech odsłonach 16 oczkami. Dopiero w ostatniej odsłonie, szalona pogoń ekipy Franka Vogela zniwelowała straty do gospodarzy do 5 punktów (89-84).
Ważnym elementem gry znów okazały się zbiórki, Jonas Valanciunas (15 zb i 10 pkt) znów dominował pod koszami, prowadząc Raps do wygranej deski – 49:38. Litwinowi przyjedzie się teraz mierzyć z Hassanem Whitesidem z Heat.
Niestety słabo całą serię zakończył Paul George (2/8 w drugiej połowie meczu). Lider Pacers przyznał po meczu, że brakowało mu już energii podczas drugiej połowy , siódmego meczu. W sumie trafił 8 z 18 rzutów, kończąc rywalizację z 26 pkt. Na pewno George’owi – do pomocy – zabrakło skuteczności Mylesa Turnera ( tylko 2/11)…
Raptors teraz mają przed sobą mecze z Miami Heat, którzy z kolei „uciekli spod topora” i ze stanu 2-3 dla Hornets , wygrali rywalizację z Charlotte 4-3. Pierwszy mecz w Toronto już jutro.
Brawo Toronto, chociaż w rywalizacji z Miami to raczej faworytami nie są.
Jeden z tych meczy (czy nawet serii), gdzie nie tyle jedna drużyna wygrała, co druga przegrała na własne życzenie. Indiana sprzed 2-3 lat to była jednak solidna ekipa na tle tej obecnej. Toronto nadal mnie nie przekonuje, trener jak i tzw. liderzy na bardzo średnim poziomie. Z najlepszymi drużynami ligi nie ugraliby nawet jednego zwycięstwa.