Po porażce w pierwszym meczu serii przeciwko Oklahomie City Thunder, Golden State Warriors nie mogli sobie pozwolić na drugą wpadkę przed własną publicznością. Nie mogli i nie pozwolili. Niesamowita 17-punktowa trzecia kwarta Stephena Curry’ego wygrała z niesamowitą 16-punktową drugą kwartą Kevina Duranta, a Warriors wyrównali stan serii na 1-1, wygrywając 118-91 .
Curry zdobył łącznie 28 punktów, trafiając 5 z 8 rzutów za trzy punkty. Draymond Green dodał swoje 10-8-7, a mający słaby dzień rzutowy Klay Thompson miał 15 punktów (5/17 z gry, 2/8 za trzy).
Ważne wsparcie z ławki dali w 26 minut gry Andre Iguodala – zdobywca 14 punktów i 3 przechwytów – oraz w 14 minut Festus Ezeli z 12 oczkami i 5 zbiórkami na 5/5 z gry.
Po stronie Thunder, Kevin Durant miał 29 punktów, 6 zbiórek oraz 8 strat… i długo, długo nic. Russell Westbrook rozdał 12 asyst, ale był zaskakująco pasywny w ataku, zdobywając 16 punktów, trafiając 5 z 14 rzutów z gry. Steven Adams miał 9 punktów i 10 zbiórek.
Słabe występy Serge’a Ibaki – 3 punkty, 8 zbiórek, 1/6 z gry – i Diona Waitersa – 7 punktów, 3/11 z gry – jak i całej ławki Thunder, która punkty zdobywała głównie w garbage-time.
Obie drużyny grały bardzo nerwowo od samego początku, co zaowocowało bardzo dużą liczbą strat. Sam Kevin Durant miał ich w pierwszej kwarcie aż 4, lecz wynagradzał to swoją agresywną grą do kosza. Stephen Curry zaczął mecz od roli podającego po pick and rollach do swoich podkoszowych, jednak patrząc na to jak słabo Andrew Bogut kończy spod obręczy postanowił wziąć sprawy w swoje ręce i miał 11 oczek w pierwszej odsłonie meczu.
Drugi ze „Splash Brothers” Klay Thompson bez problemów radził sobie z Andre Robersonem, który bardzo szybko powędrował na ławkę rezerwowych. Szybkie przejścia do ataku Wojowników wymuszały na Thunder zmiany krycia, a wtedy Stevenowi Adamsowi bądź Enesowi Kanterowi było już bardzo trudno zatrzymać Curry’ego i spółkę.
W drugiej kwarcie rozpoczął się jednak koncert Kevina Duranta. Warriors zmieniali krycie po zasłonach, przez co na Durancie często był pozostawiany Shaun Livingston, którego to KD łatwo mijał. Durant trafiał trójki, pull-upy z półdystansu, wchodził pod kosz i łącznie w drugiej odsłonie spotkania zdobył 16 oczek, trafiając wszystkie 7 rzutów z gry.
Zaraz po tym dobrym okresie gry Duranta, zabrakło jednak wsparcia jego kolegów, szczególnie Russella Westbrooka i Serge’a Ibaki. Westbrook podejmował bardzo wątpliwe decyzje rzutowe, nie atakując kosza, a Ibaka popełniał proste błędy w obronie i złapał szybkie trzy faule. Cały zespół Thunder pozwolił Warriors na aż 10 zbiórek w ataku w pierwszej połowie.
Tym razem line-up z Adamsem i Kanterem był bardzo dobrze wykorzystywany przez Warriors w ofensywie. Wyciągali oni ich raz po raz spod kosza i atakowali każdy mis-match, często z dobrym rezultatem. Końcówka kwarty należała do Andre Iguodali, który swoją aktywnością po obu stronach parkietu pomógł powiększyć przewagę Golden State do ośmiu punktów schodząc na przerwę.
Zarówno w pierwszej jak i w trzeciej kwarcie, Warriors praktycznie odpuszczali w obronie Andre Robersona. Teoretycznie wyznaczony do jego krycia Draymond Green grał po prostu po tej stronie, gdzie była piłka, utrudniając wjazdy pod kosz Durantowi i Westbrookowi. Widząc pasywność Robersona w ataku, Billy Donovan w obu kwartach zmieniał go szybko na Diona Waitersa.
Na początku trzeciej odsłony meczu, sędziowie nie zauważyli tego, że Russell Westbrook przewrócił Stephena Curry’ego. MVP tego sezonu wyraźnie zniesmaczony schodził na przerwę na żądanie, a później wyładował swoją złość na przeciwnikach. Curry zdobył 15 kolejnych punktów Warriors, łącznie 17 w trzeciej kwarcie i praktycznie w pojedynkę powiększył przewagę gospodarzy do 20 punktów.
Postawa Curry’ego po atakowanej stronie parkietu wpłynęła także na defensywę Wojowników, którzy nagle stali się bardziej aktywni i wymuszali kolejne straty. Ucichł Kevin Durant, Westbrook nadal nie mógł znaleźć rytmu, a Ibaka wyglądał po prostu beznadziejnie. Andre Iguodala na początku czwartej kwarty zadbał o to, by ostatnie 7 minut meczu było typowym garbage-time.
Warriors trafiali ze skutecznością 50.6% z gry (43/85) i 46.4% za trzy punkty (13/28) i 28 razy dostali się na linię rzutów wolnych. Wygrali też walkę na tablicach 45-36 (15-7 w zbiórkach ofensywnych) oraz w punktach po stratach rywali 23-12.
Mecz numer trzy dopiero w niedzielę, seria przenosi się do Oklahoma City.
Mecz numer 3 dopiero w niedziele a nie w sobote
My bad, poprawione
Początek meczu troche mnie zaniepokoił, bo GSW skupili sie na rzutach dystansowych, ale Kerr wyciągnął wnioski z porażki i zaczeli w końcu śmielej atakować tablicę przeciwnika. I kapitalnie zagrali rezerwowi 50 do 29. Podobno RW miał stłamsić swoja fizycznością Curry’ego. Curry,ego nie da się zatrzymać, bo fantastycznie panuje nad piłką.
Wydaje mi się, że jeżeli GSW wygra G3 to już raczej serii nie odda. Jeżeli kolejny mecz wygra jednak OKC to może z tego być seria 7-meczowa…
W moim odczuciu, każdy w tej serii może wygrać na wyjeździe. Na prawdę przyjemnie się to ogląda, basket na najwyższym poziomie, zaangażowanie, jakość zawodników. Tego na wschodzie totalnie brakuje, Cleveland i długo, długo nic.
Myślę, że w Oklahomie obie drużyny wygrają po razie i wrócą do Oakland ze stanem serii 2-2. A potem Golden wygrają u siebie i zamkną serię w meczu nr 6 w Oklahomie, będzie 4-2 dla GSW. Choć siedmiomeczówka niewykluczona.
Na Wschodzie nuda, zgadzam się. Cleveland wypoczęci awansują do NBA Finals.
3 kwarta była decydująca i można powiedzieć za Shaqiem, że to było – „stephesless”.
1 połowa była bardzo wyrównana z licznymi błędami z obu stron i intensywną obroną – straty w kontrach, zła selekcja rzutowa. W 2 kwarcie Klay i Curry {Curry goniąc piłkę wpadł w publiczność i mocno się poobijał po przeskoczeniu krzesełek – łokieć} nie zdobywali punktów a drużynę ciągnęła rzutowo reszta – zwłaszcza Igła. Co ciekawe Igła chyba bardzo poważnie pracował nad osobistymi i nie będzie już haqa Igła – 1 mecz 2/2, 2 mecz 5/6.
Natomiast kluczem do porażki Thunder z jednej strony było to, że Adams jest bardzo mocno poobijany już w tych PO. Z jednej strony ręka a teraz po walce o zbiórki z Ezelim a potem po wejściu na kosz Greena – najpierw kolano a potem stopa – więc Adams miał poważne problemy z szybkim poruszaniem się na nogach. Z tego powodu gorzej to wyglądało na tablicach. Thunder nie mogli tak skutecznie grać parą Adams-Kanter {Adams powędrował nawet do szatni po tym jak Ezeli na niego spadł}, czyli jeden z kluczy do pokonania SAS wg. samego Popa, który pomógł również Thunder w pierwszym meczu z GSW przestał funkcjonować. Po drugie zastanawiałem się, jak na Durancie odbije się ponad 45 min. na parkiecie z 1 meczu – i odbiło się tak, że Durant – który ciągnął Thunder w 1 połowie; 23 pkt. – zgasł w 3 kwarcie. Russ tym razem zupełnie inaczej pilnowany nie wystrzelił tak jak w 2 połowie 1 meczu i skupiał się na rozgrywaniu – znów 12 asyst.
Dodatkowo GSW bardzo uważało na to, by nie faulować zawodników Thunder przy pozycjach rzutowych – a osobistymi; łatwe punkty – Thunder wygrało 1 mecz. Plus GSW ograniczyło straty i tym razem mieli ich mniej, niż Thunder.
Jednak seria będzie nadal na styku i na noże, bo obie drużyny mają zbyt dużo talentu zarówno w pierwszych piątkach jak też na parkiecie. Właściwe dla Thunder dobrze, że przegrali tak znacząco a mecz tak szybko się zakończył, bo w 4 kwarcie grali już zawodnicy z ławki, więc Russ a zwłaszcza Durantula mogli sobie odpoczywać.
Natomiast Thunder mają jeden, ale bardzo poważny problem. Donovan musi coś wymyślić w kontekście tego, żeby nie grać Durantem ponad 40 minut w meczu, bo wiemy jak to się skończyło w zeszłym sezonie i finale GSW z Cavs, gdzie Lebron gasł fizycznie w meczach 5-6 zmuszony grać prawie cały mecz na parkiecie i jednocześnie mając cały czas na barkach konieczność regularnego zdobywania punktów. Jest to poważny problem, bo pomimo, że mówi się, iż Thunder mają głęboki skład to jednak jakość składu po stronie GSW jest zdecydowanie większa {Thunder na niskich pozycjach 1-3 właściwe mają jedynie Waitersa, który jest w stanie grać na równym poziomie przeciw starterom}, co było widać w 2 meczu, zwłaszcza po grze Igły, Ezeli, Barbosy.
Jeśli jednak Curry chociaż w jednym meczu w Thunder odpali coś takiego, co zrobił w 3 kwarcie 2 meczu to seria co najmniej zamieni się w stan 2-2, bo czegoś takiego – jak 3 rzucane w kontrze – po prostu nikt nie jest w stanie powstrzymać.
@Autor
Dobra analiza, dodałbym do tego, że Warriors zdominowali w drugim meczu obie tablice i w mojej ocenie to było kluczowe. Nawet gdy Durant w Q2 odpalił i trafiał praktycznie wszystko, a skuteczność GSW poleciała w dół (Curry do połowy mógł mieć spokojnie około 8 asyst ale partnerzy pudłowali nawet stosunkowo łatwe rzuty spod kosza, Bogut nie potrafił złapać piłki gdy szły do niego podania), zbiórki na atakowanej tablicy ich ratowały – dużo punktów padło dzięki ponowieniom.
Do tego tragiczne decyzje rzutowe Westbrooka, i sporo strat OKC. Warrior do tego meczu podeszli poważnie, chyba sami byli zaskoczeni że przegrali pierwsze starcie i zrobią wszystko, by wrócić do Oakland przynajmniej ze stanem 2:2.