Od października wszyscy kibice NBA czekali właściwie tylko na ten moment – rewanż za Finały z ubiegłego roku. Wtedy, pozbawiony swoich najważniejszych kompanów LeBron James walczył dzielnie, rozegrał fantastyczną serię, ale ostatecznie poległ w starciu z kolektywem z Oakland, prowadzonym przez Andre Iguodalę i Stephena Curry’ego. To właśnie takich Finałów spodziewała się większość ekspertów i do takich Finałów ostatecznie doszło. Warriors z Zachodu i Cavaliers ze Wschodu. Kto wygra mistrzostwo NBA?
Obóz Warriors:
Paweł Mocek: Wojownicy mają za sobą trzy rundy, które śmiało można uznać za trudniejsze niż przed rokiem. W pierwszych dwóch seriach rywale może nie byli dużo lepsi niż w 2015 roku, ale Warriors zmagali się przede wszystkim z kontuzjami Stephena Curry’ego, które wykluczyły go z udziału w aż 6 spotkaniach (praktycznie 7, licząc drugie połowy Game 1 i 4 przeciwko Houston). Ostatecznie jednak największą przeszkodą do dotarcia do Finałów byli dla nich Oklahoma City Thunder, którzy bez kompleksów podeszli do rywalizacji z mistrzami NBA. Przynajmniej w czterech pierwszych spotkaniach. Ostatecznie Stephen Curry pokazał dlaczego jest dwukrotnym MVP, Klay Thompson trafiał swoje rzuty, kiedy koledzy najbardziej tego potrzebowali, a Warriors wrócili z 1-3 w finałach konferencji i wygrali ją w siedmiu meczach.
Obóz Cavaliers:
Dominik Kędzierawski: „Bij mistrza”, oto cel Cavs. Cavaliers notują równomierny progres w trakcie całego sezonu, włącznie z PO, będąc o wiele mocniejszym zespołem niż w ubiegłym roku. Także otoczka oczekiwań wokół Cavs zdaje się być mniejsza niż w minionym sezonie. Zanotowali dwie wpadki z Raptors, ale sposób w jaki je odreagowali budzi ogromny podziw. W pełni zdrowi, mocniejsi, lepiej przygotowani. Cleveland is ready.
Czemu Warriors wygrają tę serię?
Paweł Mocek: Według wielu to Warriors powinno stawiać się w roli faworytów tej serii i trudno się nie zgodzić, choćby patrząc na to, że wygrali 73 mecze w sezonie regularnym. Bezpośrednie spotkania z Cavs skończyły się – w słowach LeBrona Jamesa – „skopaniem tyłków” Cavs przez obecnych mistrzów. Seria z Cleveland będzie zdecydowanie inna niż z Oklahomą City. Po pierwsze, Cavs nie mają takiego potencjału w obronie pierwszej piątki jakim dysponowali Thunder. Zmiany krycia po zasłonach, które zmarginalizowały znaczenie „Lineupu Śmierci” Steve’a Kerra w przypadku Cavs nie będą aż tak efektywne. Kevin Love to nie Serge Ibaka, a J.R. Smith – choć jest niezłym obrońcą – to nie Andre Roberson.
Z drugiej strony patrząc, atak Cavaliers jest zdecydowanie bardziej poukładany od ofensywy Thunder i to tu może leżeć klucz do zwycięstwa Warriors. Co zrobią z LeBronem Jamesem? Czy Andre Iguodala wyjdzie w pierwszej piątce, z zadaniem zatrzymania czterokrotnego MVP, tak jak to robił w końcówce serii Finałów w zeszłym roku? Trzeba przyznać, że Iggy będzie zdecydowanie najlepszym obrońcą z jakim przyjdzie się zmierzyć LeBronowi w tegorocznych play-offach, w poprzednich rundach robił co chciał z Tobiasem Harrisem, Kentem Bazemorem czy DeMarre Carrollem. Iguodala ma za to za sobą dobre pojedynki z Kevinem Durantem, którego wyciszył w ostatnich minutach kluczowego Game 6.
Warriors wchodzą do Finałów w dobrej formie mentalnej, po przejściu najtrudniejszego kroku do Finałów w ciągu ostatnich dwóch lat. Chcą też udowodnić całemu światu, że ich tytuł z zeszłego roku powinien przestać być odbierany jako „pół-tytuł”, ponieważ został zdobyty po pokonaniu Cavaliers grających bez dwóch kluczowych starterów – Irvinga i Love’a. Pokonania Cavs w tym sezonie nikt by już nie zakwestionował, szczególnie po tym co stało się w finałach konferencji.
Czemu Cavaliers wygrają tę serię?
Dominik Kędzierawski: Mimo iż dwukrotnie polegli w trakcie RS z GSW, Cavs przebyli długą drogę. Powoli ujawniają kolejne karty jakimi dysponują, choć wciąż wydają się mieć co nie co w zanadrzu. Mimo iż w trakcie sezonu zmienili trenera, tak Cavs idealnie rozgrywają cały sezon.
Po pierwsze: zdrowie
W pełni zdrowi, z szeroką kadrą. Teraz to GSW ma problemy z mniejszymi urazami.
Po drugie: tendencja wzrostowa
Bądźmy szczerzy, Cavs nie ujawinili pełni swoich możliwości. Nie licząc wydarzeń w Toronto podczas G3 i G4, Cle wszystko kontroluje, nic im się nie wymyka spod kontroli. Momentum wzrasta, czego świadkiem było Toronto.
Po trzecie: zemsta
Wszyscy widzieliśmy jak Cavs zareagowali na zryw Raptors. Pacyfikując go bardzo brutalnie (jak na warunki NBA). A Warriors zadali więcej złego Kawalerzystom.
Po czwarte: drugi plan
Choć Warriors chwalą się bardzo mocnym wsparciem gwiazd, tak w szeregach Cavs znajdziemy tykające bomby, mogące odmienić losy spotkania. J.R. Smith, Channing Frye, Tristan Thompson, Mo Williams, Matthew Dellavedova, być może i Mozgov. Każdy z nich może zmienić losy meczu, czy to rzucając +20 punktów, czy to zbierając kilka piłek.
Na koniec: „kto mieczem wojuje, od miecza….”
Trójka. Broń Warriors. Choć przyswojona przez Cavs, co już nam udowodnili. Żyjemy w lidze trójek. Cavs szybko się na nie przestawili.
X-Factor Warriors:
Paweł Mocek: Draymond Green. Nie może być inaczej. To on musi odpowiadać za defensywę Warriors, tak jak odpowiadał za nią w sezonie regularnym. Już nie będzie czasu na złe występy, tak jak w serii z Thunder. Inną ważną sprawą jest jego głowa – za każdy kolejny niesportowy faul lub dwa kolejne faule techniczne, Green zostanie zawieszony na kolejny mecz. A bez niego pokonanie Cavaliers będzie już arcytrudne.
X-Factor Cavaliers:
Dominik Kędzierawski: Channing Frye. W Orlando zagubiony, jego kontrakt ciążył Magikom. Dla niego Cavs poświęcili Andersona Varejao, część historii organizacji. Czy było warto? Było. Frye stanowi zabezpieczenie na zacięcie się Love’a, bombardując zza łuku i stale grożąc nagłym wybuchem, a z LeBronem doprowadzając pick&pop do perfekcji. Warriors będą musieli decydować: LeBron pod koszem, albo Frye na obwodzie. Jak to mawiają: „pick your poison”.
Kluczowe pojedynki:
Paweł Mocek: Tak jak wspominałem, Iguodala vs. LeBron. A raczej LeBron vs. Iguodala. Ten pojedynek będzie miał znaczenie właściwie tylko po jednej stronie parkietu, ale to głównie przez to, Iggy dostał w ubiegłym roku nagrodę dla MVP Finałów NBA. Kluczem do zatrzymania ofensywy Cavaliers będzie przystopowanie LeBrona Jamesa, a będzie to możliwe tylko przy choćby próbowaniu grania z nim 1-na-1. Każde podwojenie bowiem skończy się dobrym podaniem Jamesa do dobrze ustawionego kolegi, bo w tym jest bodaj najlepszy w historii NBA. Wtedy trzeba liczyć na to, że Cavs nie będą trafiać tak jak przez pierwsze dwie rundy, ale to zawsze jest ryzyko.
Dominik Kędzierawski: Kyrie vs Curry. Steph jak Steph. A Irving? Znowu będzie musiał wznieść się na defensywne wyżyny, jednocześnie zapewniając wsparcie dla LBJ. Animuszu mu nie brak, ale tych kilka punktów na plus bądź minus może zadecydować o kształcie serii. Cavs go potrzebują, by równał Kurze. Lecz co do Uncle Drew pewne jest jedno: czym więcej reflektorów, tym większa jego gra.
Kto będzie MVP Finałów?
Paweł Mocek: Stephen Curry. Musi to zrobić, po tym jak rok temu nie grał dobrze w pierwszych kilku meczach Finałów. I nie wyolbrzymiałbym roli Matthew Dellavedovy, ponieważ kryty przez tego samego Delly’ego Curry w ostatnich trzech meczach grał na swoim, wysokim poziomie. Udowodnił na co go stać, w kluczowych momentach serii przeciwko Thunder. Teraz czas na Cleveland.
Dominik Kędzierawski: LeBron albo Kyrie dla Cavs. Pierwszy wybór jest oczywisty. Kyrie jak powyżej; czym jaśniej biją światła, tym on lepszy. Dajcie mu zdrowie, a Irving może zagrać serię kalibru MVP.
Jeśli Warriors to Klay. Osobiście uważam go za większy problem niż Curry, dla Cavs.
Typ:
Paweł Mocek: Warriors w 7
Dominik Kędzierawski: Cavs w 6
X-Factor Warriors – zdecydowanie Klay.
Klay dorósł, zdobył doświadczenie jak się gra w clutch time, stał się graczem, który potrafi wejść na kosz i poprawił obronę – może spokojnie bronić Irvinga i ograniczyć jego poczynania, bo bronił Russa z powodzeniem, który jest zdecydowanie trudniejszy do pilnowania – wzrost, siła, szybkość.
Czy przypominacie sobie cień koszykarza w postaci Klaya z PO – zwłaszcza niektóre mecze finałów – zeszłego roku?
W tym roku Klay nie zawodzi – co było widać w meczach; 6 {był 1 opcją w ataku} a potem 7 – dołożył 25 pkt.; skuteczność Klaya też jest zdecydowanie lepsza niż w zeszłym PO.
Warriors mają zdecydowanie bardziej doświadczoną ławkę w meczach o stawkę, co było widać w meczu 7, gdzie Barbosie, Livingstonowi nie „drżały ręce”, gdy Kerr dawał odpocząć Curry, Klayowi.
Z tego powodu kluczowy pojedynek to będzie zapewne Smith pilnujący Klaya.
X-Factor Cavs to zdecydowanie Love – pytanie czy on potrafi jednocześnie walczyć o zbiórki z Greenem, Bogutem, Ezelim oraz dać kilkanaście punktów w ofensywie na dobrej skuteczności; jeszcze większe pytanie to jak będzie wyglądała obrona Love – bo w sezonie Green szalał w ofensywie w meczach z Cavs. W sezonie nie potrafił tego zrobić w starciu z GSW – czyli albo dawał radę na tablicach ale nie w ofensywie, albo na odwrót.
Od tych dwóch porażek z RS Cavs przeszli daleką drogę i zdecydowanie poprawili i atak i obronę, porównania do tamtych meczów mijają się z celem.
Myślę, że Jefferson, Frye i Mo też już z niejednego pieca chleb jedli i nie ustępują w doświadczeniu Livingstonowi czy Barbosie.
Przed zeszłorocznym finałem nie dawałem Cavs większych szans na cokolwiek, a jednak bardzo pozytywnie mnie zaskoczyli – teraz mają idealną sytuację, wszyscy zdrowi, PO całkiem udane, mniej rozegranych spotkań – wszystko w ich rękach.
Myślę, że ważnym czynnikiem będzie też to, że te PO były zdecydowanie spokojniejsze dla LBJ niż te zeszłoroczne, a jednak przy jego sposobie gry to czynnik decydujący o tym by mógł grać na swoim poziomie.
Czy umiejętności i determinacji wystarczy na GSW to się okaże – łatwo nie będzie – ale wygląda na to, że w tym roku zdecydują już tylko umiejętności – mamy pełne składy – niech wygra lepszy.
W zeszłym roku nagrodę MVP finałów powinna dostać 5 zawodników z ich niskiego ustawienia bo to był klucz do mistrzostwa. Igoudala tez zasłużył bo to on był wtedy najważniejszy w obronie i niesamowicie pomógł w ataku.
Dla Cavs najważniejsze będzie zatrzymanie zarówno Stephena jak i Klaya tak jak zrobili to Spurs w RS. Wystarczy ze odpuszcza jednego z nich i juz mają po meczu. W sumie o Smitha, TT i Jamesa można być spokojnym bo zrobią swoje ale dużo zależeć będzie od Irvinga i Love aby wreszcie pokazali jak się broni i nie grali w kratkę w ataku.
Dla Warriors najważniejsze będą trójki, dyspozycja Thompsona lub Curry’ego
@Autor ma racje ze X-factor to Klay. To dzieki niemu bylo game 7 i to on samodzielnie badz to z Currym wyciagnal Golden z ciemnej d…py z 1-3 na 4-3. Jak pisalem wielokrotnie Cavs blyskawicznie od pierwszego meczu pierwszej rundy przestawili sie na trojki i granie small ball bo wiedzieli na kogo trafia w finalach. Moim zdaniem to duzo bedzie zalezalo od dyspozycji Love’a i J.R. i Frye’a jako zmiennika jesli Cavs maja grac koszykowke przestrzenna to moze byc ten czynnik decydujacy. Bedzie trudniej Golden powtorzyc mistrzostwo bo Clevland w tym roku gra w pelnej piatce ale z tej piatki Love i Kyrie to debiutanci w finalach. Slabsze wystepy/gorsza dyspozycja w/w dwojki i pozamiatane na kozysc Golden. Takze Warriors maja przewage w postaci doswiadczenia. To beda inne finaly niz przed rokiem i obym sie tylko pomylil ale Clevland moga namieszac i to zdecydowanie bardziej niz w finalach w 2015 roku.
No i co Curry i Klay zagrali piach, a Golden wygrało z łatwością. Fajnie
Ta seria nie będzie tak długa sweep nadchodzii. Ew. Może gentelmenski