Dziennikarz sportowy, kolekcjoner pamiątek i wspomnień. Zagorzały kibic koszykówki od prawie trzech dekad. Jeden z organizatorów pierwszego zlotu fanów CavsPL w Łodzi – Rafał Jurasiński – zgodził się odpowiedzieć na kilka zadanych przeze mnie pytań.
(R.Jurasiński i Goran Jagodnik)
Kibicem koszykówki w wydaniu NBA jesteś od wielu lat. Opowiedz, jak rozpoczęła się Twoja pasja?
Pierwsze mecze koszykówki jakie widziałem to były mecze NBA. Myślę, że był to rok 1987, chyba wtedy „Sportowa niedziela” jako pierwsza zaczęła pokazywać amerykańską koszykówkę w Polsce. Potem był straszny bum na basket w latach dziewięćdziesiątych, a ja byłem częścią całkiem dobrej drużyny szkolnej. Powiedzmy, że od dwunastego roku życia koszykówka zawładnęła mną, a NBA stało się głównym hobby moim i moich kumpli.
Podczas zlotu CavsPL mieliśmy okazję podziwiać Twoją kolekcję pamiątek, w tym korespondencji z organizacjami NBA. Pamiętasz swój pierwszy list? Do której z drużyn był adresowany i czy od razu otrzymałeś odpowiedź?
W 1991 zdobyliśmy jakimś cudem adresy do wszystkich 27 zespołów ligi. Chyba katowicki „Sport” drukował skarb kibica NBA przed rozpoczęciem sezonu. Znaliśmy właściwie tylko Bulls, Lakers, Pistons, Celtics i Hawks, bo głównie powtórki meczów tych drużyn leciały w TV. Chcieliśmy jednak wysłać list do kogoś mniej popularnego, ale grającego w czołówce. Mój list dotarł do Cleveland, a moi kumple testowali Blazers, Sonics czy Jazz. Wówczas w modzie była korespondencja z koncernami samochodowymi, spożywczymi czy tekstylnymi, ale nikt z nas nie słyszał, żeby coś przysyłali z klubów sportowych, a tu jeszcze NBA. Nasza wiara w sukces była niewielka. Po jakichś trzech miesiącach listonosz dostarczył do mnie wielką kopertę z logiem CAVS. Na sam widok dostałem zawrotów głowy. Zawartość była bardzo bogata, gazetki, plakaty, naklejki, karty z graczami, plansze, cenniki, kalendarz meczów… Nikt, nigdy nie dostał aż tyle, ile ja za pierwszym razem! Cavs mnie po prostu tym listem kupili. Ogólnie przez ponad dwa lata dostałem 39 listów z około 15 drużyn. Wysłałem około 100 listów. Najdłużej na odpowiedź czekałem z Dallas, bo ponad rok! Najszybciej odpowiadali Kings i Blazers i od nich też mam najwięcej korespondencji. Obszernością wszystkich przebijali Cavs, inwestowali w fanów zdecydowanie najwięcej. Sporo wysyłali także Wolves, Magic, Pacers. Nigdy nikt natomiast nie otrzymał listu z Chicago, choć wszyscy tam słali swoje prośby. Obciążenie mieli największe bez wątpienia, druga sprawa to polska post-komunistyczna poczta, która po prostu kradła wiele korespondencji. Do dziś pamiętam, gdy wchodząc na pocztę widziałem pełno naklejek coca – cola, ford, mercedes, pepsi itp. Takie były czasy. Wielki szacunek dla klubów, że nam odpisywali i dawali tyle radości. Myślę, że dziś nic nie jest w stanie sprawić mi tyle radości, co wtedy list z Ameryki.
Opowiadałeś mi o swoim spotkaniu z Pau Gasolem. Mógłbyś nieco przybliżyć czytelnikom tę historię?
Spotkanie z Pau Gasolem i resztą Hiszpanów miało miejsce w Kownie podczas Eurobasketu 2011. Często wyruszam „w Europę” obejrzeć jakiś dobry mecz lub jakiś kompletnie marny. Czasami na tych marnych jest więcej emocji, niż na tych o najwyższe stawki. Nie ograniczam się tylko do basketu, częściej jeżdżę na futbol. Żeby nie było tak mainstreamowo, to byłem też na piłce wodnej, krykiecie, hokeju na trawie i całej masie sportów indywidualnych. O siatkówce, piłce ręcznej czy żużlu nawet nie ma co wspominać. Sam jestem ciekaw ile tych rozmaitych wydarzeń zaliczyłem, pewnie kilkaset. Mam całą szufladę wypełnioną biletami. Na NBA też byłem, ale w Londynie, kiedy grali Nets z Raptors. To tyle o spotkaniu z Gasolem. Tak naprawdę temat był krótki: Can I have a photo with you Pau? Yes, no problem. Many Thanks and good luck! Przybiliśmy grabę. Dorwałem jeszcze wtedy Calderona na tej samej zasadzie. Parę godzin wcześniej wstąpiłem na piwo do pierwszej, lepszej knajpy. Okazało się, że to baza Słoweńców. Podszedłem do Gorana Jagodnika, gadaliśmy chyba z 10 minut. Był zdziwiony, że jestem z Polski. Nasz kraj odpadł wcześniej, a Kowno to istny bastion Litwinów. To była naprawdę świetna rozmowa (Goran perfekcyjnie mówi po polsku). Tradycyjny miś na koniec i razem sobie życzyliśmy powodzenia na koszykarskim szlaku. Świetny gość, zero gwiazdorzenia, a był wówczas kapitanem silnych Słoweńców.
(R. Jurasiński i Pau Gasol)
(Jose Calderon i R. Jurasiński)
Kiedy powstała idea zorganizowania pierwszego zlotu fanów Cavs i kto wpadł na pomysł, by ją zrealizować?
Idea zlotu powstała pewnie ze dwa lata temu, ale z kopyta ruszyliśmy na wiosnę tego roku i się udało. Nie pamiętam kto pierwszy rzucił hasło. Pewnie Mateusz Jakubiak albo Cezary Szwarc.
Jak podobało Ci się na zlocie? Spodziewałeś się takiego zainteresowania wydarzeniem?
Szczerze powiedziawszy liczyłem na większą ilość osób, tak 20 – 25. W kameralnym gronie jednak fajniej się spędza czas. Chyba nikt nie wyjechał zawiedziony, nikt się z nikim nie poróżnił. Termin wakacyjny też nie był sprzymierzeńcem. Następny zlot zrobimy pewnie w innym miesiącu. Szkoda, że finały nie są grane w piątki i soboty. To byłby zlot!
Co z łódzkiego spotkania najbardziej utkwiło Ci w pamięci?
Najbardziej w pamięci utkwili mi uczestnicy, bo wszystkich widziałem po raz pierwszy w życiu, dobre piwsko w pubie i zatłoczona Piotrkowska nocą. Tak trzymać Łódź!
Czy możemy się spodziewać następnych imprez, takich jak tegoroczna? Jeśli tak, to kiedy?
Z pewnością będą następne zloty. Planujemy też oglądanie jakiegoś meczu wspólnie w sezonie zimowym, ale ten plan trzeba dopracować.
Jak oceniasz szanse Cleveland Cavaliers w nadchodzącym sezonie i kto według Ciebie będzie ich najgroźniejszym rywalem?
Cavs są zdecydowanym faworytem Wschodu. Wiele drużyn przemeblowało skład i EAST będzie jeszcze silniejszy niż rok temu. Mnie to cieszy, bo zawsze byłem fanem mocnej, solidnej koszykówki wschodniej, choć zachodni show time i ofensywne usposobienie fajnie się ogląda. Nigdy jednak nie zapomnę cholernie mocnej defensywy Cavs za czasów Fratello czy Knicks za Pata Rileya. Finały Knicks – Rockets to było to! Przepisy tak pozmieniali, że dziś fizyczna koszykówka odchodzi do lamusa, a króluje rzut za trzy. Niektórzy moi rówieśnicy nie mogą tego oglądać, choć kiedyś zarywali nocki. Tacy gracze jak Oakley, Mason, Tyrone Hill, Horace Grant dziś nie byli by gwiazdami. Mimo wszystko wciąż mam niesamowitą frajdę patrząc na ligę. Uwielbiam Irvinga, nie mogę się nadziwić sprawności Giannisa, olśniewa mnie sposób rzucania Splash Brothers. Wciąż świetnie się bawię z NBA. No dobra, w finale zagramy z Warriors po raz trzeci. Tym razem załatwimy sprawę szybciej.
Czego mogę Ci życzyć w najbliższej przyszłości?
Czego mi życzyć? Abstrahując od życia codziennego, to szczególnie braku kontuzji wśród Kawalerzystów. Wtedy sezon znów będzie nasz. Poza tym tanich biletów, lotów i hoteli. Natomiast ze swojej strony pozdrawiam redakcję i wszystkich czytelników Enbiej Akszyn. Miło mi uzupełniać swoją wiedzę w oparciu o Waszą stronę i fajnie dzielić to piękne hobby z Wami.
Zachęcam do obserwowania Rafała Jurasińskiego na Twitterze – Rafal Jurasinski (@Joozek).
Ma następny zlot obowiązkowo muszę się stawić ! Szkoda, ze nie moglem teraz. Fajnie się czyta o takich ludziach z pasją. Pozdrawiam ze Szczecina
Ja mam zdjecie z Seane’m Elliot’em☺. Moge podeslac☺. I kilka fotek z eurobasketu tez mam☺.Podziwiam czlowieka i to bardzo Panie Rafale☺. Bardzo bym chcial te Pana skarby przejzec. Tez mam kilka pamiatek z lat 90 nawet z 80☺. Magiczny okres i tak bardzo wyjatkowy koszykarsko.
Zazdroszczę, Sean Elliott to jeden z moich ulubieńców z starych czasów i co ważne miał swój magiczny moment w karierze, fajnie że został w San Antonio i wciąż jest jak gdyby częścią tej ekipy.