Mo Williams w ubiegłym tygodniu napisał na Twitterze, że zostanie w NBA na jeszcze jeden rok, ale dziś w trakcie media day Cleveland Cavaliers generalny menedżer zespołu David Griffin poinformował, że 33-latek zdecydował się na odejście na emeryturę. Mniej więcej w tym samym czasie na zachodzie Stanów Zjednoczonych, Paul Pierce rozwiał wszelkie wątpliwości i powiedział, że sezon 2016/17 będzie jego ostatnim w NBA.
Sprawa Williamsa jest dość dziwna, ze względu na jego tweet zaledwie sprzed kilku dni, w którym potwierdził, że powróci na kolejny sezon. Poza tym, Williams stawia swój zespół w dość trudnej sytuacji, decydując się na odejście dopiero teraz, bowiem w zespole mistrzów NBA jedynym zmiennikiem Kyriego Irvinga jest wybrany z 54. numerem draftu Kay Felder, a wszyscy najlepsi dostępni rozgrywający zniknęli już z rynku. Na celowniku Cavaliers mogą znaleźć się teraz ewentualnie byli koledzy LeBrona Jamesa z Miami Heat, a więc Mario Chalmers i Norris Cole, którzy wciąż pozostają bez klubu.
Williams spędził w NBA 13 sezonów i dopiero w ostatnim zdobył swój pierwszy mistrzowski pierścień. W swoim pierwszym epizodzie w Cleveland, również u boku LeBrona Jamesa zaliczył najlepszy sezon w swoim karierze, uwieńczony wyborem do drużyny Wschodu w meczu gwiazd. Od 2013 roku Williams błąkał się po NBA, będąc najczęściej back-upem. 33-letni rozgrywający w ubiegłym sezonie miał duże problemy ze zdrowiem, zagrał tylko 41 spotkań i przez całe lato zastanawiał się nad zakończeniem swojej kariery.
Większość lata dobiegały do nas także plotki o ewentualnej emeryturze Paula Pierce’a, jednak The Truth nie żegna się jeszcze z parkietami NBA. Oświadczył natomiast, że po zakończeniu sezonu zawiesi buty na kołku. Pierce ma za sobą słaby sezon w barwach Los Angeles Clippers, w którym zaliczał średnio 6.1 punktu i 2.7 zbiórki na mecz i jeszcze dwa lata ważny kontrakt, natomiast wiadomo już dziś, że nie wypełni go do końca.
Pierwsze 15 lat swojej kariery Pierce spędził w Boston Celtics, dziewięć z nich grając dla swojego obecnego trenera, Doka Riversa. W 2008 roku zdobyli razem mistrzostwo NBA, a Pierce został wtedy MVP Finałów. W 18 latach kariery, Pierce 10 razy grał w All-Star Game i czterokrotnie był wybierany do jednej z piątek All-NBA. Znajduje się obecnie na 16. miejscu na liście najlepszych strzelców w historii NBA i w 2022 roku ma praktycznie zapewnione wejście do Koszykarskiej Galerii Sław.
Powiem wam jedno, to co pokazywał w Waszyngtonie to była perełka, naprawdę(ten rzut w PO na wygraną, takiego Pierca chcę zapamiętać). Szkoda, że nie poszedł do lepszej drużyny walczącej o pierścień lub do Bostonu jako grający motywator, z nim może by przeszli dalej o rundę.
właśnie, z DC mógł się praktycznie nie ruszać. W obliczu kontuzji Beala byłby idealny
Niech skończy w tym sezonie karierę – i tak nic nie wygra a wejście do HoF w 2021 w towarzystwie Bryanta, Duncana i KG to by było coś.
Zawsze uważałem, że Pierce jest nieco przeceniany.
Potrafi świetnie grać, ma zimną krew w końcówkach i niezły ofensywny arsenał, ale od 2008-go roku był często wymieniany jednym tchem obok Bryant’a czy Duncana, i to mi nigdy do końca nie siedziało.
Jego największe osiągnięcie to MVP Finałów, które też nie było przecież jakimś dominującym performance’em – grał świetnie, ale dorównywali mu Allen i przede wszystkim Garnett. Spójrzcie na liczby i powiedzcie mi, że wściekalibyście gdyby Garnett dostał MVP Finałów w ’08 (szczególnie że kierował defensywą w finałach jak mistrz) – nie sądzę.
Poza tym bardzo dobra kariera, ale bez nagród MVP, wielokrotnych wyborów do All-NBA Teams (tekst wspomina o czterech, ufam, bo nie pamiętam dokładnie), tytułów strzeleckich, legendarnych highlight reelów itp. itd.
Magia Pierce’a to moim zdaniem analogia do Larrego Birda i Celtics. Obaj fenomenalni strzelcy bez atletyzmu ale ze świtną grą 1na1, obaj z wielkim charakterem do wygrywania, obaj zawsze w cieniu większych show-manów…Pierce nawet dostał kosę pod żebra od jakiegoś wariata i wrócił na parkiet. Także Paul Pierce to wielkie serce, niepohamowany głód gry i zwycięstw.
„Did You called bank?
I called game
called game…
…shit…”
@Tomasz, absolutnie zminimalizowana rola Pierce’a.
Tutaj mój link do tamtejszych finałów – http://enbiej.blox.pl/2008/06/Paul-Pierce-na-MVP.html
– Pierce z Walkerem, w słabym Bostonie dociągnęli C’s do finałów konferencji z Nets. Pierce był na topie i liderem C’s z prawdziwego zdarzenia.
– finały o których piszesz były jego popisem, gdyż wszyscy fani oczekiwali więcej od Allena, dużo więcej od Garnetta, a pojawił się the Truth, który pogodził wszystkich i zgarnął majstra.
– jego występy w Wizards to był pokaz wielkiego gracza, przed emeryturą i udowodnienie, że atletyzm w jego przypadku był na drugim planie po technice i doświadczeniu.
– gra jeden na jeden – o czym napisał Majecha – podejmowanie kluczowych prób rzutów, branie ciężaru gry na swoje barki w trudnych momentach i przede wszystkim budowanie dobrej chemii w drużynie. Sporo tych analogii. A słowo atletyzm, do warunków fizycznych Birda, jest nieco przesadzone. Pierce , niższy i słabiej zbudowany (206 cm Birda, dziś grałby jako strech four), również potrafił skończyć z góry w tłoku.
Polecam skrót , to może coś wyłowisz o czym zapomniałeś…
Wlasnie dzieki The Truth zaczalem kibicowac C’s i tak jest do dzisiaj. Pierce to serce pasja nieustepliwosc rozum i niebywale umiejetnosci. Uwielbiam Go tak jak i Ray’a Allena i KG. Jak dziecko plakalem z zaku za kazdym razem kiedy widzialem Pierce’a i KG w nets. I nigdy nie zapomne wywiadu Dortus z KG po wygranym meczu Bostonu z miami na 3-2 w PO. „….Oh God it’s The truth………” I nie wyobrazam sobie NBA po odejsciu ostatniego wojownika z green gangu!
Wiem że to głupie ale bardzo mi się podobała reklama z playoffów 2010 i jego „never giving up” to w nim widać że to fighter i lider https://www.youtube.com/watch?v=oGnWUtMG2do
a jego rzut przeciwko Atlancie był dobry i powinien być zaliczony, (jak grał z Wizards), ugrał im całą serię przeciwko Raptors i praktycznie prawie odwrócił losy z Hawks. Szkoda że tam nie został, ta drużyna byłaby o wiele lepsza z nim.
THE SHOT GAME THE NICKNAME!! Doris mialo byc☺.
@majecha – porównanie do Birda wyjątkowo nietrafione. Larry Legend był strzeleckim asem, który należy w tej kategorii raczej do grupy takich jak Jordan, Bryant czy Durant. Jego liczby są wręcz wstrząsające. W pozostałych kwestiach był o kilka poziomów nad Pierce’em – popisowe podania (niezliczone touch passy, bullet passy, podania nad głową, pod ręką, za plecami… mam dalej wymieniać?), świetna obrona, mentalność boiskowego zabójcy. Brak atletyzmu Birda to też lekka przesada, nie miał problemu ze wsadami, nawet 'in traffic’, dopóki oczywiście dopisywało mu zdrowie.
Nie przesadzaj z dosłownym odbiorem moich słów. Analogia to nie porównanie 1 do 1. Celtics czekali na kolejnego Birda – był nim Paul Pierce. Lider z charakterem. Wygrał mnie, zbierał mniej ale był tak samo kochanym przez fanów.
Pewnie, że Bird to poziom o przynajmniej oczko wyżej. Zgadzam się, że Pierce do półki Jordan, Magic ma daleko ale już Durant jeszcze nic nie osiągnął, więc poczekajmy ze stawianiem go oboj MJ’ów i np. Kobasa. Wracając do myśli – Pierce był takim Celtem jakich fani tej drużyny uwielbiają. Przełożyło się to nawet na moją sympatię do Nets i Wizzards. Tak działa ten gość.
Napisałem, że Larry należy w kategorii ”strzelcy” do tej samej grupy co Jordan, Bryant, Durant. I tak, dalej mam w tej grupie KD. Fakt, nic nie wygrał, ale strzeleckim asem jest niepodważalnie