Wróciliśmy do gry. Przerwa trwała cztery miesiące, ale jak mówią wszyscy, warto było czekać. Powodów wymienić można choćby trzydzieści, tyle dokładnie, ile jest drużyn w najlepszej na świecie lidze. (może niedługo 31. bowiem na powrót do NBA chrapkę ma znów Seattle i Chris Hansen). Lock out nam nie grozi, no może za 6 lat…ale wtedy już rekord kontraktu – 154 miliony USD za 5 lat – przejdzie do lamusa (koszykarze będą dostawać po 200 mln i więcej). Pierwsza noc była bombowa , jak przystało na jakościową inaugurację.
Zanim przejdziemy do kilku faktów; czy wiecie, że 32 lata temu swój debiut zaliczył His Airness?! Również w 1984 Charles Barkley debiutował dla Sixers – 26. października oraz John Stockton – dla jedynego w karierze Utah Jazz. W 1985 – 26 X – roku największa bestia Nowego Jorku, Patrick Ewing, też dołączył do elitarnej ligi lotników. Dobra data by utkwić na dobre w pamięci kibiców. Pokazał to nam – niejaki – Jonathon Simmons.
Jeśli jakiś koszykarski Janusz (nie obrażając Januszy) miał dziś przed oczami telegazetę :-) zobaczył to nazwisko – SIMMONS – i pomyślał – tak : to chyba ten pierwszy numer draftu ;-) ;-) Niestety filadelfijski Australijczyk leczy pęknięcie stopy i poczekamy na niego do końca zimy, a na pierwszy plan wdarł się kolejny „wynalazek” Popa. Gregg Popovich lubi wyciągać króliki z kapelusza i po takich nazwiskach jak Cory Joseph, Danny Green, Kawhi Leonard (35 pkt i mecz na miarę MVP sezonu, z punktowym rekordem kariery), przyszła pora na 27-latka. Simmons nie tylko trafił 8 z 14 rzutów z gry, wziął na plakat JaVale’a McGee i w niektórych momentach meczu przyćmił debiutującego po stronie Warriors – Kevina Duranta (27 pkt i 10 zb). Simmons to gracz niewybrany w drafcie 2012, który w Spurs jest od 2015 roku oraz swoje najlepsze występy – do wczoraj – miał na poziomie 18 oczek przeciwko Bucks oraz 19 oczek przeciwko Mavs. Rok temu podczas rozgrywek Ligi Letniej w Las Vegas, został MVP mistrzowskiego dla Spurs spotkania, rzucając 23 oczka. Dwa dni później podpisał kontrakt z Ostrogami i jest z nimi do dziś (potem zagra kluczową rolę w play off, poprowadzi Spurs do zwycięstwa w 7 meczu WCF, i zostanie MVP finałów).
Swoją drogą uwielbiam takie historie, diabeł z pudełka, przypomniał mi nieco historię Anthony’ego Morrowa. Oby jak najwięcej podobnych występów, na wysokim poziomie, obrońcy Ostróg.
Oczywiście wysoka porażka wicemistrzów (100-129) to woda na młyn na przeciwników transferu Kevina Duranta. GSW w każdej kwarcie traciło 30 (lub więcej) punktów oraz – przynajmniej ja – widziałem wyraźny brak Andrew Boguta. Zastanawiam się czy jego odejście nie będzie jeszcze bardziej widoczne, w kolejnych starciach , z silnymi rywalami? Mało kto zauważył też mierniutki występ Paua Gasola (18 min i 2 pkt).
Ktoś , gdzieś żartował, iż Knicks i Warriors tak samo rozpoczną sezon…rozpoczęli…Knicks jak „dzieci we mgle” , nie łapiący „trójkątów”, zaspani w defensywie przy spokojnym występie, nowo-koronowanych Mistrzów ligi. LBJ zaliczał 43. triple double w karierze (19-14-11) i organizował ucieczkę Kawalerii na przestrzeni trzeciej odsłony (34-19). Courtney Lee i Joakim Noah – podstawy „hornackowej” defensywy Knicks – zostali bez punktów…Derrick Rose myślami był chyba jeszcze w sądzie…na procesie o gwałt. Nowy head coach NYK przetestował wszystkich graczy , jakich miał w protokole. Kiedy obejrzymy zgranych, walczących o play off niebiesko-pomarańczowych??
Meczowy deser podczas inauguracji 71. sezonu odbył się w Portland. Tam miejscowi Blazers przecierali oczy ze zdumienia, bo Joe Johnson wyglądał na naprawdę głodnego gry (i 10 lat młodszego). 12/16 z gry, 29 pkt i tylko zabrakło skuteczności BoBo Diawa (1/8) czy punktów z ławki (choćby kontuzjowanego Gordona Haywarda) by skutecznie zakończyć przeprawę w Oregonie. Fani PTB byli natomiast bardzo ukontentowani; ich Młode Strzelby, Damian Lillard i C.J. McCollum zakończyły mecz powyżej 50% skuteczności z gry. Lillard rzucił 39 pkt, McCollum – 25. Jeśli, ktoś pytał czy Allen Crabbe nie wziął za dużo gotówki tego lata, w pierwszym meczu uzyskał małą odpowiedź – NIE – 18 pkt i 4/5 zza łuku. 36-21 w finałowej odsłonie i Blazers z rekordem ligi, 16 z rzędu meczów wygranych na otwarcie rozgrywek. Terry Stotts ma mocny zespół, z bogatą ofensywą i kilkoma możliwościami. Nie wypalił jedynie Evan Turner (1/7, 3 pkt), ale na niego jeszcze przyjdzie czas. Tak jak na kolejne noce, kolejne emocje i kolejne niespodzianki.
Co powiedziała nam pierwsza noc z ligą? Wchodzimy w kolejny , emocjonujący sezon i na pewno mistrzowski tytuł nie przyjedzie nikomu tak łatwo…
Bardzo fajne podsumowanie :) Oby takich wiecej ;)
Woy, dałeś radę. Dobrze się czytało w oczekiwaniu na Indiana – Dallas
Dobry tekst. Co do Turnera do dalsza część jego statystyk nie wyglądała źle. W Bostonie też miał czasem gorsze rzutowo spotkania, ale zawsze wtedy można liczyć przynajmniej na kilka zbiórek, asyst czy przyzwoitą obronę.
Simmons bywa nierówny, jedna jaskółka wiosny nie czyni, ale fajnie że rozpracowali Warriors. Do „wynalazków Popa” dodałbym Georga Hilla (do dzisiaj go trochę żałuję, mimo że wymiana na Leonarda wiadomo że się opłaciła na długie lata). Gasol jakiś taki wypompowany w tym meczu był. Diaw strasznie dał ciała w debiucie dla Jazz, nawet nie ma co usprawiedliwiać.
Co do GSW, to nie jest tak że KD przeszedł do mistrzowskiego teamu, mistrzowski team już nie istnieje, został rozmontowany właśnie z powodu przyjścia KD, coś jak sytuacja z Mavs po zdobyciu mistrzostwa, Cuban też za dużo przekombinował. Tak czy inaczej, ten zimny prysznic wyjdzie im na dobre. Z plusów po stronie Warriors: Kerr miał naprawdę fajny krawat ;-)
Niby nie hejtowałem przejścia Duranta do Warriors, a jednak im dalej w mecz tym większy uśmiech, że przegrywają. Naprawdę źle się to ogląda jak wielka gwiazda idzie do zespołu, który ją pokonał. To tak jakby Stockton po pierwszych finałach CHI-UTA poszedł do Bulls… Równie dziwnie by to wyglądało.
Swietny tekst, brawo
Świetnie napisany artykuł Woy, gratuluję!
Jak uwielbiałem GSW, tak jakoś po tym „transferze” nie byłoby mi smutno, jeśli dostawaliby dalej takie baty. Durant jako człowiek wydaje się być fajnym gościem, ale jako zawodnika będę już go zupełnie inaczej (krytycznie!) postrzegał. Ostrogi mnie zszokowały! A odnośnie tip-off game to…ogólnie nastąpiła zamiana sympatii z mojej strony. Do ostatnich finałów byłem niczym Skip Bayless największym hejterem LeBrona z różnych względów. Jednak po jego występach już przed rokiem w Finałach zgarnął mój szacunek. Był w końcu gościem z jajami, szydził nie tylko z malutkiego (oczywiście fizycznie) Stepha, ale i większym pokazał kto tu rządzi. Totalna dominacja i umiejętności, a już to że wszystkie staty w serii należały do niego wprowadziły we mnie osłupienie. Poprowadził zespół z 1:3 do 4:3 i na koniec się rozkleił (ba, sam nawet uroniłem łezkę), co pierwszy raz nie uznałem u niego za wadę, bo zazwyczaj floppował jak dzieciak. Serio, pierwszy raz będę kibicował CAVS…i Clipps, bo szkoda mi CP3….