1. Pierwszy mecz Golden State Warriors – wypadek przy pracy, czy oznaka większych problemów?
Woy: „Nie od razu Rzym zbudowano” i całej ekipie Warriors potrzeba czasu i pracy by gwiazdy zaczęły ze sobą współpracować wg wizji Steve’a Kerra. Wydaje się, że Warriors są jeszcze w letniej formie, natomiast Spurs weszli w rozgrywki z wysokiego „C”. W dodatku Kerr i spółka zostali zaskoczeni m.in. przez Jonathona Simmonsa. Zawodnicy Warriors muszą się jeszcze bardziej poznać a gwiazdy Curry-Thompson-Durant nauczyć dzielić się piłką i współgrać ze sobą. Golden State w mojej opinii nadal są faworytem do mistrzowskiego tytułu, a po sezonie regularnym wszystko powinno grać jak w szwajcarskim zegarku. Dajmy im czas…
Jacek Gniedziejko: Oznaka większych problemów, które mogą się za nimi ciągnąć do końca sezonu regularnego. Ten skład cały czas szuka zgrania i odpowiedniego rytmu. Pod formą jest przede wszystkim Klay Thompson, lecz takiej klasy zawodnik spokojnie wróci do swojej dyspozycji. Najbardziej martwić może brak rim protectora i bez odpowiedniej wymiany w Oakland go nie będzie.
BigAl: Drużyna potrzebuje czasu by się zgrać. Póki co widać że na pozyskaniu Durantuli najbardziej stracił K.Thompson. Może być to też pokłosie uczestnictwa w Igrzyskach Olimpijskich w Rio. Z drugiej strony GSW wiedzą że najważniejsza gra zaczyna się w Playoffs i śrubowanie wyniku w sezonie regularnym nie ma aż takiego znaczenia. Dlatego pierwszy mecz nazwę na chwilę obecną wypadkiem przy pracy, ale bolesnym wypadkiem.
Dominik Kędzierawski: Oba po części. Nie są na najwyższych obrotach, ale obrona nie wygląda zachęcająco. Przegrali finały przez skuteczne wejścia pod kosz Cle, a obrona rim protection GSW tylko ucierpiało. Również w takim meczu jak ze Spurs, nie powinno być blamażu (wszak rok temu ogrywali SAS jak chcieli). Nawet jeśli znajdą rytm, niekoniecznie mogą okazać się lepsi od ubiegłorocznego zespołu.
Paweł Mocek: Wypadek przy pracy. Takie mecze jak ten z San Antonio nie powinny zdarzać się drużynie na ich poziomie, ale nie jestem w stanie wyobrazić sobie sytuacji, w której do takiego spotkania dochodzi ponownie. Oczywiście nie twierdzę, że do końca sezonu Warriors nie przegrają żadnego meczu, lecz na pewno nie w taki sposób. Każda maszyna potrzebuje czasu na rozruch i tak będzie w przypadku klubu ze Złotego Stanu.
2. 100 milionów dla Stevena Adamsa i 84 miliony dla Victora Oladipo – czy Thunder nie przesadzili z wydatkami na tych dwóch graczy?
Woy: Inwestycje uznaję za konieczne patrząc w przyszłość i potencjalny, nowy kontrakt Russella Westbrooka. Dodatkowo patrząc na możliwości finansowe nowego CBA, to kontrakt Adamsa uznaję za „normalny”, zwłaszcza, że pewnie po sezonie po jego usługi zgłosiłoby się kilku potentatów. Gorzej z Oladipo, który słabo budował swoją karierę w Orlando Magic, a teraz ma szansę na rozwój u boku Russella Westbrooka. Co ciekawe, może okazać się lepszym wzmocnieniem niż Dion Waiters (ex gracz Thunder) i pomóc przy pozostaniu Westbrooka w Thunder. Te ruchy oceni czas.
Jacek Gniedziejko: Nie i nie chodzi tutaj o to, że jestem fanem Thunder. Adams i Oladipo to jeszcze młodzi zawodnicy, którzy mogą jeszcze wiele poprawić w swojej grze. Steven już teraz jest idealnym partnerem do akcji pick and roll z Russellem Westbrookiem. Dipo ma potencjał, żeby nawet przejmować pojedyncze mecze. Poza tym trzeba pamiętać, że Westbrook może odejść za dwa lata, a Sam Presti ponownie zbudował ciekawy trzon. W OKC mogą być spokojni – zarząd wreszcie przestał się bać wydawać dużych pieniędzy.
BigAl: Musimy przyzwyczaić się do takich kontraktów. To są olbrzymie sumy, pewnie za duże jak na klasę zawodników i to co do tej pory pokazali, ale to rynek weryfikuje wartość zawodników. Oladipo moim zdaniem może bardzo dobrze wpasować się do składu OKC. Adams ma potencjał na zostanie jednym z lepszych centrów w lidze. Problemem jest pozycja nr 3 i tu potrzebne są wzmocnienia.
Dominik Kędzierawski: Żadna przesada. To nowa norma w wydatkach na kontrakty. Cena nie szokuje, a obaj zawodnicy są wystarczająco dobrzy, żeby te kontakty spłaciły się dla zespołu.
Paweł Mocek: Nie. Adams i Oladipo to odpowiednio drugi i trzeci najważniejszy zawodnik zespołu Thunder i obaj będą bardzo przydatni w następnych latach. Tym bardziej, że żaden z nich nie osiągnął jeszcze swojego prime’u. Adams to jeden z najlepszych defensywnych centrów w NBA, a Oladipo to co najmniej dobry (jeśli nie więcej) defensor, który może z powodzeniem przejmować od Russella Westbrooka krycie rozgrywających innych zespołów.
3. Największe zaskoczenie pierwszego tygodnia rozgrywek to…
Woy: Indywidualnie; Postawa DeMara DeRozana i jego popisy strzeleckie na poziomie 40 i 33 pkt. Wydawało się, że DM-DR może wejść w sezon na luzie, po podpisaniu kontraktu na 138 mln USD, a tu niespodzianka, bowiem wygląda na gracza głodnego gry. Zespołowo; Chicago Bulls, jest lepiej niż zakładałem a wygrane z Celtics oraz Pacers budują chemię i zespół. Niepokonane jeszcze Byki szukają najlepszych rozwiązań ofensywnych i wcale nie jest źle ze „spacingiem”. Bardzo ważnym wzmocnieniem okazuje się Dwyane Wade.
Jacek Gniedziejko: Chicago Bulls. Najlepszy atak w NBA. Kto by pomyślał, że Dwyane Wade będzie miał więcej trójek od Kevina Duranta?
BigAl: Zespołowo OKC i Chicago. U tych pierwszych nie widać braku Duranta, a u tych drugich wreszcie jest chemia, grają ładnie dla oka i to może być całkiem udany sezon. Indywidualnie Russell Westbrook i Anthony Davis. Różnica polega na tym że drużyna tego pierwszego ma bilans 3:0 a tego drugiego 0:4.
Dominik Kędzierawski: Chicago Bulls. Zaczęli o wiele lepiej niż się spodziewano. Zewsząd wróżono im problemy ofensywne, a Bulls jak na złość rzucają setkę za setką.
Paweł Mocek: Sacramento Kings. Wybiorę zaskoczenie na plus i pójdę trochę innym tropem niż dotychczasowe bilanse drużyn (który Sacto ma do tej pory dość przeciętny). Królowie pod Davem Joergerem wyglądają na zupełnie inną drużynę. DeMarcus Cousins ciągle dominuje, ale tym razem dostaje także wsparcie swoich kolegów m.in. Rudy’ego Gaya i Matta Barnesa, a co najważniejsze – wreszcie poprawie uległa defensywa, co było ich piętą achillesową w poprzednich latach. Nawet Ben McLemore wygląda jak gracz do rotacji, więc coś dobrego musi tam być na rzeczy.
4. Czy Damian Lillard to obecnie najlepszy w lidze gracz w crunchtime?
Woy: Jest za wcześniej na taki wniosek. Poczekajmy na kilka spotkań Stepha Curry’ego czy Chrisa Paula lub LeBrona Jamesa. Być może dojdzie jeszcze jedno nazwisko, którego nie postawilibyśmy w kolejce obok All Starów. Może Kahwi Leonard?
Jacek Gniedziejko: Myślę, że tak. Ostatnio przeszła mi koło oczu notka, z której wynika, że Damian Lillard ma ponad 50% z gry w ostatnich dwóch minutach meczu + ewentualnych dogrywkach. To nie jest przypadek. Koleś nie ma układu nerwowego.
BigAl: Wygląda znakomicie na starcie sezonu. Być może zatem jest najlepszy. Nie lekceważyłbym jednak LBJ’a, Carmelo i Wade’a. Nie zapominając o Currym i CP3.
Dominik Kędzierawski: Myślę, że tak. Obaj, wraz z Irvingiem to klasa sama w sobie w najważniejszych momentach. Do prawdy niesamowita psychika.
Paweł Mocek: Tak. Uważam tak już od poprzedniego sezonu, w którym także w meczach kończonych w ostatnich minutach to właśnie rozgrywający Portland błyszczał na parkiecie. Nawet teraz, kiedy każdy wie, w czyje ręce trafi piłka w ostatniej akcji spotkania, bądź w decydujących minutach meczu, to i tak Lillard znajduje sposób na dobijanie rywali.
5. Czy mamy w tym sezonie szansę na dużo więcej takich występów jak popisy Westbrooka czy Davisa na starcie rozgrywek?
Woy: Z pewnością, to dopiero tydzień, a świetne występy tylko zaostrzyły nasze apetyty. Jak pisałem wyżej, Westbrook , Davis, Lillard, Durant, Cousins, Curry , James czy DeRozan zadbają o niesamowite indywidualne popisy i nowe rekordy ligi. Czekamy też na rozwój drugoroczniaków i popisy pierwszoroczniaków.
Jacek Gniedziejko: Oczywiście, że tak. Drummond, Harden, Kemba, Thomas… można wymieniać tak dalej.
BigAl: Bez wątpienia. To dopiero początek sezonu, ale poprzeczka już została postawiona wysoko.
Dominik Kędzierawski: Oczywiście. Parę postaci musi się wykurować, parę postaci musi odnaleźć formę. Takich występów zobaczymy jeszcze wiele.
Paweł Mocek: Tak. Choć myślę, że nie będą one na porządku dziennym jak do tej pory. Zarówno Westbrook, jak i Davis to – mimo wszystko – tylko ludzie i w pewnym momencie i ich dopadnie zmęczenie. Nie zmienia to faktu, że to raczej nie były ich ostatnie mecze w okolicach pułapu 50 punktów, a w niektórych spotkaniach możemy się spodziewać występów na np. 40 punktów i 15 asyst Jamesa Hardena.
Dorzucę coś od siebie :)
1. Porażka ze Spurs była wypadkiem przy pracy, ale jednocześnie uwydatniła problemy, z którymi Warriors mogą się w tym sezonie i playoffs borykać. A są to problemy spore – defensywa, zbiórki i straty. Zarówno LMA jak i Davis robili na tablicach wicemistrzów NBA co chcieli i jeśli Warriors nie znajdą na to sposobu, nie zostaną mistrzami, pierścieni nie wygrywa się atakiem. Brakuje Boguta, lepszego zastawiania tablicy i wzrostu na atakowanej. Straty już od dobrych 3 sezonów są bolączką GSW i zdaje się, że z Durantem ich nonszalancja jeszcze się pogłębiła. Ale to już zależy wyłącznie od głów koszykarzy.
2. Ciężko mi mówić o Oladipo, jak ktoś już trafnie zauważył, nie jest to póki co idealna kariera. Zawodnik wciąż młody i bez wątpienia utalentowany, z pewnością jest lepszą opcją niż Waiters, ale już Duranta nie zastąpi. Będę śledzić jego rozwój u boku RW.
Co do Adamsa – jestem jego fanem od czasu, gdy był głębokim rezerwowym. Już wtedy widać było u niego wielką waleczność, koncentrację i chęć pracy nad sobą. W pełni zasłużony kontrakt, szczególnie przy rosnących pensjach.
3. Na wschodzie pozytywnie zaskoczyli mnie Bulls, wszyscy piszą o Wadzie (serio to aż takie zaskoczenie?), a wg mnie na szczególną uwagę zasługują Rondo i rezerwowi. Ten pierwszy szybko poznał swoje miejsce w zespole i bardzo miło ogląda się jego dobre decyzje rzutowe i kapitalne podania do DW i JB, z kolei wśród rezerwowych nigdy nie wiadomo, kto akurat wypali, ale póki co zawsze ktoś to robi – czy McDermott (wreszcie nie jest wyłącznie strzelcem), czy Mirotić, czy nawet Canaan. Zacieram ręce na moment, gdy zawodnicy lepiej się ze sobą zgrają – Bulls będą groźni, choć były osoby, które nie wierzyły w czas po Derricku.
Negatywnie zaskakują mnie Pacers – kiepski start.
Na zachodzie natomiast mile zaskakują mnie (to będzie bardzo subiektywna opinia)… LAKERS! Dwie wygrane z nie byle kim, bo Rockets i Atlantą (away), do tego całkiem bliskie wyniki z Jazz i Pacers – widać niezłą robotę Waltona i spory talent w tej drużynie. Nadal jednak brakuje allstara.
Negatywnie .. czy ktoś spodziewał się aż tak słabego startu Mavs?
4. Jak napisał Woy – zdecydowanie za wcześnie na podobne wnioski, mamy za sobą dopiero 1,5 tygodnia rozgrywek. Lillard to oczywiście top ligi, ale przypomnijmy sobie, co potrafi robić Irving, LBJ i co w końcówkach z rywalami wyprawia czasami Curry.
5. To trochę jak pytanie „czy jeszcze zobaczymy w tym sezonie dobrą koszykówkę” – odpowiedź może być tylko jedna :)
Ale z pewnymi wyjątkami, takie popisy obejrzymy głównie w drużynach, gdzie gwiazdy są osamotnione – Rockets, Thunder, Pels, częściowo Blazers. Na pewno kosmiczne liczby będą odnotowywać w Golden State.
Ja jednak wolę koszykówkę zbalansowaną i z wielką radością oglądam występy Bulls, Celtics, Spurs, Hawks czy Lakers (choć tam jeszcze wyjątkowo szkolny bałagan).
W tym sezonie walka o MVP powinna być duuużo ciekawsza.
1. A ja mam inna teorie. Czytałem wywiad z Curry, którego udzielił na kilka dni przed rozpoczęciem sezonu i powiedział, ze ważne jest dla nich, żeby przegrali jeden z pierwszych meczów to wtedy zniknie ciśnienie na niezdrowy rekord, które mieli rok temu, a potem nie starczyło im sił i wiemy jak to sie skończyło.
Po tym wywiadzie byłem pewny, ze przegrają któryś z trzech pierwszych meczów, ale nie spodziewałem się, że będzie to 1szy mecz z SA.
Argument na Zaprzeczenie tezy: mecz był zbyt prestiżowy.
Argumenty na Potwierdzenie tezy: od tamtej pory wygrywają,
super grali w preseason, a w pierwszym meczu nagle wszystko przestało wychodzić.
@Kazuna GSW nie mogli wygrać tego meczu, nie istnieli na tablicach, przy takiej ilości dodatkowych posiadań Spurs zgrzeszyliby gdyby nie zgarnęli tego zwycięstwa. Green za bata nie radzi se z Aldridgem. Brakuje nie tylko Boguta ale i Speightsa. Moim zdaniem Warriors często lekceważą przeciwnika, a sami przeprowadzają co prawda bardzo szybkie, ale nader niechlujne ataki z głupim rzucaniem piłki z każdej pozycji. Nikt mi nie powie że była to zamierzona przegrana, Kerr był bardzo zdegustowany, a Curry to jeszcze ma mleko pod nosem gada głupoty dosyć często, stał się troszkę niewolnikiem swojego wizerunku Golden Boya.