Kevin Durant wygrał mecz z Russellem Westbrookiem, Cleveland Cavaliers pozostali jedyną niepokonaną drużyną w NBA, a Minnesota Timberwolves ponownie nie potrafili wygrać w końcówce. Pięć meczów tej nocy – zaczynamy.
Orlando Magic 102-94 Sacramento Kings
Trzeci kolejny mecz na wyjeździe, drugi na Florydzie i Sacramento Kings wciąż nie udało się odnieść zwycięstwa. Było to niewątpliwie najlepsze jak do tej pory spotkanie Orlando w tym sezonie. Magicy w tym meczu nigdy nie przegrywali różnicą większą niż 8 punktów i wreszcie w drugiej połowie zadziałała defensywa, która miała być ich siłą w tym sezonie. Podczas, gdy jego koledzy robili po przerwie dobrą robotę na DeMarcusie Cousinsie i Rudym Gayu, po drugiej stronie parkietu bardzo dobrze zagrał Evan Fournier.
Magic (2-3): Fournier 29 (10/15 FG), Ibaka 17, Green 15 (5/9 FG), Gordon 13 (10 zb)
Kings (2-4): Cousins 33 (12/20 FG, 7 zb, 4 ast), Gay 16, Casspi 12 (5 zb), Lawson 11 (7 zb, 5 ast)
Cleveland Cavaliers 128-122 Boston Celtics
Bostończycy zagrali w tym meczu bez swoich dwóch zawodników pierwszej piątki – Ala Horforda i Jae Crowdera – i już w pierwszej połowie widać było braki po bronionej stronie parkietu. W pierwsze 24 minut gry Cavaliers trafili 11 z 18 swoich rzutów za trzy punkty i schodząc na przerwę prowadzili różnicą 17 oczek. Trzecia kwarta to już show LeBrona Jamesa, który zdobył w niej samej 20 punktów. W ostatniej odsłonie meczu prowadzenie mistrzów NBA zmalało do poniżej 10 punktów, ale nigdy nie oddali inicjatywy i sam wynik jest w tym przypadku dość mylący. Cavs po raz pierwszy od sezonu 1976/77 rozpoczęli sezon 5-0, a Jamesowi brakuje już tylko dwóch punktów, by wyprzedzić Hakeema Olajuwona na liście najlepszych strzelców w historii NBA. The Dream zajmuje tam obecnie 10. pozycję.
Cavaliers (5-0): James 30 (12/22 FG, 12 ast, 7 zb), Love 26 (8 zb), Irving 23 (6 ast, 4 zb), Thompson 15 (6/7 FG, 14 zb)
Celtics (3-2): Thomas 30 (6 ast), Bradley 26 (10 zb), Brown 19 (5 zb), Smart 14 (5/9 FG)
Milwaukee Bucks 125-107 Indiana Pacers
Młodzi zawodnicy Milwaukee Bucks sprawili wczoraj dość sporo radości swojemu trenerowi Jasonowi Kiddowi. W trzeciej kwarcie Kozły prowadzene przez Jabariego Parkera byli zdecydowanie aktywniejsi zarówno na tablicach, jak i w ataku i powiększyli swoje prowadzenie do 17 punktów. Pacers walczyli jeszcze w czwartej kwarcie, serią swoich rzutów zmniejszyli różnicę do 7 oczek na 4 minuty przed końcem, natomiast na końcu nie starczyło już im sił i są już 0-3 w meczach wyjazdowych w tym sezonie (2-0 w domu). W spotkaniu z Bucks i coraz lepiej dysponowanym Giannisem Antetokounmpo Pacers popełnili aż 21 strat, które lubiący biegać do kontr przeciwnicy zamienili na 34 punkty. Bucks nie pozostali jednak dłużni i sami oddali rywalom aż 22 piłek (26 punktów Indiany po stratach Milwaukee).
Bucks (3-2): Parker 27 (11/17 FG, 8 zb), Antetokounmpo 27 (9 ast, 7 zb, 11/18 FG), Monroe 16 (16 zb, 6 ast), Snell 14 (6/9 FG)
Pacers (2-3): George 23, Miles 19, Teague 16 (6 ast, 4 zb), Turner 15 (6/9 FG)
Minnesota Timberwolves 99-102 Denver Nuggets
Problemów Minnesoty ciąg dalszy. Sprawy wyglądały całkiem nieźle po dwóch kwartach (w pierwszej zdobyli aż 37 punktów i w pewnym momencie prowadzili 15 oczkami), natomiast trzecia była katastrofalna w ich wykonaniu. Przegrali ją aż 33-14, dając się „robić” zarówno pod koszem Jusufowi Nurkiciowi, jak i na obwodzie Danilo Gallinariemu. Nuggets wypracowali sobie 13-punktowe prowadzenie na 8 minut przed końcem, które dopiero wtedy zaczęli tracić. Comeback Minnesoty prowadził… Nemanja Bjelica i na 90 sekund przed końcem Wolves tracili do Nuggets tylko 3 punkty. Wynik 102-99 utrzymał się jednak do samego końca spotkania, a Bjelica minimalnie nie trafił rzutu na dogrywkę. Ławka Denver pokonała rezerwowych Minnesoty aż 45-23 i trafiała 48% swoich rzutów. Było to piąte z rzędu zwycięstwo Nuggets w Target Center.
Timberwolves (1-3): Towns 32 (11/19 FG, 14 zb), Wiggins 25, Bjelica 14 (8 zb), LaVine 14 (5 zb)
Nuggets (2-2): Chandler 19 (8/12 FG, 6 zb), Gallinari 19 (4/7 3 PT, 5 zb), Nurkić 18 (5 zb)
Golden State Warriors 122-96 Oklahoma City Thunder
Kiedy w końcówce pierwszej kwarty Jerami Grant wsadził piłkę do kosza nad Kevinem Durantem i powiększył prowadzenie Thunder do 10 punktów coś nagle kliknęło w jego głowie i Warriors zaczęli pokazywać pełnię swoich możliwości. Do końca pierwszej kwarty wicemistrzowie NBA praktycznie zniwelowali stratę, a w drugiej, głównie dzięki Durantowi kompletnie rozbili jego były zespół, wygrywając tę część spotkania 37-11 i kończąc marzenia Thunder o starcie 5-0. Przez trzecią kwartę utrzymywali swoją przewagę i ostatnia odsłona meczu była już właściwie niepotrzebna. Na fantastyczny występ Duranta zaskakująco nie-odpowiedział Russell Westbrook, który pomimo fantastycznego bloku na swoim byłym koledze z drużyny wyglądał na nieco zmęczonego ostatnim meczem z Los Angeles Clippers.
Warriors (4-1): Durant 39 (15/24 FG, 7 zb), Curry 21 (7 ast), Thompson 18, Green 9 (10 zb, 5 ast, 4 blk)
Thunder (4-1): Oladipo 21, Westbrook 20 (4/15 FG, 10 ast, 6 zb, 6 TO), Sabonis 13 (6 zb)
Szkoda mi Oklahomy że została tak zgwałcona :(
No, Westbrick został załatwiony odmownie. To mi się podoba, o to chodzi!
GSW zaczyna łapać o.c.b. Brawo
czyli o co biega ?? wygrali bo mieli więcej talentu a OKC grało noc wcześniej z LAC i zabrakło pary. Sory ale chłopaki z GSW cieszyli się tak jakby już grali z Cavs w czerwcu :P a to tylko rookie Sabonis czy Singler :P
OKC grała już na takich obrotach, że ta porażka była do przewidzenia, niech sobie trochę odsapną ,sezon długi. GSW wciąż grają słabo, też mi nowina dwóch zawodników z top 5 całej ligi (+ jeden z najlepszych obrońców) gra w jednej drużynie i wygrywa z OKC która przed sezonem przez wielu (w tym przeze mnie) skazywana była na pożarcie, przecież ten wynik, nie był nawet niespodzianką…
Ciekawe kiedy Pacers zaczną grać na miarę oczekiwań chłopaki mi typera psują ;)
Śmieszy mnie jak ktoś tutaj mówi o pojedynku Duranta z Westbrookiem :) Tylko zobaczcie z kim gra KD a z kim Russ … Szkoda że Durant nie rzucił tych 7 trójek w Game 6 serii z GSW. Wtedy do przerwy był 6/22 chyba … OKC byli back-to-back po ciężkim meczu z LAC i porażka była do przewidzenia a KD cieszył się jakby grał o pierścień :P
1. GSW zrobili to, na co wszyscy liczą przez cały sezon, czyli zniszczyli rywala. W tym meczu znacznie słabszego rywala.
2. OKC wyglądali nie tyle na zmęczonych, co przytłoczonych ciężarem gatunkowym meczu. Nikt, poza RW, nie pokazał że ma jaja w tym meczu.
3. RW z kolei pokazał się z tej gorszej strony. Gdy coś nie idzie, ten zawodnik po prostu w pewnym momencie traci głowę, siłuje rzuty, wpycha się pod kosz na 2-3 rywali, popełnia straty.
Bez Russa na boisku OKC jest jak jeździec bez głowy. Pokazali to na przełomie 1 i 2 kwarty.
bezcenną minę miał dziś KD i cała reszta jak ich LAL ograli w meczy back-to-back i jak im nie siedział rzut to tj normalna zwykła drużyna z marną dość obroną – w meczu z OKC po prostu chcieli wygrać zdecydowanie i im się to udało, gdyby KD nie rzucał jak opętany to mecz byłby bardziej wyrównany – swoją drogą szkoda że tak w 6-7 WCF nie rzucał to już by miał wymarzony pierścień może…