Za nami pierwsze dwa tygodnie sezonu NBA 2016/17. Sytuacja w tabeli powoli nam się wyjaśnia – możemy bardzo ostrożnie wskazywać drużyny, które stanęły na wysokości zadania i spełniają oczekiwania przedsezonowe, a również i takie, które na początku sezonu zawodzą swoich kibiców. Z pewnością nie zabrakło również niespodzianek i drużyn, które nieoczekiwanie wskoczyły w rankingu znacznie wyżej, niż poprzednio.
Sprawdźmy w cotygodniowym rankingu, jak wygląda sytuacja w lidze. (Stan na 5.11.)
1. Cleveland Cavaliers (5-0) ⇔
Niepokonani i zdecydowanie najlepsi na starcie sezonu. Mają fantastyczną ofensywę, a chemia jaka panuje w tej ekipie powoduje, że ogląda się ich z dużą przyjemnością. Ich obrona została przetestowana przez Rockets, a mimo to poradzili sobie z nimi w dobrym stylu. Rywale muszą liczyć na gorszą noc LeBrona Jamesa i Kyrie Irvinga, bo ciężko znaleźć póki co receptę na wygranie z Cavs.
2. San Antonio Spurs (5-1) ↑
Zaliczyli wpadkę u siebie z Utah Jazz, ale Gregg Popovich już w pierwszych dniach zaczął przygotowywać się do playoffs, serio. Od początku daje odpoczywać weteranom i pozwala wykazywać się młodzieży, która nie zawodzi. Kawhi Leonard notuje blisko 30 punktów na mecz i robi na parkiecie wszystko, co tylko możliwe. Czy Kawhi i MVP to już synonim?
3. Toronto Raptors (4-1) ↑
Niebywałe, że to co wyczynia DeMar Derozan w tym roku przechodzi obok wszystkich bez większego rozgłosu. Facet zdobywa 35.8 punktu na potyczkę, a to wszystko praktycznie nie trafiając z dystansu. Nie wiem kim jest ten człowiek, ale robi to dobrze i jego Raptors przegrali póki co tylko z Cleveland. Czeka ich jednak ogromny sprawdzian – w 8 dni (zaczynając od 9.11) zagrają aż 5 razy, w tym z Thunder, Warriors i ponownie z Cavaliers.
4. LA Clippers (4-1) ↓
Clippers wyglądają naprawdę dobrze w tym roku. Mają najlepszą obronę w lidze, a Chris Paul i Blake Griffin są zdrowi i zdeterminowani, aby wreszcie coś wygrać. Fajną rzeczą jest Blake trzymający się w tym roku znów bliżej kosza. Co jest jednak ciekawe, to ich ławka rezerwowych robi w tym sezonie bardzo dobrą robotę i są plusowi. Podopieczni Riversa zaliczyli małą wtopę w meczu z Thunder, ale będą mieli szansę na szybki rewanż – za tydzień w Oklahoma City.
5. Golden State Warriors (4-2) ↓
Dotkliwa porażka ze Spurs i Lakers, mało przekonywujące zwycięstwo z Suns. To za mało na składającą się z czterech All-Starów drużynę, która ma tylko jeden cel w tym roku. W Oakland jednak nie panikują – i bardzo dobrze. Wprowadzenie Kevina Duranta będzie nieco trwało, zawodnicy muszą pogodzić się z nowymi rolami. Klay Thompson wydaje się być w ogromnym dołku, a Steph Curry spudłował ostatnio wszystkie 10 prób z dystansu. Kiedy zaczną jednak trafiać, a zaczną na pewno, pojawią się zwycięstwa i to długimi seriami.
6. Oklahoma City Thunder (4-1) ↑
Łatwy terminarz na początku rozpędził Russella Westbrooka i jego kolegów, udało się nawet w gazie pokonać LA Clippers, aby zaraz potem dostać porządnego sierpowego od Kevina Duranta. Warriors pokazali, że gdy trafiają rzuty, to nawet Westbrook i jego banda zaciętych podkoszowych są po prostu bezradni. OKC nie będą tak kiepscy, jak wielu myślało – mają wciąż w swoim składzie wartościowych zawodników i Oscara Robertsona XXI wieku. Czy Russell skończy ten sezon ze średnimi na poziomie triple-double? To jest w jego zasięgu.
7. Charlotte Hornets (4-1) ↑
Hornets od ponad roku robią swoje, wygrywają spotkania i po cichu wypracowują sobie miejsce w playoffach. Nie można winić ich za bardzo łatwy terminarz, ale Charlotte mieli jak na razie chyba najłatwiejszą serię spotkań i wyszli z tego z trzecim najlepszym bilansem w lidze. Prawdziwy sprawdzian nadchodzi w tym tygodniu – mecze z Raptors, Cavs, Pacers czy Jazz. To, co cieszy w tym roku oglądając Hornets najbardziej, to zdrowy Michael Kidd-Gilchrist, który ma już na swoim koncie kilka solidnych występów. Steve Clifford z pewnością tęsknił za jego obroną.
8. Chicago Bulls (3-2) ↑
Największa pozytywna niespodzianka startu sezonu. „Bulls nie potrafią rzucać!”, „W Bulls zabiją się szybciej niż sobie podadzą!”. Dużo osób pisało właśnie w ten sposób i byłem w zasadzie jednym z nich, bo nie wierzyłem, że drużyna potencjalnie bez rzutu z dystansu może rzucać… Na top3 procencie zza łuku i być top10 drużyną, która trafia najwięcej trójek. Dwyane Wade wyprawia cuda i wszystko wygląda w Chicago bardzo fajnie. Pytanie tylko czy to fluke, czy Bulls są 'for real’.
9. Houston Rockets (3-2) ↑
James Harden jest fenomenalny, nawet jak ma w brodzie pozostałości po wczorajszej zupie i umawiał się z Kardashian. Jeśli nie lubiłeś oglądać go w akcji, to z pewnością moglibyśmy wspólnie ponarzekać na niego, ale w tym roku muszę przyznać, że jest po prostu świetny i jest w ścisłym gronie faworytów po MVP. Rockets co prawda nie będą super drużyną, bo ich obrona ssie i będzie ssać, ale gdy masz w swojej drużynie gościa, który zdobywa średnio 32 punkty, 12.4 asysty i 7 zbiórek to możesz wiele. Ich mecze wyglądają za każdym razem jak All-Star Game, gdzie dużo się rzuca i mało broni. Czekam czy Pat Beverley trochę temu zaradzi.
10. Boston Celtics (3-2) ↓
Wygrali spotkania, które należało wygrać i postraszyli też trochę w końcówce Cleveland Cavaliers. Wciąż są waleczną drużyną, która do tego wszystkiego dorzuciła nieco więcej talentu w postaci Ala Horforda. Al wypadł jednak z gry przez uraz, ale w Bostonie radzili sobie już nie z takimi problemami. Celtics mają drugi najlepszy atak w lidze, który prowadzą Thomas i Bradley, a w dwójkę zdobywają blisko średnio 45 punktów. Nikt nie lubi grać przeciwko drużynie Brada Stevensa.
11. Atlanta Hawks (3-2) ↑
Dwight Howard ma jak na razie jedno z najwyższych współczynników PER w karierze i wygląda nadzwyczaj dobrze atletycznie. Są aktualnie w małym dołku, bo przegrali z Wizards i Lakers, ale wydaje się, że trzon Hawks jest silny. Całkiem nieźle ze swojej roli pierwszego rozgrywającego spisuje się Dennis Schroder. W Atlancie potrzebują jednak większe wsparcie od dużo zarabiającego, Kenta Bazemore’a, który notuje ledwo 8 punktów i rzuca 27% z gry i 15% za trzy. Bazemore dostanie za ten sezon blisko 16 mln $.
12. Detroit Pistons (3-2) ↓
Drużyna Stan Van Gundy’ego stwarza bardzo twarde warunki do gry w koszykówkę dla swoich rywali. Zamykają dostęp do kosza w pomalowanym, zmuszają do trudnych rzutów, a do tego z bestią na desce – Andre Drummondem, ciężko o drugą szansę w ataku. Powinna ich mocno zaboleć porażka z Nets, ale drużyna opierająca się na młodych zawodnikach i grająca bez jednego z liderów – Reggiego Jacksona. Jeśli jednak Tobias Harris czy Marcus Morris utrzymają formę, to Pistons będą utrzymywać się w czołówce Wschodu.
13. Portland Trail Blazers (3-3) ↓
Blazers mają bardzo trudny sezon przed sobą. W tamtym roku byli największą niespodzianką NBA, po tym jak weszli do playoffs, a wszyscy spisywali ich na straty jeszcze przed startem. Dzisiaj Terry Stotts i jego ekipa są ustawiani w roli faworytów do miejsca w ósemce i muszą zmierzyć się z tymi oczekiwaniami. Damian Lillard uwielbia grać pod presją i udowadnia to notując aż 34 punkty na mecz. Przed Portland ciężki tydzień pojedynków z drużynami z Zachodu, który pokaże nam, gdzie Blazers znajdują się w tym roku.
14. Utah Jazz (3-3) ↓
Gordon Hayward powinien wrócić w tym tygodniu i wszystko wskazuje na to, że Jazz i tak poradzili sobie bez niego. Przegrali jedynie spotkania ze Spurs, Clippers i Blazers, a przecież po kontuzji powoli dochodzi do siebie też Derrick Favors. Utah są fantastycznie zbalansowani, mało jest aktualnie drużyn, gdzie można zauważyć zarówno obiecujących młodych zawodników i weteranów, na których opiera się gra. Transfer George’a Hilla do Jazz wydaje się strzałem w „10”, bo jest w wyśmienitej formie. Ekipa z Utah dopiero się rozpędza.
15. Los Angeles Lakers (3-3) ↑
Cholera, Lakers są fun-to-watch. Jeśli Twoje popłudnie jest nudne, w telewizji lecą tylko „Rozmowy w Toku”, a na obiad masz pierogi z mięsem, to odpal Lakers. Być może to fluke, być może fart młodej drużyny, ale po prostu ogląda się ich z przyjemnością, nawet jak nie wygrywają. Jakimś cudem Luke Walton zrobił z tych chłopaków drużynę, a Nick Young nie jest już główną gwiazdą filmików D’Angelo Russella, tylko koszykarzem i wartościowym zawodnikiem w lidze NBA. To się dzieje.
16. Memphis Grizzlies (3-3) ↑
Grają bez Chandlera Parsonsa, więc z konkretną opinią o tej drużynie możemy się jeszcze wstrzymać. Wszystko jednak wskazuje na to, że Marc Gasol rzucający trójki, Zach Randolph rozbijający rezerwowych rywali to całkiem niezły pomysł na Grizzlies, nowego trenera – Davida Fizdale. W dodatku Mike Conley wygląda jakby był na misji udowodnienia, że jednak zasługuje na kasę jaką dostał.
17. Milwaukee Bucks (3-2) ↑
Pomimo braku Middletona, Kozły spisują się całkiem nieźle. Giannis Antetokounmpo wygląda jak gwiazda tej ligi, notując średnie bliskie 24/7/9. Jabari Parker ma też bardzo solidny sezon i daje dużo wsparcia w ataku Bucks, którzy są jak na razie top10 ofensywą NBA.
18. New York Knicks (2-3) ↑
Poradzili sobie z ciężkim terminarzem, wyciągnęli z pięciu spotkań niezłe 2 zwycięstwa. W meczu z Chicago Bulls pokazali, że są w stanie przeciwstawić się drużynom w niezłym gazie. Wciąż jednak niepokoi mnie ich kompletny brak ławki i czy będą w stanie wytrzymać trudy długiego sezonu.
19. Denver Nuggets (2-2) ↑
Ich mecze ciężko się ogląda, mają problemy w ofensywie i często ich gra wygląda jak w slow-motion. Za to bardzo ciężko jest przebić się przez te ciężkie ciała w obronie. Nikola Jokić i Jusuf Nurkić wymieniają się świetnymi meczami. Najlepszym przykładem tego, jak niewygodni są Nuggets jest m.in. starcie z Pelicans, gdzie zatrzymali szalejącego Anthony’ego Davisa.
20. Indiana Pacers (2-3) ↓
Pacers mają problemy z obroną, urazami i co się za tym wiąże – z ławką rezerwowych. Bez Paula George’a na parkiecie dzieją się złe rzeczy. Dwa nadchodzące starcia z 76ers powinny pomóc im ustabilizować formę i ustalić co jest przyczyną mało satysfakcjonującego startu.
21. Miami Heat (2-3) ↑
W Miami mają duże problemy z punktowaniem, a gra w ataku kompletnie stoi bez Gorana Dragicia. To samo dzieje się też z obroną, gdy muszą radzić sobie bez Hassana Whiteside’a. W zespole brakuje jakości, a przy ciężkiej serii spotkań przez najbliższe kilkanaście dni mogą zaliczyć spory dołek.
22. Phoenix Suns (2-4) ↑
Bardzo niewygodny zespół. Devin Booker jest mordercą o twarzy nastolatka, a T.J. Warren to jego wspólnik. Suns z piekielnie ciężkiego rozkładu jazdy (mecze z GSW, OKC, LAC, POR) wyszli z 2 zwycięstwami w 6 meczach. W Phoenix mają wokół czego budować.
23. Orlando Magic (2-3) ↑
5. najgorsza obrona, 8. najgorszy atak w lidze. Magic powinni być bardzo ciężkim rywalem w pomalowanym, przy tak silnie obsadzonym frontcourcie z Ibaką, Biyombo czy Vuceviciem. Tymczasem, Orlando dają sobie rzucać aż 51.2 punktu w trumnie i są pod tym względem lepsi tylko od Los Angeles Lakers. Ostatnie zwycięstwa nad Kings i Sixers dały jednak małą nadzieję, że Magic wychodzą na prostą.
24. Sacramento Kings (2-4) ↓
Nowa hala, bardzo fajne logo i starzy Sacramento Kings. W Sacto po prostu muszą zrobić COŚ, aby odmienić ten sezon jak najszybciej. DeMarcus Cousins z każdą kolejną porażką będzie coraz częściej myślał o rozpieprzeniu biura GM’a. Rudy Gay w kilka dni podbił swoją wartość kilkoma niezłymi występami, może więc zacząć właśnie tutaj? I jak nie teraz, to kiedy?
25. Brooklyn Nets (2-4) ↑
Wielu spodziewało się bilansu, gdzie Nets skończą z 5-6 zwycięstwami w sezonie i będą bić się o miano najgorszej drużyny w historii. Tymczasem na Brooklynie wygrali już 2 spotkania i to z Pistons oraz Pacers, którzy mają ambitne plany w Konferencji Wschodniej. Nie wierzę jednak, że to potrwa długo. Zwłaszcza, że Nets bardzo oszczędzają Brooka Lopeza, który wydawał się ciągnąć ten wózek.
26. Minnesota Timberwolves (1-3) ↓
Duże rozczarowanie na początku sezonu, Tom Thibodeau wydaje się podczas spotkań bardzo sfrustrowany, ale tak właśnie będzie wyglądał ten rok Timberwolves. To bardzo młoda drużyna, która dopiero będzie uczyła się gry pod presją, przy tak dużych oczekiwaniach. Thibs musi nauczyć tych chłopaków jak wygrywać, a na to potrzeba czasu i nauki. Druga połowa listopada wydaje się dla nich nieco lżejsza i tutaj powinni zgarnąć kilka zwycięstw.
27. Washington Wizards (1-3) ↓
Jedna z najgorszych defensyw i ofensyw ligi na początku sezonu. Widać, że wciąż brakuje gdzieś pomysłu na ten zespół. Dodatkowo Wizards mają duże problemy, aby zamknąć mecz i walczyć w zaciętej końcówce. Tracą prowadzenie w ostatnich minutach, ale sporą liczbę następnych spotkań grają na własnym terenie i to powinno nieco pomóc podopiecznym Scotta Brooksa.
28. Dallas Mavericks (0-5) ↓
Dallas byli dużą zagadką przed tym sezonem. Jak zwykle, wszyscy podchodzili do nich nieco sceptycznie – bo już stary Dirk, czy fatalny Harrison Barnes. W przypadku Mavs zawsze jednak pozostawał temat Ricka Carslisle, który ratował ten zespół i był w stanie wprowadzać do playoffs. Mają za sobą dość ciężki terminarz, ale w Konferencji Zachodniej to nie może być usprawiedliwienie.
29. New Orleans Pelicans (0-6) ↓
„Sfrustrowany Anthony Davis”, „Anthony Davis bez pomocy kolegów” – w zasadzie tylko takie nagłówki można było znaleźć na czołówkach gazet, jeśli chodziło o drużynę Pelikanów. Świetny na początku sezonu AD, zatracił gdzieś jednak tę szaleńczą formę i nie był wsparciem dla swojej ekipy w meczach z dogrywką przeciwko Grizzlies i Suns. Co ciekawe, dla Pelicans w tym sezonie to nie obrona, ale atak (28. w lidze) jest największym problemem.
30. Philadelphia 76ers (0-4) ↓
Bezwzględnie najgorsza ofensywa ligi (OffRtg: 89.1) i nawet Joel Embiid nie potrafi tego zmienić. Debiutant z Kamerunu to jedyny promyczek, dla fanów tego klubu, który stał się w ostatnich latach pośmiewiskiem ligi. Embiid to na ten moment największy faworyt do zgarnięcia nagrody Debiutanta Roku, a nie gra nawet pełnych minut. Wystarczy życzyć tylko zdrowia i zlikwidowania 76ers.
Lakersi to akurat w zeszłym sezonie byli specjalnie hamowanii przez Scotta, żeby przy tankować.
Fajny ranking, propsuję i szanuję za taką ilość pisania :).