Jedyna pozostała niepokonana drużyna w NBA – nie bez problemów – wygrała swoje spotkanie przeciwko jednej z trzech drużyn bez zwycięstwa, zmęczeni San Antonio Spurs nie potrafili postawić się u siebie zmęczonym Los Angeles Clippers, a z problemami ciągle borykają się Washington Wizards, Minnesota Timberwolves oraz Sacramento Kings. 8 meczów tej sobotniej nocy – zapraszam na Telegram.
Oklahoma City Thunder 112-92 Minnesota Timberwolves
Dzięki 25 punktom w pierwszej połowie Karl-Anthony’ego Townsa, który na boisku robił praktycznie wszystko co mógł, Timberwolves byli w meczu… aż do trzeciej kwarty. Run 11-0 Oklahomy, prowadzony oczywiście przez Russella Westbrooka powiększył prowadzenie Thunder do 18 oczek, a zaraz później różnica wzrosła do 21 oczek i właściwie nie było już czego zbierać. W samej trzeciej odsłonie Thunder zatrzymali Wolves na 30% z gry (w całym spotkaniu do 39%). Oklahoma City zaczęła sezon 5-1 po raz pierwszy od czasów swoich przenosin ze Seattle (sezon 2008/09).
Thunder (5-1): Westbrook 28 (8 ast, 6 zb), Kanter 20 (9/14 FG, 10 zb), Adams 14 (6/7 FG, 8 zb)
Timberwolves (1-4): Towns 33 (13/20 FG, 6 zb), Muhammad 15 (6/9 FG, 4 zb)
Philadelphia 76ers 101-102 Cleveland Cavaliers
Zgodnie z planem Cleveland Cavaliers zbudowali spore prowadzenie w pierwszej połowie (18 punktów), ale Szóstki nie zamierzały poddać się bez walki. W pierwszych 6 minutach czwartej kwarty Sixers wygrali z Cavs 16-9 i mieli po nich 5 punktów przewagi. Starterzy mistrzów NBA rzecz jasna zbliżyli się do outsiderów z Philadelfii, ale na minutę przed końcem dalej przegrywali dwoma oczkami. Dopiero trójka Channinga Frye’a dała im jednopunktowe prowadzenie i – jak się później okazało – ustaliła wynik spotkania, bowiem żadna ze stron nie potrafiła potem trafić do kosza rywali. LeBron James na początku spotkania wyprzedził Hakeema Olajuwona i przesunął się na 10. miejsce na liście najlepszych strzelców NBA.
76ers (0-5): Embiid 22 (7/13 FG, 6 zb, 4 blk, 6 TO), Ilyasova 21 (4 zb), Okafor 14 (7/11 FG, 5 zb)
Cavaliers (6-0): James 25 (14 ast, 8 zb, 5 TO), Love 20 (11 zb), Frye 12
Orlando Magic 88-86 Washington Wizards
Mimo bardzo słabej gry Orlando Magic wykorzystują bardzo dobry dla siebie terminarz i już dobili do granicy 50% zwycięstw. W spotkaniu z grającymi w back-to-backu i bez Johna Walla Czarodziejami zadziałała ławka Magików, prowadzona przez Jeffa Greena zniwelowała 12-punktowe prowadzenie Wizards z trzeciej kwarty i przetrwali ostatnią odsłonę spotkania, zakończoną próbą buzzer-beatera na zwycięstwo w wykonaniu Markieffa Morrisa. W miejsce odpoczywającego Walla w pierwszej piątce wystąpił debiutant Tomas Satoransky.
Magic (3-3): Green 18 (5 zb), Fournier 13, Ibaka 11 (7 zb), Biyombo 9 (12 zb, 3 blk)
Wizards (1-4): Morris 18 (5/16 FG, 8 zb), Beal 15 (6/17 FG), Porter Jr. 10 (13 zb)
Detroit Pistons 103-86 Denver Nuggets
Po raz kolejny w tym sezonie Detroit Pistons zaliczyli świetny start spotkania u siebie w domu i po 12 minutach rywalizacji z Denver Nuggets prowadzili już 29-12. Zespół Mike’a Malone’a wrócił do gry już w drugiej odsłonie, zmniejszając prowadzenie do poniżej 10 oczek, natomiast nie potrafili wykonać decydującego runu po prowadzenie. Zamiast tego, na początku czwartej kwarty to podopieczni Stana Van Gundy’ego zdecydowali się wziąć sprawy w swoje ręce i serią punktową 10-0 pogrzebali szanse Nuggets na wygraną. Po dwóch słabych meczach (6 punktów przeciwko Brooklynowi i 9 przeciwko Knicks) obudził się Andre Drummond, który ponownie był bardzo blisko meczu 20-20.
Pistons (4-2): Drummond 19 (20 zb, 3 blk), Morris 15 (6 zb), Leuer 16, Caldwell-Pope 13
Nuggets (2-3): Chandler 21 (9 zb), Gallinari 16 (5/14 FG), Nurkić 10 (12 zb)
Indiana Pacers 111-94 Chicago Bulls
W poprzednim meczu tych drużyn Indiana Pacers grała 3 mecz w ciągu 4 dni, lecz tym razem to ich rywale po raz pierwszy w tym sezonie byli w sytuacji, w której grali dzień po dniu. Pacers wykorzystali to do maksimum, wymuszając 18 strat swoich rywali i trafiając aż 12 rzutów za trzy punkty. Ich prowadzenie od samego początku spotkania nie wyglądało na zagrożenie i nawet po wyrzuceniu z boiska Paula George’a (kopnął piłkę w trybuny… i przypadkowo trafił w jednego z kibiców) nie dali sobie zabrać zwycięstwa. Bulls po starcie 3-0 przegrali trzy kolejne spotkania, a w trzeciej kwarcie przegrywali już 26 punktami (w pierwszej połowie dali sobie rzucić 62 oczka).
Pacers (3-3): Teague 21 (9/14 FG, 6 ast), Miles 20 (4/7 3PT, 4 zb), Turner 16 (4 zb), George 13 (7 zb)
Bulls (3-3): Butler 16 (5/7 FG), Portis 16 (7/9 FG, 5 zb), Lopez 12 (6/8 FG, 7 zb)
Atlanta Hawks 112-97 Houston Rockets
Przed (ani w trakcie) pierwszym spotkaniem Dwighta Howarda przeciwko swoim byłym kolegom z drużyny nie było szczególnych oznak sentymentu i Hawks od początku próbowali przejąć kontrolę nad spotkaniem. Nie do końca się to udało, głównie przez Jamesa Hardena, który w samej pierwszej połowie rzucił im 24 punkty. Po przerwie Jastrzębie ograniczyły jednak gwiazdora rywali do zaledwie 6 oczek i prowadzeni przez swój front-court Bazemore-Millsap-Howard spokojnie kontrolowali przebieg spotkania aż do końcowej syreny. Hawks przerwali krótką, dwumeczową serię porażek. Po raz czwarty w tym sezonie Harden zaliczył mecz na 30+ punktów i 10+ asyst.
Hawks (4-2): Millsap 23 (11 zb, 4 ast, 5 stl), Bazemore 20 (4 zb, 4 ast), Howard 20 (8/10 FG, 14 zb)
Rockets (3-3): Harden 30 (10/19 FG, 12 ast, 9 zb, 6 TO), Capela 12 (6/7 FG, 10 zb, 5 TO)
Milwaukee Bucks 117-91 Sacramento Kings
Popisów ofensywnych Milwaukee Bucks ciąg dalszy. Prowadząc od samego początku spotkania Kozły w wielkim stylu otworzyli trzecią kwartę runem 21-3, który powiększył ich prowadzenie do 29 punktów, dzięki któremu w czwartej kwarcie młode gwiazdy Jasona Kidda mogły trochę odpocząć. Gospodarze wymusili aż 15 strat Kings, po których zdobyli 29 punktów. Jak zwykle zniszczyli także swoich rywali w punktach z kontrataku (26-1), w których swoimi długimi susami męczy rywali fantastyczny na starcie sezonu Giannis Antetokounmpo. Po raz pierwszy od lutego 2009 roku Bucks w trzech kolejnych spotkaniach zdobyli co najmniej 117 punktów. Po obu stronach barykady swoje career-high w liczbie trafionych trójek zaliczyli Mirza Teletović (7) oraz Garrett Temple (5). Kings są już 0-4 na swojej serii wyjazdowej.
Bucks (4-2): Teletović 22 (7/9 3PT), Parker 19 (6 zb, 4 stl), Antetokounmpo 17 (8 zb, 8 ast, 4 stl), Vaughn 14
Kings (2-5): Cousins 15 (4 zb), Farmar 9 (7 ast)
San Antonio Spurs 92-116 Los Angeles Clippers
Dla obu drużyn, które będą walczyły o czołowe miejsca w konferencji zachodniej był to mecz back-to-back i lepiej ze zmęczeniem poradził sobie zespół Doka Riversa. Po starcie spotkania 8-0 dla San Antonio, Clippers obronili osiem kolejnych posiadań podopiecznych Gregga Popovicha i zdobyli prowadzenie, którego nie oddali do końca. W pierwszej połowie do jego powiększenia przyczynił się zdecydowanie Blake Griffin – zdobywca 26 punktów (12/16 z gry) w pierwsze 24 minut spotkania. Była to druga kolejna porażka Spurs na własnym parkiecie po tym, jak przez 600 ostatnich dni przegrali u siebie tylko 2 spotkania (w ostatnim sezonie 40-1).
Spurs (5-2): Aldridge 19 (6 zb), Leonard 14 (3/13 FG, 6 zb)
Clippers (5-1): Griffin 28 (13/19 FG, 5 zb), Crawford 16, Speights 15 (8 zb), Redick 14
Czułem to po kościach ale na Clippers za bata nie postawię…
ja tak samo…
Co za mecz Phila Cavs super
Postanowiłem zobaczyć JoJo i się nie zawiodłem. Świetnie wspierali go Rodriguez (w pierwszej połowie rządził w konstruowaniu ataku), Ilyasovę i Akafor mecz który wydawało by się Cavs kontrolowali prawie im uciekł
Cieszy mnie wygrana Clippersów, w końcu Blake coś zagrał i to jest fajne. Martwi mnie forma Czarodziejów, ciekawe jak dalej będzie wyglądała ich forma, ciekawi mnie to strasznie.
Co do meczu Sixers – Cavs to niestety wynik zrobili sędziowie, którzy pilnowali żeby mistrzom nie stala sie krzywda. Juz nie chodzi o ostatnią akcję tylko to co bylo wczesniej. Najpierw Irving sie przewraca o własne nogi a tu faul i Lebron wali trójke z ponowienia akcji (moglo byc plus 5 i piłka dla sixers a po tej decyzji bylo plus 2 ) No i jeszcze strata Rodrigueza której nie bylo
Nie pierwszy raz i nie ostatni tak się dzieje i nie dotyczy to tylko Cavs… wystarczy wspomnieć kilka wyników GSW z poprzedniego sezonu „bo idą na rekord”. To się zdarza prawo lepszego, deal with it.
No takie są dziwne zasady w tym „uczciwym” sporcie gdzie dycyzja zalezy od widzi mi się sędziego. tak samo w ręcznej taki sedzia swoimi malymi decyzjami moze sterowac przebiegiem meczu.
A w tym meczu sixers wszystkie kontrowersyjne decyzje podejmowal ten sam stary łysy dziadzio zapewne podatny na sugestie Silvera. Bo Lebron dzis mial wyprzedzic Hakeema i musiało ładnie wygladac w statystykach
Całe życie żyłem w przekonaniu że do wyłonienia „lepszego” służy gra na boisku a nie sędziowie. Debil ze mnie :(
@watly Dobrze, że przynajmniej sam to zauważyłeś :) Ale nie przejmuj się, skoro już to wiesz, to rokujesz jakieś szanse na lepszą przyszłość.
Witam. Dlaczego w telegramach gospodarze są raz na pierwszym miejscu, a innym razem goście??