Washington Wizards 100-112 San Antonio Spurs
San Antonio Spurs pokonali Washington Wizards w hali Verizon Center, przedłużając serię zwycięstw do dziewięciu i wciąż są niepokonani na wyjeździe w bieżących rozgrywkach (10-0). W pierwszej połowie goście rzucali na skuteczności 50% z gry (20/40 FG), zaś największą, piętnastopunktową przewagę osiągnęli na niespełna dwie minuty przed przerwą po trafieniu z półdystansu LaMarcusa Aldridge’a, a wynik brzmiał wtedy 53-38. Podopieczni Scotta Brooksa zbliżyli się do Ostróg w trzeciej kwarcie, po akcji 2+1 Johna Walla, ale wkrótce goście odskoczyli na dwanaście oczek i kontrolowali przebieg wydarzeń na parkiecie do końca spotkania. Spurs znacznie częściej stawali na linii rzutów wolnych (23/29 FT), a także wymusili na rywalach 14 strat piłki, po których zdobyli 18 punktów. Ponadto ich zawodnicy z ławki wygrali z rezerwowymi Wizards 35-18.
Charlotte Hornets 107-102 New York Knicks
Charlotte Hornets pokonali na własnym parkiecie New York Knicks, odnosząc dziewiąte zwycięstwo w tym sezonie i przerywając serię czterech porażek z rzędu. Gospodarze wypracowali nawet dwadzieścia jeden punktów przewagi po celnej trójce Spencera Hawesa na niespełna minutę przed zakończeniem pierwszej kwarty, by ostatecznie schodzić na przerwę przy korzystnym dla siebie rezultacie 58-47. Pierwsze prowadzenie w meczu nowojorczycy osiągnęli dopiero w finałowej ćwiartce po trafieniu z półdystansu Carmelo Anthony’ego, ale Szerszenie je odzyskały za sprawą Kemby Walkera, który doprowadził do stanu 105-99 na dwadzieścia jeden sekund przed upływem regulaminowego czasu gry. Trójka Justina Holidaya dała jeszcze nadzieję ekipie Knicks, lecz Jeremy Lamb i Walker wykorzystali dwie z czterech prób z linii rzutów wolnych i to gospodarze mogli świętować końcowy sukces. Na szczególną uwagę zasługuje występ Lamba, który zdobył 18 punktów i aż 17 razy zbierał piłkę z tablic (rekord kariery). Hornets częściej stawali na charity stripe (29/42 FT) oraz nieznacznie wygrali walkę o zbiórki 52-46.
Oklahoma City Thunder 106-88 Detroit Pistons
Oklahoma City Thunder wygrali u siebie z Detroit Pistons, odnosząc dziesiąte zwycięstwo w bieżących rozgrywkach. Gospodarzy do sukcesu poprowadził niezawodny Russell Westbrook, który zaliczył czterdzieste czwarte triple-double w karierze (17pkt, 15ast, 13zb), zaś znakomitą energię z ławki w poczynania ofensywne Grzmotów wniósł Anthony Morrow – autor 21 oczek. Tłoki najbliżej podopiecznych Billy’ego Donovana były w trzeciej kwarcie, gdy przewinieniem technicznym został ukarany Westbrook i Tobias Harris zmniejszył różnicę do trzech punktów, a wynik brzmiał 65-62 na korzyść OKC. Od tamtej pory gospodarze zaczęli budować przewagę i kontrolowali przebieg wydarzeń na parkiecie aż do syreny obwieszczającej koniec rywalizacji. Thunder nie pozwolili na wiele rywalom, jeśli chodzi o rzuty dystansowe (1/19 3PT), wygrali w zbiórkach 43-32, lepiej dzielili się piłką (23 asysty), zdobyli więcej punktów z pomalowanego 62-52, a ich zawodnicy odwodowi ograli rezerwowych Pistons 48-23.
Miami Heat 107-110 Memphis Grizzlies
Memphis Grizzlies odnieśli jedenaste zwycięstwo w tym sezonie, pokonując na wyjeździe Miami Heat. Tryumfatora tego niezwykle zaciętego meczu poznaliśmy dopiero w końcówce finałowej odsłony. Od stanu 108-101 na korzyść gości, podopieczni Erika Spoelstry rzucili sześć punktów z rzędu. Właściwie dokonał tego świetnie dysponowany Dion Waiters, który najpierw wykorzystał jedną próbę z linii rzutów wolnych, następnie celnie przymierzył z dystansu, a później dorzucił jeszcze dwa oczka i wynik brzmiał 108-107. Wtedy Tyler Johnson faulował Mike’a Conleya, a ten nie pomylił się z charity stripe, ustalając ostateczny rezultat rywalizacji. Grizzlies lepiej dzielili się piłką (23 asysty) i zaliczyli zaledwie 6 strat na przestrzeni całego spotkania. W dodatku częściej stawali na linii rzutów wolnych (27/33 FT).
Golden State Warriors 115-102 Minnesota Timberwolves
Golden State Warriors pokonali koszykarzy Minnesota Timberwolves, odnosząc tym samym jedenaste zwycięstwo z rzędu. Wojownicy musieli sobie radzić bez kontuzjowanego Dreymonda Greena, którego w wyjściowej piątce zastąpił Kevon Looney. Kluczowa dla losów rywalizacji okazała się trzecia ćwiartka i świetne zawody w wykonaniu Stepha Curry’ego, który w tej partii rzucił 17 z 34 oczek drużyny. Rewelacyjnie spisał się również Kevin Durant, zaliczając 28 punktów, 10 zbiórek, 5 asyst i – rekordowe w swojej karierze – 6 bloków. Warriors byli bardzo skuteczni (55.6%, 11/22 3PT). Ponadto zdominowali strefę podkoszową, gdzie wygrali w zbiórkach 45-32 oraz uzyskali więcej punktów z pomalowanego 54-40.
W końcu upolowałem tego maxa, ale chyba oprócz mnie to z 25 osób zrobiło to samo…
Tak z doświadczenia powiem, że takie maksy są najważniejsze. Jednak perspektywa 7,5 pkt zamiast np. 4 jest fajna.
Odnośnie spotkań.
Spurs vs Wizards naprawdę przyzwoicie się oglądało. Wbrew pozorom był to dobry mecz w wykonaniu Czarodziejów.
Wizards S5 mają naprawdę mocny, jedynie defensywnie trochę kuleją. Morris po przekzaniu krycia był strasznie mijany przez Leonarda czy Aldridge’a. Marcin na plus za bardzo dobrą grę w defensywie. Świetnie zamykał do końcowej linii czy to Parkera czy Millsa uniemożliwiając penetracje.
Warto zaznaczyć, że dziś powrócił Ian Mahinmi i delikatnie mówiąc wyglądał przeciętnie. Wolny, apatyczny, w obronie zagubiony (Mills w 2 kolejnych akcjach odpalił mu z przed twarzy), ale powinien się przydać w układance Brooksa. Niestety widać jedno, podkoszowych jest za dużo, a za mało w nich jakości. Jest Gortat, Morris, Nicholson, Smith i Mahinmi. Zamiast Andrew i Smitha przydałaby się defensywna 4 (Gibson byłby idealny, ale marzenia na bok).
Jak widzę Nicholsona odpalającego trójkę przez ręce to woda w czajniku wrze.
Ławka Wizards dostarczyła tylko 18 punktów na 33% skuteczności z gry i 0-8 zza łuku. No comments.
Spurs? Zrobili swoje, świetny Aldridge, Leonard, Simmons i Mills.
Ps. Ciekawe są momenty Knicks gdy na boisku są Kuzminskas, Hernangomez i Porzingis. 3 wielkich białasów.
Bo generalnie to Morris z Gortatem dobrze się „dogadują” na parkiecie, taka s5 to jedyna słuszna opcja w tej chwili, myślę że na razie jeszcze nie wszystko stracone dla Wiz jeszcze mogą docisnąć do poziomu top 8, tam jest i będzie dosyć ciasno, jeden porządny zryw i może się wszystko wydarzyć.
Podniosło mi się ciśnienie, jak zobaczyłem, że nie ma mojego wczorajszego typowania.
Nie zwróciłem uwagi, że typ mi nie wszedł, a byłem pewny, że oddałem głos. I miałem maxa. Na szczęście sprawdziłem to i okazało się, że mi program zakwalifikował to jako spam. Dobrze, że to sprawdziłem i skorygowałem, bo przy takiej ilości maxów spadłbym na 16 pozycję.
Mnie mecz Czarodziejów nie przypadł do gustu – fajnie, że mają pierwszą 5 ale czy na pewno?
Były momenty w 3 kwarcie gdzie Wizards mieli gości na 8 pkt a Beal nie trafiał z dystansu czy za linii, Wall natomiast wjeżdżał pod kosz jak jeździec bez głowy – co najmniej 2 akcje dostał rzuty zamiast ofensywnego.
Spurs nawet nie zgrzali się w tym meczu, co ciekawe podobno grają o 30 min przeciętnie krótsze mecze niż pozostali (czasy Popa itp)?
Mahinmi żenada, Satoransky to jakaś pomyłka – na pewno nie poziom NBA
Obejrzałem właśnie mecz ze Spurs.
Smith jako center to porażka straszan, ale gdy grał razem z Mahimim to jego rozciąganie wyglądało względnie.
Ale poza tym ławka zagrała tragicznie. Saturanskiemu mecz nie wyszedł, zdarza się. Thornton – 2 rzuty z czystej pozycji i pudła. Nicholsoon i Mahimi zagubieni a obronie i w ataku.
Burke swoje punkty zdobył w garbage time.
Dziwi po raz kolejny fakt, ze Oubre dostaje tak małe minuty, a w obronie prezentował się solidnie.