Washington Wizards 110-105 Milwaukee Bucks
Small-ballowy line-up z Kellym Oubre na parkiecie zrobił pod koniec spotkania run 11-0, przy 5-punktowym prowadzeniu Bucks i wyprowadził Wizards na prowadzenie, którego nie oddali już do końca. Był to drugi mecz z rzędu, w którym Oubre dostał szansę gry w samej końcówce. Milwaukee przegrali trzy z czterech ostatnich spotkań. W tym popełnili aż 20 strat (7 należało do ich lidera, Giannisa Antetokounmpo), które doprowadziły do 24 punktów Czarodziejów.
Wizards (9-13): Wall 24 (11 ast, 4 zb, 4 TO), Beal 20 (6 ast) Oubre 19 (9 zb, 3 stl)
Bucks (11-11): Antetokounmpo 29 (13 zb, 7 ast, 7 TO), Teletović 25 (5/6 3PT), Henson 14 (4 zb)
Orlando Magic 113-121 Denver Nuggets
Magic grali już ósmy mecz w ciągu 12 dni i było wiadomo, że może nie starczyć im sił do samego końca. Spotkanie było bardzo wyrównane (12 zmian prowadzenia, 6 remisów), aż do samego końca, kiedy to sprawy w swoje ręce wziął Danilo Gallinari i trafił najważniejsze rzuty dla zwycięskich Nuggets. W składzie Orlando zabrakło Nikoli Vucevicia i Magicy przegrali walkę w pomalowanym aż 64-34, pozwolili także na 17 punktów drugiej szansy ze strony gości. Ławkowicze Denver zdobyli 58 punktów.
Magic (10-15): Fournier 24 (6 ast, 4 zb), Ibaka 22 (4 zb, 4 blk), Green 17 (4 zb), Biyombo 12 (6 zb, 4 ast)
Nuggets (9-15): Gallinari 21 (6 zb), Faried 19 (9/10 FG, 10 zb), Nurkić 17 (8/11 FG, 8 zb), Barton 16 (4 zb)
Indiana Pacers 118-111 Portland Trail Blazers
Goście wyskoczyli szybko z bloków startowych (44 punkty w pierwszej kwarcie) i wypracowali sobie 20-punktowe prowadzenie, jednak Indiana nie spoczęła na laurach i goniła konsekwentnie wynik. Paul George zdobył swój season-high w punktach (37), w tym 13 w samej czwartej kwarcie, trafił pięć trójek i poprowadził swój zespół do domowego zwycięstwa. Thaddeus Young (6) i C.J. McCollum (7) trafili najwięcej w karierze rzutów za trzy punkty. Indiana przerwała swoją serię pięciu kolejnych porażek z Portland. Blazers aż 16-krotnie trafiali zza łuku, ale popełnili 19 strat prowadzących do 24 oczek Pacers.
Pacers (12-12): George 37 (5 zb, 3 stl), Young 24 (9 zb), Turner 14 (8 zb)
Trail Blazers (12-13): McCollum 34 (4 ast, 4 zb), Lillard 33 (9 ast)
Cleveland Cavaliers 116-105 Charlotte Hornets
LeBron James miał 17 punktów w czwartej kwarcie, na drodze do swojego season-high 44 oczek i zaledwie jednej zbiórki zabrakło mu do triple-double. Gospodarze kontrolowali spotkanie od samego początku i choć Szerszenie zbliżyły się w trzeciej kwarcie na 3 punkty różnicy, to nie miały większych szans na zwycięstwo z tak dysponowanym LeBronem. Cavaliers wygrali czwarte spotkanie z rzędu i trafiali najlepsze w tym sezonie 58% z gry. James zaliczył w tym spotkaniu asystę numer 7000. w swojej karierze i jest jedynym graczem w historii NBA z 27000 punktami, 7000 asystami i 7000 zbiórkami. Dla Hornets był to pierwszy z pięciu meczów serii wyjazdowej.
Cavaliers (17-5): James 44 (17/24 FG, 10 ast, 9 zb, 5 TO), Love 22 (6 zb), Shumpert 16 (5 zb), Thompson 13 (12 zb)
Hornets (14-10): Walker 24 (5 ast), Zeller 17 (9 zb, 5 TO), Belinelli 15, Williams 11 (5 zb)
Chicago Bulls 105-100 Miami Heat
Prowadzeni przez Jimmy’ego Butlera i Dwyane’a Wade’a gospodarze zrobili decydujący run 18-2 w trzeciej kwarcie i po raz drugi w tym sezonie poradzili sobie z byłą drużyną tego drugiego. W czwartej kwarcie Miami zbliżyło się jeszcze na jeden punkt, natomiast 10 ostatnich punktów dla Byków zdobył Butler i to oni okazali się zwycięzcy. Zdziesiątkowani przez kontuzje (do składu wrócił Josh Richardson) Heat przegrali piąte spotkanie z rzędu. Bulls aż 31 razy dostali się na linię rzutów wolnych, trafiając stamtąd 28 razy.
Bulls (13-10): Butler 31 (7 zb, 5 ast), Wade 28, Gibson 13 (7 zb)
Heat (7-17): Dragić 21 (11 ast, 5 zb, 5 TO), Whiteside 20 (8 zb), Johnson 15 (4 ast)
Memphis Grizzlies 110-89 Golden State Warriors
GRIZZLIES BASKETBALL, BABY! Szóste z rzędu zwycięstwo Grizzlies przyszło im nadspodziewanie łatwo, patrząc na to, że grali z najlepszą drużyną w całej lidze. Podopieczni Davida Fizdale’a prowadzili od samego początku i powiększali prowadzenie w drugiej połowie, które w pewnym momencie wzrosło do 30 oczek. 7 graczy Memphis zapunktowało w double-figures. Obrona Grizzlies zatrzymała Splash Brothers na 3/14 za trzy punkty, a i Kevin Durant nie potrafił dać swojemu zespołowi szansy na powrót do spotkania. Dla Warriors 38 punktów w całej pierwszej połowie to najgorszy wynik sezonu i to koniec ich czteromeczowej serii wygranych.
Grizzlies (17-8): Gasol 19 (8 zb, 6 ast), Allen 19 (4 zb), Green 14 (10 zb), Randolph 14 (7 zb), Martin 13 (7 zb)
Warriors (20-4): Durant 21 (7 zb), Curry 17 (8 zb)
Houston Rockets 109-87 Dallas Mavericks
Przy dużym prowadzeniu w trzeciej kwarcie Rockets spuścili z tonu i pozwolili gościom na odrobienie części strat. Wtedy jednak Trevor Ariza trafił trzy kolejne trójki i praktycznie sam zakończył marzenia Mavs o powrót do meczu. Rockets trafili 19 z 37 swoich prób zza łuku (Mavericks tylko 11 z 34) i wygrali już szóste kolejne spotkanie. Gospodarze wygrali walkę na tablicach 48-32 i rozdali 31 asyst na 37 rzutach. 16 asyst Jamesa Hardena to najwięcej od czasu pierwszego spotkania sezonu.
Rockets (17-7): Gordon 18, Harden 18 (16 ast, 9 zb), Ariza 17 (7 zb), Beverley 15 (7 zb), Capela 13 (10 zb)
Mavericks (5-18): Matthews 26, Barnes 20 (4 zb), Finney-Smith 11 (4 zb)
San Antonio Spurs 130-101 Brooklyn Nets
Ostrogi zdobyły 41 punktów w pierwszej kwarcie i w dobrym stylu odpowiedziały na swoją pierwszą wyjazdową porażkę w tym sezonie. W pewnym momencie spotkania z Nets prowadzili już nawet 38 punktami i zgodnie z oczekiwaniami nie mieli żadnych problemów z wygraniem 14. kolejnego spotkania przeciwko Brooklynowi w AT&T Center. Spurs zaliczyli season-high w punktach, punktach w jednej kwarcie, punktach w jednej połowie, asystach oraz trafionych rzutach za trzy punkty.
Spurs (19-5): Leonard 30 (6 zb), Mills 16 (4 ast), Gasol 15 (6zb, 4 ast), Simmons 14 (4 ast), Aldridge 12 (9 zb), Parker 12 (7 ast)
Nets (6-16): Bogdanović 20 (4 zb), Scola 15 (11 zb), Lopez 14 (5 zb, 5 ast), Harris 10 (4 zb)
Utah Jazz 104-84 Sacramento Kings
Goście obejmowali prowadzenia zarówno na początku pierwszej, jak i trzeciej kwarty, natomiast za każdym razem Utah odpowiadało i ostatecznie o wyniku zadecydowała czwarta kwarta. W niej defensywa gospodarzy zatrzymała Króli na 3/22 z gry i 8 punktach, co pozwoliło im na spokojne kontrolowanie prowadzenia. Jazz przez całe spotkanie mieli problemy ze stratami, których popełnili aż 22, przez co Sacramento zdobyło najwięcej w sezonie 36 punktów po stratach rywali. Kings trafili tylko 9 z 26 rzutów za trzy punkty i rzucali ze skutecznością 37.8% z gry.
Jazz (15-10): Hayward 26 (7 zb), Gobert 17 (14 zb, 6 blk), Lyles 14 (5 zb), Ingles 11 (6 zb, 4 ast)
Kings (8-15): Gay 20 (5 zb), Collison 17, Cousins 16 (10 zb, 4 ast)
Los Angeles Clippers 133-105 New Orleans Pelicans
Pierwszy w karierze mecz 20-20 Chrisa Paula okazał się być zdecydowanie wystarczającym, aby Clippers zdobyli season-high w punktach i z łatwością pokonali gości z Nowego Orleanu, grających bez odpoczywającego Anthony’ego Davisa oraz kontuzjowanych Jrue Holidaya i E’Twauna Moore’a. Clippers (pozbawieni Blake’a Griffina) zrobili decydujący run 18-6 w trzeciej kwarcie, trafiali ze skutecznością 57.4% z gry i trafili 17 z 36 rzutów za trzy punkty, przerywając dwumeczową serię porażek. Dla Pelicans była to już trzecia kolejna porażka na wyjeździe i ósma kolejna w Staples Center przeciwko Clippers.
Clippers (17-7): Crawford 22 (10/13 FG), Paul 20 (20 ast, 5 zb), Jordan 19 (9 zb), Rivers 18 (4 ast), Speights 17 (12 zb, 4 ast) Redick 16
Pelicans (7-17): Frazier 20 (11 ast), Diallo 19 (10 zb), Jones 18 (5 zb), Hield 15 (5 ast), Hill 13 (4 ast)
Ciekawostka.
Występ Paula 20-20 i 0 strat to pierwszy taki występ w historii NBA. Prawdziwy generał.
PS. Nie przypuszczałbym, że Paul nigdy nie miał 20-20. Jest tak regularny, że myślałem iż takich spotkań miał na pęczki, a tu niespodzianka.
Trza przyznać że jest najlepszym rozgrywającym od wielu lat, i to takim w starym dobrym stylu.
Chyba każdy się zgodzi że cp3 to największy generał parkietu od czasów j.kidda w formie bądź nasha
Problem z GSW polega na tym że jak mają miekkiego przeciwnika to sobie szaleją ale jak juz trzeba ostro powalczyć to zaczyna sie robic kłopot i to moze ich zgubic. Jak trafia w PO na zdrowych Utah albo Memphis moga miec ciezko a ławka u nich jest króciutka
Wychodzi brak mądrego środkowego. To co wyprawiał Dżawelllllll i Wareżajo, szopka :)
Utah nie mają odpowiedniego potencjału ludzkiego.
Memphis żeby mieć jakiekolwiek szansę w ewentualnej serii muszą mieć pełen skład.
hetman3 dobrze prawi. Oni nie mają centra. Żeby ich pokonać wystarczy zagrać na 60% skuteczności z pomalowanego. Jazz w pełni sił mogą pójść z GSW na strzelaninę za 3. W chwili obecnej są chyba najskuteczniejsi za 3.
Szerszeń-Pelikan
Jak Jazz nie mają potencjału, to ty się nie znasz na koszykówce. To że wiecznie 50% składu jest kontuzjowane, to nie jest brak potencjału – to jest pech. Jak wszyscy wrócą to zobaczysz aż nadmiar potencjału.
Mam nadzieje, że Jazz powalczy trochę w PO :)
W pełni sił i zdrowia. powinno się im udać.
Chyba Aldridge w SAS gra ponizej oczekiwan i swoich mozliwosci.
Chyba ma kapkę nadwagę i ogólnie na razie średnio zmotywowany. Wydaje mi się że Pau na razie lepiej wypada w grze z zespołem.
jeden gorszy mecz GSW i od razu ze za miękko grają…… a może mieli gorszy dzień, aż tak im się nie chciało, po prostu im nie szło. Przeciez z kims muszą przegrywać, 72-10 nie będzie , liczą się tylko PO. Aż tak was boli ten skład GSW ze jak tylko cos przegrają to od razu różne teorie dlaczego tak się stało :))) pozdrawiam
Już z przetrzebionymi Jazz mieli ciężkawo.
Ogolnie to ja im kibicuję i nawet lubie ale tez dostrzegam problem jakim jest wąska rotacja chyba nie powiecie że Taki Clarl McCaw czy McAdoo beda cos znaczyc w PO? Poza tym w wiekszosci meczy kazdy z wielkiej 4 gra prawie 35 minut. A w PO juz nie beda tak rzuty siedzialy przyklady z ostatnich finałow
serio … środek kuleje w porównaniu do zeszłych dwóch finałów , Zaza i Anderson to słabe ogniwa pierwszej piątki i pięty achillesowe obrony GSW. Ponadto widać brak weteranów i ich wpływu – Barbosa , Speights dawali wsparcie S5 i chemię drużynie. Dojście Duranta wcale nie uczyniło tego zespołu lepszym, a straty Boguta czy rezerwowych odsłoniło dziury i niedoskonałości.
Oglądałem Gsw z Misiami i był to mecz tego typu, że wszystko gospodarzom wychodziło, nawet Allen 3 rzucał. Gsw zmęczone chyba 5 mecz w tydzień. Tylko Durant trzymał formę i dla mnie jest kandydatem na MVP.
Ale i tak gratulacje dla Memphis, nikt nie będzie chciał z nimi grać w Playoffs a jak wróci Conley i Parsons (chociaż z niego nie wiadomo czy coś będzie) mogą powalczyć nawet o finał konferencji.