Kiedy wprowadzono rzut za 3 punkty w NBA w 1979 roku wielu zawodników, kibiców i specjalistów uważało go za ciekawostkę, trick nic nie wnoszący do gry.
Ja przeniosę się do czasów kiedy ja zacząłem interesować się NBA, czyli do początków lat 90. Wtedy odchodził powoli do galerii sław Larry Bird. Uważany był on m.in. za specjalistę w rzutach za 3 pkt. W sezonie 86/87 trafił rekordowe 90/225 przy skuteczności 40%, ale rzuty za stanowiły 15% wszystkich oddanych rzutów w tym sezonie. W całej karierze zaś 10%.
W poprzednim sezonie (2015/16) byłby to 87 wynik, a nad nim z 91 celnymi trójkami byłby Marcus Thornton. Oddał on 270 rzutów za 3 ze skutecznością 33.7% i dokładnie połowa jego oddanych rzutów to „trójki”. Zauważmy też , że Marcus przybywał na boisku 3 razy krócej.
Na początku lat 90 zespoły oddawały poniżej 10 „trójek” na mecz. Gdy liga przybliżyła linie rzutów za 3 to wynik ten skoczył do 15 w latach 94 – 97. W 98 roku spadł do około 11 rzutów na mecz. (Tyle oddaje dzisiaj średnio w meczu Stephen Curry). Potem stopniowo rósł do 18/mecz w 2007 czy 20/mecz w 2012. W tym sezonie mamy ponad 26 oddanych 3 na mecz i wynik ten pewnie nie przestanie rosnąć.
Jesteśmy świadkami rewolucji, ale dlaczego tak się dzieje?
Wiadomo 3 punkty to półtora razy więcej niż 2 punkty, prosta matematyka, ale to że łatwiej trafić z pod kosza niż z 7 metrów też każdy wie.
Koszykówka nie jest taka prosta, chociaż matematyka i statystyka dalej pomaga nam lepiej ją zrozumieć.
Celny rzut z pod samego kosza czy z wewnątrz linii za 3 pkt zawsze daje nam 2 pkt. Celność takich rzutów gwałtownie spada wraz z odległością. Spod samego kosza w obrębie trumny średnia to 65% co daje 1.3 punktu średnio z rzutu.
Ale już w odległości od 1 metra do 3 od kosza wartość ta spada do odpowiednio 38% czyli 0.76 punktu z jednego rzutu. I utrzymuje się mniej więcej na poziomie 38-40% czyli tylko około 0.75 do 0.8 pkt za rzut wewnątrz linii 3 punktowej.
Nasz bohater rzut za 3 pkt jest oddawany że skutecznością około 36-40% co daje nam ponad 1 punkt z jednego oddanego rzutu.
Jednak trzeba jeszcze uwzględnić faule przy rzucie.
Jak gracz nie trafi będąc faulowanym przy rzucie to oddaje 2 rzuty wolne. Rzuty wolne trafiane są z około 75% skutecznością. To z takiej akcji dostanie średnio 1.5 pkt.
Często zdarza się że zawodnicy trafiają za 2 punkty a jednocześnie zdobywają punkt z dodatkowego rzutu wolnego. Wtedy zawodnik zdobywa max 3 pkt z jednej akcji.To przy uwzględnieniu skuteczności za takie zagranie pod koszem mamy 2.05 pkt.
Poza trumną do 3 metrów faule też się zdarzają wtedy średnio mamy 1.5 pkt za akcję. Faule przy rzutach z dalszych odległości zdarzają się na tyle rzadko, że możemy je pominąć w tych rozważaniach.
Trenerzy i analitycy biorąc te obliczenia pod uwagę coraz większy nacisk kładą na rzuty za 3 pkt. Bo dają one około 25% zysku w stosunku do rzutów z średniego dystansu. Nawet centrzy tacy jak Marc Gasol czy Cousins którzy świetnie rzucają z 6 metrów (38-42%), robią krok w tył i trafiają z (33-40%) za 3. Dodatkowo wysocy zawodnicy przeciwnika muszą dochodzić za nimi dalej od kosza, a wtedy o wiele łatwiej jest tam się dostać innym zawodnikom.
Zawodnik który dobrze rzuca za 3 pkt może praktycznie nic innego nie robić dobrze, a i tak znajdzie zatrudnienie.
Z matematyką i statystyką nie da się wygrać dlatego każdy klub który chce wygrywać musi stawiać duży nacisk na rzuty za 3 punkty i w dalszym ciągu będziemy oglądać mnóstwo akcji 3 punktowych.
Artykuł ten tylko w małym stopniu pokazuje co się dzieje w dzisiejszym NBA, a co niektórzy nazywają „Rewolucją rzutu za 3 punkty” albo „rewolucją analityczną”.
Zapraszam do dyskusji w komentarzach.
Może by znowu oddalili, to koszykówka stałby się koszykówką, a nie konkursem snajperów?
Patrząc na niektóre rzuty Curry’ego, on chyba straciłby najmniej na oddaleniu linii rzutów za 3.
Co tu dużo mówić jeden czy dwóch „wariatów” wymusiło zmianę mentalności w grze nawet u starych dinozaurów. Powiem tak, czasami nie da się tego pokonać, to co często pokazywało Blazers w ostatnich latach (w tym sezonie Rockets, Cavs w playoffs w zeszłym sezonie), ale uważam że dobrze zorganizowana obrona, która „sprawdza” trójkowiczów jest w stanie powstrzymać takich rebeliantów ;-)
ogólnie ciekawy artykuł
W tym roku najrzadziej próbują rzucać za 3 Bulls: 19.5 na mecz i Pistons 20.9 na mecz. Dla porównania w 1998 Houston wygrało tą klasyfikację z wynikiem….. 20.4
Nie sądzicie, że również przez to gra stała się „miękka” i brakuje prawdziwych rywalizacji podczas których trzeszczały kości? Kiedyś jednym tchem można było wymienić kilka par, które bez zależności od miejsca zajmowanego w tabeli i formy przeistaczały swoje pojedynki w prawdziwe wojny. A teraz?? Pomożecie mi znaleźć?
Zauważyłem, że ostatnio dużo marudzę na zmianę stylu w NBA. Może jestem starym dziadkiem z nad kominka (zbliżam się nieuchronnie do 40-stki), który narzeka, ale wychowywałem się na NBA lat 90-tych i bardzo tęsknię za twardą obroną i prawdziwą rywalizacją. Jeszcze parę lat wstecz zarywałem nocki oglądając mecze na żywo, a teraz… Większość da się zmieścić w 10 minutowym skrócie… Oczywiście to moja prywatna opinia, ale obecna NBA jest z mojego punktu widzenia dużo mniej atrakcyjna, a zawodnikiem nie zależy już na wygrywaniu (przynajmniej zdecydowanej ich większości), a liczy się tylko i wyłącznie stan konta.
Chyba każdy uważa, że w czasach jego dzieciństwa wszystko było lepsze. Tutaj raczej się z Tobą zgodzę ( skoro jesteśmy chyba rówieśnikami -;)). Wcześniej gdy rzuty za 3 nie były tak powszechne, drużyna posiadająca takiego zawodnika miała dodatkowy bonus. Teraz zawodnicy są wszechstronniejsi i nawet centrzy nie mają problemów z trafianiem za 3.
Przez to rozciąganie, gra stała się mniej kontaktowa. Nikt nie będzie się pchał pod kosz, jeżeli może ukarać przeciwnika rzutem z dystansu. Ale tej fizycznej walki szkoda. Takich finałów jak HR i NYK.
Kiedyś usłyszałem czemu stara muzyka jest lepsza niż aktualnie nagrywana: Bo jak byłeś młody to wszystko było zajebiste, a z biegiem czasu wszystko jest do dupy:)
Z grą jest chyba tak samo…
Na pewno macie rację. Dla mnie wszystko co z lat 90-tych jest the best ;)
Ale musicie przyznać, że brakuje prawdziwych rywalizacji i kolejny finał GSW vs Cavs to nic w porównaniu ze wspomnianymi Rockets vs Knicks czy Bulls Jazz, a nawet Lakers Detroit. Nawet takie konfrontacje jak Heat Knicks były solą playoffs…
jak byłem młody to drużyna A i mcgayver też wydawały mi się zajebistymi serialami, ale spróbowałem niedawno to odświeżyć to lepiej nie mówić.
Nie gadaj mcgyver to kozak ;) Ostatnio obejrzałem z 2-3 odcinki i jak dla mnie to zdecydowanie lepsza pozycja niż telenowele dokumentalne czy barwy miłości itp ;)
Spurs zaprzeczają wszystkim analitykom. Drugi bilans w lidze 21-5 mimo że co do ilości rzutów za 3 są na 27 miejscu, z paint na 28 miejscu za to w rzutach za 2 ale z 16+ feet from the basket (czyli tych najgorszych) są na 1.
no i mają już więcej alley-oops niż w całym poprzednim sezonie :D
Spurs to jest wogule ewenement nie dosyc ze graja duzo mid range co bardzo mnie cieszy bo lubie taka kontaktowa koszykowke to jeszcze w dobie small ball graja na dwie wierze . Mam nadzieje ze dzieki nim trend zacznie sie zmieniac
Spurs swojego czasu przodowali w trojkach. Po prostu Pop przystosowuje taktykę do zawodników, co nie zmienia faktu, że jakby miał kogoś jak Curry, Lilard to wtedy rzucali by jak szaleni.
Rewolucja za 3 wynika z jednej kwestii a mianowicie z ograniczeń dotyczących „ostrej” obrony, która w każdej dekadzie od ’80 była coraz bardziej ograniczana.
W ten sposób rzut z pod kosza nie daje przewagi, gdyż bardzo trudno go zatrzymać nawet dla wybitnie dziś broniących drużyn. Taki Jordan z ’80 byłby praktycznie nie do zatrzymania pod koszem. Jedyną opcję odwrócenia sytuacji w meczu i grania w wielu przypadkach kosz za kosz jest rzut za 3.
Dwie skuteczne 3 pod rząd dają przewagę 2 pkt. nad drużyną, która zaliczy w dwóch kolejnych akcjach 2 skuteczne rzuty z pod kosza.
Widać ewidentnie jak wraz z ograniczeniami dotyczącymi „ostrej” obrony rośnie znaczenie 3.
Ostra obrona nie przeszkadzałaby w oddawaniu rzutów za 3 punkty. Nie wiem nawet czy jakby teraz wprowadzili stare zasady jak hand checking to rzuty za 3 punkty byłyby jeszcze bardziej wartościowe. Rzuty z pod kosza i wejścia pod kosz były kiedyś trudniejsze. Czyli było mniej punktów z jednej akcji. Teraz jest łatwiej atakować kosz, a kiedyś gra toczyła się w midrange bo rzut za 3 punkty nie był do końca doceniany. Linie za 3 punkty przesunęła liga bliżej na krótki czas bo mecze miały za mało punktów i toczone były w wolnym tempie.
Ależ panowie! z tego co słyszałem oglądając jakiś mecz ostatni to Spurs mają najwyższą skuteczność za 3 i z osobistych. Pop wbrew obiegowej opinii szanuje i szanował trójkowiczów tylko mają po prostu trafiać, anie rzucać jak powaleni. Jestem pewien że gdyby miał inną możliwość to nie opchnął by Hilla tylko kogoś innego/innych za Leonarda, (Green dopiero wtedy wchodził), ale widocznie doszedł do wniosku że z perspektywy czasu typowy strzelec a zarazem doskonały obrońca bardziej mu się przyda. W dawnych czasach Del Negro, Elliott, Elie, Jackson, Novak, Bonner, Belinelli… to nie były przypadkowe nazwiska do układanki.
…a w sumie to kapkę popiłem, nie przejmujcie się , typowy „wszystkowiedzący fan Spurs” ;-)
W porządku napisane, podobało sie.
„a nad nim z 91 celnymi trójkami byłby Marcus Thornton. Oddał on 270 rzutów za 3 ze skutecznością 37%”
a pod spodem ma .337 zdecydujcie sie panowie : )
Dzięki za czujność już poprawione
Właśnie rockets odpalili 60 trójek w meczu z pels… szok!
Trafili 24 więc jest ok😁
Hmm nawiązując do komentarzy moich blisko czterdziestoletnich współkomentujących, faktycznie lata 90-te miały w sobie pewien urok dostrzegalny z perspektywy dzisiejszych czasów. Nie chodzi tylko o to, że cieszyłem się gumowej piłki do kosza przywiezionej z wakacji w Stanach czy nowych linii na boisku pod blokiem… Zwyczajnie było inaczej, czy lepiej tego nie wiem… Jestem niemal pewien, że większość z nas byłaby rozczarowana wracając do tamtych czasów bo mimo wszystko przywykliśmy do dobrodziejstw, które bezustannie piętnujemy np. net czy smartfony. Podobnie jest z koszem. Mnie nie przeszkadzają trójki, a to nad czym dyskutujemy to zwyczajna ewolucja. Jak ktoś słusznie zauważył zawodnicy są coraz bardziej wszechstronni, gra jest szybsza i zwyczajnie inna. Wystarczy obejrzeć co potrafi np. pan A. Davies…
Ktorys z Was Panowie pisal ze lepiej jest skarcic przeciwnika dwoma akcjami za 3 niz za 2 sprawa oczywista i +2 nad przeciwnikami jesli druzyna przeciwna zdecyduje sie na akcje za 2 punkty. Latwa/prosta matematyka i wszystko rozchodzi sie o posiadanie pilki i punkty zdobyte na 100 posiadan. Analityka jest sola/podstawa dzisiejszej NBA. Zawodnicy 3&D sa i beda w cenie na dzisiejsze standardy NBA. Jakis czas temu przeczytalem ze NBA powoli odchodzi od zawodnkow typu strech four a chyba wszyscy widzimy ze teraz to chyba i strech center/centre powoli jest wprowadzany np. M. Gasol czy Cousins ostatnio i B. Lopez☺. W takim sporym uproszczeniu- nie rzucasz skutecznie za 3 – przegrywasz! (odstepstwo od reguly spurs ☺). Zastanawia mnie jeszcze jakie bariery sa zdolni pokonac dzisiejsi zawodnicy grajacy w NBA? Bo chyba nikt nie wyobraza sobie Olajuwona czy D. Robinsona lub Ewinga rzucajacego za lini 7 metrow trojki.
San Antonio są 3 najskuteczniejszą drużyną w rzytach za 3pkt. Fakt, że oddaja tylko 22 rzuty ( 8.8/22.3 39.6% ), ale robią to mądrze, tak jak Pop tu wcześniej pisał.
Wyobrażam sobie Ewinga i Olajuwona jak siekają trójki.
Dobrzy centrzy dalej są w cenie tylko teraz ważniejsza jest postawa zawodnika w obronie, w ataku gra w post up jest ostatnio opcją ze względu na efektywność zagrania, chociaż chciałbym zobaczyć jak Olajuwan rzuca haki nad takim dzisiejszymi „centrami” jak np Jokic czy Draymond Green. Gra centrów w ataku opiera się teraz coraz częściej na pick and pop i rollowaniu w stronę kosza, dobitkach po zbiórkach w ataku.
Masz rację, nie wyobrażam sobie jak Olajuwon, D.Robinson, Ewing czy Shaq rzucają za 3, ale z drugiej strony powiedz mi który z tych trzech: M.Gasol, D-M Cousins nie wspominając B.”Miękki” Lopez wytrzymał by z nimi twardą męską walkę na łokcie w strefie podkoszowej? Chyba tylko Cousins ale też by miał problem.Ta czwórka starych centrów jak walczyła pod koszem to wióra leciały i krew się lała, a teraz jedno szturchnięcie łokciem i zawodnik leży na ziemi i zwija się z bólu, jakby miał złamany kręgosłup….
„Etymologicznie poprawne jest z pod i taka pisownia obowiązywała do roku 1936. Zgodnie z nowszą (choć, jak widać, nie tak znów bardzo nową) ortografią piszemy spod – podobnie jak sprzed (dawniej z przed), spoza, sponad, spomiędzy.”
Pzdr :)
Już kilkukrotnie odpowiadałem w komentarzach na tej stronie osobom, które gloryfikowały koszykówkę lat 90 względem koszykówki dzisiejszej, ale cholera, zrobię to jeszcze raz, bo nie mogę doprawdy zrozumieć tego ciągłego jęczenia. I wybaczcie proszę Ci, którzy poczują się urażeni, ale czas zrozumieć te argumenty, które oparte są o psychologię i dość proste w sumie mechanizmy w głowie człowieka.
Większość z Czytelników wychowywała się w latach 90 i przeżywała boom na NBA. Fakt, że wtedy liga podobała nam się bardziej wynika głównie z tego, że kojarzymy te czasy z dzieciństwem, czyli okresem dobrym, bezpiecznym. Dlatego też deprecjonujemy nieco teraźniejszość, bo nie jest już tym wspaniałym, beztroskim czasem.
Jasne, obrona była twardsza. Zawodnicy mogli więcej. Prawdopodobnie dzięki temu widzieliśmy większe zaangażowanie, rywalizację – bo było też więcej przepychanek i „trzeszczących kości”. Proszę, obejrzyjcie sobie kilka/kilkanaście meczów z początków lat 90.
9/10 akcji to podanie pod kosz i czekanie, aż center/silny skrzydłowych zdołają się przepchać i rzucić do kosza. Nie idzie jedną stroną? No to jedziemy z drugiej. Niedawno miałem okazję oglądać ponownie finały Lakers – Bulls. Gdy widziałem te mecze jako dzieciak po raz pierwszy, robiły na mnie gigantyczne wręcz wrażenie. Gdy zobaczyłem to 25 lat później… kurczę, no oglądało mi się to dość ciężko. Sytuację ratowały osoby Jordana i Pippena.
Lata 90 były na swój sposób piękne, ale jestem przekonany, że rzuceni nagle w te czasy bardzo szybko chcielibyśmy powrócić do 2016 roku. Koszykówka też była wtedy na swój sposób piękna, ale nie rozumiem narzekania na dzisiejszą ligę. Jest cholernie atrakcyjna w porównaniu do tamtych czasów, znacznie szybsza i wciąż widowiskowa. Jest po prostu inna, trzeba się z tym pogodzić, zamiast narzekać pod każdym artykułem związanym ze zmianami, jakie liga przechodziła przez ostatnie 3 dekady.
Peace :)
jako wyższość tamtych czasów podam Ci wyszkolenie indywidualne zawodników i głównie centrów. Dzisiaj masz napakowanych osiłków, którzy świetnie skaczą, ale gdy przyjdzie do wykonania kilku manewrów lub rzutów osobistych to się ma wrażenie, że facet jest ze słabszej ligi. Co jeszcze, z dawnych czasów, mam wrażenie, że poziom inteletktualny gwiazd był większy/wyższy. I by nie było, że idealizuję dzieciństwo, w latach ’90tych byłem już bliżej 18stki niż 10tki :-)
@Woy
Do pierwszego argumentu – według mnie to nie tylko kwestia koszykówki tamtych czasów, ale każdego aspektu życia. W czasach, gdy nie wszystko było z góry dane, ludzie bardziej stawiali na rozwój osobisty, bo wiedzieli, że w życiu nie jest tak łatwo. Trzeba było o wszystko walczyć, w koszykówce również.
Co do drugiego argumentu.. tu chętnie podyskutuję. Z jednej strony – zawodnicy częściej mówili to, co rzeczywiście myślą, gdyż nie kontrolował ich cały zastęp specjalistów ds. PR, komunikacji i wizerunku. Ale czy wówczas w ogóle kultura w amerykańskich rodzinach bardziej nie koncentrowała się na nauce, jako jedynej pewnej drodze ku możliwości zarabiania uczciwych pieniędzy, czy to w sporcie czy gdziekolwiek indziej? Stawiałbym na zjawisko socjologiczne w szerszym zakresie.
@Woy dzisiaj center ma inne zadania, powinien celniej rzucać np półdystansu, niż pracować tyłem do kosza, dlatego większy nacisk stawia się na trening rzutowy, a na innych pozycjach zawodnicy na pewno są lepiej wyszkoleni, dzisiaj nawet centrzy potrafią dobrze kozłować, przejść z piłką do ataku, w latach 90 center musiał przeczłapać kosz, zając pozycję i czekać na piłkę, przepchać się, wykonać odpowiedni manewr pod koszem i rzucić ( oczywiście to jest lekkie przejaskrawienie), skutecznośc takiej zagrania jest bardzo niska, ogólnie dla każdej pozycji gra 1 na 1 jest mniej efektywna, a w grze tyłem do kosza bardzo ważne jest umiejętność podania piłki odpowiednio szybko przy podwojeniach, z tego co kojarzę dziś się bardzo agresywnie podwaja, co nie było takie częste 20 lat temu.
Chyba muszę napisać artykuł jak się zmieniła koszykówka od czasów „hero ball”.
Jedno jest pewne wszyscy w latach 90 zachwycali się koszykówką, grały wtedy wielkie gwiazdy, oglądało się najlepsze mecze w tv, a jak coś było na wideo to było święto teraz w dobie internetu możesz obejrzeć każdą akcję z 20 ujęć, kamery śledzą każdy krok, każdy ruch i prawie wszystko można obliczyć, 20 lat temu gra była taka bo wszyscy uważali, że tak ma być, nie analizowali czy zawodnik A lepiej rzuca po koźle w lewo czy w prawo, trenerzy oglądali mecze na wideo, ale oglądając nawet 300 meczy, nie jest łatwo ogarnąć całości, a po drugie większość analityków pracowało dla drużyn i nie dzieliło się tak łatwo swoją wiedzą
Co do lat dzieciństwa, czy ogólnie przed dorosłością wszystko wydaje się piękniejsze.
Ja pamiętam, że potrafiłem grac w proste gry na Atari bez przerwy po parę godzin dziennie i się nie nudziło, z ciekawości odpaliłem niedawno taką grę i po 5 minutach miałem dość.
@Michał
Artykuł na temat zmian w koszykówce to znakomity pomysł, przy czym musisz mocno uważać, bo teren grząski i rozległy. Zastanawiam się, czy temat nie byłby łatwiejszy do ugryzienia serią tekstów nt. zmian gry na danych pozycjach, a na koniec, jako podsumowanie, zmiany w grze zespołu jako całości. Do tego trzeba poruszyć zmiany w przepisach, które na wielu pozycjach wymusiły inny styl. No i cholera, bez porównań statystyk ani rusz.
Masa roboty, ale… poczytałbym :)
Proszę o korektę z pod na spod