Milwaukee Bucks 108-97 Chicago Bulls
Gospodarze prowadzeni przez Giannisa Antetokounpo i Jabariego Parkera byli z przodu praktycznie przez całe spotkanie (64-45 po pierwszej połowie), mając w czwartej kwarcie aż 24-punktowe prowadzenie, natomiast Byki nie zamierzały się poddawać i w głównej mierze dzięki 10 punktom Dwyane’a Wade’a zmniejszyły stratę do 12 oczek na 7 minut przed końcem. Od tamtej pory, Bucks kontrolowali spokojnie przebieg końcówki meczu i dowieźli zwycięstwo do końca. W decydujących dwóch pierwszych kwartach meczu Bucks byli 8/10 za trzy punkty, podczas gdy Chicago trafiło wtedy tylko 1 rzut zza łuku. Kozły rozdali aż 32 asysty i popełnili tylko 8 strat. 17 błędów Bulls doprowadziło za to do 25 punktów gospodarzy.
Bucks (12-12): Antetokounmpo 30 (14 zb), Parker 28 (11/19 FG, 5 zb), Teletović 13
Bulls (13-12): Butler 21, Wade 20 (6 ast), Gibson 19 (4 zb)
New Orleans Pelicans 102-95 Indiana Pacers
Anthony Davis był fantastyczny w całym spotkaniu i kluczowy po obu stronach parkietu w ostatnich jego momentach, prowadząc Pelikany do zwycięstwa. Pomagał mu debiutant Buddy Hield, który zdobył career-high 21 punktów. Na 5 minut przed końcem przy 5-punktowym prowadzeniu gości Pelicans, zatrzymali Pacers w ośmiu kolejnych posiadaniach, zaliczyli run 15-0 (w nim 10 punktów, 2 bloki Davisa) i wygrali to spotkanie. Indiana trafiła tylko 3 z 21 rzutów za trzy punkty i przegrała walkę na tablicach 51-62. Swój pierwszy mecz sezonu zaliczył Tyreke Evans (7 punktów w 11 minut).
Pelicans (9-18): Davis 35 (16 zb, 5 blk), Hield 21 (4 zb), Holiday 16 (14 ast, 7 zb), Jones 10 (11 zb)
Pacers (13-14): Turner 26 (11/14 FG, 8 zb), Teague 21 (10 ast), George 18 (4 zb, 4 ast), Jefferson 14 (5 zb)
Denver Nuggets 132-120 Portland Trail Blazers
Pomimo świetnej dyspozycji Damiana Lillarda, Denver prowadziło wysoko od samego początku spotkania i utrzymało przewagę także w końcówce, wygrywając po raz drugi z rzędu z Trail Blazers. W czwartej kwarcie Lillard zdobył 14 punktów, próbując jeszcze uratować to spotkanie dla Portland, ale ostatecznie strata była zbyt duża i goście przegrali piąte z ostatnich 6 spotkań. Do gry po 16 meczach przerwy spowodowanej kontuzją kolana wrócił Gary Harris. 132 punkty to season-high dla podopiecznych Mike’a Malone’a. Trafiali oni ze skutecznością 51.2% z gry (w tym 15/31 za trzy punkty).
Denver (10-16): Gallinari 27 (8/13, 4 zb), Harris 18 (6 ast, 4 zb), Chandler 17 (8 zb), Nelson 15, Barton 15, Jokić 13 (5 ast, 4 zb)
Trail Blazers (13-15): Lillard 40 (10 ast), McCollum 23 (4 ast), Plumlee 19 (7 zb, 4 ast)
Phoenix Suns 92-107 San Antonio Spurs
San Antonio Spurs pozostali najlepszą drużyną w lidze w meczach wyjazdowych, naciskając na pedał gazu dopiero w czwartej kwarcie (był to dla nich mecz back-to-back) i wygrywając już swoje 14 spotkanie poza domem. Defensywa był kluczem do ich zwycięstwa -podopieczni Gregga Popovicha zatrzymali Suns na skuteczności 40% z gry. Wygrali także walkę o zbiórki (54-38) i w pomalowanym (48-34), ale popełnili aż 20 strat. Była to ósma kolejna wygrana Ostróg nad Słońcami.
Suns (8-18): Booker 17 (5 ast, 4 zb), Bledsoe 14 (5 ast, 4zb)
Spurs (21-5): Leonard 18 (10 zb, 4 ast), Gasol 18 (9 zb), Aldridge 14 (7 zb, 4 ast, 5 TO)
Golden State Warriors 103-90 New York Knicks
W składzie Knicks zabrakło w tym spotkaniu Carmelo Anthony’ego i Derricka Rose’a i Warriors mieli nieco ułatwione zadanie, choć nie mieli swojego najlepszego rzutowego dnia. Świetnie jednak krążyła piłka i na pierwszych 36 trafionych rzutach, Wojownicy mieli… 36 asyst. Łącznie w całym spotkaniu mieli ich aż 41 i wygrali zbiórki 65-55. Zaza Paczulia opuścił to spotkanie – i prawdopodobnie nie zagra też przez jakiś czas – z powodu kontuzji nadgarstka. Jego miejsce w pierwszej piątce zajął JaVale McGee, który zdobył season-high 17 punktów.
Warriors (23-4): Thompson 25 (5 zb, 4 ast), McGee 17, Durant 15 (14 zb, 8 ast)
Knicks (14-12): Holiday 15 (6 stl), Baker 13 (6/7 FG), Jennings 10 (6 zb, 6 ast)
Indiana Jokes! Świetny small-ball panie Bird, Vogel pewnie ma ból brzucha ze śmiechu… mogłem stawiać na Pels… Blazers też kaszanka, ale nie aż taka jak Pacers
Brawo JaVale! Jeszcze kilka takich meczów i może wreszcie koleś się odblokuje. Zawsze w niego wierzyłem i po cichu liczyłem, że trafi do Spurs. Tam w poukładanym systemie mieliby z niego dużo radości (ale nie takiej jak Shaq). „Zbieraj, blokuj, strasz w pomalowanym, a jak o Tobie zapomną, to dostaniesz szybkie podanie albo coś tam se dobijesz” – tylko przy mądrym trenerze i dobrym psychologu. JaVale na pewno nie jest większym tłukiem niż DeAndre, tylko stał się pośmiewiskiem ligi i teraz musi żyć z łatką.
Też zdarzały mi się mecze w których tak bardzo starałem się udowodnić, że trener się myli i pod presją potykałem się o własne nogi… Stres, napięcie, ambicja potrafią mocno usztywnić. No ale ja nie zarabiałem milionów i nie miałem najlepszych specjalistów na świecie od coachingu, psychologii.
Jak uwierzy w siebie po 2-3 takich meczach, to jeszcze prześmiewcom będzie głupio.