Brooklyn Nets (8-28) 95-105 Philadelphia 76ers (10-25)
Philadelphia 76ers wygrali na wyjeździe z Brooklyn Nets, doświadczając ich szóstą porażką z rzędu. W pierwszej połowie gospodarze wypracowali jedenastopunktową przewagę po celnej trójce Justina Hamiltona na niespełna pięć minut do zakończenia premierowej odsłony, by schodzić do szatni przy korzystnym dla siebie wyniku 57-46. Na otwarcie trzeciej kwarty gospodarze zanotowali 13 oczek z rzędu, obejmując prowadzenie 59-57 po trafieniu z półdystansu Joela Embiida. W finałowej ćwiartce, od stanu 85-84 dla miejscowych, Szóstki zaliczyły run 17-2 i po celnej próbie zza łuku Roberta Covingtona na około dwie minuty przed upływem regulaminowego czasu gry było 101-87. Przyjezdni nie roztrwonili bezpiecznego rezultatu do końca spotkania. Sixers częściej stawali na linii rzutów wolnych (23/27 FT), zaś ich przeciwnicy wykorzystali 13 na 17 prób z charity stripe. Ponadto podopieczni Bretta Browna wymusili na rywalach 22 straty piłki, po których zdobyli 22 punkty.
Milwaukee Bucks (18-18) 101-107 Washington Wizards (18-18)
Washington Wizards pokonali na wyjeździe Milwaukee Bucks, odnosząc osiemnaste zwycięstwo w bieżących rozgrywkach. Gospodarze osiągnęli dwunastopunktową przewagę po trafieniu Mirzy Teletovicia na niespełna dwie minuty do zakończenia pierwszej połowy, by na schodzić na przerwę przy korzystnym dla siebie rezultacie 57-49. W trzeciej kwarcie goście zaliczyli run 15-6 i po punktach Kelly’ego Oubre wyszli na prowadzenie 64-63. Pod koniec finałowej ćwiartki Bucks zbliżyli się do Czarodziei po szybkiej kontrze Jabariego Parkera na nieco ponad minutę przed upływem regulaminowego czasu gry, a wynik brzmiał 104-101 na korzyść podopiecznych Scotta Brooksa. Następnie z półdystansu spudłował John Wall, ale koszykarze ze stolicy wywalczyli piłkę w ataku. Chwilę później Otto Porter świetnie zagrał zza linii końcowej do Markieffa Morrisa, który zdobył łatwe punkty z pola trzech sekund. Wynik z charity stripe ustalił Bradley Beal. Wizards wygrali w zbiórkach 49-32, lecz popełnili także 21 strat piłki, po których rywale uzyskali 27 oczek.
Los Angeles Clippers (26-14) 98-86 Miami Heat (11-28)
Los Angeles Clippers wygrali u siebie z Miami Heat, odnosząc czwarte zwycięstwo z rzędu. Gospodarze zbudowali piętnastopunktową przewagę po wsadzie DeAndre Jordana na niespełna trzy minuty do zakończenia pierwszej połowy, by schodzić na przerwę przy korzystnym dla siebie wyniku 52-39. Przez trzecią oraz czwartą ćwiartkę podopieczni Doca Riversa kontrolowali przebieg wydarzeń na parkiecie i to oni mogli się cieszyć końcowym sukcesem. Znakomite zawody rozegrał Chris Paul – autor 19 oczek i 18 asyst. Clippers lepiej operowali podaniami (27-14 w asystach), wymusili na rywalach 15 strat piłki, po których zdobyli 19 punktów, a także osiągnęli 24 oczka po szybkich kontrach.
Toronto Raptors (24-13) 122-129 Houston Rockets (30-9)
Houston Rockets pokonali na wyjeździe Toronto Raptors, odnosząc ósme zwycięstwo z rzędu. Gospodarze wypracowali trzynastopunktową przewagę po trafieniu z pola trzech sekund Lucasa Nogueiry pod koniec premierowej odsłony, ale dzięki runowi przyjezdnych 12-2 w ostatnich dwóch minutach pierwszej połowy, miejscowi schodzili na przerwę przy minimalnie korzystnym dla siebie rezultacie 63-61. W trzeciej kwarcie Raptors zaliczyli ucieczkę 17-3, na którą na początku finałowej ćwiartki zrywem 15-0 odpowiedzieli goście. Podopieczni Dwane’a Caseya zdołali zbliżyć się do oponentów po rzucie DeMara DeRozana na około sześć minut przed upływem regulaminowego czasu gry, a wynik brzmiał 114-109 dla Rakiet, jednak drużyna z Teksasu nie dała sobie wydrzeć wygranej. James Harden zanotował dziesiąte triple-double w bieżących rozgrywkach (40pkt, 11ast, 10zb), a wtórował mu rewelacyjnie dysponowany Montrezl Harrell, który – wnosząc 28 oczek z ławki – osiągnął nowy rekord kariery pod względem zdobytych punktów. Rockets uzyskali więcej oczek z pomalowanego 66-50, lepiej operowali podaniami (27-19 w asystach), a także wymusili na rywalach 19 strat piłki, po których zdobyli 26 punktów. Ponadto ich zawodnicy odwodowi ograli rezerwowych Raptors 49-30.
Memphis Grizzlies (24-16) 88-79 Utah Jazz (23-16)
Memphis Grizzlies wygrali u siebie z Utah Jazz, odnosząc dwudzieste czwarte zwycięstwo w bieżących rozgrywkach. Gospodarze osiągnęli siedmiopunktową przewagę po akcji 2+1 Chandlera Parsonsa na nieco ponad pięć minut do zakończenia pierwszej połowy, by schodzić do szatni przy korzystnym dla siebie wyniku 42-35. Przez trzecią i czwartą kwartę miejscowi – pomimo nacisków ze strony gości – kontrolowali przebieg wydarzeń na parkiecie, prowadząc w finałowej ćwiartce nawet siedemnastoma punktami. Grizzlies wymusili na rywalach 18 strat piłki, po których zdobyli 26 oczek.
Phoenix Suns (12-26) 116-120 Cleveland Cavaliers (28-8)
Cleveland Cavaliers pokonali na wyjeździe Phoenix Suns, odnosząc dwudzieste ósme zwycięstwo w tym sezonie. Goście zbudowali 22-punktową przewagę po trafieniu Kevina Love na niespełna pięć minut do zakończenia pierwszej połowy, by schodzić na przerwę przy korzystnym dla siebie rezultacie 69-53. W trzeciej kwarcie goście zaliczyli run 25-7 i prawie całkowicie odrobili straty po punktach z pola trzech sekund Tysona Chandlera, a wynik brzmiał 84-82 dla Cavs. W finałowej partii popis swoich możliwości pokazał LeBron James. Od stanu 109-107 na korzyść podopiecznych Tyronna Lue, King James rzucił dwie celne trójki, a następnie trafił spod kosza na 44 sekundy przed upływem regulaminowego czasu gry, zapewniając końcowy sukces ekipie z Ohio. Cavaliers byli skuteczni zza łuku (15/34 3PT), podczas gdy ich przeciwnicy trafili 9 z 27 prób dystansowych.
Sacramento Kings (15-22) 106-117 Golden State Warriors (32-6)
Golden State Warriors wygrali na wyjeździe z Sacramento Kings, doświadczając ich trzecią porażką z rzędu. Gospodarze zbudowali szesnastopunktową przewagę po celnej trójce Garretta Temple na niespełna siedem minut do zakończenia pierwszej połowy, by schodzić na przerwę przy korzystnym dla siebie wyniku 58-51. O losach rywalizacji zaważyła trzecia kwarta, w której Wojownicy zaliczyli run 19-7, wygrywając tę odsłonę spotkania 39-22. Warriors byli lepsi w strefie podkoszowej, gdzie wygrali w zbiórkach 46-31 oraz uzyskali zdecydowanie więcej oczek z pomalowanego 52-36, lepiej operowali podaniami (33-21 w asystach), wymusili na rywalach 19 strat piłki, po których osiągnęli 24 punkty, a także zdobyli 28 oczek po szybkich kontrach.
Portland Trail Blazers (16-23) 124-125 Detroit Pistons (18-21)
Detroit Pistons pokonali na wyjeździe Portland Trail Blazers, odnosząc osiemnaste zwycięstwo w tym sezonie. Gospodarze osiągnęli siedmiopunktową przewagę po celnej trójce Allena Crabbe’a na początku drugiej kwarty, by schodzić na przerwę przy minimalnie korzystnym dla siebie rezultacie 56-53. W trzeciej kwarcie Blazers trzymali oponentów na bezpiecznym dystansie, ale finałowa ćwiartka to walka cios za cios. Pod koniec tej partii, przy stanie 106-103 dla miejscowych, do remisu celnym trafieniem zza łuku doprowadził C.J. McCollum. Chwilę później szansę na game-winnera zmarnował Reggie Jackson. W dogrywce nastąpiła powtórka z rozrywki, czyli najpierw do wyrównania doprowadził McCollum, a Jackson ponownie przestrzelił rzut na zwycięstwo. Bohaterem meczu w kolejnych doliczonych pięciu minutach został Kentavious Caldwell-Pope, który od stanu 119-124 nie miał litości dla kibiców ekipy z Oregonu, posyłając dwie celne próby z dystansu, czym zapewnił sukces przyjezdnym. Szalę zwycięstwa na korzyść podopiecznych Terry’ego Stottsa mógł przechylić świetny tego wieczora McCollum, lecz spudłował swój rzut z półdystansu. Na przestrzeni całego spotkania byliśmy świadkami 14 zmian prowadzenia oraz 11 remisów. Career-high pod względem ilości zdobytych punktów zanotował Allen Crabbe – 30 oczek. Pistons uzyskali więcej oczek z pomalowanego 66-44, a także wymusili na rywalach 19 strat piłki, po których zdobyli 28 punktów.
Los Angeles Lakers (15-26) 111-95 Orlando Magic (16-23)
Los Angeles Lakers wygrali na własnym parkiecie z Orlando Magic, doświadczając ich trzecią porażką z rzędu. Gospodarze wypracowali dziesięciopunktową przewagę po akcji 2+1 Tarika Blacka na niespełna dwie minuty do zakończenia premierowej odsłony, by schodzić do szatni przy nieznacznie korzystnym dla siebie wyniku 62-60. O zwycięstwie Jeziorowców zadecydowała trzecia kwarta, wygrana przez nich 19-9. Lakers uzyskali zdecydowanie więcej oczek z pomalowanego 60-42 oraz wymusili na rywalach 18 strat piłki, po których zdobyli 23 punkty.
Po meczu z Raptors jestem w stanie uwierzyć, że Rockets są w stanie wygrać z każdym w lidze. Po gównianej pierwszej połowie wystarczyły 3 minuty solidnej obrony, żeby zniszczyć, jakby nie było, jedną z lepszych drużyn na jej własnym terenie. Ktoś kiedyś tu napisał, że Harden jest kupą i nigdy nie będzie mistrzem, bo nie potrafi sprawić, żeby partnerzy z drużyny grali l przy nim lepiej jak np. Bidżej. Capela, Harrell to nie Love , czy Irving, ale dają radę. Nene też przeżywa drugą młodość.
Dziś też sędziowie nabierali się na jego akcje gdzie niby ktoś go faulował?? Meczu jeszcze nie widziałem, ale po ostatnim z OKC mam niesmak patrząc na jego grę.
Rakiety na razie wygrały w ciężkim meczu GSW i powalczyły w każdym meczu z silnymi jak równy z równym patrz z SAS czy Cavs, więc zgadzam się, że mogą być groźni, choć jest jedno ale a mianowicie oni i Harden uwierzyli w siebie a motywacja i psychika to jedna z podstaw każdego sportu, bo pozwala wierzyć, że jesteś lepszy niż jesteś. W związku z tym zastanawiam się co będzie, jeśli trafi im się blowout w w przyszłości przykładowo z GSW czy Cavs. Patrz przykład Clipperów.
Czytałem jakoś o ofercie 200 baniek dla Kuzyna. Widziałem mecz z GSW i powiem tak. To był mecz do wygrania. Świetna postawa Gaya, zrobienie przewagi nawet 16 pkt. i co? Kuzyn zachowuje się jak dzieciak, łapie głupie faule, robi technika i kompletnie nie pomaga drużynie w meczu na szczycie a wręcz przeszkadza demobilizując ekipę gdy wyżywa się na krześle. Innymi słowy Kuzyn nie potrafi być liderem zespołu póki ktoś nie nauczy go, że on i jego ego to nie wszystko na boisku.