Washington Wizards (19-18) 101-99 Chicago Bulls (19-20)
Washington Wizards pokonali Chicago Bulls i – odnosząc trzecie zwycięstwo z rzędu – przedłużyli serię do dziesięciu kolejnych wygranych meczów na własnym parkiecie. Goście zbudowali osiemnastopunktową przewagę po trafieniu spod kosza Cristiano Felicio na początku drugiej kwarty, by schodzić na przerwę przy korzystnym dla siebie rezultacie 61-49. W trzeciej odsłonie Czarodzieje objęli prowadzenie po celnej trójce Jasona Smitha na niespełna dwie minuty do zakończenia tej partii spotkania, którą wygrali 32-16. Losy rywalizacji rozstrzygnęła końcówka finałowej ćwiartki. Od stanu 99-97 dla Byków, do akcji wkroczył John Wall. Najpierw rzutem z półdystansu doprowadził do remisu, a następnie dał ekipie ze stolicy prowadzenie na około pięć sekund przed upływem regulaminowego czasu gry. Szansy na game-winnera nie wykorzystał Doug McDermott, pudłując swoją próbę zza łuku. Wall uzyskał 26 oczek i zanotował 14 asyst. Wizards byli bardzo skuteczni (50.6%, 11/22 3PT) i zatrzymali swoich przeciwników na skuteczności 39.8% z gry (10/27 3PT). Ponadto zdobyli 26 punktów po szybkich kontrach.
Toronto Raptors (25-13) 114-106 Boston Celtics (23-15)
Toronto Raptors wygrali u siebie z Boston Celtics, przerywając ich serię czterech zwycięstw z rzędu. Goście osiągnęli dziesięciopunktową przewagę po trafieniu Jae Crowdera na minutę do zakończenia pierwszej połowy, by schodzić na przerwę przy korzystnym dla siebie wyniku 55-46. Po trzeciej kwarcie – głównie dzięki świetnej postawie DeMara DeRozana (19 oczek w tej odsłonie) – gospodarze przegrywali tylko 84-80. W finałowej ćwiartce, od stanu 102-95 dla Celtów, miejscowi zaliczyli run 19-4 i to oni mogli cieszyć się ze zwycięstwa. Znakomicie radził sobie DeRozan, który zanotował 41 punktów i 13 zbiórek, a wtórujący mu Jonas Valanciunas zdobył 18 oczek i miał 23 zbiórki (career-high). Raptors zdominowali walkę na tablicach 50-33.
Brooklyn Nets (8-29) 97-117 Atlanta Hawks (22-16)
Atlanta Hawks pokonali na wyjeździe Brooklyn Nets, odnosząc siódme zwycięstwo z rzędu. Goście wypracowali dwudziestopunktową przewagę po obu wykorzystanych próbach z linii rzutów wolnych przez Kenta Bazemore’a na niespełna dwie minuty do zakończenia pierwszej połowy, by schodzić na przerwę przy korzystnym dla siebie rezultacie 61-43. Przez trzecią kwartę przyjezdni kontrolowali przebieg wydarzeń na parkiecie, ale po celnej trójce Brooka Lopeza na początku finałowej partii wynik brzmiał 88-79 dla Jastrzębi. Wtedy podopieczni Mike’a Budenholzera odpowiedzieli runem 24-8 i to właśnie im przypadł końcowy sukces. Hawks wymusili na rywalach 18 strat piłki, po których zdobyli 28 punktów.
Houston Rockets (31-9) 121-114 Charlotte Hornets (20-19)
Houston Rockets wygrali na własnym parkiecie z Charlotte Hornets, odnosząc dziewiąte zwycięstwo z rzędu. Gospodarze zbudowali 23-punktową przewagę po punktach spod kosza Nene Hilario na 42 sekundy do zakończenia pierwszej połowy, by schodzić na przerwę przy korzystnym dla siebie wyniku 67-47. W trzeciej kwarcie utrzymywali bezpieczny rezultat, ale w ostatniej ćwiartce goście zaliczyli run 21-2 i objęli prowadzenie po celnej trójce Franka Kaminsky’ego na nieco ponad dwie minuty przed upływem regulaminowego czasu gry. Następnie zza łuku odpowiedział Ryan Anderson, a z pomalowanego dwa oczka dorzucił James Harden. Chwilę później z dystansu trafił Kemba Walker, lecz do syreny końcowej punktowali już tylko miejscowi. Rewelacyjne zawody rozegrał Harden, który zanotował dwudzieste triple-double w karierze (40pkt, 15zb, 10ast). Rockets znacznie częściej stawali na linii rzutów wolnych (24/33 FT), zaś ich przeciwnicy trafili 7 na 9 prób z charity stripe. Ponadto podopieczni Mike’a D’Antoniego zdobyli 25 oczek po szybkich kontrach.
San Antonio Spurs (30-8) 107-109 Milwaukee Bucks (19-18)
Milwaukee Bucks pokonali na wyjeździe San Antonio Spurs, przerywając ich serię trzech zwycięstw z rzędu. Gospodarze osiągnęli trzynastopunktową przewagę po trafieniu z półdystansu Tony’ego Parkera na niespełna trzy minuty do zakończenia pierwszej połowy, by schodzić na przerwę przy korzystnym dla siebie rezultacie 59-53. Losy rywalizacji rozstrzygnęły się pod koniec ostatniej kwarty, gdy od stanu 101-99 dla miejscowych sześć punktów z rzędu rzucili goście. Następnie celnymi trójkami popisali się Davis Bertans oraz Danny Green, lecz za chwilę zza łuku odpowiedział Malcolm Brogdon. Swoje rzuty w ostatniej minucie zmarnowali Pau Gasol i Manu Ginobili, zaś wspomniany Brogdon ustalił wynik spotkania z charity stripe. Bucks uzyskali więcej punktów z pomalowanego 52-38, lepiej operowali podaniami (32-22 w asystach), a ich ławka ograła rezerwowych Spurs 56-33.
Utah Jazz (24-16) 100-92 Cleveland Cavaliers (28-9)
Utah Jazz wygrali u siebie z Cleveland Cavaliers, odnosząc dwudzieste czwarte zwycięstwo w bieżących rozgrywkach. Gospodarze wypracowali piętnastopunktową przewagę, dzięki runowi 10-0 w ostatnich dwóch minutach pierwszej połowy i schodzili do szatni przy korzystnym dla siebie wyniku 56-41. Na początku trzeciej kwarty goście zaliczyli ucieczkę 17-0, obejmując prowadzenie po celnej trójce LeBrona Jamesa na niespełna siedem minut do zakończenia tej partii. Zrywem 16-0 natychmiast odpowiedzieli miejscowi, a w finałowej ćwiartce – pomimo nacisków Mistrzów NBA – kontrolowali przebieg wydarzeń na parkiecie. Jazz lepiej operowali podaniami (22-15 w asystach), a także wymusili na rywalach 18 strat piłki, po których zdobyli 23 punkty.
Los Angeles Lakers (15-27) 87-108 Portland Trail Blazers (17-23)
Portland Trail Blazers pokonali na wyjeździe Los Angeles Lakers, odnosząc siedemnaste zwycięstwo w tym sezonie. Gospodarze osiągnęli ośmiopunktową przewagę po trafieniu Timofieja Mozgova na niespełna trzy minuty do zakończenia pierwszej połowy, by schodzić na przerwę przy nieznacznie korzystnym dla siebie rezultacie 57-55. O losach rywalizacji zaważyła trzecia i czwarta kwarta, wygrane przez gości w stosunku 53-30 (23-12, 30-18). Blazers byli skuteczni (50.6%) i zatrzymali przeciwników na skuteczności 39.8% z gry. Ponadto lepiej dzielili się piłką (25-18 w asystach) oraz wygrali w zbiórkach 50-38.
Golden State Warriors (33-6) 107-95 Miami Heat (11-29)
Golden State Warriors wygrali na własnym parkiecie z Miami Heat, doświadczając ich trzecią porażką z rzędu. Goście wypracowali dziesięciopunktową przewagę po wsadzie Jamesa Johnsona na około trzy minuty przed zakończeniem premierowej odsłony, by schodzić do szatni przy minimalnie korzystnym dla siebie wyniku 54-53. Losy rywalizacji przesądziła trzecia kwarta, wygrana przez gospodarzy 26-14. Przyjezdnym nie pomógł nawet świetny występ Hassana Whiteside’a, który zaliczył 28 oczek oraz zanotował 20 zbiórek. Warriors byli skuteczni zza łuku (11/27 3PT), zaś oponenci trafili zaledwie 6 na 30 prób dystansowych. Ponadto podopieczni Steve’a Kerra zdobyli 34 punkty po szybkich kontrach.
Sacramento Kings (16-22) 100-94 Detroit Pistons (18-22)
Sacramento Kings pokonali u siebie Detroit Pistons, odnosząc szesnaste zwycięstwo w bieżących rozgrywkach. Goście zbudowali piętnastopunktową przewagę po celnej trójce Kentaviousa Caldwella-Pope’a tuż przed zakończeniem pierwszej połowy, by schodzić na przerwę przy korzystnym dla siebie rezultacie 56-43. Kluczowa okazała się finałowa ćwiartka, którą gospodarze wygrali 32-17, wliczając w to run 11-2 w ostatnich trzech minutach regulaminowego czasu gry. Kings częściej stawali na linii rzutów wolnych (23/29 FT), zaś ich przeciwnicy wykorzystali 10 na 16 prób z charity stripe. Ponadto podopieczni Dave’a Joergera lepiej operowali podaniami (21-14 w asystach) oraz wygrali w zbiórkach 46-35.
Aż jaki pech. Do maxa brakło SAS …
@mSala trza było ryzykować, było możliwe że kozie syny będą lepsze bo Aldridge miał nie grać… przeczuwałem wyrównany mecz, jeszcze Beasley miał deja vu z dawnych czasów
Martwić może sinusoida w grze Rakiet, ale potrafili zamknąć mecz więc nie bede płakał.
no i mamy jakiś uraz Gordona, oby nic powaznego.
zauważyłem, liczyłem że już coś wiecie. Bez Capeli pięknie sobie radzą bez Gordona już tak kolorowo nie będzie. Całe szczęście że mocno ulokowani w Top 4 zachodu.
skręcenie dużego palucha lewej stopy. To chyba nie będzie groźne?
Antek ma jakieś problemy: 9 minut – 0 punktów. Warto odnotować debiut Korvera: 2 punkty w 18 minut :-). Na marginesie: jak słabą drużyną jest w tym sezonie Wizards. Wygrać ledwo spotkanie z drużyną z podobnym bilansem, grając u siebie, gdy przeciwnik rozgrywa mecz bez 3 podstawowych graczy (przegrywajac w pewnym momencie kilkunastoma punktami). Ale przecież liczy się wynik ostateczny.
Antek jest chory, od momentu jak odwiedziła go rodzina. Jakich trzech podstawowych graczy zabrakło Bulls :-) ? Wg mnie Butlera (grypa) i Wade’a (nie gra w meczach B2B). Poza tym Wizards zlekceważyli Bulls w pierwszej połowie i m.in. Valantine’a. Nareszcie zagrał piąty wysoki Bulls, Portis. Trafił nawet trzy trójki, po tym jak odesłali go do D-League. O zmianę trenera w Chicago aż się prosi!
Bo Portis 3 rzuca nienajgorzej (coś na poziomie Butlera).
Doug zawiódł po całości. Sądziłem że to na nim bedzie się atak opierał.
Nie grał też Mirotić.
Antek dopiero co miał grypę żołądkową która krąży ostatnio po lidze. Nie był 100%
Rondo miał być usunięty ze składu, a grał 27 minut. Ktoś wie o co chodzi?
Rondo miał rozmowę z managementem i trenerem , na temat jego formy i przydatności do gry w Bykach (pytano o kontuzję czy obecną-nieobecną formę). Na razie zostaje , ale podejrzewam , że będą plotki na temat jego wymiany czy wykupu do trade deadline.
Właściwie wszystko zależy od Rondo. Początek sezonu miał obiecujący, ale po kilku meczach jego przydatność dla drużyny znacznie spadła. Według mnie Rajon potrzebuje twardej ręki i kontroli, tymczasem Fred nie ma dużego autorytetu i nie umie panować nad koszykarzami.
Tak czy inaczej trzymam kciuki za RR, to wciąż świetny rozgrywający, tylko – podobnie jak Howard – musi odnaleźć swoje miejsce w NBA. A Chiny czekają…
myślę, że problemem Rondo jest on sam, jego głowa i odpowiednie nastawienie; chęci. Trener z twardą ręką juz dawno by go wywalił…
Ja nadal uważam że pierwsza piątka bez Rondo ale w drugiej gdy ma komu podawać może sie przydać. Ale by Rondel się przydał trener musi odpowiednio ustawić graczy. Muszą wiedzieć co robić gdy Rondel ma piłkę. Tu nie widać ręki trenera w grze żadnego garnituru.
@Woy
To samo można mówić na temat Dennisa Rodmana czy Rona Artesta. A jednak Phil Jackson z odpowiednim podejściem potrafił nad nimi zapanować, przynajmniej na tyle, by na parkiecie byli przydatni dla drużyny. Skutki wszyscy znamy.
Phil Jackson miał Jordana i ten robił porządek, ewentualnie Kobego.
A Fred ma Wade’a, który jest mistrzem NBA i wraz z Butlerem powinni trochę zapanować nad niepokornym kolegą. Odnoszę jednak wrażenie, że trener niespecjalnie dba o chemię w zespole, w przypadku rzekomego konfliktu Butlera z Rosem również siedział cicho.
a ja uważam, że Butler czy Wade nie są żadnym autorytetem dla RR. Jordan nie rozmawiał z Rodmanem, a Dennis robił swoje. Artest zapytany czy rozmawiał z Kobem, odpowiadał „a Ty rozmawiasz z Bogiem?”
P.S. nawet odnoszę wrażenie, że Bulls (może nawet Butler oraz Wade) nie palą się do kontyznuacji współpracy z Rondo.
Ok. Dziękuję za obszerne wyjaśnienia.
Mnie cieszy postawa Beasley’a i że NBA o nim nie zapomniało. Może w końcu się ogarnął? Bo talent rzutowy ma, co niejednokrotnie udowadniał.
Eh, 1 brakło do maxa (Cavs.) Czy ktoś jeszcze wytypował zwycięstwo Bucks? Ostatni mecz między nimi też bardzo zacięty, bez Aldridge’a polegli jednak mimo świetnego meczu Leonarda. Beasley pewnie mecz sezonu zagrał. 28 punktów, aż musiałem sprawdzić i okazuje się że od sezonu 2011/12 miał tylko 3 mecze z lepszym dorobkiem punktowym. Brogdon był wybrany w 2 rundzie? Zapowiada się niezły steal. 17/6/6 no i cluch 3 w samej końcówce. W ostatnich 7 meczach 14/5/6.5 i triple double z Chicago
Jeszcze nawiązując do poprzedniego meczu, Betrans stał się drugim w historii zawodnikiem Spurs który rzucił 20+ punktów oddając 6 rzutów (ostatnio zdarzyło się w 1985)
Jeśli ktoś nie widział, oto najlepsze ogłoszenie zakończenia kariery jakie widziałem (Matt Bonner)
Swietny klip☺ lubilem Bonnera.
Jazzmeni się przejechali po Cavs. Ciekawa koncepcja taktyczna. Odciąć Love’a od podań na obwodzie, nie dopuścić Irvinga do wjazdów na kosz i LeBron zostaje sam w ofensywie.
Borodacz na poważnie wziął sobie wyrwanie MVP z rąk Russa.