Los Angeles Lakers (17-35) 108-116 Washington Wizards (29-20)
Washington Wizards pokonali Los Angeles Lakers i – odnosząc szóste zwycięstwo z rzędu – przedłużyli serię do szesnastu kolejnych wygranych meczów przed własną publicznością. Gospodarze zbudowali dziewiętnastopunktową przewagę po celnej trójce Bradleya Beala na nieco ponad trzy minuty do zakończenie drugiej kwarty, by schodzić na przerwę przy korzystnym dla siebie rezultacie 58-44. Przez trzecią odsłonę miejscowi utrzymywali bezpieczną różnicę i przed ostatnią partią prowadzili 90-79, ale na początku finałowej ćwiartki goście zaliczyli run 12-1, doprowadzając do remisu po layupie Lou Williamsa, a wynik brzmiał po 91. Bohaterem ekipy ze stolicy został John Wall, który w tej części meczu uzyskał 16 z 26 oczek zespołu, walnie przyczyniając się do końcowego sukcesu Czarodziei. Były rozgrywający Kentucky Wildcats na przestrzeni całego spotkania osiągnął 33 punkty i zanotował 11 asyst. Świetnym występem może pochwalić się również Marcin Gortat. Polak rzucił 21 oczek, dokładając do tego 14 zbiórek. Wizards lepiej operowali podaniami (27-19 w asystach), a także wymusili na rywalach 20 strat piłki, po których zdobyli 24 punkty.
Atlanta Hawks (29-21) 113-108 Houston Rockets (36-17)
Atlanta Hawks wygrali na wyjeździe z Houston Rockets, odnosząc dwudzieste dziewiąte zwycięstwo w bieżących rozgrywkach. Gospodarze wypracowali siedmiopunktową przewagę po trzech rzutach wolnych wykorzystanych przez Jamesa Hardena pod koniec pierwszej kwarty, lecz dobra gra przyjezdnych w drugiej partii sprawiła, że po pierwszej połowie, w której byliśmy świadkami 13 zmian prowadzenia, przegrywali zaledwie 50-47. W trzeciej odsłonie miejscowi odskoczyli oponentom, a na początku ostatniej ćwiartki różnica wzrosła nawet do 20 oczek. Właśnie od stanu 97-77, drużyna z Georgii zanotowała spektakularny comeback, zwyciężając kwartę 40-22. Niekwestionowanym liderem Jastrzębi był Tim Hardaway Jr., który rzucił w tej części meczu 23 z 40 punktów drużyny. Koszykarz rodem z Florydy osiągnął łącznie 33 oczka, czym ustanowił swój nowy rekord kariery. Znakomite zawody rozegrał także Dwight Howard (24pkt, 23zb). Hawks rzucali ze skutecznością 51.8% z gry (8/30 3PT) i zatrzymali przeciwników na 37.6% (13/51 3PT). Ponadto podopieczni Mike’a Budenholzera zdominowali strefę podkoszową, gdzie wygrali w zbiórkach 56-38 oraz uzyskali więcej punktów z pomalowanego 58-38.
Philadelphia 76ers (18-31) 86-102 San Antonio Spurs (38-11)
San Antonio Spurs pokonali na własnym parkiecie Philadelphia 76ers, doświadczając ich trzecią wyjazdową porażką z rzędu. Gospodarze osiągnęli ośmiopunktową przewagę po punktach spod kosza Dewayne’a Dedmona na niespełna siedem minut do zakończenia drugiej kwarty, lecz dzięki runowi 14-2 to przyjezdni byli na czele 53-48 na półmetku rywalizacji. W trzeciej ćwiartce miejscowi zdołali odzyskać prowadzenie po trafieniu Danny’ego Greena, zaś podczas ostatniej części meczu utrzymywali bezpieczny rezultat i mogli cieszyć się z wygranej. Ostrogi odniosły już 1127 triumf pod wodzą Gregga Popovicha, dzięki czemu wyrównał on rekord NBA (ilość zwycięstw, prowadząc jedną drużynę), który należy do Jerry’ego Sloana. Gratulujemy! Spurs lepiej prezentowali się w strefie podkoszowej, gdzie wygrali w zbiórkach 57-48 oraz uzyskali więcej punktów z pomalowanego 46-34. Ponadto wymusili na rywalach 24 straty piłki, po których zdobyli 19 oczek.
Golden State Warriors (43-7) 133-120 Los Angeles Clippers (31-19)
Golden State Warriors wygrali na wyjeździe z Los Angeles Clippers, odnosząc piąte zwycięstwo z rzędu. Goście zbudowali czternastopunktową przewagę po trafieniu Klaya Thompsona pod koniec premierowej odsłony, by po pierwszej połowie prowadzić 65-55. Przez trzecią oraz czwartą kwartę Wojownicy kontrolowali przebieg wydarzeń na parkiecie, mimo nacisków ze strony podopiecznych Doca Riversa w finałowej ćwiartce. Warriors znakomicie operowali podaniami (38-24 w asystach), lepiej prezentowali się w strefie podkoszowej, gdzie wygrali w zbiórkach 46-37 i uzyskali więcej punktów z pomalowanego 58-50. Ponadto przyjezdni zdobyli aż 32 oczka po szybkich kontrach.
Jest szansa na zawodnika tygodnia dla S.Curry ;)
ten z Dallas chyba nie ma szans, a ten z GSW nie zasługuje
Dlaczego? Bo jest z GSW?
tak, głównie dlatego, poza tym Leonard jest lepszy…
Boże, Pop, ja tez lubie SAS, ale lekko mówiąc przeginasz tą swoja napinką.
jaja se trochę robię, Curry to taki irytujący Stefek Burczymucha, to się przewróci o powietrze pod koszem, to skoczy fikołka, tam rzuci z połowy boiska, ja nie lubię takiego grania ale mam luźne gacie nie napinam się, żyłka mi nie pęknie, mam duży dystans do NBA co nie znaczy że nie mogę krytykować wedle swojego uznania ;-) luzik panowie, już pierwsza odp. do magika była z przymrużeniem oka
Frajerzy z Teksasu. Tyle mam do powiedzenia o tym meczu.
Napisałem raz, napisze po raz drugi – Washington i GO(rt)AT are for real ! :P
Powtórzę za kolegą Woyem – Gortat robi niesamowitą pracę na zasłonach w każdym meczu. Dowód? Poniżej. Od kumpla statystyka, czyli Michał Wróblewski wskazuje:
http://stats.nba.com/players/hustle/#!?sort=SCREEN_ASSISTS&dir=1
No cóż, Jeff Teague (jeszcze z czasów ATL) powiedział kiedyś, że Marcin stawia najlepsze zasłony w całej NBA. Statystyki tylko to potwierdzają.
Naprawdę przyjemnie prztrzy się na to kiedy obrońcy Beala/Portera dosłownie „zostają” na MG a tamci siekają trójki :D