Philadelphia 76ers 103-111 San Antonio Spurs
Po jednym meczu przerwy spowodowanym kontuzją mięśnia czworogłowego Kawhi Leonard wrócił do składu San Antonio Spurs, zdobył 32 punkty i pomógł im wygrać na wyjeździe z pozbawioną Joela Embiida Philadelphią 76ers. Był to 16. mecz Leonarda z 30+ punktami w tym sezonie. Goście prowadzili praktycznie przez całe spotkanie (58 punktów w pierwszej połowie na skuteczności 62.9%), jednak nie potrafili sobie zbudować większego prowadzenia i na 7 minut przed końcem Sixers przegrywali różnicą już tylko dwóch punktów po dwóch celnych wolnych Jahlila Okafora. Następnie podopieczni Gregga Popovicha zrobili jednak run 16-5 i uciekli gospodarzom, a trójka Danny’ego Greena na 2 minuty przed końcem dała im ponownie dwucyfrowe prowadzenie i zakończyła marzenia gospodarzy o powrocie.
Embiid nie zagrał już po raz siódmy z rzędu z powodu urazu kolana. W meczach z nim Sixers są 13-18, bez niego 5-16. Tym razem zostali powstrzymani na 41% z gry i przegrali walkę o zbiórki 35-47. Ostrogi trafiały w całym meczu z niemal 53-procentową skutecznością, w tym 11/22 za trzy punkty. Dla Spurs był to pierwszy mecz na tzw. Rodeo Trip, która potrwa jeszcze przez siedem spotkań.
Indiana Pacers 117-132 Cleveland Cavaliers
Kyle Korver zdobył najlepsze w sezonie 29 punktów, w tym 20 w ostatnich dwóch kwartach i pomógł Cleveland Cavaliers zrobić blow-out w drugiej połowie na Indianie Pacers. Przez większość pierwszej połowy to gospodarze mieli inicjatywę i schodzili na przerwę przy prowadzeniu 63-57. W trzeciej kwarcie Cavaliers podkręcili tempo w defensywie, a po drugiej stronie parkietu znajdywali gorącego Korvera i ostatecznie trzecią kwartę wygrali aż 40-18, a później już tylko kontrolowali, by Pacers nie wrócili do meczu. W drugiej połowie były zawodnik Hawks był 10/12 z gry, w tym 8/9 za trzy punkty.
Cavaliers wygrali pierwsze trzy spotkania na swojej trzy-meczowej serii wyjazdowej. Według Tyronna Lue istnieje duże prawdopodobieństwo, że dziś w Oklahomie City nie zagra trio James-Irving-Love. Goście trafiali w drugiej połowie aż 61.9% swoich rzutów, a 40 punktów w trzeciej kwarcie to ich season-high. Trafili także 16 rzutów za trzy punkty i to już czwarty z rzędu mecz, kiedy mieli ich co najmniej 15.
Brooklyn Nets 110-114 Washington Wizards /OT
Bradley Beal zdobył 32 punkty, a John Wall miał 23 punkty i 12 asyst, ale dopiero po dogrywce Washington Wizards uporali się z Brooklyn Nets na drodze do ósmego zwycięstwa w ostatnich dziewięciu meczach. Dla Nets do już 11. kolejna porażka. Mecz rozpoczął się od planowego objęcia kontroli przez gości, którzy w pierwszej połowie prowadzili już 13 oczkami, by schodzić na przerwę z 10 punktami przewagi. Nets nigdzie się jednak nie wybierali i już pod koniec trzeciej kwarty po trójce Justina Hamiltona zmniejszyli różnicę do dwóch punktów. Kiedy Wizards odpowiedzieli runem na przełomie trzeciej i czwartej odsłony, gospodarze po raz kolejny nie poddali się i własną serią punktową 17-5 doprowadzili do remisu na 2 i pół minuty przed końcem regulaminowego czasu gry. Potem przy dwóch punktach straty Bojan Bogdanović doprowadził do dogrywki na 41 sekund przed końcem, a Wizards nie potrafili już wykorzystać własnego posiadania. W dogrywce Otto Porter miał 6 punktów i 4 zbiórki, a Wizards przejęli kontrolę zbudowali w niej 4-punktowe prowadzenie. Po rzucie wolnym Randy’ego Foye’a i wyjściu na aut Johna Walla Nets mieli jeszcze szansę na wyrównanie, jednak trójka Bogdanovicia nie wpadła do kosza.
Do składu Czarodziejów na dopiero swój drugi mecz w sezonie wrócił po kontuzji Ian Mahinmi. Wizards pokonali Nets po raz szósty z rzędu.
Atlanta Hawks 117-106 Denver Nuggets
Grając swój ostatni mecz w domu przed All-Star Weekendem Atlanta Hawks zrehabilitowała się za kilka ostatnich porażek i ani razu nie przegrywała w wygranym spotkaniu z Denver Nuggets. Jastrzębie zdominowały mecz w pierwszej połowie, zdobywając w niej najlepsze w sezonie 72 punkty. W trzeciej kwarcie powiększyli swoje 17-punktowe prowadzenie z drugiej odsłony do 20 oczek, jednak w końcówce Nuggets zaczęli odrabiać straty. Podopieczni Mike’a Malone’a zbliżyli się na 4 punkty na niecałe trzy minuty przed końcem, jednak akcja 2+1 Paula Millsapa i rzuty wolne Dennisa Schroedera szybko zakończyły marzenia gości o comebacku.
Hawks trafiali ze skutecznością 50.5% z gry i mieli 31 asyst. Zatrzymali także Nuggets na 40% z gry i zdobyli 23 punkty z kontrataku, a także 18 punktów po 10 stratach gości. Gracze Denver oddali aż 44 rzuty za trzy punkty, jednak trafili tylko 13 z nich (29.5%). Nuggets po raz czwarty z rzędu grali bez Danilo Gallinariego, po raz drugi z rzędu bez Emmanuela Mudiaya, a w drugiej kwarcie z kontuzją kostki stracili także Kennetha Farieda.
Detroit Pistons 121-102 Los Angeles Lakers
Andre Drummond miał 24 punkty i 17 zbiórek i poprowadził Detroit Pistons do dość łatwego zwycięstwa nad Los Angeles Lakers w ostatnim w historii spotkaniu tych drużyn w The Palace of Auburn Hills. Tłoki prowadziły 6 punktami po pierwszej połowie, by w trzeciej kwarcie zaliczyć serię 11 punktów bez odpowiedzi rywali, wygrać ją 36-20 (Drummond był 7/7 z gry na 14 punktów w tej części spotkania) i spokojnie kontrolować przebieg spotkania przez całą jego resztę. Był to drugi kolejny mecz, w którym odjechali rywalom na początku drugiej połowy – to samo zrobili w poniedziałek w Philadelphii.
Pistons trafili tylko 4 z 16 swoich prób za trzy punkty, jednak zdominowali Jeziorowców w pomalowanym 70-46, wygrali walkę na tablicach 52-41 i mieli 32 asysty. Lakers również nie grzeszyli skutecznością zza łuku (6/23) i popełnili w całym spotkaniu 21 strat, z czego aż 18 w pierwszych trzech kwartach.
Milwaukee Bucks 88-106 Miami Heat
Miami Heat przedłużyli swoją serię zwycięstw do 12 z rzędu pokonując na wyjeździe Milwaukee Bucks. Goście prowadzili od samego początku, budując w pierwszej kwarcie prowadzenie 15-2 i powstrzymując w niej Kozły na 33% z gry. W samej pierwszej połowie, która zakończyła się 11-punktowym prowadzeniem Miami ponownie dominował Hassan Whiteside, który miał w niej 17 punktów i 11 zbiórek. W połowie trzeciej kwarty Bucks stracili dodatkowo Jabariego Parkera, który doznał kontuzji kolana i nie wrócił już do gry. Od tamtej pory Heat spokojnie kontrolowali przebieg spotkania utrzymując aż do samego końca dwucyfrowe prowadzenie.
W grze po raz pierwszy w tym sezonie mogliśmy zobaczyć Khrisa Middletona, który w 15 minut z ławki rezerwowych zdobył 5 punktów. W składzie Miami zabrakło kontuzjowanego Diona Waitersa. Bucks zaledwie 15-krotnie oddawali w tym meczu rzuty za 3 punkty (trafili 6 z nich) i mieli problem z trafianiem rzutów wolnych (16/28). Heat wygrali walkę na tablicach (48-34) i zdobyli o 10 punktów więcej z pomalowanego (54-44).
Memphis Grizzlies 110-91 Phoenix Suns
Memphis Grizzlies nie mieli problemów z pokonaniem na własnym parkiecie Phoenix Suns na drodze do trzeciego kolejnego zwycięstwa i szóstego w ostatnich siedmiu meczach. Gospodarze kontrolowali mecz od samego początku, jeszcze w pierwszej połowie uzyskując 22-punktowe prowadzenie. Ostatecznie Słońca zmniejszyły na koniec kwarty różnicę do 8 punktów, jednak w końcówce trzeciej kwarty to Niedźwiedzie ponownie zaczęły odjeżdżać i po dwóch trójkach z rzędu Troya Danielsa mieli już 18 punktów przewagi. Bezpieczne prowadzenie to utrzymywali do samego końca. Na minutę przed końcową syreną, Daniels trafił jeszcze trójkę z faulem Devina Bookera, po czym odbył ostrą wymianę zdań z młodym gwiazdorem Phoenix, do której włączyła się większa liczba zawodników i ostatecznie sześciu z nich dostało faule techniczne, a trzech zostało nawet usuniętych z boiska.
Phoenix zostało zatrzymane na 33% z gry i przegrało już ósmy z ostatnich 9 meczów. Słońca nie potrafiły sobie poradzić z brakiem skuteczności swoich dwóch liderów – Bledsoe’a i Bookera – którzy łącznie byli 9/28 z gry, w tym 1/7 za trzy punkty. Memphis trafili 14 z 24 rzutów zza łuku, jednak popełnili także najwięcej w sezonie 22 straty. Grizzlies grali bez Vince’a Cartera (odpoczynek) i Zacha Randolpha (stopa).
New Orleans Pelicans 94-127 Utah Jazz
Joe Johnson trafił sześć rzutów zza łuku na 27 punktów i pomógł przedłużyć serię zwycięstw Utah Jazz do czterech z rzędu po wygranej nad New Orleans Pelicans. Jazz objęli prowadzenie w pierwszej kwarcie i nie oddali go do samego końca spotkania. Najbardziej zdominowali gospodarzy w trzeciej odsłonie spotkania, kiedy to powiększyli 9-punktowe prowadzenie z pierwszej połowy do aż 21 oczek. W czwartej Quin Snyder nie grał już nawet Gordonem Haywardem i Georgem Hillem, ale Jazz i tak dalej zwiększali różnicę, prowadząc w pewnym momencie spotkania już 39 oczkami.
Dla Jazz to już drugi mecz z rzędu, w którym zdobyli co najmniej 120 punktów. W tym popisie ofensywnym trafiali 55% z gry, w tym 14 z 32 prób zza łuku, siedmiu ich graczy zdobyło co najmniej 10 punktów i mieli 58 punktów w pomalowanym. Wygrali także walkę na tablicach 48-37. Pelicans trafili pierwsze pięć prób za trzy punkty, by przez całą resztę spotkania przestrzelić 17 z 19 rzutów z dalekiego dystansu.
Minnesota Timberwolves 112-109 Toronto Raptors
Andrew Wiggins zdobył 31 punktów przeciwko drużynie ze swojego rodzinnego miasta, Karl-Anthony Towns dodał 29 punktów i 14 zbiórek i obaj poprowadzili Minnesotę Timberwolves do zwycięstwa, które przerwało ich czteromeczową serię porażek. Pierwsza połowa spotkania należała do Toronto Raptors, którzy łatwo znajdywali dobre pozycje do rzutów, trafiali w niej 60% z gry i na przerwę schodzili z 10 punktami przewagi. W trzeciej kwarcie Timberwolves odzyskali wigor, objęli prowadzenie jeszcze w jej połowie i do końca spotkania uparcie trzymali się Raptors. Przy stanie 107-107, Tyus Jones trafił ważną clutch-trójkę po odrzuceniu Wigginsa, Kanadyjczyk dołożył dwa rzuty wolne, a trójka Kyle’a Lowry’ego równo z syreną nie wpadła do kosza.
W ekipie Timberwolves po raz pierwszy pojawił się zatrudniony na 10-dniowy kotnrakt Lance Stephenson, który zagrał całą czwartą kwartę. Raptors trafiali 53% z gry i była to dopiero ich czwarta porażka w meczach, w których mieli ponad 50-procentową skuteczność.
New York Knicks 115-119 Los Angeles Clippers
Blake Griffin zdobył najlepsze w sezonie 32 punkty, DeAndre Jordan dodał 28 punktów i 15 zbiórek, a Los Angeles Clippers przerwali trzymeczową serię porażek pokonując na wyjeździe New York Knicks. Po wyrównanej pierwszej połowie gospodarze zbudowali sobie prowadzenie w trzeciej kwarcie, jednak nie nacieszyli się nim zbyt długo. Podopieczni Doka Riversa w ostatniej odsłonie spotkania zniwelowali 10-punktową różnicę i w samej końcówce to oni prowadzili 118-115. Carmelo Anthony nie trafił trójki na remis, a Griffin rzutem wolnym zapewnił zwycięstwo swojej drużynie. Była to już trzecia kolejna porażka Knicks i dziewiąta kolejna w starciach z Clippers.
Poza Carmelo (28 punktów) i Kristapsem Porzingisem (27 oczek) największą gwiazdą Knicks w tym meczu dość nieoczekiwanie stał się… Charles Oakley. Były gracz klubu z Manhattanu siedział w trakcie spotkania niedaleko właściciela klubu Jamesa Dolana, z nie do końca wyjaśnionych przyczyn zaczął na niego krzyczeć, następnie wdał się w przepychanki z ochroniarzami i ostatecznie został usunięty siłą z trybun, a następnie aresztowany przez miejscową policję.
Golden State Warriors 123-92 Chicago Bulls
Klay Thompson w swoje urodziny był najlepszym strzelcem Golden State Warriors, zdobył 28 punktów trafiając sześć prób zza łuku i pomógł Wojownikom poradzić sobie z pozbawionymi Dwyane’a Wade’a i Jimmy’ego Butlera Chicago Bulls. Byki bez swoich liderów nie miały najmniejszych szans z podrażnionymi ostatnią porażką podopiecznymi Steve’a Kerra, Już w pierwszej kwarcie gospodarze objęli dwucyfrowe prowadzenie, a potem różnica już tylko rosła.
W ostatnich 138 meczach sezonu regularnego Warriors ani razu nie ponieśli dwóch z rzędu porażek. Przeciwko Chicago trafili 15 z 28 rzutów za trzy punkty, legitymowali się 56-procentową skutecznością z gry i mieli 37 asyst na 48 trafionych rzutach. Zatrzymali także Bulls na 40.2% z gry, w tym zaledwie 4/24 zza łuku.
Sacramento Kings 108-92 Boston Celtics
Grając bez DeMarcusa Cousinsa (zawieszony za 16. faul techniczny w tym sezonie), Sacramento Kings nieoczekiwanie przerwali 7-meczową serię wygranych Boston Celtics. Przed tym spotkaniem Królowie przegrali 4 z 5 ostatnich meczów. Po wyrównanej pierwszej połowie gospodarze fantastycznie spisali się w drugiej, wypunktowując w niej Celtów 59-43. W samej czwartej kwarcie goście byli 5/15 z gry i zdobyli tylko 21 oczek i nie pomógł tym razem Isaiah Thomas (7 punktów w czwartej odsłonie). Kings odjechali wtedy rywalom na 17 punktów przy dużym udziale Williego Cauley-Steina, który w ostatniej kwarcie zdobył 10 ze swoich 14 punktów.
Kings zatrzymali Boston na 39.7% z gry i zaledwie 29 trafionych rzutach. Rezerwowi gospodarzy pokonali ławkę Celtics 50-32, a cały skład zdominował gości w pomalowanym (46-32). To kolejne zwycięstwo Króli nad zdecydowanie wyżej notowanym rywalem po tym, jak pokonali w ostatnich dwóch tygodniach zarówno Cleveland Cavaliers, jak i Golden State Warriors. W 14. kolejnym meczu w składzie Bostonu zabrakło Avery’ego Bradleya.
Nie wiem co mnie podkusiło ale zmieniłem z Heat na Bucks i wczoraj cały dzień kombinowa%82em że oczywiście Heat wygrają, na szczęście Raps i Celtics wtopili więc maxia nie zmarnowałem ;-)
Oubre zamiast Morrisa(kontuzja) w pierwszej piątce Wizards i ledwo wygrali i Nets, dziura między starterami a rezerwową chyba najwieksza w lidze