Chicago Bulls (26-29) 89-117 Minnesota Timberwolves (21-34)
Minnesota Timberwolves pokonali przed własną publicznością Chicago Bulls, doświadczając ich trzecią porażką z rzędu. Byki musiały sobie radzić bez kontuzjowanych Butlera, Wade’a i Miroticia. Gospodarze świetnie weszli w mecz, wygrywając premierową odsłonę 34-17, zaś po trafieniu spod kosza Shabazza Muhammada na początku drugiej kwarty zbudowali 26-punktową przewagę. Do przerwy wynik brzmiał 57-40 na korzyść drużyny z Minneapolis. Pod koniec trzeciej partii różnica stopniała do 13 oczek, ale później na parkiecie niepodzielnie rządzili miejscowi, których prowadzenie w finałowej ćwiartce wzrosło nawet do 30 punktów. Timberwolves okazali się lepsi od Bulls w niemal każdym elemencie koszykarskiego rzemiosła. Rzucali ze skutecznością 54.3% z gry i zatrzymali przeciwników na 41.7%. Częściej meldowali się na linii rzutów wolnych (23/26 FT), podczas gdy oponenci wykorzystali 9 na 13 rzutów osobistych. Ponadto podopieczni Toma Thibodeau znakomicie prezentowali się w strefie podkoszowej, gdzie wygrali w zbiórkach 46-35 oraz uzyskali zdecydowanie więcej punktów z pomalowanego 56-38. Na dodatek wymusili na rywalach 18 strat piłki, po których zdobyli 26 oczek.
San Antonio Spurs (41-13) 90-94 New York Knicks (23-33)
New York Knicks wygrali u siebie z San Antonio Spurs, przerywając serię czterech porażek z rzędu. Goście wypracowali dwunastopunktową przewagę po trafieniu Kawhi Leonarda na niespełna cztery minuty do zakończenia drugiej kwarty, a po pierwszej połowie na tablicy świetlnej w Madison Square Garden widniał rezultat 48-42 dla Ostróg. Nowojorczycy z przytupem rozpoczęli trzecią odsłonę (run 11-2), by już po trzech minutach objąć prowadzenie dzięki celnej trójce Carmelo Anthony’ego. Następnie obserwowaliśmy walkę kosz za kosz z delikatnym wskazaniem na gospodarzy. Dopiero w finałowej ćwiartce Melo wziął sprawy w swoje ręce, trafiając z półdystansu na 33 sekundy przed upływem regulaminowego czasu gry, a wynik brzmiał 92-86 na korzyść podopiecznych Jeffa Hornaceka. Formalności dopełnił Derrick Rose, który – wykorzystując oba rzuty wolne – przypieczętował sukces miejscowych. Knicks rzucali ze skutecznością 50% z gry (9/14 3PT) i zatrzymali oponentów na 36.3% (6/29 3PT). Warto wspomnieć, że na meczu pojawiło się kilku byłych zawodników organizacji z Big Apple: Latrell Sprewell, Larry Johnson, Bernard King, Vin Baker, Kenny Walker oraz Herb Williams.
Detroit Pistons (26-29) 102-101 Toronto Raptors (32-23)
Detroit Pistons pokonali na wyjeździe Toronto Raptors, odnosząc dwudzieste szóste zwycięstwo w bieżących rozgrywkach. Gospodarze osiągnęli dwunastopunktową przewagę po celnej trójce DeMarre Carrolla na około trzy minuty do zakończenia drugiej kwarty, zaś schodząc do szatni byli na czele 51-45. W trzeciej ćwiartce miejscowi powiększyli różnicę do 16 oczek i wydawało się, że jest już pozamiatane, lecz od stanu 88-73 w ostatniej odsłonie goście zaliczyli ucieczkę 9-0, zbliżając się na 6 punktów do podopiecznych Dwane’a Caseya. Bohaterem Tłoków został Kentavious Caldwell-Pope, który przy wyniku 101-97 najpierw trafił z półdystansu, a następnie popisał się celnością zza łuku, dając przyjezdnym prowadzenie. Szansę na game-winnera miał jeszcze DeMar DeRozan, ale spudłował z trudnej pozycji. Ławka Pistons zmiażdżyła rezerwowych Raptors 52-23.
New Orleans Pelicans (21-34) 99-105 Sacramento Kings (23-32)
Sacramento Kings wygrali u siebie z New Orleans Pelicans, odnosząc trzecie zwycięstwo z rzędu. W szeregach Pelikanów zabrakło Terrence’a Jonesa (kontuzja prawego kciuka) oraz E’Twauna Moore’a (przyczyny osobiste). Goście wypracowali trzynastopunktową przewagę po trafieniu Anthony’ego Davisa na nieco ponad trzy minuty do zakończenia pierwszej połowy, ale mocna końcówka w wykonaniu miejscowych (run 16-6) sprawiła, że do przerwy przegrywali oni tylko 56-53. Podczas drugiej kwarty za niesportowe przewinienie na DeMarcusie Cousinsie (flagrant foul 2) z boiska wyleciał Buddy Hield. Gospodarze odskoczyli rywalom na 10 oczek w trakcie trzeciej ćwiartki, jednak ekipa z Nowego Orleanu szybko zniwelowała straty. W ostatniej odsłonie gospodarze przejęli kontrolę nad przebiegiem wydarzeń na parkiecie i – pomimo nacisków ze strony przyjezdnych – nie oddali bezpiecznego prowadzenia do końca zawodów. Bardzo dobry występ (pomijając 7 strat) zaliczył wspomniany Cousins, który rzucił 28 punktów, zebrał z tablic 14 piłek oraz zanotował 7 asyst. Kings wygrali w zbiórkach 46-36.
No tak, Parker koniecznie musiał siedzieć półgodziny na parkiecie, to ma sens skoro nawet nie zamierza rzucać w stronę kosza, brawa dla Popa, Knicks nie zatrzymali Spurs, po prostu Spurs zagrali niewybaczalnie, ta porażka nie miała racji bytu, przy takiej ilości strat przeciwnika i prowadzeniu 12 punktami w 2 kwarcie, Aldridge tylko pierwsza kwarta przyzwoicie. Widząc co się święci nawet nie czekałem na 4 kwartę, nie warto było zarywać kolejnej godziny. Wiem że czasami nic nie wpada ale przy tylu second chanse i takiej postawie Knicks wynik powinien być 120 – 94 dla Spurs. Paranoja.
@pop
To był dla Spurs mecz z cyklu Must Win. Pamiętam, że Spurs zaliczyli podobną wtopę, również z Knicksami, bodaj w sezonie 2014-2015, co w efekcie skutkowało zjazdem w tabeli konferencji zachodniej na 5 miejsce i porażce w pierwszej rundzie PO z Clippers. Sezon regularny jest o tyle ważny, że dzięki niemu można uzyskać w post season przewagę parkietu. Popović chyba jednak jest odmiennego zdania i często oszczędza swoich graczy w RS. Przykładowo, LBJ jest bardziej eksploatowany niż znaczenie młodszy Leonard, a chyba nie tędy droga.
I to, że efekt to tyle co skutek, też wiadomo. Pardon za tę tautologię ^^
A to nie było przypadkiem odpuszczenie ostatniego meczu z NOP, żeby weszli do PO zamiast Oklahomy? Był taki sezon, tylko nie pamiętam który. Patrząc na tabelę zastanawiam się co robił Dedmon tyle czasu na parkiecie, skoro mu tak nieszło?!
Nie odpuścili wtedy meczu (z NOP) po prostu zagrali źle i przegrali, nawiasem mówiąc to był chyba ten sezon z pomysłami że mistrz dywizji może być wyżej od innych (dlatego Blazers było wyżej od Spurs, Clippers i chyba Rockets pomimo słabszego wyniku), durny eksperyment i tyle. W każdym razie zgadzam się że Dedmon zagrał przeciętnie, Lee biorąc pod uwagę dyspozycję kolegi powinien zagrać prawie cały mecz i Mills zdecydowanie więcej skoro i tak nikt nie trafiał. W każdym razie porażka na całej linii, najgorsza w tym sezonie
A ok. Patrzyłem wtedy też tylko na protokoły pomeczowe i wyglądało, że NOP bardzo chciało wygrać, a Pop w ostatnim meczu sezonu oszczędzał graczy, a sytuacja w tabelach wyglądała tak, że jakby NOP przegrało, to do PO weszliby Tunder. Dlatego pomyślałem, że Spurs świadomie przegrali, bo przecież bardzo nie lubią grać przeciwko OKC. A końcówka w tamtym sezonie była o tyle dziwna, że ten mecz przegrany i wygrana (chyba Houston) sprawiły, że Spurs spadli tak nisko, że trafili na Clippers i przegrali. Jeden przekombinowany mecz w sezonie ustawił im całe playofy tak niekorzystnie.
Co się dzieje z Toronto :(