Indiana Pacers (32-30) 97-96 Atlanta Hawks (34-28)
Indiana Pacers wygrali na wyjeździe z Atlantą Hawks, odnosząc trzydzieste drugie zwycięstwo w bieżących rozgrywkach. Gospodarze wypracowali trzynastopunktową przewagę po celnej trójce Ersana Ilyasovy pod koniec premierowej odsłony, ale w drugiej kwarcie przyjezdni zaliczyli run 20-4 i po pierwszej połowie na tablicy świetlnej w hali Phillips Arena widniał remis po 50. W trzeciej partii goście odskoczyli oponentom na 11 oczek, jednak już na początku ostatniej odsłony miejscowi dogonili drużynę z Indianapolis, a na niespełna dwie minuty przed upływem regulaminowego czasu gry prowadzili 96-90. Bohaterem gości został Glenn Robinson, który popisał się celnością z dystansu na 0.6 sekundy do końca spotkania. Świetny mecz rozegrał Paul George, autor 34 oczek. Pacers rzucali ze skutecznością 45.5% zza łuku (15/33 3PT), podczas gdy przeciwnicy trafili 9 na 27 prób dystansowych (33.3%). Ponadto podopieczni Nate’a McMillana wymusili na rywalach 15 strat piłki, po których zdobyli 21 punktów.
Golden State Warriors (51-11) 112-105 New York Knicks (25-38)
Golden State Warriors pokonali na wyjeździe New York Knicks, odnosząc pięćdziesiąte pierwsze zwycięstwo w tym sezonie. Goście osiągnęli dwunastopunktową przewagę po trafieniu Davida Westa z półdystansu na początku drugiej kwarty, jednak wtedy run 15-0 zanotowali miejscowi i to oni minimalnie prowadzili na półmetku zawodów 50-49. W trzeciej partii obserwowaliśmy walkę kosz za kosz z delikatnym wskazaniem na Wojowników. Podczas finałowej ćwiartki przyjezdni osiągnęli 12 punktów różnicy, wtedy nowojorczycy błyskawicznie zareagowali ucieczką 13-2, a wynik brzmiał 97-96 dla drużyny z Oakland. Na około minutę przed upływem regulaminowego czasu gry Stephen Curry dobił przeciwników rzutem z dalekiego półdystansu, odbierając im marzenia o wygranej. Dobrym występem może pochwalić się duet Curry-Thompson, który uzyskał łącznie 60 oczek. Warriors wymusili na rywalach 15 strat piłki, co zaowocowało 22 zdobytymi punktami.
Boston Celtics (40-23) 106-109 Phoenix Suns (21-42)
Phoenix Suns wygrali u siebie z Boston Celtics, odnosząc trzecie zwycięstwo z rzędu. Goście zanotowali szybki start i już po sześciu minutach prowadzili 19-8, ale świetna postawa Słońc sprawiła, że po pierwszej połowie to oni byli na czele 49-42. Podczas trzeciej kwarty przewaga gospodarzy wyniosła nawet 15 punktów. W ostatniej odsłonie siły się wyrównały i o triumfie miejscowych zadecydowała końcówka. Przy stanie 106-104 dla Celtów pod kosz wtargnął z impetem Eric Bledsoe, doprowadzając do remisu. Za chwilę piłkę wznawianą przez Jae Crowdera przechwycił Marquese Chriss, a ta trafiła w ręce Tylera Ulisa, który – zachowując przytomność umysłu i zimną krew – popisał się celnością z dystansu równo z syreną obwieszczającą koniec spotkania. Suns uzyskali zdecydowanie więcej punktów z pomalowanego 52-32 oraz zdobyli 25 oczek po szybkich kontrach.
Orlando Magic (23-40) 114-115 Washington Wizards (37-24)
Washington Wizards pokonali przed własną publicznością Orlando Magic, odnosząc trzydzieste siódme zwycięstwo w bieżącej kampanii. Goście zbudowali szesnastopunktową przewagę dzięki trafieniu z półdystansu Elfrida Paytona pod koniec pierwszej połowy, by schodzić na przerwę przy korzystnym dla siebie rezultacie 61-45. Podczas trzeciej kwarty gospodarze mozolnie odrabiali straty, lecz ekipa z Florydy natychmiastowo odpowiadała, osiągając nawet 17 oczek różnicy. W finałowej partii miejscowi zniwelowali prowadzenie Magic, a niekwestionowanym bohaterem drużyny ze stolicy był Bojan Bogdanović. Chorwat rzucił 15 z 36 punktów zespołu w tej części meczu, walnie przyczyniając się do wygranej Wizards. Na przestrzeni całego spotkania Bogdanović uzyskał 27 oczek, wliczając w to osiem celnych prób za trzy (career high). Oprócz niego znakomite zawody rozegrał Bradley Beal – autor 32 punktów. Wizards rzucali ze skutecznością 53.5% zza łuku (14/26 3PT), podczas gdy ich przeciwnicy trafili 14 na 35 prób dystansowych (40%). Podopieczni Scotta Brooksa częściej meldowali się na linii rzutów wolnych (23/25 FT), zaś oponenci trafili 12 na 19 prób osobistych. Ponadto Czarodzieje lepiej operowali podaniami (26-16 w asystach), a także wymusili na rywalach 15 strat piłki, po których zdobyli 29 punktów.
Utah Jazz (39-24) 110-109 Sacramento Kings (25-37)
Utah Jazz wygrali na wyjeździe z Sacramento Kings, doświadczając ich czwartą porażką z rzędu. Gospodarze wypracowali szesnastopunktową przewagę po trafieniu z półdystansu Arrona Afflalo na cztery minuty do zakończenia pierwszej połowy, a schodząc na przerwę prowadzili 59-45. Przez trzecią kwartę miejscowi kontrolowali wynik, pomimo nacisków ze strony Nutek. W finałowej ćwiartce przyjezdnym udało się zniwelować straty, a do dogrywki, doprowadził Rudy Gobert, trafiając spod kosza na 3 sekundy przed upływem regulaminowego czasu gry. W doliczonych pięciu minutach trwała zażarta batalia, jednak ostatnie posiadanie należało do podopiecznych Quina Snydera. Pudło z półdystansu zaliczył George Hill, ale Gobert dobił niecelną próbę kolegi z zespołu równo z syreną końcową. To był rewelacyjny występ Francuza, który rzucił 16 oczek i miał 24 zbiórki. Jazz lepiej prezentowali się w strefie podkoszowej, gdzie wygrali w zbiórkach 47-37 oraz uzyskali więcej punktów z pomalowanego 48-38.
Oklahoma City Thunder (35-28) 89-104 Dallas Mavericks (26-36)
Dallas Mavericks pokonali u siebie Oklahomę City Thunder, doświadczając ich trzecią porażką z rzędu. Gospodarze osiągnęli dziesięciopunktową przewagę po trafieniu z dalekiego półdystansu Setha Curry’ego, by na półmetku rywalizacji być na czele 60-50. W trakcie trzeciej oraz czwartej kwarty miejscowi kontrolowali przebieg wydarzeń na parkiecie, sukcesywnie powiększając prowadzenie. Mavericks rzucali ze skutecznością 48.8% (7/25 3PT) i zatrzymali przeciwników na 40.2% (2/22 3PT).
New Orleans Pelicans (25-38) 105-97 Los Angeles Lakers (19-44)
New Orleans Pelicans wygrali na wyjeździe z Los Angeles Lakers, doświadczając ich siódmą porażką z rzędu. Gospodarze wypracowali siedmiopunktową różnicę po obu rzutach wolnych wykorzystanych przez Jordana Clarksona na początku drugiej partii, by do przerwy nieznacznie prowadzić 59-55. Trzecią kwartę, stosunkiem 28-14, wygrały Pelikany. Pod koniec ostatniej odsłony Jeziorowcy doprowadzili do remisu za sprawą trafienia z linii osobistych Juliusa Randle, jednak za chwilę z półdystansu odpowiedział Anthony Davis, a następnie celną trójką popisał się Jrue Holiday. Podopiecznym Luke’a Waltona zabrakło czasu oraz doświadczenia do odwrócenia losów rywalizacji i goście mogli się cieszyć końcowym sukcesem. Pelicans częściej stawali na linii rzutów (24/35 FT), podczas gdy oponenci wykorzystali 11 na 15 prób osobistych. Ponadto podopieczni Alvina Gentry’ego wymusili na rywalach 25 strat piłki, po których zdobyli 24 oczka.
50 sekunda filmiku NOP – LAL … błagam, litości!
Już widzę kandydata do Shaqtin’ A Fool:).
gdyby to byl Tomahawk Slam to bym jeszcze zrozumial a tak to powinni mu to jednak gwizdnac :)
A dlaczego nie gwizdnęli? Przecież on tam chyba z 6 kroków zrobił.