Indiana Pacers stracili niedawno przez kontuzje Glenna Robinsona III, a także Rodneya Stuckeya i postanowili wzmocnić swój skład w końcowej fazie walki o utrzymanie się w czołowej ósemce w konferencji wschodniej i potencjalnie także na play-offy. Zarząd klubu z Indianapolis z Larrym Birdem na czele postanowił pożegnać się ze Stuckeyem, zwalniając miejsce w składzie dla Lance’a Stephensona, który po niecałych trzech latach wraca do zespołu, w którym spędził pierwsze cztery sezony swojej kariery.
Pacers mieli czas na zwolnienie Stuckeya do 10. kwietnia, kiedy to jego 7-milionowy kontrakt na kolejny sezon stałby się w pełni gwarantowany. 30-latek miał także opcję zawodnika, którą prawdopodobnie i tak by odrzucił. Stuckey odniósł w niedzielę uraz naciągnięcia więzadła rzepki w lewym kolanie, przez który miał pauzować przez 4-6 tygodni. Nawet jeśli wyzdrowiałby przed zakończeniem fazy zasadniczej sezonu, to i tak nie mógłby zagrać w play-offach, bowiem został zwolniony po 1. marca. W niecałe trzy lata Stuckey zagrał łącznie 168 spotkań w barwach Pacers, zaliczając średnio 10.1 punktu na skuteczności 42.1% z gry.
Przed rozpoczęciem sezonu 2014/15 Stuckey został zatrudniony przez Indianę tuż po tym, jak swoją umowę z Charlotte Hornets podpisał wówczas Lance Stephenson. Teraz 26-latek wraca do Pacers tuż przed rozpoczęciem play-offów, by pomóc poprawić defensywę drużyny i ogólnie wzmocnić rotację osłabioną urazami poszczególnych zawodników. Stephenson podpisze z organizacją trzyletnią umowę wartą 12 milionów dolarów. Ostatni rok kontraktu będzie opcją drużyny.
Latem 2014 roku, po kolejnej porażce Indiany w Finale Konferencji przeciwko Miami Heat, Stephenson zdecydował się odejść do Hornets, podpisując z nimi trzyletnią umowę na 27 milionów dolarów. Tam jednak kompletnie nie wpasował się w drużynę i już po jednym sezonie został wymieniony do Los Angeles Clippers, gdzie spędził zaledwie pół roku. Następnym przystankiem dla Stephensona był kilkumiesięczny pobyt w Memphis Grizzlies, którzy pomimo niezłej dyspozycji zdecydowali się go zwolnić przed rozpoczęciem offseason.
W rozgrywkach 2016/17 Stephenson próbował sprawdzić się najpierw w New Orleans Pelicans, a później w Minnesocie Timberwolves, jednak kontuzje pachwiny oraz kostki pozbawiły go szansy pokazania się z jak najlepszej strony w dłuższym okresie czasu. Łącznie w barwach obu drużyn zagrał tylko 12 spotkań. Teraz w zespole, w którym spędził najlepsze lata swojej kariery, będzie miał szansę udowodnić, że stać go jeszcze na bycie wartościową częścią drużyny walczącej o play-offy.
czekamy na powrót Hibberta :-)
I Franka z Orlando ☺
Na ECF wystarczy.
Indiana z tamtego okresu to jedna z moich ulubionych ekip z XXI wieku. Coś na wzór bad boys z Detroit szkoda że nie poszli tą drogą. Pamiętam że mieli rewelacyjny sezon ale pod koniec machina się zaciela. Hibbert z bestii pod koszem z dnia na dzień zmienił się w potulnego baranka
ale znamy tego przyczynę, czy nie?
Przyznam, że nie znam, ale z chęcią bym się dowiedział – bo było dokładnie tak, jak napisał hetman: chłop nagle zapomniał jak się gra ( a był wtedy w top2 centrów w lidze).
No właśnie chyba nigdy nie było to wyjaśnione. Żadnej kontuzji wtedy nie miał może coś w głowie mu się porobiło.
Szkoda tamtej Indiany grali taką prawdziwą koszykówkę jak każdy lubi a teraz jak ciepłe kluczy
Jak to co się stało? Barbecue pierogi alert ;>
A to nie było coś z romansem z cudzą żoną?
Paul George podprowadził mu kobietę
Auć… Paul George to k*tas wa takim razie. A Larry Bird – niestety, niestety! przy moim olbrzymim szacunku do niego jako genialnego koszykarza, trenera i człowieka – pokazał, że jego czas jako efektywnego GM bezpowrotnie minął… Nie zbuduje się drużyny na ruchaczu który nie potrafi uszanować partnerek swoich kolegów. No kurczę blade! To w żadnym zespołowym sporcie nie może skończyć się dobrze.
A miałem PG za Lidera… a tu się okazuje, że popierdółka, a nie Lider. Szli wtedy co najmniej na finał konferencji, CO NAJMNIEJ, bo byli kapitalnie zbilansowani, w defensywie miażdżyli… a Georga wacek zaswędział i to okazało się ważniejsze od wszystkiego. No debil.
Tak mu kibicowałem – do momentu przeczytania komentarza od Woya :) I tej Indianie wtedy… ech, jak to się człowiek potrafi pomylić
Od zawsze mówię, że to pompowany lider
Z całek kariery Lance zostanie zapamiętany jako ten który dmuchał Lebronowi w ucho ;-)