Dziesiąty i zarazem ostatni ranking debiutantów za miniony już sezon regularny. Mam nadzieję, że seria ogółem się podobała (czekam na opinie w komentarzach). Jak już wspomniałem niejednokrotnie, dla mnie tytuł pozostanie w Philadelphii i niestety nie powędruje w ręce Joela Embiida. Zresztą nie ma co się rozpisywać. Do dzieła!
#1 Dario Saric, SF/PF, Philadelphia 76ers
12.8 punktu, 6.3 zbiórki, 41.1% z gry, 31.1% za trzy, 78.2% z rzutów wolnych
Opuścił finałowy mecz przeciwko New York Knicks, a w kwietniu trafiał tylko 40% swoich rzutów z gry oraz niecałe 23% z dystansu. Mimo wszystko miał rewelacyjny marzec, gdzie zaliczył siedem spotkań na +20 punktów oraz tylko dwukrotnie był poniżej dziesięciu „oczek”. To właśnie ten miesiąc w moim odczuciu powinien przypieczętować mu nagrodę dla najlepszego debiutanta. Na przestrzeni całego sezonu grał najrówniej, a w moim rankingu chyba (?) nie spadł poniżej top 3. Wykorzystał absencję Joela Embiida i krótkie okresy złej gry Malcolma Brogdona.
#2 Malcolm Brogdon, SG, Milwaukee Bucks
10.2 punktu, 4.2 zbiórki, 2.8 asysty, 45.7% z gry, 40.4% za trzy, 86.5% z rzutów wolnych
Opuścił pięć spotkań z rzędu na przestrzeni marca i kwietnia, w tym bezpośredni mecz z Philadelphią 76ers. Według mnie to kluczowa sytuacja, która ostatecznie nie pozwoli Brogdonowi wygrać tej nagrody. Ale ostatecznie może być z siebie dumny. Nie tylko utrzymał się w NBA, ale odgrywa bardzo dużą rolę w rotacji Jasona Kidda. Mało tego, z biegiem czasu okazało się, że Malcolm to najlepsza jedynka i jeden z najlepszych obwodowych w Bucks, a to wszystko w obliczu bardzo zawodzącego Matthew Dellavedovy.
FUN FACT: 40.4% za trzy to lepszy wynik od m.in. Kyrie’go Irvinga czy Paula George’a (nie patrząc na średnią oddawanych prób w meczu).
#3 Buddy Hield, SG, Sacramento Kings
10.6 punktu, 3.3 zbiórki, 1.5 asysty, 42.6% z gry, 39.1% za trzy, 84.2% z rzutów wolnych
Mocna końcówka Buddy’ego Hielda, który w ostatnich sześciu meczach kwietnia rzucał prawie 19 punktów na niecałych 47% z gry i prawie 48% z dystansu. Trzy dni temu zafundował trzydziestkę przeciwko Phoenix Suns. W grze Hielda widać większy luz, co podkreślał sam zainteresowany. Potrzebował tej zmiany i gdyby tak grał przez większość sezonu, to nie byłoby problemu z wytypowaniem najlepszego debiutanta.
#4 Jamal Murray, SG, Denver Nuggets (awans o jedno miejsce)
9.9 punktu, 2.6 zbiórki, 2.1 asysty, 40.4% z gry, 33.4% za trzy, 88.3% z rzutów wolnych
Trzydziestka z Pelicans i 27 punktów w ostatnim meczu przeciwko Thunder. Niezła końcówka Murray’a, który na przestrzeni całego sezonu stał się ważną postacią w rotacji Mike’a Malone’a. Z miesiąca na miesiąc jego wskaźnik punktów szedł w górę, co jest ważne dla rzucającego obrońcy. Brakowało jemu jednak jakiejś regularności, co było widać po moich rankingach. Potrafił wskoczyć nawet do top 3, po czym zaraz wylatywał poza top 10. Ostatnio był nawet siódmy, ale miał ogólnie dobry marzec i kwiecień, dzięki czemu ten sezon skończy minimalnie za podium.
#5 Brandon Ingram, SF, Los Angeles Lakers (awans o jedno miejsce)
9.4 punktu, 4.0 zbiórki, 2.1 asysty, 40.2% z gry, 29.4% za trzy, 62.1% z rzutów wolnych
Ingram opuścił trzy mecze pod koniec marca, ale ogólnie od Weekendu Gwiazd zapracował na to, żeby ostatecznie skończyć w top 5 mojego rankingu. I chociaż statystycznie wciągu całego sezonu regularnego wygląda to bardzo przeciętnie, to skrzydłowemu Lakers należą się duże pochwały za ostatnie dwa miesiące. Od początku marca (pomijając opuszczone spotkania) tylko dwukrotnie nie rzucał minimum dziesięciu „oczek”.
Nie chce rozpisywać się już o jego wadzę i sile, oraz o tym, że przed nim wiele ciężkiej pracy. To oczywiste i mam nadzieję, że przepracuje porządnie lato.
#6 Marquese Chriss, PF, Phoenix Suns (spadek o dwa miejsca)
9.2 punktu, 4.2 zbiórki, 44.9% z gry, 32.1% za trzy, 62.4% z rzutów wolnych
Nierówna końcówka sezonu sprawiła, że „czwórka” Suns spadnie na szóste miejsce mojego rankingu. Ogólny poziom debiutantów mocno poszedł do góry po Weekendzie Gwiazd i nad tym trendem chciał nadążyć Chriss, który ostatecznie był troszkę nierówny. Jasne, był top 10 wśród debiutantów w punktach, zbiórkach, blokach i przechwytach. Miał także 22/7 w ostatnim meczu z Kings, oraz trzy spotkania na +20 „oczek” w marcu, ale jak już wspomniałem, podniósł się ogólny poziom pierwszoroczniaków i w moim odczuciu lepiej wyglądał zarówno Murray jak i Ingram.
#7 Willy Hernangomez, C, New York Knicks
8.2 punktu, 7.0 zbiórek, 52.9% z gry, 26.7% za trzy, 72.8% z rzutów wolnych
Hernangomez bardzo dobrze wykorzystał nieobecność Joakima Noah, notując od początku marca sześć double-double. Miał świetny mecz na 24/13 przeciwko San Antonio Spurs, oraz 24/11 przeciwko Toronto Raptors. Jeden z najjaśniejszych punktów Knicks… o ile nie najjaśniejszy (patrząc z perspektywy całego sezonu). Tyle.
#8 Yogi Ferrell, PG, Dallas Mavericks (awans o jedno miejsca)
10.0 punktów, 2.4 zbiórki, 3.7 asysty, 40.6% z gry, 38.6% za trzy, 83.1% z rzutów wolnych
Bardzo fajna końcówka sezonu regularnego Yogi’ego. Osiem z ostatnich jedenastu meczów zakończył z dwucyfrowym dorobkiem punktowym. Podczas tych starć, sześciokrotnie rozdawał minimum pięć asyst. Był bardzo przeciętny w Brooklyn Nets, potem nie mógł przez półtora miesiąca znaleźć klubu NBA, po czym miał pamiętne, ostre wejście w Dallas Mavericks.
Yogi pokazał, że potrafi rzucać za trzy, ale ogólnie nad selekcją rzutową musi jeszcze popracować. Nie zmienia to faktu, że Rick Carlisle powinien mieć z niego wiele pociechy, a sam zawodnik zapewne mocno przepracuje lato, aby udowodnić klubowi, że się na nim nie zawiedli.
#9 Jaylen Brown, SF, Boston Celtics (awans o jedno miejsca)
6.6 punktu, 2.8 zbiórki, 0.8 asysty, 45.4% z gry, 34.1% za trzy, 68.5% z rzutów wolnych
Nie łatwo odnaleźć się w systemie zespołu, który wygrał Konferencję Wschodnią w sezonie regularnym i nie jest to Cleveland Cavaliers. Tym bardzie jeszcze większe brawa dla Brada Stevensa, który nie bał się stawiać na Jaylena Browna, kiedy Celtics musieli sobie radzić bez Avery’ego Bradley’a czy Jae Crowdera. Statystycznie wyglądało to różnie (najśmieszniejsze, że Brown przeważnie grał najlepsze mecze, kiedy zastępował w pierwszej piątce Crowdera), ale Brown zrobił tyle dobrego, że osobiście nie chciałbym go umieszczać tylko na dziesiątym miejscu. Udało się jedno wyżej, ale na więcej nie mógł liczyć, gdyż po prostu inni byli indywidualnie lepsi, ale najważniejsze dla niego samego, że taka organizacja na niego postawiła, a on ogólnie nie zawiódł. A przed nim jeszcze playoffy.
#10 Caris LeVert, SG, Brooklyn Nets (debiut)
8.2 punktu, 3.3 zbiórki, 1.9 asysty, 45.0% z gry, 32.1% za trzy, 72.0% z rzutów wolnych
Podczas całego sezonu regularnego, w każdej odsłonie rankingu pojawiał się jeden koszykarz, który wcześniej albo nie był w moim top 10, albo po prostu wcześniej z niego wypadł. Nawet w ostatniej odsłonie znalazł się taki „rodzynek” – Caris LeVert, rzucający obrońca Brooklyn Nets.
LeVert na swój debiut czekał aż do początku grudnia, podczas gdy ostatnio grał po prawie 30 minut w każdym meczu. Gdy zaczął grać, to jego cyferki z miesiąca na miesiąc szły do góry. Miał bardzo fajne ostatnie mecze z Chicago Bulls oraz Orlando Magic. Trzy z ostatnich czterech miesięcy kończył z +45% z gry.
Osobiście mam Brogdona na 1 miejscu. Zagrał świetny sezon po obu stronach parkietu i co ważne przez całe pół roku miał równą, wysoką formę. Sarić miał kilkanaście fajnych meczów gdzie nawrzucał punktów i tyle. Po za tym Brogdon realnie wzmocnił Bucks w walce o PO.