Podsumowania sezonu 2016/17: Detroit Pistons

Detroit Pistons rok temu powrócili do playoffów po siedmiu latach przerwy i po wzmocnieniu latem swojej rotacji Jonem Leuerem i Ishem Smithem oraz podpisaniem wieloletniej umowy z Andre Drummondem przygotowywali się na wykonanie kolejnego kroku naprzód. Niestety jeszcze przed początkiem sezonu kontuzji kolana doznał Reggie Jackson i Tłoki bez niego nie potrafili znaleźć swojej ofensywnej tożsamości. Ich defensywa pracowała jednak niemal bez zarzutu i bez swojego rozgrywającego zaliczyli bilans 11-10. Po jego powrocie stracili jednak już zupełnie werwę, bardzo nieregularne występy zaliczał Drummond, Stan Van Gundy miał problemy ze zdyscyplinowaniem Stanleya Johnsona i pozycja Tłoków z tygodnia na tydzień stawała się coraz gorsza. Z 27 kolejnych spotkań wygrali tylko 10 i choć wciąż do playoffów brakowało niewiele, to nie takiej gry spodziewali się kibice Pistons. Podopieczni Van Gundy’ego zdołali się jeszcze pozbierać i korzystając z dość łatwego terminarza wskoczyli do ósemki i na miesiąc przed końcem sezonu wydawało się, że powtórzą osiągnięcie sprzed roku. Wtedy przydarzyły się dwie serie porażek, głównie kompromitujące ze zdecydowanie niżej notowanymi drużynami, a także z zespołami bezpośrednio walczącymi z nimi o playoffy i niespodziewanie szybko Pistons zakończyli swój udział w sezonie.

Mój typ przed sezonem: 45-37, 6. miejsce w konferencji
Sezon 2016/17: 37-45, 10. miejsce w konferencji


Pauza Reggiego Jacksona

Pistons zamierzali wejść w nowy sezon z przytupem, ale jeszcze przed rozpoczęciem meczów przedsezonowych dowiedzieli się, że przez 6-8 tygodni będą musieli radzić sobie bez Reggiego Jacksona, który borykał się z problemami ze stawem kolanowym. Rozgrywający Tłoków opuścił cały obóz przygotowawczy oraz pierwsze 21 spotkań sezonu regularnego, w których jego zespołowi udało się zaliczyć przeciętny, ale nie słaby bilans 11-10. Jego powrót miał wzmocnić zespół i obudzić drzemiący w nim potencjał na resztę sezonu, tymczasem Pistons nagle zaczęli grać coraz gorzej i w kolejnych dwóch miesiącach – już z Jacksonem w składzie – wypadli z playoffowej ósemki. Sam Jackson wciąż nie wyglądał, jakby był w 100% zdrowy i to potwierdziła także końcówka sezonu, w której również z powodu kontuzji kolana nie zagrał w ostatnich 9 spotkaniach. Przez niedoleczony uraz nie był w stanie pomóc drużynie tak, jak to robił chociażby w sezonie 2015/16. W 52 spotkaniach zaliczał średnio 14.5 punktu i 5.2 asysty w 27.4 minuty, trafiając tylko 41.9% swoich rzutów z gry. Miał też najgorszą wśród regularnych członków rotacji drużyny efektywność ofensywną (101.7 punktu na 100 posiadań) oraz defensywną (110.5).

Kontrakt jest, a gdzie postęp?

Latem ubiegłego roku Andre Drummond otrzymał pokaźną nagrodę za swój najlepszy sezon w karierze i pierwszy angaż do All-Star Game w postaci 5-letniego maksymalnego kontraktu od Pistons. Oczekiwania wobec niego były dość spore, spodziewano się co najmniej powtórki z poprzednich rozgrywek. Tymczasem Drummond jakby zatrzymał się w miejscu, a niektórzy mogliby nawet stwierdzić, że zrobił krok w tył. Nie rozwinął się w grze ofensywnej i choć wciąż brylował na tablicach, to nie stał się liderem z prawdziwego zdarzenia, na co po cichu liczono. Wraz z liczbą jego minut spadła także jego średnia punktowa (z 16.2 do 13.8 punktu na mecz) i choć był drugim najlepszym zbierającym w lidze (13.8), to nie stał się lepszym graczem w grze tyłem do kosza, pomimo przedsezonowych zapewnień nie poprawił skuteczności z linii rzutów wolnych (38.6%) i nie był dobrym obrońcą obręczy. Drużyna w minutach bez niego na parkiecie dużo lepiej broniła – Pistons tracili wówczas o 9.2 punktu na 100 posiadań mniej niż z nim na boisku.

Brak lidera

Po sezonie 2015/16 zastanawiano się, kto stanie się liderem z prawdziwego zdarzenia drużyny Stana Van Gundy’ego. Kandydatów było kilku – Andre Drummond był siłą podkoszową, Reggie Jackson świetnie prowadził ofensywę drużyny, a Kentavious Caldwell-Pope powoli stawał się najważniejszym elementem układanki trenera, grając dobrze po obu stronach parkietu. Jackson jednak odniósł kontuzję, przez którą nie tylko opuścił część sezonu, ale też nie grał dobrze przez jego resztę, a Drummond jak napisałem powyżej zawiódł oczekiwania po jednym bardzo dobrym sezonie. Najbliżej roli lidera było chyba Caldwellowi-Pope’owi, który jednak grał dobrze w pierwszej połowie sezonu, a w drugiej stracił werwę zarówno w ataku, jak i w obronie. W przeciągu całego sezonu najlepszym strzelcem Pistons był Tobias Harris ze średnią 16.1 punktu na mecz, który w drugiej części spełniał rolę rezerwowego. Nie było jednak gracza, który w końcówce sezonu – tak jak Jimmy Butler w Chicago, czy Paul George w Indianie – potrafił poprowadzić zespół do wygranych i w konsekwencji – awansu do fazy posezonowej.

Problemy Van Gundy’ego

Trener Van Gundy miał problemy nie tylko ze znalezieniem lidera w swoim zespole, nie tylko z rotacją po kontuzji Reggiego Jacksona – Ish Smith spisywał się całkiem nieźle w pierwszej piątce – ale też ze znalezieniem właściwego ustawienia zespołu. Wszystkie cztery najczęściej grające pierwsze piątki Tłoków – jedna regularna Jackson-KCP-Morris-Harris-Drummond, druga z Ishem Smithem zamiast Jacksona, trzecia z Jonem Leuerem zamiast Harrisa i czwarta ze Smithem i Leuerem – były ustawieniami minusowymi i poza czwartym z ustawień były fatalne w defensywie (powyżej 113 traconych punktów na 100 posiadań). Czwarte z omawianych ustawień miało za to kłopoty po atakowanej stronie parkietu, zdobywając tylko 93.7 punktu na 100 posiadań. Lineupy rezerwowe spisywały się całkiem nieźle, ale na początku sezonu z jednym z zawodników ławki Van Gundy również miał problemy. Dla Stanleya Johnsona miał to być przełomowy sezon, w którym być może nawet przebiłby się do wyjściowego ustawienia, ale w listopadzie sztab trenerski miał sporo zastrzeżeń co do jego intensywności pracy na treningach i jego zachowania. Z tego powodu Johnson na jakiś czas wypadł z rotacji Tłoków, a na jedno spotkanie został nawet zawieszony. W dalszej części sezonu 20-latek nieco się „opamiętał”, ale niestety ten sezon można uznać za stracony jeśli chodzi o rozwój jego niewątpliwego talentu.

Ta końcówka…

W okolicach przerwy na All-Star Game Pistons zaczęli gonić playoffową ósemkę, wygrywali spotkania, które powinni wygrywać, sprawili kilka niespodzianek i na dokładnie miesiąc przed końcem rozgrywek byli na już na 7. miejscu w tabeli z bilansem na poziomie 50% zwycięstw. Terminarz wydawał się być dla nich łaskawy i teoretycznie nie powinni mieć dużych problemów z utrzymaniem miejsca gwarantującego udział w fazie posezonowej. Rzeczywistość okazała się zupełnie inna. W słabą formę wpadli Andre Drummond, Kentavious Caldwell-Pope, Marcus Morris oraz Jon Leuer, a Pistons przegrywali nie tylko ze swoimi bezpośrednimi rywalami w walce o play-offy – Miami, Chicago czy Milwaukee – ale także mecze z drużynami, które w owym czasie nie grały już praktycznie o nic – dwukrotnie z Orlando i po razie z Brooklynem oraz Nowym Jorkiem. Łącznie przegrali 4 z ostatnich 16 spotkań sezonu i mieli w tamtym czasie zdecydowanie najgorszy atak w lidze, zdobywający fatalne 99.1 punktu na 100 posiadań.

Offseason

Kontrakty gwarantowane: Andre Drummond, Reggie Jackson, Tobias Harris, Jon Leuer, Boban Marjanović, Ish Smith, Marcus Morris, Stanley Johnson, Henry Ellenson

Opcja zawodnika: Aron Baynes

Kontrakty niegwarantowane: Darrun Hilliard, Michael Gbinije

Wolni agenci: Kentavious Caldwell-Pope, Reggie Bullock (zastrzeżeni), Beno Udrih

Przewidywany cap space: brak (przy uwzględnieniu oferty kwalifikacyjnej dla Caldwella-Pope’a i odrzuceniu opcji zawodnika przez Baynesa, do $6.5 miliona po rezygnacji z Caldwella-Pope’a oraz wszystkich niegwarantowanych kontraktów)

Picki w drafcie:

  • 1. runda

Pomimo rozczarowującego sezonu Detroit Pistons nie są zdecydowanie w miejscu, w którym powinni rozpocząć przebudowę, dlatego offseason spędzą raczej na zatrzymaniu obecnego składu i ewentualnemu dodaniu jednej-dwóch części do układanki Van Gundy’ego. Celem numer jeden będzie zatrzymanie Kentaviousa Caldwella-Pope’a i choć będzie to kosztowne (praktycznie na pewno ponad 20 milionów dolarów za sezon), to w swojej obecnej sytuacji finansowej nie mają wielu innych możliwości. Na wolnych agentów – przy założeniu braku wymian – będą mogli wykorzystać tylko swój Mid-Level Exception, co oznacza, że mogą postarać się o pozyskanie gracza praktycznie tylko i wyłącznie na ławkę rezerwowych. Szansę na poprawę składu będą mieli jednak dwie – jedna dzięki Mid-Level, a druga dzięki pickowi w loterii draftu. Z oboma powinni poszukać jednego dobrego ofensywnego gracza, najlepiej grającego na pozycjach 2-3 oraz może rozgrywającego (w drafcie), na wypadek dalszych problemów zdrowotnych Reggiego Jacksona.

Komentarze do wpisu: “Podsumowania sezonu 2016/17: Detroit Pistons

Comments are closed.