Houston Rockets 107-110 San Antonio Spurs
(w serii 3-2 dla San Antonio)
San Antonio Spurs pokonali na własnym parkiecie Houston Rockets, dzięki czemu wyszli na prowadzenie w serii i we czwartek stanął przed szansą zamknięcia rywalizacji w sześciu meczach. Na przestrzeni spotkania byliśmy świadkami 16 zmian prowadzenia oraz 5 stanów remisowych. W ostatnim posiadaniu finałowej ćwiartki zza łuku trafił Patty Mills, lecz uczynił to po syrenie końcowej. Trener Popovich nie krył oburzenia zachowaniem Pau Gasola w tej akcji, ponieważ Hiszpan zamiast postawić australijskiemu rozgrywającemu zasłonę, walczył o pozycję pod koszem. Przez większą część czwartej kwarty oraz całą dogrywkę koszykarze San Antonio musieli sobie radzić bez Kawhi Leonarda, który podkręcił lewą kostkę w trzeciej partii. No Leonard? No problem! Bohaterem Ostróg został Danny Green, który uzyskał 7 z 9 oczek zespołu w doliczonym czasie gry, wliczając celną trójkę z dalekiego dystansu oraz akcję 2+1. Przyjezdnym nie pomogło drugie triple-double w karierze Jamesa Hardena w fazie posezonowej (33pkt, 10zb, 10ast). Brodacz rozegrał fatalną dogrywkę, pudłując wszystkie trzy rzuty z gry (zablokowany przy ostatniej próbie przez Manu Ginobiliego), a także trzykrotnie tracąc piłkę. Spurs rzucali ze skutecznością 40.8% z gry (11/33 3PT), zaś przeciwnicy trafili 44.2% prób z pola (16/48 3PT). Ponadto podopieczni Gregga Popovicha wymusili na rywalach 16 strat piłki (sami popełnili ich zaledwie 8), po których zdobyli 18 punktów.
Szacunek dla Spurs!
Warto odnotować, że to na obronie Simmonsa Harden się pogubił (m.in. wymuszona szarża, 2 przechwyty). Do tego jakaś dziwna trójka przez ręce, niezrozumiała decyzja bodajże w przedostatniej akcji, aby oddać piłkę na obwód bez próby penetracji (wcześniej dwa razy pięknie to wyszło i Houston trafili 2 czyste trójki). Pochwaliłbym jeszcze Manu, nie bał się brać odpowiedzialności w końcówce, podanie za plecami w dogrywce, gdzie wszystkim się ręce trzęsły (bodajże pierwsze 3 minuty bez punktu) jaja ze stali. O bloku nie wspominam, bo będzie dzisiaj wszędzie, nawet w tvp1.
Oby z tą kostką Leonarda było wszystko ok.
Kostka i kolano. Niestety nie ma bliźniaka :-)
No i Harden się pogubił w dogrywce, ech szkoda szkoda… Będzie krew w g6 a potem? Ryby co?
dobrze że wygrali bo już by było po zawodach, oby Leonard nie dorobił tej kontuzji w game 6 bo wolałbym go w game 7 zobaczyć, z drugiej strony warto zaryzykować w game 6, jak gra nie pójdzie po myśli Popa i tak wszystkich pozrzuca
Manu – poezja koszykówki i serca do gry
Simmons – brawo
Green – zaskoczenie bardzo na plus
zostawić ten mecz za sobą i grać dalej swoje, Harden nie zawsze pomoże wygrać 50/50 nic się nie zmienia
Hah, musiałeś pochwalić Simmonsa. Ciężko było? ;)
skromne brawo (po cichutku) jakoś przeboleję ;-) jedna jaskółka wiosny nie czyni
w tym przypadku pop cały klucz Ci przed nosem niezauważony przeleciał ;)
Fajny występ czirliderek na przełomie 1 i 2 kwarty :-)
Największe zaskoczenie to chyba dunk Manu :) Simmons w tej serii jest dużym wzmocnieniem z ławki, i bardzo dobrze broni Hardena, Manu bardzo dobry, Green pokazał że skreślać go nie wolno i zaimponował w dogrywce. Niestety Gasol i Aldrige wciąż za słabo, LMA powinien bardziej dominować a Gasol wykorzystywać swoje warunki szczególnie jak broni ich Harden. Ogólnie obrona wciąż na minus, wiadomo że trójek nie można wszystkich wybronić ale za wiele pozwalają Rakietom w pomalowanym.
Ciekawe co z Leonardem, mam nadzieję że szybko wydobrzeje.