Cleveland Cavaliers 135-102 Boston Celtics
(Cleveland wygrali serię 4-1)
Cleveland Cavaliers – pokonując na wyjeździe Boston Celtics – zakończyli serię i awansowali do finałów NBA, gdzie czeka ich rywalizacja z Golden State Warriors. Goście zaliczyli mocne otwarcie i już w drugiej partii zbudowali 23-punktową różnicę, by na przerwę schodzić przy korzystnym dla siebie rezultacie 75-57. Podczas trzeciej oraz czwartej kwarty przyjezdni kontrolowali przebieg wydarzeń na parkiecie, sukcesywnie powiększając przewagę, która w pierwszej połowie finałowej ćwiartki wzrosła aż do 39 oczek. Świetne spotkanie rozegrał LeBron James, który – zdobywając 35 punktów – wyprzedził Michaela Jordana i objął samodzielne prowadzenie na liście najlepszych strzelców wszech czasów w historii play-offów. Cavaliers rzucali ze skutecznością 56.5% z gry (19/41 3PT), zatrzymali przeciwników na 43% (11/30 3PT) oraz uzyskali więcej punktów z pomalowanego 50-38.
Zaczynam podejrzewać że ta jedna porażka była umyślna – żeby GSW miało przerwe i 'zardzewiało’ :)
Finaly tak czy inaczej 01-06. Na Cavs bie ma bata, to nawet nie chodzi o Boston, nie wiem czy GSW ich powstrzymaja. LBJ ma taka motywacje i nie wiem co by go powstrzymalo przed demolka w finale.
Curry, Thompson, Durant, Green…NO I JAVALE MCGEE, James nie będzie miał łatwo, przy takiej pace to raczej wskazanie na GSW. A w razie czego może Pachulia się pozbędzie Irvinga albo Love’a…
to było flu-game LeBrona.
GSW nie muszą się martwić tym jak powstrzymać LBJ = LBJ nie da się powstrzymać. Muszą się przejmować jak go ograniczyć a do tego mają sporo ludzi z przede wszystkim Igłą, Greenem.
Natomiast to Cavs winni się martwić jak ograniczyć Duranta, bo akurat Cavs oprócz Brona nie mają nikogo kto może grać na odpowiedniej skuteczności w obronie w celu powstrzymania Duranta, bo albo nie ma wzrostu lub odpowiednich umiejętności defensywnych – Shumpert, Korver, Jefferson, albo brakuje szybkości – Thompson, Love.
ten mecz to był żart. Antyreklama koszykówki. Wyłączyłem po 3 minutach Q2. Dzieki Bogu już za 3 dni finały
1 mecz finałowy to chyba 1 czerwca 😀
2 czerwca
nie no 1czerwca – chyba że mówimy o czasie który będzie wtedy już u nas to 2 ;)
Zgadza się, Google pokazuje błędną informację, jakoby finały miały startować w piątek, a nie czwartek :)
Zgadza się, w błąd wprowadził mnie Google z geolokalizacją :)
Celtics się nie popisali w tej serii, szkoda
Wizerunek tegorocznych playoffs ratuje seria Celtics – Wizards :)
Spurs – Grizzlies wg mnie, ale nie chcę się znowu narażać na forum ;-D
jak najbardziej Spurs – Grizzlies, ale najbardziej Jazz – Clippers. Osobiście dołożę jeszcze Raptors – Bucks i Wizards – Hawks.
Na szczęście przysnąłem jakoś w drugiej kwarcie.
LBJ historycznie lepszy od Wiadomo Kogo! tu oko ;-)
Ostatnio zauważyłem, że jak mam kłopoty z zaśnięciem to włączam sobie NBA odwracam się plecami do TV i zasypiam. Naprawdę działa.
ja nie muszę się nawet odwracać, milion trójek plus sędziowanie daje wygrane 40-toma punktami to w 3 kwarcie zawsze śpię, z roku na rok szybciej zasypiam
Niedługo zamiast oglądania meczu wystarczy recup na którym nie będzie pokazanych trójek 😀
Muszę powiedzieć, że trójki zabijają grę. Kiedyś zarazem podziwiałem Byki, jak i nienawidziłem ich, że są tak dobrzy. Potem miałem podobne uczucia do Iversona. Gość był tak dobry, te corssovery. Potem była genialna drużyna Pistons z najlepszą obroną tego dziesięciolecia. Potem młodzi LeBron, Wade, Melo i dość unikalny Dirk. Były ciekawe teamy. Teraz poza fantastycznym przeglądem boiska LeBrona, genialnych długich podaniach Love’a nie ma się czym zachwycać. Prowadzeniem piłki po obwodzie? Ile można oglądać identyczne kopie akcji? W GSW czym się ekscytować? Świetnym kozłowaniem Stepha? No czasem tak, ale byli już w historii tak samo dobrzy. Iso Duranta jak rzuca nad obrońcami? Nie wiem jak was, ale mnie Durant średnio jara. A liga promuje nic nie warte triple-double Westbrooka, który pewnie dostanie MVP, a co znaczą te jego td zobaczyliśmy w 1 rundzie. Nie ma ekipy w NBA, która mnie zachwyca. Chyba najbardziej paradoksalnie Rakiety. Mogę sobie w sezonie regularnym pooglądać Celtics, bo fajny backcourt ofensywno-defensywny, ale tej rzezi w finale z Cavs nie szło oglądać. Tylko dwa mecze z pięciu były w miarę wyrównane. W jednym Cavs trochę przysnęli, w drugim Cavs w przerwie się obudzili… Nie było w historii sytuacji, w której była taka przepaść między 1 i 2 zespołem w obu konferencjach. Spurs z Kawahi też by dostali 1-4, bo ten pierwszy mecz był ewidentnie spowodowany długim czekaniem i brakiem rytmu meczowego.
Coś niedobrego dzieje się z NBA. Śmiem twierdzić, że początkiem była budowa wielkiej trójki w Bostonie – Garnett, Pierce i Allen. To zapoczątkowało budowy super-teamów, których przewaga nad pozostałymi przypomina przewagę Dream Teamu nad resztą świata w 1992. Jedynym czynnikiem, który może zatrzymać taki dream team są kontuzje lub inny dream team. Zwykli śmiertelnicy nie mają już szans.
plus nowe salary cap.
W narzekaniu jednak Polacy są mistrzami świata, powinniśmy lobbować o oficjalną dyscyplinę sportową w tym zakresie. „Bo kiedyś było tak fajnie, Bulls byli najlepsi, Iverson był ekstra” itd, itp.
Jak już chcesz narzekać, to może najlepiej zacznij od 1979, kiedy wprowadzono linię rzutów za 3 punkty, bo przecież to od tego się zaczęło? Albo lepiej, zacznij od Boston Celtics w latach 59-66 – 8 tytułów z rzędu? To dopiero musiała być nuda i zabójstwo dla koszykówki zawodowej.
Naprawdę nikt Wam nie każe oglądać czy interesować się NBA. A jeśli już to robicie, to nie rozumiem, dlaczego tyle czasu marnujecie na narzekanie na ligę. Czy to cokolwiek zmieni? Czy po prostu poczujecie się lepiej, jak jeszcze dodatkowo w komentarzach kilka osób, wychowanych na latach 90 przytaknie i do narzekania się dołączy? Ciekaw jestem, jaki to ma cel?
Mieliśmy erę centrów, niesamowitych rzucających obrońców, dwóch wież, nadludzkich small-forwardów, teraz mamy erę small ball. Za kilka lat znów to będzie coś innego.
Koszykówka się zmienia i ewoluuje, tak samo jak każdy sport i dziedzina życia. Deal with it.
PS. Najpierw zachwycasz się defensywą, później piszesz że w przypadku GSW nie ma się czym zachwycać (przypominam, najlepsza obrona w lidze), a na koniec jako jedyny przykład fajnej drużyny podajesz Rockets? Coś mi tu nie gra :)
PPS. Jestem w stanie zgodzić się ze stwierdzeniem Woya – salary cup. Generalnie wzrost płac w najpopularniejszych sportach zawodowych bardzo źle wpływa na zawodników oraz same sporty. Jeszcze w połowie lat 90. najdrożsi piłkarze kosztowali w okolicach 2-5 milionów funtów, obecnie słyszy się o transferach sięgających 100 i więcej. Ciekaw jestem, czy gdzieś istnieje sufit.
Życzę wszystkim udanego weekendu, jak najwięcej słońca i jak najmniej złych myśli zaprzątających Wasze głowy.
Ewentualnie brak chemii liderów takiego dreamu.
@Mrph , myślisz , że mamy ewolucję? Myślę, że przepisy zrobiły grę jaką oglądamy. Ponadto faworyzują graczy na piłce. Warto wspomnieć, że Westbrook będąc na tournee w Europie powiedział, że poziom taktyczny europejskich, czołowych, drużyn jest wyższy niż w NBA, ich zagrywki ciekawsze. To o czymś świadczy, zwłaszcza, przy większej liczbie Europejczyków w lidze.
Zdecydowanie wszystko zrobiły zmiany przepisów. Po pierwsze we wszystkich 3 głównych sportach kontaktowych w USA reklamodawcy a co za tym idzie telewizje zaczęły wymuszać przepisy, które ograniczają kontakt a co za tym idzie ostre starcia, kontuzje na wizji – posłuchajcie specjalistów od NFL czy NHL – a dowiecie się o takich samych narzekaniach = „soft”.
Nie oszukujmy się, ale w erze Oakleya, Rodmana to LeBron byłby połamany w 1 sezonie, chyba że zmieniłby sposób grania a przy Dumarsie czy Paytonie Curry musiałby po każdym meczu trzymać ręce w lodówce by móc wyjść na kolejny mecz.
Po drugie zmiany dotyczące roli koszykarzy w lidze. Wszystko zaczęło się do „słynnego-1-lockoutu” a potem rola koszykarzy już tylko rosła a z tego wzięło się budowanie wielkich 3-ek – jak ta bostońska czy ta Brona.
@Woy
Tak, ewolucję. Organizmy również dostosowywały się do warunków zewnętrznych, a nie ewoluowały tak, jak im wyobraźnia podpowiedziała. Również i koszykówka dostosowała się do przepisów, przy czym nie obwiniałbym trójek – od 79. roku koszykarze mogą z nich korzystać, a do końca pierwszej dekady XXI wieku wybitnych strzelców dystansowych możemy policzyć na palcach dwóch rąk.
Przepisy faworyzujące gracza na piłce też nie zmieniły się wczoraj. Poziom taktyczny, fundamenty koszykówki, wyszkolenie techniczne – jasne, to faworyzuje Europę, ale wynik bezpośrednich starć drużyn NBA z europejskimi też chyba jesteśmy w stanie sobie wyobrazić :)
@Autor
Gdybanie. Inne czasy, inne przepisy i to działa w 2 strony. Dzisiaj Rodman czy Oakley wylecieliby z boiska po 2 kwartach :)
Wg mnie zarówno jedni jak i drudzy potrzebowaliby czasu na aklimatyzację w innych realiach, ale z czasem nie mieliby z tym problemu, zwłaszcza że poziom przygotowania fizycznego dzisiaj jest wyższy.
Panowie malkontenci proponuję zaprzestać oglądania NBA przerzucić się na hokej lub na inną dyscyplinę i po bólu a nie codziennie fundować czytającym porcję waszego niezadowolenia ze wszystkiego….
ogólnie narzekanie, narzekaniem, ale ten sezon nie przyniósł nam wielu emocji, play off są jednymi z nudniejszych od wielu lat.
Nudne finały konferencji ale trójki niczemu winne tylko to, że mamy 2 super teamy i pech San Antonio z Leonardem, bo wtedy spotkania na zachodzie byłyby bardziej wyrównane. Mam nadzieję, że finały nam to wynagrodzą.
No nie wiem czy niczemu winne, uważam podobnie jak Szuwarek, że trójki zabijają tą grę. Co ciekawe w tamtym roku nie miałem dystansu gdy inni nie mogli już patrzeć na milion 3-ek GSW bo byłem za nimi, zrozumiałem to dopiero w tym sezonie oglądając HOU + brodacz wymuszający faule – nie mogłem tego oglądać bez odruchów wymiotnych. Pomimo tego, że całe życie uwielbiałem rzucać za 3 i doceniam snajperów tak w tym sezonie nawet oglądając Gsw gdzie dodatkowo ciekawi mnie rozwój KD po 2 kwartach jestem znudzony jak mops, zasypiam, nie przełączam bo jak można by było przełączyć mecz ;) potem rano muszę wszystko powyłączać a żona truje, że znowu to samo. Może masz rację, że to przez poziom tych 2 ekip, przez co nie ma emocji ale jednak powtarzające się schematy, tak samo wyglądające mecze, niemoc przeciwników bo jak wyjdziesz na obwód to dostaniesz spod kosza, procent trafionych 3-ek większy niż mój osobistych po prostu mnie nudzi i nie jest to zwykłe narzekanie @mrph tylko obawa, że sport, którym się interesuję przez całe życie przestaje mnie bawić. Po co mówić narzekacie jak to Polacy potrafią, lepiej się zastanowić nad poprawą zabawy – może przesunąć linie za 3, nie trzeba wszystkiego spłycać do „narzekania” bo niedługą nie będę mógł wyrazić opinii na żaden temat jeżeli będzie ona negatywna.
p.s. czy ktoś kiedyś porównywał średnice kosza w Europie a USA ?
@troy
Wyraziłem taką opinię, ponieważ kolega Szuwarek skrytykował tyle różnych aspektów dzisiejszej koszykówki, że właściwie nie rozumiem, po co jeszcze śledzi NBA. Kozłowanie Curry’ego? Jest wiele innych, ciekawszych argumentów przemawiających za tym zawodnikiem, choćby fakt, że historia NBA nie doświadczyła do tej pory takiego strzelca. Narzekanie na Westbrooka? Ok, również często go krytykowałem na forum, ale od czasów Big O nie było zawodnika z takimi statystykami, czy się to komuś podoba, czy nie.
Sam Popovich, który nie znosi rzutów za 3, mówił na konferencjach po meczach przeciwko GSW, że bardzo szanuje ten zespół, bo nie jest sztuką zbudowanie drużyny z all-starów. Sztuką jest sprawienie, że ten zespół gra jedną z najlepszych defensyw w lidze. Sztuką jest, że ma najwięcej asyst w meczu. Sztuką jest, że tworzą drużynę. Kurczę, Lakersów w czasach showtime też większość kibiców w USA nienawidzili, a mimo to wspominamy ten zespół i czytamy o nim książki. Osobiście, zamiast narzekać, wolę podziwiać fenomeny.
Woy, popatrz Westbrook taki jeździec bez głowy, a mądrze gada :)
szkoda że nie stosuje się do tej lepszej europejskiej taktyki ;-) co by jednak o nim nie mówić to uzupełnia top 5 obok Jamesa, KL, KD czy Hardena
Nie rozumiem narzekających.
Trójki wielokrotnie pozwalały na doganianie rywali i na ekscytujący mecz, to chyba Tracy McGrady kiedyś np odwalił trójkowy numer w końcówce wygrał przegrany mecz. Problemem nie są trójki, tylko pech drużyn, które nie trafiły z formą na playoffy. Co by było gdyby Rondo nie złapał kontuzji? Co byłoby gdyby Miami weszło do playoffów? Co gdyby nie tragedia rodzinna i kontuzja celta Thomasa? Jak wyglądałby finał GSW – Rockets?
Mamy po prostu gorszy scenariusz rzeczywistości, nie zawsze będą te ekscytujące wersje, czasem musza być nudne.
Całe szczęście NYK będą grać triangle ofense jeszcze przynajmniej przez 2 lata 😀
@mrph oglądam, bo kocham NBA. Oglądam NBA od 1991 roku. Pewnie będę jeszcze oglądać, ale raczej bardziej z przyzwyczajenia, albo dla konkretnych organizacji, którym kibicuję od lat 90-tych. Dla mnie to wystarczające powody. Czemu odmawiasz mi prawa do krytyki sportu, który kocham? Trzy ostatnie sezony były dla mnie najzwyczajniej w świecie coraz bardziej rozczarowujące, a ten sezon to już w zupełności. Pewnie obejrzę finały. Jestem ciekawy pojedynku LeBron – KD. Większe szanse daję GSW, ale Cavs gdy mają dzień są w stanie wygrać z każdym. Kiedyś oglądałem średnio tygodniowo około 10-12 meczy. W play-offach może nawet więcej. Teraz oglądam 3-4. Głównie ekipy, którym kibicuję od lat (często te z dołów). Oglądam dla młodych zawodników, lubię patrzeć jak rookie się rozwijają. Wciąż w NBA wiele rzeczy lubię. Natomiast to, co się zmieniło, to przede wszystkim fakt, że nie jara mnie już rywalizacja o zwycięstwo. Niestety teraz jest tak, że ciekawa koszykówka (Bucks, Wizards), czy dobra obrona (Utah, Grizzlies) nie znaczą nic w tej lidze, jeśli nie idzie to w parze z rzucaniem trójek. Taka smutna prawda. Doszliśmy do miejsca, gdzie bez trójek nie da się dojść dalej niż do półfianałów konferencji. I to jest dla mnie smutne.
@Szuwarek
Nie odmawiam Ci prawa do krytykowania sportu, który kochasz. Ale jak już robisz to publicznie, to musisz się liczyć z tym, że ktoś odpisze i w dodatku – olaboga! – nie zgodzi się z Tobą i nie wesprze w tej krytyce.
Poza tym w ogóle nie odniosłeś się do argumentów, które przytoczyłem w dyskusji powyżej. Piszesz o zespołach z dobrą obroną, a zapominasz że GSW taką mają (powtórzę, jedną z najlepszych w lidze). Piszesz o zespołach, które grają ciekawie (Wizards? Naprawdę? Przecież oni rzucają za 3!), a zapominasz o Spurs, Rockets, GSW, Cavs, Celtics, Trailblazers czy Hawks. Jeszcze raz: rzuty za 3 to element gry. Jeśli dana drużyna jest słaba w danym elemencie gry, to może jednak niekoniecznie zasługuje na to, by awansować dalej niż do półfinałów konferencji, skoro jest wiele innych drużyn bardziej kompletnych.
Bez urazy, każdy oczywiście ma prawo do krytyki, ale jak już to robisz, krytykuj z głową, używaj argumentów, popieraj te argumenty przykładami. I jeszcze raz życzę, byś potrafił odnaleźć więcej pozytywów w dzisiejszej NBA i mógł cieszyć się ukochanym sportem w znacznie większym stopniu niż obecnie :)
@mrph ale to nie zmienia obrazu dzisiejszej NBA. Drużyna, która gra nieco inaczej (Utah) jest zmiażdżona przez Warriors. Grizzlies mimo heroicznej postawy Conley’a nie dali rady Spurs. Kiedyś można było wygrywać obroną (vide Pistons 2004), teraz nie. Bez trójek nic nie zdziałasz. Zgadzam się, że to jest element gry, ale element, który staje się niezbędnym warunkiem do osiągania sukcesów. Mecz, w którym obie drużyny razem oddają 70-80 rzutów za trzy są długimi momentami nudne. Chcesz faktów – proszę. Rakiety w tym roku oddawały średnio 40.3 rzutów za 3. Najgorsza w tym elemencie Minnesota 21.0. Pięc lat temu w sezonie 2011/12 te same statystyki wynosiły dla najlepszych Nuggets 22.6, a dla najgorszych Bulls 14.2 (przy czym Bulls byli wtedy potęgą i nie wiadomo jakby się skończył ich sezon gdyby nie kontuzja Rose’a w 1 rundzie play-off). Cofając się jeszcze o 5 lat wstecz do sezonu 2007/8 te same statystyki dla najlepszych Warrriors wyniosły 20.3, a najgorszych Mavericks 13.1 (najlepszy wynik w RS – 67-15!!!!). Co mi to mówi? Jeszcze 5 lat temu trójki były JEDYNIE elementem gry, teraz to jest GŁÓWNY element gry. W ostatnich 5 sezonach zaszła absolutna REWOLUCJA, a nie EWOLUCJA gry.
Teraz zaczyna się budowanie zespołu od trójek (stale rosnąca rola tzw. stretch four i rosnąca chęć pozbywania się play-makerów z prawdziwego zdarzenia nie dysponujących rzutem ala Rondo, Rubio, którzy w dawnych systemach znaczyli więcej). Pierwszą rzeczą przy transferach zaczyna być analiza czy ten facet potrafi rzucać. Pierwszą rzeczą, nad którą pracują gracze poza sezonem są trójki i zwiększenie zasięgu. Przy dodaniu do tego wspomnianego przez Woya rosnącego stale salary cap i budowaniu dream teamów oraz ewolucji przepisów na minimalizowanie kontaktu fizycznego, mamy dość smutną wersję koszykówki, w której trzeba ekscytować się tym, w jak doskonały sposób Harden wykorzystuje przepisy i ile razy w meczu rzuca wolne. Niestety jest coraz mniej rzeczy, które mnie ekscytują. To są tendencje zmieniające wygląd i przeżywanie gry jako całości. Nie zmieni dla mnie tego fakt, że finał Warriors vs Cavs zapowiada się na tym tle całkiem ciekawie. Koszykówka NBA w ostatnich kilku sezonach zmieniła się nie do poznania i ta zmiana po prostu mi się nie podoba.