Cleveland Cavaliers dużo lepiej rozpoczęli spotkanie numer 2 Finałów, LeBron James był spektakularny w pierwszych dwóch i pół kwartach meczu, ale gdy zaczął okazywać oznaki zmęczenia, inicjatywę na dobre przejęli gospodarze. Stephen Curry w trzeciej, a Kevin Durant w czwartej kwarcie wypracowali i obronili przewagę Golden State Warriors, którzy wygrali całe spotkanie 132-113 i objęli prowadzenie w serii 2-0. Podopieczni Steve’a Kerra, który wrócił w tym meczu na ławkę trenerską pozostają niepokonani w tych playoffach z bilansem 14-0.
Dla Warriors triple-double 32 punkty (14/14 z linii rzutów wolnych), 11 asyst i 10 zbiórek – a także 8 strat (6 w pierwszej połowie) zdobył niesamowity Stephen Curry, a 32 punkty, 13 zbiórek, 6 asyst, 5 bloków i 3 przechwyty dodał fantastyczny po obu stronach parkietu Kevin Durant. Wreszcie odblokował się także Klay Thompson, który wydatnie pomógł swojemu zespołowi zarówno w ataku (22 punkty, 8/12 z gry), jak i w obronie na Kyrie Irvingu. Draymond Green borykał się z problemem z faulami i miał 12-6-6 w 25 minut gry.
Cavaliers z imponującą linijką 29-14-11 (12/18 z gry) prowadził LeBron James, który jednak zwolnił tempo po dwóch i pół kwarty, wyglądając zdecydowanie na zmęczonego. Jednym z powodów było tempo spotkania, a drugim – brak wsparcia ze strony jego kolegów. Kevin Love miał 27 punktów i 7 zbiórek, ale był mało widoczny w drugiej połowie, a wspomniany Irving nie potrafił wziąć na siebie ciężaru zdobywania punktów, zaczął trafiać dopiero przy wysokim prowadzeniu Warriors i miał 19 punktów i 7 asyst, trafiając 8 z 23 rzutów z gry. Nie pomogło też 0/5 z gry Derona Williamsa, 1/6 Imana Shumperta, tylko 4 zbiórki Tristana Thompsona oraz bezproduktywne 14 minut J.R.’a Smitha (0 punktów, 4 faule).
Dzięki świetnej grze duetu James – Love, który świetnie odnajdywał się w grze pick-and-roll, Cavs dobrze rozpoczęli pierwszą kwartę, ale Warriors nie dali im odskoczyć na dużą różnicę. Pomimo strat wywołanych najczęściej złymi podaniami po podwojeniach Cavaliers w akcjach po zasłonach oraz nieuważną grą w kontrataku, Wojownicy znajdowali otwarte pozycje zarówno w szybkiej grze rozgrywanej już spod własnego kosza, jak i w ataku pozycyjnym i mogli liczyć na dobrą skuteczność swoich liderów. Runem 13-2 wrócili do meczu, zatrzymali kilka ataków Cavs świetnie pomagając sobie w obronie, a po drugiej stronie wymuszali faule (sam Curry pojawił się na linii 10-krotnie w pierwszej odsłonie) i tylko trafianie trudnych rzutów oraz atakujący obręcz James trzymali Cavs w grze, utrzymując przewagę gospodarzy poniżej 10 oczek.
Początek drugiej ćwiartki należał do Warriors, którzy skorzystali z braku Jamesa na parkiecie. Kyrie Irving nie potrafił wyczarować niczego w izolacjach (świetna obrona 1-na-1 Klaya Thompsona) i kontratakami Golden State wyszło na 12-punktowe prowadzenie. Po szybkim powrocie LeBrona goście ponownie zaczęli odnajdywać rytm w ataku, trafiali zarówno trudne rzuty z odrzuceń, jak i otwarte próby zza łuku i korzystali z kolejnych strat popełnianych przez Wojowników. Dodatkowo, podopieczni Steve’a Kerra obniżyli loty w obronie, pozwalając na punkty spod kosza Cavaliers, gdy obie drużyny zeszły nisko. Świetni James i Love zmniejszali straty swojej drużyny do zaliczających przestoje w ataku Warriors i na koniec pierwszej połowy goście tracili już tylko 3 oczka.
Warriors wyszli na kolejną kwartę już bardziej skoncentrowani, grali bardziej cierpliwie, zbudowali sobie ponownie 10-punktową przewagę i wydawało się, że otworzą blow-out – nic bardziej mylnego. Zachęceni kilkoma trafionymi trójkami zaczęli oddawać nieprzygotowane rzuty nadziewając się na kontrataki ze strony Jamesa i spółki, którzy trzymali się w grze. Piąty bieg wrzucił jednak wtedy Curry, zmęczony LeBron zaczął oddawać rzuty z dystansu (w pierwszej połowie wszystkie jego próby pochodziły spod kosza), nie dostawał wsparcia od swoich kolegów i Wojownikom nie przeszkodziło nawet 5 fauli Draymonda Greena. W czwartą kwartę wchodzili z 14-punktowym prowadzeniem, mając na swoim koncie aż 102 punkty.
Czwarta kwarta była spektaklem jednego aktora. Kevin Durant po prostu przejął ten mecz po obu stronach parkietu, świetnie pomagając w obronie i męcząc w ataku Jamesa trafiając kolejne trudne rzuty i Cavs nie potrafili znaleźć odpowiedzi. Kilka rzutów trafił niewidoczny do tej pory Irving, ale LeBron wyglądał już na kompletnie wykończonego, wciąż nie było widać wsparcia partnerów i przy około 20-punktowym prowadzeniu gospodarzy, Tyronn Lue wywiesił białą flagę na około 4 minuty przed końcem spotkania.
Trener Lue zdecydował się obniżyć zdecydowanie skład, ograniczając minuty grane duetem Love-Thompson i poskutkowało to przewagą Warriors na tablicach – 53-41. Wojownicy robili też świetną robotę w obronie obwodu (8/29 za trzy Cavaliers), choć zostawiali przez to sporo otwartych pozycji w pomalowanym (60-40 w punktach w polu 3 sekund dla Cavaliers). Gospodarze popełnili aż 20 strat (13 w pierwszej połowie), które doprowadziły do 23 oczek gości. Pozwoliło to też Cavs na oddanie aż 11 rzutów więcej, co jednak nie przełożyło się na większą liczbę trafionych prób (Warriors 46, Cavaliers 45).
Seria przenosi się teraz do Cleveland, gdzie w środę rozegrany zostanie mecz numer trzy – must-win dla gospodarzy.
Znakomity Durant! Takie bloki jak na Kyriem czy Love’ie daja nowa energie zespolowi. Jednak nie skreslam Cavs. Jak rzuy wchodza gra sie latwiej, zobaczymy co bedzie jak Gsw przestana trafiac, czy wytrzymaja psychicznie.
Klay się obudził ofensywnie i przy takim występie KD-Curry musiało być pozamiatane.
LeBron może mieć triple double, ale sam nie wygra meczu z takim duetem.
Póki Cavs nie znajdą odpowiedzi na KD to nie widzę ich w tej serii nawet jeśli jakimś cudem zwolnią u siebie grę do granic możliwości, bo KD męczy LeBrona tak, że ten w 4 kwarcie oddycha rękawami.
Jednak najzabawniejszym gościem meczu był J.R. „moglibyśmy ograć Bulls ’96” Smith. Jego występ był poza skalą kompromitacji biorąc pod uwagę jego wypowiedź z przed meczu.
Fajnie się ogląda porażki Cavs. Warriors mają moc!!! Po pierwszej połowie trochę się bałem, że Cavs mogą sprawić niespodziankę. Na szczęście zaraz sobie przypomniałem, że Golden lubi odjeżdżać rywalom w 3 kwartach. Zbyt duża ilość strat Wojowników mogła niepokoić ale KD jest niesamowicie zmotywowany jak i cała drużyna. Fajne, jest to ,że Wojownicy mimo stawki mają zabawę z gry. Cavs maja szansę tylko wtedy gdy ich wielka trójka zagra na równym poziomie. W pierwszym meczu zabrakło punktów Love’a, w drugim Irvinga. Poza tym Cavs są bardzo skutecznie ograniczani na dystansie.
Patrząc na Finały obiektywnie GSW jest jeszcze dość daleko od zdobycia tytułu… wystarczy pech i jakaś kontuzja kluczowego gracza (szczególnie KD lub SC) i sytuacja może szybko się zmienić, szczególnie jeśli w G3 Cavs zagrają lepiej…
Nuda na maksa. To ma być finał NBA? Jak się nic nie zmieni i poziom się nie wyrówna, to za rok niech zapomną, że powąchają moje pieniądze za league passa. Może Durant jakieś wyzwanie podejmie, skoro będzie miał pierścień i odejdzie z GSW.
Nie odejdzie z GSW i nie podejmie żadnego wyzwania, nie ma cohones żeby liderować w jakiejś drużynie, mógł być liderem i prowadzić OCT ale RW był tam samcem alfa ale KD się wycofał do wojowników i poszedł na łatwiznę by zdobyć tytuł mistrza NBA. Niezbyt to dobrze świadczy o jego woli walki.
Taa, to smutna prawda…
Szukajmy pozytywów. James kolekcjoner przegranych finałów ;-)
ogólnie jak dla mnie jest już po sprawie może coś tam sędziowie wyszarpią w Cleveland żeby było „Cavs jako jedyna drużyna wygrała jakikolwiek mecz z GSW, jak nie skończy się pogromem albo sweepem gentelmanskim (4-1) to się zdziwię
Jezeli GSW robia blowout pomimo popelnienia 20 strat no to rzeczywiscie trudno tutaj szukac pozytywow ;) Decydujace jest nastawienie liderow czyli Curry juz nie chowa sie jak za poprzednich dwoch finalow, widac tez ze Durant also means business, wiec majac dwoch tak pewnie grajacych gwiazdorow, reszta druzyny sie do tego dostraja.
Nadzieja Cavs lezy w tym, ze poza pierwszym meczem vs SAS (no i jednym vs Portland, ale to nie ten poziom dramaturgii) GSW za bardzo nie sprawdzili sie w skladzie z Durantem w playoffowym crunch-time. Wic moze Curry znowu zniknie w koncowce, a KD ponownie zadrza rece? Ale to naprawde zludne nadzieje.
Mysle, ze jesli Cavs nie dadza rady to liga postara sie o to, zeby nie bylo sweepa. Nie chodzi o to, ze wspieraja Cleveland tylko po prostu krotkie serie to niskie dochody, tak jak w tamtym roku, kiedy Silverovi nie chodzilo o zwyciestwo Cavs, tylko o doprowadzenie do game 7. A to ze skonczylo sie to zwyciestwem Cavs to juz inna sprawa.
Jesli ktos twierdzi, ze snuje jakies teorie spiskowe i wladze ligi sa czyste to przypominam oslawione WCF 2002, 27 osobistych dla Lakers w 4q, foul trouble Kings’ big men, lokiec Bryant w twarz Bibby’ego no i postac sedziego https://en.wikipedia.org/wiki/Tim_Donaghy ktory siedzial w wiezieniu za ustawianie spotkan.
Ja nie wiem Pop, ale twoje komentarze to z reguły komentarze typowego przegrywa XD „hurrr GSW oszukało SA”, „ALE FAJNIE JAMES PRZEGRYWA”. Śledzę komentarze już trochę czasu i ciągle ta sama treść XD
POP ty lepiej sobie sprawdź 2 mecz 3 kwartę 10:29, czyli noga J.R. Smitha atakuje lądującą nogę KD przy rzucie za 3. ;)
To było dopiero SPECJALNIE, ale nie wyszło. :D
Mecz do pewnego momentu wydawał się bardziej wyrównany ale … wydawał się bo GSW raczej kontrolowało sytuację
Słabo gra ławka Cavs szczególnie D-Will powinien więcej wnosić
Nie jestem szczególnie za żadnym zespołem ,chciałbym tylko obejrzeć ciekawe finały.
Pamiętam, że w zeszłym roku też się nad tym zastanawiałem, a potem … Lebron zrobił Let’s go ;)
Mamy 2-0 dla GSW i trzeba przyznać zasłużone…
Cavs muszą wygrać G3 nie tylko heroizmem liderów ale odpalić resztę drużyny bo bez ławki to seria zakończy się szybko.
Może Shumpert do S5?
@ Jessy ma racje komentarze kolegi popa aż drażnią.
@ pop odpowiadam tak jestem fanem LeBrona bo uważam że gość ma boiskowe IQ i poziom jaki prezentuje w wieku 33 lat zasługuje na szacun…no ale niestety sam tego mistrzostwa nie wygra i nikt z tego powodu bólu d….nie będzie miał
Dopiero jest 2-0 i mamy mecz u siebie.
Let’s go Cavs
Trzeba oddac GSW szacunek :) Przede wszystkim ze wzgledu na pozbieranie tylu gwiazd w jednej druzynie (czytaj dodanie Duranta) i zrobienie tak niewiarygodnego teamu. Spojzmy chocby na Lakersow z Nashem, Howardem i Bryantem i przypomnijmy sobie gdzie zaszli ;)
* pamiętasz, że były konutzje w Lakers (Nash,Bryant) ?
* kontuzje były w Rockets przed laty , gdy Barkley grywał z Olajuwonem i Drexlerem.
* kontuzje były też w Lakers w 2004, Karl Malone
praktycznie jedna kontuzja, przypomnijmy Duranta, już wrzuciła w szereg kibiców Warriors odrobinę strachu czy niepewności. Możemy też iść tokiem rozumowania innych drużyn, jakie byłyby finały gdyby nie kontuzje w tych play off? (głównie Parker, Leonard)
Jedno zdanie. Durant nie ma jaj, bo nie chciał liderować OKC i poszedl na łatwiznę? Wg mnie teraz lideruje GSW, a to chyba trudniejsze niż w OKC :)
współlideruje , i nie trzeba daleko szukać (lato 2016) gdyż wiele osób piszących podtrzymuje zdanie, Durant poszedł na łatwiznę zamieniając Oklahoma City na Oakland. Nie pamiętam z historii NBA by All Starzy z najlepszych drużyn przechodzili do największego rywala, zwłaszcza, kiedy sezon wcześniej mieli szansę ich ograć. Takie są fakty.
nie jest nawet cieniem prawdziwego lidera – gdybym miał wskazać na lider tej drużyny to wskazałbym na Greena… łatwo jest grać w ekipie gdzie każdy stanowi poważne zagrożenie i jeśli przypilnujesz 2-3 graczy w obronie to zostaje jeszcze 4… łatwo się tak gra – a jeszcze łatwiej się tym zachwycać kibicom – ciekawe tylko czy za 2-3 sezony nadal będzie się to kibicom podobało jeśli liga będzie tak mega „wyrównana” – to już teraz dla mnie jest nudne [nawet nie wstałem na finał tylko rano przed pracą szybko poprzewijałem powtórkę…]
wracając do KD to właśnie w OKC miał szansę pokazać czy potrafi unieść ciężar odpowiedzialności a z tego co pamiętam to spierdolił 6 i 7 mecz (nie uniósł presji – tutaj jaką ma presję?? jak obok siebie ma tylu dobrych graczy…) lidera poznaje się po tym nie wtedy gdy się wygrywa ale wtedy gdy się przegrywa i potrafi się wstać z kolan… a Durant… na tych kolanach popełzał do GSW… i zapewne tak, wygra swój pierwszy pierścień i kilka kolejnych i zapewne zostanie nie raz MVP finałów – tylko czy za 20lat będzie się pamiętać jak zajebiście zagrał te finały czy jednak pamiętać się będzie to że sposób w jaki tego dokonał i z jakimi ludźmi wokół siebie…
@Maniek – bardzo dobra wypowiedź
@Woy – dobrze że ktoś taki jak ty napisał coś takiego, przynajmniej tobie nie zarzucą chorego hejterstwa
@sasoo – no dziwnie się to ułożyło w OKC, Westbrook raczej „ten głupi” wyśmiewany, KD „wieczny bohater”… no i co? No i został facet z jajami, zajadły jak pitbul, a odszedł obibok na łatwiznę, kibice OKC i nie tylko zawsze będą mu to wypominać, to jest cena za jego mistrzostwa (strzelam że będzie ich więcej niż jedno)
Jedną rzeczą jest to, że KD poszedł do GSW a drugą jest to, że nie chciał grać w OKC. W OKC KD nie mógł liderować, bo wcześniej musiałby sklepać Russa a nie jestem pewien, że to by pomogło, by ten przestał grać jak „szalony jeździec bez głowy”, bo wg. mnie facet jest niereformowalny i może grać co najwyżej z taką ekipą jaką ma Borodacz w Rakietach.
Włączcie sobie mecze, gdzie Russ jak świr wbiegał pół kwarty na kosz, zaliczał straty a KD stał w rogu i rozkładał ręce w geście prośby pod tytułem – gościu podaj mi piłkę, proszę. Gdy wynik robił się nieciekawy to nagle Russ wpadał na pomysł „masz piłkę KD na 5 sekund do końca akcji i zrób coś z tym wreszcie, liderze”. Nikt o zdrowych zmysłach mając takie umiejętności jak KD nie chciałby grać z takim gościem a przegrana z 1-3 z GSW była wisienką na torcie, gdzie znów oglądaliśmy = „masz piłkę KD na 5 sekund do końca akcji i zrób coś z tym wreszcie, liderze”.
Ponadto jak na razie to KD gnoi LeBrona – więc nie wiem jak można mówić, że nie ma jaj – a przynajmniej tak było w meczu 1 i 2, gdzie w 3 kwarcie LeBron oddychał rękawami bo jest jedynym gościem w Cavs, który może bronić na poważnie przeciw KD, ale niestety nie daje rady.
Bo mając 28 lat i będąc ustawionym na całe życie z chciał grać z zawodnikami mającymi głowy, a nie z takim bez via ostanie WCF. A poza tym, kto by wolał siedzieć w Oklahomie, jak można w Bay Area.
Durant był świetny w defensywie i jest zdecydowanie talentem na top-3 w lidze, ale też hype jaki się wokół niego teraz zbiera jest przesadzony.
Durant ma niesamowicie ułatwione zadanie w ataku, grając z 3-ma All-Starami , których CC muszą bronić na obwodzie. Całe Big-4 GSW znajduje się spokojnie w top-15 zawodników ligii. Myślę, że trzeba zacząć podnosić ten temat, bo jak po finałach zacznie się debata Durant-LeBron to mi się słabo chyba zrobi.
Wartość takiego pierścienia czy tytułu MVP finałów nie równa się w moich oczach temu co zrobił Bron w 2016 , ani nie jest nawet blisko.
podpisuję się. Na starcie sezonu znaliśmy zwycięzcę, dodatkowo play off były najnudniejszymi w historii. Jeśli finał zakończy się sweepem będzie to sygnał alarmowy dla ligi. Kiedyś dążono by każda ekipa miała franchise playera, i by w drużynach grało 2-3 maksymalnie All Starów. Dziś mamy Galaktycznych Warriors i drużyny nie mające szansy na dogonienie ich.
Sorry Woy, ale Galaktyczni Warriors jak to ująłeś nie zostali zbudowani od razu z samych All Starów, tak jak Miami. Stali się gwiazdami dzięki pracy i talentowi. Uważam, że LBJ poszedł na większa łatwiznę niż Durant. W Miami był Wade, doszedł Bosh. Jak Lebron uznał, że formuła w Heat się wyczerpała to wrócił do Cavs gdzie miał już gwiazdę Irvinga. Dodatkowo zażyczył sobie Love’a. I już można grać o mistrza.
@Cynik, zobaczymy co się stanie jak będą negocjacje kontraktów np. Curry’ego? Na razie jest fajnie bo wszystko się mieści, ale za chwilę ich salary cap zacznie pękać. I pytanie gdzie ująłem w zdaniu coś , co mi zarzucasz, że zostali zostali zbudowani z All Starów? Sorry, ale to wkładanie czegoś , czego nie napisałem ani nie powiedziałem. Powtórzę, Durant poszedł na skróty.
Co do Heat, to nie formuła się wyczerpała, a Riley i James, potem Wade nie chcieli pracować razem i nie było kompromisu. Pat Riley miał swój plan i nie słuchał zdania Jamesa, a całkiem inaczej zdanie Jamesa jest traktowane w rodzinnym Ohio.
@Woy
Musisz mieć pretensje do Jerry „rozwalam ligę” Westa. Facet najpierw zbudował Lakers Dominatorów 1, potem Lakers Dominatorów 2 a teraz Warriors.
Liga powinna po prostu zakazać Jerry Westa. ;)
Zaś do ogółu powiem, że narzekanie na GSW jest o tyle nieuzasadnione, że bardzo wiele drużyn mogło sobie wziąć Curry z 7 z draftu {przypominam słowa Skipa Baylessa, który mówi jak to się z niego wyśmiewano gdy mówił, że Curry w drafcie powinien iść z numerem 1 czy 2}.
Cavs mogli sobie zbudować w jednym roku „Cavs Splash Brothers” biorąc Klaya zamiast tego ciecia Tristana z 4.
A niemal każdy cieć w lidze mógł sobie wziąć Greena z 30-którymś numerem draftu.
GSW ma nosa = odpowiednich skautów – do wybierania zawodników – i w tym względzie porównywalni mogą być jedynie z SAS a czego przykładem w GSW może być taki D-Leauge Clark.
GSW ściągnęło z wolnej agentury jednego All-Stara i akurat mega gwiazdę ligi a reszta to zawodnicy, którzy zostali wybrani mając talent, ale następnie zostali odpowiednio oszlifowani.
Wątpię, że ktoś będzie miał pretensje do Celtics gdy ci podpiszą drugiego All-Stara po Hofordzie, czyli Haywarda/George.
@Autor
pierwsze nie mam pretensji i tylko i wyłącznie zarzucam nudę.
Tak jak napisałem, dla mnie były i są to najnudniejsze play off w historii i najsłabsza rywalizacja. Myślę, że kilka osób wie o czym mówię czy piszę.
Tutaj pytanie w jakim kierunku zmierza ta liga? I widzisz, kolejny raz czytając komentarz , teraz Twój, mam wrażenie , że źle jest odbierany jakikolwiek komentarz. Tu nie chodzi o Warriors, Curry’ego, Thompsona, Greena czy Kerra.
Tutaj chodzi o to w jakim punkcie jesteśmy i jakie są szanse na przwrócenie smaczku rywalizacji, ewentualnie danie większych szans innym drużynom. Właśnie, kiedyś po to wymyślono salary cap czy draft.
Idąc dalej, Warriors byli przed sezonem 100% kandydatem do tytułu i 99% ekspertów tak typowała. I teraz pytanie dla przeciętnego kibica czy mu się nie nudzi, że pojedynki są jednostronne, że mamy ofensywną hydrę , której nie da rady powstrzymać? i pytań można mnożyć.
Pamiętam , że przed rokiem prowadziliśmy dyskusję na ten temat, zaraz po transferze Duranta, i to właśnie ja pisałem jak świetnie zbudowano Warriors poprzez strzały w drafcie typu Curry, Thompson, Green, Barnes oraz wymiana na Boguta. Zauważmy, że sukces Warriors jest sukcesem kilku osób, doskonale znających ligowe realia, West, Mark Jackson, Steve Kerr, Ron Adams (to on polecał Dray’a Greena wcześniejszemu trenerowi Bulls:-) etc.
Baa wracałem do tematu drużyny, którą bardzo lubiłem oglądać, WARRIORS, z czasów Hardaway’a, Mullina, Webbera, Sprewella. Niestety trzech pierwszych nie miało takiego zdrowia, dalej tyle charakteru, by współgrać i budować sukces. To też SZTUKA, dobór charakterologiczny.
I jeszcze na moment wracając do Dream Teamów oraz czegoś, na co liga pozwoliła LeBronowi i Riley’owi czy Kupchakowi i Bryantowi, kolekcjonowanie gwiazd. Nigdy nie byłem fanem takich zabiegów, dalej nie jestem, ale LeBron dostaje dziś za swoje :-) Pokazał innym jaki jest prosty przepis na Mistrza i Golden State Warriors, do swojej dobrze funkcjonującej maszynki, dobrali super gracza, który zapewni im drugi tytuł w ostatnich trzech sezonach.
@ Woy, skoro Durant poszedł na skróty, to taki sam zarzut można odnosić w stosunku do Barklaya, Drexlera, Malone’a, Paytona i innych. Oni wszyscy zmienili, otoczenie by w końcu zdobyć mistrza. A że niektórym się nie udało…Trudno taki jest sport. Durant wiedział, że już więcej nie osiągnie z OKC. Miał iść do Wizards, czy Celtics? To byłby krok w tył. Może ma większe ambicje ?
cytowani przez Ciebie gracze zmieniali otoczenie w ostatnich fazach karier może poza Barkley’em, który mimo urazu pleców był nadal w prime (ale 2 sezony później już miał długie przerwy). Każdy z nich grał w finałach (Drexler 2 x , Malone 2 x, Payton 1 x i nawet 1 x Shaq przed przenosinami, żaden z dawną drużyną więcej by nie wycisnął) Durant poszedł do najsilniejszej ekipy w najlepszym dla koszykarza wieku (28-32). Niejeden z piszących o koszykówce lub komentujący widziałby go w roli głównego lidera, czy to w Bostonie czy Waszyngtonie (bijącego LeBrona na Wschodzie), ewentualnie w OKC (bijącego właśnie GSW). Dlaczego? KD wybierając Oakland pozbawił się swojego legacy, leadershipu czy perspektywy zdobycia znów tytulu MVP. Być może również kolejnego tytułu króla strzelców. Jest jeszcze jeden aspekt, który warto poruszyć, może jego problemy zdrowotne były i są poważniejsze i za 2-3 lata nie będzie miał możliwości grania na tak wysokim poziomie jak dziś?
Moim zdaniem ten sezon to wyjątek od reguły, czyli aż taka Dominacja GSW. Kontuzje szczególnie w SAS sprawiły, że nie było rywalizacji w finale Zachodu.
Chociaż jeśli narzekać to należałoby zacząć narzekać na ŻAŁOSNY Wschód, przez który drużyny z LeBronem przechodzą suchą nogą jak Żydzi przez Morze Czerwone. Czy nie nudzi cię Woy 8 Finał LeBrona? {gdzie większość z nich to prostu brak jakiejkolwiek rywalizacji z jakąkolwiek drużyną ze Wschodu}
W NBA mieliśmy już sezony Dominacji. Najpierw rywalizacja Lakers-Celtics, gdzie takie napakowane ekipy jak Philla nie potrafiły nic zrobić przez 6 lat.
Potem Byki, które miały bardzo dominujące sezony 95-96; 3 przegrane w PO – w tym dopiero 2 w Finale, 92-93, 96-97; 4 przegrane. Można spokojnie powiedzieć, że Byki nie miały z kim przegrać.
Moim zdaniem różnica polega na tym w kontekście tzw. braku rywalizacji że zmieniła się NBA. Pojawienie się graczy, w tym geniuszy od dzieciaka trenujących rzucanie 3-ek oraz zmiany dotyczące tego jak można bronić zmieniło NBA i o ile jeszcze w latach ’90 były zdecydowanie bardziej na styku – co robiło również wrażenie większej zaciętości meczów – o tyle teraz mecze kończą się blowoutami również w meczach na szczycie, gdy tylko dana ekipa odpali 3 i wszystko im wchodzi.
Ja też wolę NBA z początku lat ’90 jeśli idzie o reguły gry – szczególnie w kontekście obrony {moim zdaniem ograniczenie brutalnego momentami grania Bad Boys było wystarczającym ruchem a to co jest obecnie to jest kompletna przesada} – ale niestety jest tak jak jest i winić można za to tylko władze ligi. Wszystko wskazuje na to, że trzeba się do tego przyzwyczaić, że większość meczów to blowout z nielicznymi meczami gdzie rywalizacja jest jeszcze w 4 kwarcie.
Innymi słowy wg. mnie to nie jest kwestia takiego a nie innego GSW, to nie jest nawet kwestia takiego a nie innego Cavs, ale ogólnie kwestia całego NBA, czyli tego co zrobiły władze ligi z NBA {zresztą poczytaj ludzi oglądających NFL czy NHL, którzy też narzekają na nowe „za miękkie” zasady i nudne pojedynki} jeśli chodzi o NUDĘ.
Zaczynasz od słowa nuda ala sarkazm a kończysz czymś co już napisałem, nie pierwszy raz, sytuacją do której doprowadziła liga. Niżej odpisałem, żadne finały LeBrona nie były nudne. Żaden sezon jak ten i żadne play off nie były tak jednostronne, gdzie z góry znamy finalistów oraz zwycięzców. W końcu, takie opinie nie rodzą się tylko u mnie, ale u innych piszących czy mówiących o NBA i nie tylko w Polsce. Dodatkowo, styl gry i wiele trójek bardzo mi odpowiada, od zawsze, sam preferuję spacing, swing czy grę bez klasycznej piątki. Ale co innego gdy masz w składzie pół kadry amerykańskiej…
@Woy
Nie przesadzaj, że pierwszy raz znamy finalistów. Nie znałeś finalisty ze Wschodu w ’96 czy ’97 = czyli Bulls już na wstępie sezonu.
A może spodziewałeś się jakiegoś innego finalisty niż Heat zwłaszcza po kontuzji Rose’a.
Być może spodziewałeś się innego finalisty na Wschodzie niż Cavs w jakimkolwiek sezonie od 3 lat.
Ja znałem finalistę Wschodu przed sezonem zarówno w 2015/16/17.
Na Zachodzie była mała wątpliwość w kontekście SAS, ale kontuzja Khawi pozamiatała sprawę.
Nuda wynika z tego jakie zasady ma NBA. Jeśli każda mocna ekipa może zrobić 15 pkt. run w każdej kwarcie a mecze w 2 czy 3 kwarcie są rozstrzygnięte kończąc się ostatecznie 20-30 pkt. różnicy to właśnie nazywa się dla wielu NUDA, bo brakuje rywalizacji, czyli dużej liczby meczów na styku.
GSW ma w składzie 4 zawodników mogących grać w kadrze NBA, czyli All-Star, ale być może Cavs mieliby mocniejszy skład i byłby w stanie podjąć rywalizację na wyższym poziomie, gdyby LeBron nie wymuszał podpisanie na 17 baniek patałacha Tristana – co się może popisywać na beznadziejnym Wschodzie – a którego Gruzin Zaza za minimala dominuje, tudzież J.R. „zgubionego w rzeczywistości” Smitha za 15 baniek, który jest gorszy niż D-League Clark. Jednak po co kombinować jak się gra za patałachami ze Wschodu a potem bez żadnego zmęczenia można ruszyć na rywalizację z wymęczoną drużyną z Zachodu – tym razem okoliczności sprawiły, że Zachód jest wypoczęty jak nigdy.
Ponadto jeśli mówisz o komentatorach to znaczna {a regularnie oglądam wszystkie ważne programy o NBA z USA} ich liczba twierdziła, że Cavs będzie grało z GSW jak równy z równym, tudzież wyrwie zwycięstwo na wyjeździe w 1 lub 2 meczu, bo ma lepszą ławkę, lepiej rzuca za 3, poprawiło obronę w stosunku do sezonu zasadniczego a LeBron to King of Acron i nawet sam może grać przeciw GSW jak w 2015.
Cóż. Okazuje się, że to była iluzja – bo nikt nie docenił zmobilizowanego prime-time KD {tak, nawet byli gracze NBA są w szoku w kontekście tego jak broni KD}, ale to już opinie po faktach, czyli dwóch meczach w GSW.
Bulls Pacers 7 spotkań? Bulls Magic i rewanż za ’95 też był pewniakiem Jordana? Heat z Pacers walczyli na styku ale nie mieli łatki pewniaka, zwłaszcza gdy Pan Czwarta Kwarta pękał psychicznie? Sorry ale spłycasz kawał historii. Bulls nie wchodzili do finału bez porażki lub przy 1. Zwłaszcza kiedy serie były best of 5.
@Woy
Jedna drużyna (prawdopodobnie) wygra dwa tytuły w ciągu trzech lat, a Ty już wieszasz psy na całą ligę i chcesz reformować NBA, bo nie może tak być, że powstała supermocna drużyna, która wszystko wygrywa. Gdy Lakersi i Bulls zdobywali trzy tytuły z rzędu to było dobrze, jak rozumiem?
Mało to było 4-0 finałów? Czasem się tak zdarza. GSW nie utrzymają tego składu w nieskończoność, zresztą zawodnicy zbliżają się już do 30-ek.
Arturze,
Wieszanie psów a dyskusja i pewne fakty to jedno,(reforma?) a droga Duranta to drugie. Dodatkowo jak napisałem wyżej, wyobrażasz sobie Barkley’a w Bulls lub Drexlera w Pistons po przegranych finałach? Warriors i tak pewnie graliby o finały bez Duranta. Nikt jak pisaliśmy u góry nie umniejsza im jako organizacji. Co do finału 4:0 widziałem trzy, Cavs ze Spurs, Nets z Lakers i Magic z Rockets.
@Woy
Powtórzę w kontekście Byków:
„dominujące sezony 95-96; 3 przegrane w PO – w tym dopiero 2 w Finale {z Barkleyem i jego Słońcami}, 92-93, 96-97; 4 przegrane”
Jeśli to nie jest dla ciebie Dominacja to nie wiem co może być nazywane Dominacją.
Rewanż z Magic wyglądał tak jak obecny sezon. Każdy wiedział, że Byki wejdą do finału Wschodu i każdy liczył na wielką rywalizację z Magic {tak samo jak każdy liczył na rywalizację Cavs-GSW czy GSW-SAS} a okazało się, że Byki zmasakrowały Magic robiąc im SWEEPA, w tym dwa blowouty 40 i 20 pkt.
Tak, starzejące się Byki w ’98 – ostatni sezon Jordana i problemy z plecami Pippena – męczyły się z Pacers, ale to nie były Byki 96 czy 97.
Zapewne 37 letni Curry czy 34 letni KD też będą się męczyli z przeciwnikami bez względu gdzie będą grali i na pewno bardziej niż Jego Wysokość Air.
Jednak prime-time Jordan z Pippenem mieli w ’92 1 porażkę do Finału = dokładnie tak jak Cavs w tym sezonie. A w finale przegrali 2 mecze.
Nie chcę łapać za słówka, ale podajesz ’97 u góry i wrzucasz słowa znamy mistrza z góry a na dole piszesz ’92. To pięć lat różnicy i małe faux pass w rozważaniach, kiedy ktoś czyta uważnie.
Mała pomyłka co do liczb, ale nie co do dat.
Zatem mówię o 3 sezonach Byków gdzie byli Dominatorami i nie ma różnicy czy to ’92, ’96 i ’97, bo w każdym z nich tak było.
Innymi słowy w ’92 znaliśmy mistrza Wschodu zanim wystartowała liga = Bulls ze względu na to jak wyglądał Wschód.
Owi przegrali 4 mecze w całym PO w tym 2 z geniuszem Barkleya w Finale.
W ’96 masz dokładnie to samo czyli Byki przegrywają 1 mecz do finału w tym robią Sweep Magicom a w finale masz 2 porażki = 3 porażki w PO.
’97 po mistrzu i sezonie 72-10 w ’96 {każdy przed sezonem spodziewał się Byków w finale} Byki przegrały 4 mecze w PO, w tym 2 w finale z Jazz.
Ponadto czy ktoś od 5 lat uważa, że na Wschodzie jakakolwiek drużyna bez Brona będzie w finale Wschodu?
Znajdź mi takiego komentatora/eksperta, bo dla mnie takowego nie ma.
Przed tymi PO eksperci zastanawiali się czy Cavs przegrają na Wschodzie więcej niż 2 mecze. Przegrali 1.
W zeszłym sezonie Cavs do Finału przegrali meczów? 2.
W pierwszym sezonie LeBrona w Cavs owi przegrali w PO do Finału meczów? 1.
Czy to nie jest Dominacja?
To cię nie nudzi/nudziło?
Rozumiem, że oglądanie Brona w każdym finale oraz żałosny poziom PO na Wschodzie może cię nie nudzić {w tym koszmarnie nudnego Wschodu, gdzie wiadomo, że każdy gra o pietruszkę zanim zacznie się sezon i tak co najmniej od kontuzji Rose’a}, ale to już zupełnie inna para kaloszy.
Ja nie widzę różnicy między nudą na Wschodzie od lat w stosunku do tego co – ze względu na okoliczności w tych PO na Zachodzie – zrobiło GSW.
Oczywiście że nudzi, do tego stopnia, że przestaje się zarywać noce lub czasami pisać na ten temat :-) btw.w conajmniej 10 komentarzach zawarłem o tym, dodatkowo co to za rywalizacja, kiedy finalista i Mistrz znani są przed sezonem, bo liga do tego doszła. Tak na skróty. Za chwilę będziemy oglądać kolejne lata Duranta w Oakland i tylko kontuzja któregoś clutch gracza jest w stanie zmienić układ sił. Następne 2-3 sezony to murowane finały Cavs Warriors, dzięki nowemu CBA, dzięki zwiększeniu salary cap i przyzwoleniu sternika ligi.
Miej pretensje do „Golluma” LeBrona. Ten facet nie potrafił nawet zostać z Wade’em {poświęciła dla LeBrona kasę z kontraktów} i Boshem {który jak sam twierdzi poświęcił się dla zespołu w kontekście roli jaką grał} tylko poszedł sobie do 1 draftu Kyrie i ściągnął sobie All-Stara i 2 NBA Team Love’a, bo tak bardzo chce tytułów, żeby go nazywać GOAT.
Widzę że już zaczyna się umniejszanie nadchodzącego sukcesu GSW. Realu też nie oglądacie bo galaktyczny? Wygrali LM ale przecież mają Ronaldo, Benzemę, Bale’a… Słabe to.
Visca El Barca! ale oglądam real bo doceniam rywala +bez jego wielkości nie byłoby wielkości Barcelony (i odwrotnie) +finał w Cardiff poezja co zagrali – szczególnie w 2 połowie (choć bramki to czysty przypadek – 2x rykoszet ale sama gra – fajnie się to oglądało)… wracając do GSW to ja już przed startem umniejszałem przyszły sukces – chcesz poszukaj wpisów sprzed roku… dla mnie wyczynem było to co zrobił LBJ w zeszłym roku a nie to co w tym roku robią GSW…
A ja tu się podpisuję.
1. Jeżeli zwycięzca był znany przed początkiem sezonu trzeba było na to stawiać dużą kasę.
2. LeBron po laniu w finałach też zawsze potem miał w drużynie 2 all-starów i mnóstwo pożytecznych rolsów. Można go lubić lub nie, ale to akurat fakt.
3. To kariera Duranta, a nie kibiców. Może nie było między nim a Russem aż takiej chemii jaką udawali, może atmosfera GSW mu odpowiadała (trener?, poziom intelektualny innych all-starów?), może największe prawdopodobieństwo pierścienia przeważyło? Ja akceptuję jego decyzję, a nie smęcę o tym już 11 miesiąc, co w niektórych komentarzach jest już męczące (choć kibicowałem, żeby wybrał Boston).
@Mateusz, postawiłem. Również na wynik serii finałowej.
@ Woy
To szacunek. Doceniam, że za słowami idą czyny.
Za dwadzieścia lat nikt Durantowi nie będzie robił wymówek JAK zdobył tytuły tylko każdy będzie widział ILE. Dziś się nie mówi o tym, że w swoim czasie Celtowie mieli dream team i kosili wszystkich jak chcieli. Większość widzi tylko ilość zwycięstw. W Bulls też grało co najmniej 4 all stanów (Mike, Scottie, Horace s potem Denis) i nikt im tego nie wypomina. KD poszedł tam gdzie widział możliwość sukcesu i … dobrze zrobił. Jak Bronek przechodził do Heat było takie same gadanie. Mam nadzieję że Wojownicy (którym kibicuję od czasów Kredy) tym razem załatwią sprawę w 4 meczach.
Celtowie to była marka, praca Auerbacha i nikt nie płacić niewiadomo ile by pozyskać tych graczy. Ponadto gra dla Celtów to byl honor, zaszczyt i Boston przyciągał – zwłaszcza – kolejnych białych graczy. Co do Bulls – nie pamiętam by dla nich grało czterech All starów – max to 1994 rok i wybór Pippena, Granta i Armstronga czyli trzech. Wcześniej Jordan i Pippen, potem Jordan , Pippen i Rodman (ale już nie All star). Co do przejścia LeBrona, LBj nie dochodził do gotowego zespołu. Wszystko tworzyło się praktycznie od nowa, o LeBrona czy Wade’a walczyli Bulls, o Boshu czy Jamesie mysleli kolejni.
@Woy
Nie płacili tyle, bo liga była inna. W dzisiejszej NBA byle ogór może dostać kontrakt na 20 mln sezon.
Ponadto sami zawodnicy walczyli, żeby mieć większą siłę na rynku wolnej agentury i mają a James był jednym z tych, który pierwszy tak intensywnie ową wolną agenturę wykorzystał.
Cletowie to była marka i Lakers to była marka. Lakers ściągnęli najpierw Jabbara a potem McAdoo, czyli MVP który wchodził sobie z ławki :D a potem ściągnęli sobie Scotta jako kolejną mega gwiazdę, bo facet chciał grać w Lakers, więc się dogadali po drafcie.
Teraz jest tak samo, czyli większość graczy chce grać na dużych rynkach, do których nadal zaliczają się Los Angeles, Boston, ale także dla poukładanych organizacji + sporych rynków, gdzie można zarobić dobre pieniądze poza kortem, czyli SAS, GSW.
@Woy
Dodam jeszcze po zapomniałem. Liga tak bardzo chciała mieć „galaktyczne drużyny” w latach ’80, że stworzyli „prawa Birda” ;) tylko żeby Larry mógł zarobić, zostać w Celtach i grać w mega drużynie.
sorry @Autor ale nie wiem jak mam związać Twoje kawałki z historii i jak je odnieść do wyrwanego z kontekstu zdania o kasie ?
@Woy
Chodzi o to, że jeszcze w latach ’80 marka drużyny, szanse na mistrza bywały tak samo ważne jak kasa, bo różnice w kasie nie były aż tak drastyczne, gdy ktoś wybrał markę, więc dlatego „nikt nie płacić niewiadomo ile by pozyskać tych graczy”, bo większość graczy myślała tymi schematami.
Obecnie większość graczy myśli przede wszystkim o gigantycznej kasie nawet jeśli są kompletnymi ogórami.
Z chęcią przytoczę komentarze, że w oczach tej redakcji nie stawiano ich w koronie mistrza po transferach. Wyliczaliśmy luki w składzie i słabą ławkę. W całej tej dyskusji zapominamy też o fakcie z Iguodalą, który zrezygnował z łatki All Stara i wszedł w buty zadaniowca.
Moim zdaniem niewielu {i to w sensie bardzo, bardzo niewielu} spodziewało się tego, że KD jest aż takim zawodnikiem = potrafi tak bronić. To, że to fenomen ofensywny to wie każdy, ale to co robi dotychczas w tych finałach w obronie – zbiórki, 5 bloków w 2 meczu, kontestowanie rzutów Irvinga, Love’a – to jest po prostu szok i sam jestem tym zszokowany. Na pewno rękę w tym maczał świetny w kontekście nauki defensywnej gry sztab trenerski GSW, ale to że KD wszedł w prawdziwy prime-time fizyczny również ma olbrzymie znaczenie.
Gra KD zmienia jak na razie wszystko i mówię tu właśnie przede wszystkim o defensywnej postawie.
Tak grający KD to jest maksymalny dominator na boisku.
Zaraz będą pretensje do GSW, że ze stosunkowo dalekimi nr draftu wyhaczyli tak dobrych graczy…Zespół bym tworzony wręcz MODELOWO, a to że chciał do nich dołączyć K.D. nagle przekreśla całą organizację??? A gdyby tak dołączył do Spurs to już widzę jak wszyscy zachwycaliby się geniuszem POP-a że takiego gracza przejął.
GSW byliby głupcami gdyby takiej okazji nie wykorzystali.
Lebron może marudzić i tworzyć nagle super zespoły bo On jest królem i jemu się należy odpowiedni skład aby być najlepszym innym oczywiście nie.
Przypomnijcie mi dlaczego został ściągnięty Kevin Love? Wtedy jeden z najlepszych silnych skrzydłowych, czy aby nie po to by król mógł od razu grać o mistrza i mieć w zespole znów 3 all-stars?
Czy się komuś podoba czy nie, to właśnie GSW nawet bez K.D pchnęli na nowe tory koszykówkę i coraz więcej drużyn próbuje grać podobnie (nawet Cavs).
Czy to ślepa ścieżka czy dalej koszykówka pójdzie tą drogą to inna kwestia, ale proszę nie negować osiągnięć całej organizacji jak i poszczególnych zawodników.
A to jak udało im się wkomponować K.D. do super sprawnej machiny już jest mistrzostwem świata. Mało to przykładów choćby z piłki nożnej że nadmiar gwiazd przeważnie stwarza problemy…
źle oceniasz / odbierasz niektóre zdania. Nikt nie zarzuca pracy GSW, atak w większości jest w stronę tylko Duranta. Tego co mogł i był blisko, a jaką ścieżkę obrał i na skróty.
Ja rozumiem, że GSW jest teraz bardzo mocne, ale sami zbudowali taką ekipę od podstaw, w tym sezonie jedynie dodając Duranta do czego zresztą mieli święte prawo. Nikt nie bronił i nie broni innym drużynom budować zespół z głową. A co do Duranta samego w sobie, ja wiem, ze tu na forum te wszystkie wasze gornolotne mysli wygladaja ladnie, ale ciekaw jestem ilu z was na jego miejscu odmowiloby GSW? Po prostu zastanowcie się sami dla siebie, nie musisicie mi odpisywac na to pytanie bo i tak nie będę wiedział ile w tym prawdy. Gość pisze teraz nową historię razem z chłopakami z GSW i jezeli nie czuł sie na silach samemu zdobyć majstra, to to moim zdaniem wcale nie jest jakis wielki wstyd, gdyż takich zawodników praktycznie nie ma, zamiast pałować się w jakiejś innej drużynie i tracić najlepsze lata gry, przeszedł do GSW, stał się opcją numer jeden i jak dla mnie wszystko git. W dyskusjach na temat potencjalnych GOAT itd. oczywiscie bedzie stał troche na straconej pozycji, ale ogolnie nie kumam tej całej krytyki.
Dokładnie to jest sedno sprawy aby postawić się na jego miejscu. Pewnie większość by zrobiła to samo. Dla mnie wykonał świetny ruch który nie tylko daje szansę na mistrza ale również na jeszcze większe rozwinięcie jako koszykarz (tu wspomniana obrona w ostatnich meczach)
Wielu hejtuje KD i GSW za decyzje rok temu, nie widząc geniuszu w budowie tej drużyny. Wyciągnęli z draftu super perełki (Kura, Klay czy D.Green nawet nie byli w top 5 swoich draftów, odpowiednio 7, 11 i 35) dodali paru zawodników z odzysku( Livingston) paru weteranów (West), przeprowadzili w ciągu, strzelam 15 lat, jeden spektakularny transfer KD i stworzyli maszynę, która można równać do największych teamów w historii. Nie poszli na łatwiznę jak Miami z Lebronem i Boshem w roli głównej czy Lakersi z Nashem, Howardem swego czasu. Włodarze z Oakland mozolnie tworzyli / stworzyli skład przez lata, aby w końcu dodać Kevina i stworzyć super team. Modelowa ścieżka dla innych bez dróg na skróty i hurtowych transferów.
Zacznijmy od tego że finały sie jeszcze nie skończyły więc Cavs wciąż szanse mają. Niestety tylko LBJ i Love graja dobrze, zawodzi Irving a reszta drużyny nie istnieje. No może jeszcze Jefferson gra przyzwoicie.
Inna sprawa że w komentarzach mnóstwo osób zakłada dominację GSW na lata, ale trzeba pamiętać, że inne drużyny tez będą się wzmacniać i rozwijać, przy pełnych składach PTB, Utah i SAS GSW nie mieliby 14:0 w PO. Do tego sami muszą pokombinować z salary żeby utrzymać w składzie 4 all-starów i nie osłabić ławki.
Stopniowa budowa plus wiek poszczególnych zawodników i możliwości kontraktowe (rosnące salary) dają podstawy aby sądzić ze GSW będę w topie przez lata( już są od 3-4). kasę będzie pewnie miało poł ligi z Nets czy Phili na czele to jednak talentu na rynku nie aż tak dużo. Stare lisy nie maja ochoty się ruszać, a młodzież z draftu jak by mocno prze-hajpowana ostatnimi czasy.
Ja przed finałem obstawiałem 4:2 dla Cavs. Wydawało mi się że grają na bardzo wysokim poziomie a Bron będzie nie do zatrzymania. Wciąż taki wynik jest możliwy.
Ciekawe czy wtedy też większość będzie zarzucać K.D. że poszedł na łatwiznę???
To tylko sport i jak wiadomo nie takie już niespodzianki życie widziało.
W żadnej dyscyplinie a tym bardziej zespołowej nie da się przewidzieć wszystkiego.
K.D. wybrał z jakiś tam powodów taka a nie inną drużynę a dlaczego to wie tylko on sam…Równie dobrze mógł za 5 mln pójść na rok np do Cavs. Chyba nikt mi nie zaprzeczy że poszedłby wtedy na jeszcze większa łatwiznę i nie musiałby toczyć pojedynków z najgorszym dla siebie (w sensie najlepszym możliwym) przeciwnikiem.
Spokojnie panowie, od 2018/2019 bądź 2019/2020 wracają do gry takie zespoły jak Celtics (chociaż tak naprawdę są) i Lakers, być może znów będziemy oglądać ich potyczki w finałach ;)
Prawda jest taka, że każda ekipa ma do wydania takie same pieniądze (mniej więcej), kogo za nie zatrudni – ich sprawa. To że czasem super graczy kontraktuje się za grosze to inna sprawa.
Może nie było by wielkich BULLS gdyby wtedy Scottie Pippen nie grał tam za „śmieszne pieniądze”.
Za rok może nie będzie kasy dla tych wszystkich ludzi w GSW.
Trąbienie o ich dynastii jest przedwczesne, ale …. na obecną chwilę zbudowali mega skład i chwała za to ich menago ;) Może ten z CAVS źle wykonuje swoją robotę. ;)
Niemniej jednak (pomimo bycia fanem OKC), GSW sa kosmiczni i fajnie sie ich oglada.
Na wschodzie to dopiero nuda- siodmy final lebrona z rzedu
Generalnie racja, tylko z drugą kolejną ekipą i tylko dlatego, że on sam jest w wysokiej formie. Natomiast jego boje Pacers, Celtics czy Bulls zawsze przynosiły więcej emocji niż cała ścieżka obu konferencji w tym sezonie. Poza tym porażki i wygrane ze Spurs czy porażki z Mavs nie były nudą ani jednostronnym widowiskiem.
Chciałeś powiedzieć z 2 napakowaną do granic możliwości ekipą, bo o tym każdy stara się zapominać.
Nie zapominaj, że LeBron przestraszył się Big 3 z Bostonu i napakował sobie własną, lepszą Big 3 w Heat.
To zresztą rozwaliło na lata jakąkolwiek rywalizację na Wschodzie.
To że geniusz Dirk ich pokonał to zupełnie inna para kaloszy, która ukazuje jedynie geniusz tego gracza.
Tym razem LeBron po raz pierwszy spotkał inną, bardziej napakowaną ekipę.
Innymi słowy wcześniej to Mavs czy SAS w finałach były „pragnieniem” a ekipa LeBrona była Sprite a tym razem to ekipa LeBrona jest pragnienie a przeciwnik jest Sprite.
LeBron ma okazję pokazać geniusz jak Dirk i nie będąc tym razem Sprite pokazać wysoką formę i geniusz a od Dirka gorszej ekipy nie ma.
Golden gra świetną koszykówkę, obrona najlepsza w lidze i atak niesamowity. Co wy chcecie jeszcze ? Skład galaktyczny niby, bo grają bardzo zespołowo i są w formie. Clevlend: James (1), Irwing (1), Love (5) i ławka rezerwowych też rewelacyjna na papierze. Lepiej zmotywowani są Goldeni. Niech będzie piękna gra i sędziowie żeby unikali teorii spiskowych(byle więcej meczy dla ligi bo kasa ucieka).
Dwa razy już przebrnąłem przez wszystkie komentarze i powiem tylko tak:
Woy: w latach gdy Kobe i Shaq grali razem zwycięzce znaliśmy przed pierwszym gwizdkiem, a to nie była w.g mnie nawet w połowie tak dominująca drużyna jak GSW teraz. To, że przegrali w tamtym roku to zaprawa na paranoję i chyba najpiękniejsza historia sportu jaką widziałem. Prawda jest taka, że GSW juz powinno świetować 3peat, a kontekście być pierwszą drużyną od niepamiętanych czasów co zdobędzie 5 tytyłów z rzędu, do dogonienia Bostonu czyli 8 rzędu im daleko, więc liga już bywała nudniejsza ;> Raptem tylko dwa kluby Lakers i Chicago mieli 3peaty. GSW zasługują, aby mieć swojego, czyli teraz i dwa lata do przodu. Ja im w tym kibicuję. W tym roku to dopiero pierwszy krok. To też trochę pokazuje wielkość LBJ, nie pozwolił im na bycia drugą drużyną po Bostonie w tytułach z rzędu. Nawet z KD 3peat to będzie teraz wyczyn. Oglądajmy to i cieszmy się, bo to jest ta drużyna, co może się równać z tamtymi celtami, albo z tymi SAS, co do 20 lat są w PO. Taki mają potencjał. Dobrze, że przyszło nam to oglądać, nawet jeśli już drugi mecz finału przysypiam w 4 kwarcie. (jakby to był 3peat to chociaż czułbym ciężar historii).
Jak grali wygwizdane finały w Kings? W kontekście Lakers. Odwrócimy, wyobrażasz sobie ’92 rok i do Jordana i Pippena dołącza Barkley. Cały czas mówimy o Durancie i jego drodze na skróty. Aż się chce przypomnieć, gdzie David Stern i blok na transferze CP-3 do Lakers…
Tzn. bez ataku, ale czy dojście Drexlera do Houston też tak traktowałeś? Ja nie, bo tak się złożyło, że go uwielbiałem, a kibicowałem grze inside outside Rockets, więc ani przez sekundę mi to nie przeszło przez głowę, ale widzę teraz pewną analogię do KD.
Gdyby Barkley dołączył do Pippena i Jordana to jest mniej więcej tak jakby KD dołączył do Curry i Brona w jednym teamie.
Curry i Klay to nie są Jordan i Pippen, bo Jordanem ligi jest Bron.
W związku z tym wyobrażam sobie, że Barkley po MVP ’92 i przegranej z Bykami czyli w ’93 dołącza do Olajuwona by ograć Jordana lub po przegranej z Rakietami w ’93 dołącza do nich by zdobyć mistrza.
To, że Barkley nie zrobił tego w prime-time sprawia, że nie ma pierścienia a Shaq i Kenny mają z niego „bekę” w co 3 programie „Inside”.
Idziesz na skróty znowu autor, kim był Pippen w ’92? Miał tyle tytułów czy występów w finale co Klay Thompson i złapał się do kadry USA. Dodatkowo patrzymy z poziomu MVP, Curry Barkley Jordan Olajuwon je zdobywali, Drexler Pippen Thompson nie. Analogicznie do Duranta, co napisałem, Barkley w Bulls, Drexler w Pistons. EoT
Tak, Woy złapał się do kadry NBA właśnie zaraz po zdobyciu 2 mistrza NBA {do wg. wielu najlepszej kadry narodowej USA w historii NBA} i został wybrany do 2 All NBA Team.
Z tego powodu Klay nie był na poziomie Pippena z ’92, bo ów był już wtedy uznawany najlepszym SF ligi, który zatrzymał Magica ’91 i Barkleya ’92.
Natomiast Curry nigdy nie był w dyskusji w kontekście porównywania go do Jordana. LeBron jest od kilku lat.