Jak dla mnie tegoroczne finały są bardzo dobre, a już na pewno z historycznego punktu widzenia – grają dwie drużyny, które były pewniakami przed rozpoczęciem rozgrywek (być pewniakiem, a wykonać przepowiednię to jednak nie zawsze udaje się wykonać), naprzeciw siebie stanęli dwaj najlepsi small forwards na przestrzeni 7-8 lat (Leonard dopiero od 2-3 sezonów zyskał markę), którzy zawsze ze sobą rywalizowali i obaj prezentują w tych finałach najwyższy poziom.
Czy Durant poszedł na łatwiznę zmieniając barwy, czy James zrobił podobnie wstępując w szeregi Heat, a później wracając do Cleveland? Obaj gwiazdorzy, zanim podjęli swoje „Decisions”, zagrali w finałach z wiadomym skutkiem. Thunder mieli wówczas bardzo silny zespół budowany podobnie jak dzisiejsi Warriors (z draftu pozyskali Kevina, Russella, Hardena, Ibakę), Cavs natomiast mieli nowo namaszczonego Króla i wielu średniomocnych zawodników. Okazało się, że na wygraną to było za mało. Co się później wydarzyło… dobrze wiemy
Za nami dopiero dwa mecze i do rozstrzygnięcia bardzo daleka droga, choć Warriors póki co mają do niego nieco bliżej. Zeszłoroczne play-offy dobitnie jednak pokazały, że prowadząc 3-1, można serię przegrać 3-4 (Thunder vs Warriors i Warriors vs Cavs w finale). Może w tym roku wydaje się to mało prawdopodobne, ale ciągle możliwe. Osobiście kibicuję Warriors i Durantowi (przynajmniej 1 pierścień powinien mieć w swej karierze, a gdyby Russ był bardziej przewidywalnym grajkiem, to może w swym dorobku już miałby ich więcej), choć z drugiej strony nie da się nie doceniać Jamesa, który robi co może, by połowa jego finałowych batalii mogła być zaliczona jak spełnienie marzeń o mistrzostwie.
Niektórzy z moich znajomych twierdzą, że najważniejszy tytuł mistrzowski James zdobył dopiero w zeszłym sezonie, gdy zwyciężył dla Cleveland, a dwa wcześniejsze mistrzostwa w Miami nie mają takiej porównywalnej wartości. Może podobnie będzie z Durantem – wygra teraz mistrza dla Oakland, a kiedyś powróci do Oklahomy i postara się o majstra dla Thunder. Jakby nie patrzeć – lepiej wejść na sam szczyt, niż tylko o nim marzyć.
Jak dla mnie tegoroczne finały są bardzo dobre, a już na pewno z historycznego punktu widzenia – grają dwie drużyny, które były pewniakami przed rozpoczęciem rozgrywek (być pewniakiem, a wykonać przepowiednię to jednak nie zawsze udaje się wykonać), naprzeciw siebie stanęli dwaj najlepsi small forwards na przestrzeni 7-8 lat (Leonard dopiero od 2-3 sezonów zyskał markę), którzy zawsze ze sobą rywalizowali i obaj prezentują w tych finałach najwyższy poziom.
Czy Durant poszedł na łatwiznę zmieniając barwy, czy James zrobił podobnie wstępując w szeregi Heat, a później wracając do Cleveland? Obaj gwiazdorzy, zanim podjęli swoje „Decisions”, zagrali w finałach z wiadomym skutkiem. Thunder mieli wówczas bardzo silny zespół budowany podobnie jak dzisiejsi Warriors (z draftu pozyskali Kevina, Russella, Hardena, Ibakę), Cavs natomiast mieli nowo namaszczonego Króla i wielu średniomocnych zawodników. Okazało się, że na wygraną to było za mało. Co się później wydarzyło… dobrze wiemy
Za nami dopiero dwa mecze i do rozstrzygnięcia bardzo daleka droga, choć Warriors póki co mają do niego nieco bliżej. Zeszłoroczne play-offy dobitnie jednak pokazały, że prowadząc 3-1, można serię przegrać 3-4 (Thunder vs Warriors i Warriors vs Cavs w finale). Może w tym roku wydaje się to mało prawdopodobne, ale ciągle możliwe. Osobiście kibicuję Warriors i Durantowi (przynajmniej 1 pierścień powinien mieć w swej karierze, a gdyby Russ był bardziej przewidywalnym grajkiem, to może w swym dorobku już miałby ich więcej), choć z drugiej strony nie da się nie doceniać Jamesa, który robi co może, by połowa jego finałowych batalii mogła być zaliczona jak spełnienie marzeń o mistrzostwie.
Niektórzy z moich znajomych twierdzą, że najważniejszy tytuł mistrzowski James zdobył dopiero w zeszłym sezonie, gdy zwyciężył dla Cleveland, a dwa wcześniejsze mistrzostwa w Miami nie mają takiej porównywalnej wartości. Może podobnie będzie z Durantem – wygra teraz mistrza dla Oakland, a kiedyś powróci do Oklahomy i postara się o majstra dla Thunder. Jakby nie patrzeć – lepiej wejść na sam szczyt, niż tylko o nim marzyć.