Od draftu minęły już dwie nocy, drużyny układają swoje drużyny na ligi letnie (Przemek Karnowski wystąpi w barwach Charlotte Hornets), a przede wszystkim aktualizują swoje plany na rozpoczynającą się 1. lipca wolną agenturę. Paul George jak na razie nie zamyka przygotowanej już walizki, wiedząc że w każdej chwili może dojść do niego informacja o przeprowadzce, Chauncey Billups nie wie, czy zdecydować się na grę w lidze BIG3, czy zostać prawą ręką LeBrona Jamesa, a Eric Reid już szykuje okrzyki „Bam!” po wsadach Bama Adebayo w trakcie transmisji spotkań Miami Heat. Teraz jednak jeszcze parę moich luźnych myśli o czwartkowym naborze, który ma naprawdę szansę być najlepszym od lat (Ike Anigbogu poszedł z 47. wyborem!).
Były w ostatnich latach numery oczywiste numery 1 draftu, które były anonsowane jako przyszłe gwiazdy – i praktycznie żadna z nich nie zawiodła (o Anthonym Bennecie nie mówiło się jako o gwieździe). Kyrie Irving, Anthony Davis, Andrew Wiggins, Karl-Anthony Towns, prawdopodobnie Ben Simmons. Takim zawodnikiem będzie też Markelle Fultz i trochę mało jest głosów o Philadelphii Sixers, jako o jednych ze zwycięzców draftu. Oczywiście – niczego nie można być pewnym, ale Fultz to nie jest materiał na gwiazdę, ale na supergwiazdę. Może być lepszą wersją Johna Walla – lepszą w obronie i z lepszym rzutem. Poza nim Sixers zdobyli też Anzejsa Pasecniksa, którego na razie mogą ogrywać w Europie, a jeśli poczyni progres, to mogą postawić na niego w charakterze back-upu Joela Embiida (np. po odejściu Jahlila Okafora).
Tak jak pisałem przed draftem – izolacje Jaysona Tatuma zupełnie nie pasują mi do gry ofensywnej Boston Celtics. Wychowanek Duke nie będzie wychodził w pierwszej piątce, będzie grał w lineupach rezerwowych – często z Isaiahem Thomasem, który jest zdecydowanie pierwszą opcją drużyny, jeśli chodzi o grę 1-na-1. Minuty dla Tatuma też mogą nie być takie oczywiste, szczególnie jeśli do zespołu dołączy Gordon Hayward. Będzie musiał walczyć o minuty z Jaylenem Brownem, albo praktycznie cały czas grać na „czwórce”, gdzie będzie w przyszłym sezonie umierał w defensywie. Takie problemy z grą miałby także potencjalnie Josh Jackson, który jednak z kolei nie pozostawił Celtom wyboru, nie dostarczając na czas dokumentacji medycznej i nie pojawiając się na work-oucie.
Sacramento, baby! Czyżby wymiana DeMarcusa Cousinsa była impulsem do rozpoczęcia procesu myślenia zarządu Króli? Wyboru De’Aarona Foxa z 5. numerem spodziewał się każdy, ale wymiana drugiego z wyborów w loterii na dwa w pierwszej 20. okazała się bardzo owocna. Z 15. pickiem wybrali Justina Jacksona – wszechstronnego, inteligentnego skrzydłowego (bardzo takiego potrzebowali) – a z 20. zaryzykowali biorąc Harry’ego Gilesa, który jest już po 3 operacjach kolana. Na to ryzyko mogli sobie jednak pozwolić, posiadając aż 3 wybory w pierwszej dwudziestce, a nagroda za to ryzyko może być bardzo wysoka. Giles bez kontuzji to kandydat do top10, a może nawet top5 draftu i jest zdecydowanie materiałem na startera w dzisiejszej NBA – wysoki silny skrzydłowy, potrafiący bronić po zmianach krycia i szybko biegający do kontrataków.
Tom Thibodeau został parę lat temu w dość nieprzyjemnych okolicznościach pożegnany z Chicago Bulls i świetnie wykorzystał okazję do rewanżu. Rok temu, Minnesota Timverwolves oddałaby za Butlera Zacha LaVine i Krisa Dunna. Dziś, po najlepszym w sezonie w karierze Butlera, który ma jeszcze przez 3 lata ważny, śmiesznie niski, jak na dzisiejsze warunki kontrakt, musieli dodać tylko zejście w dół w drafcie z numer 7. do numeru 16. Mało, prawda? Tym bardziej, że dziś LaVine jest po zerwaniu więzadeł krzyżowych (dla gracza wykorzystującego w dużej mierze swój atletyzm może być to spore obciążenie psychiczne), zapowiadany jako Rookie of the Year Dunn ma za sobą rozczarowujący sezon, w którym z rotacji wygryzał go w pewnym momencie Tyus Jones, a Lauri Markkanen ma tylko nieco większy upside niż wybrany z 16. przez Wolves Justin Patton. Oczywiście, Markkanen jest na dzień dzisiejszy bardziej gotowy do gry w NBA, ale przy obecności Nikoli Miroticia (którego Bulls pewnie przepłacą) będzie zaczynał mecze z ławki rezerwowych.
Wolves pozyskali więc stosunkowo tanim kosztem (kogoś z dwójki Rubio/Dunn w końcu musieliby oddać) zawodnika, którego im brakowało. Jimmy Butler nie jest zawodnikiem, wokół którego można budować zespół aspirujący o mistrzostwo. Takim graczem jest za to Karl-Anthony Towns, a Butler będzie czuł się lepiej jako druga opcja ofensywna drużyny, w dodatku wracając na swoją nominalną pozycję rzucającego obrońcy. Jest o trzy klasy lepszym obrońcą niż LaVine i z nim Wilki nie będą już miały żadnej wymówki, jeśli nie znajdą się w playoffach. Na razie nie mają ławki (Patton, Jones i Bjelica mogą grać jako gracze w rotacji), ale dodanie dwóch wolnych agentów (zastrzeżonym jest Shabazz Muhammad) powinno wystarczyć, by mogli namieszać za rok nieco w tabeli konferencji zachodniej.
Bulls są za to w odwrotnej sytuacji – mają ławkę, brakuje im dwóch graczy pierwszej piątki. Dojdzie prawdopodobnie Mirotić, a poza nim być może postarają się o kogoś na miejsce Butlera. Być może – bo mogą też iść w zupełną przebudowę i wówczas odpuścić Miroticia, ogrywać w pierwszej piątce Markkanena, LaVine’a i Dunna (wyrzucić Rondo), w trakcie sezonu zwolnić Dwyane’a Wade’a i zatankować rozgrywki. Trudno odgadnąć zamiary zarządu Bulls, który widocznie ma ochotę przejąć pałeczkę najbardziej dysfunkcjonalnej organizacji po Sacramento Kings (choć w szranki z nimi staje jednak ich stary, dobry znajomy Phil Jackson ze „swoimi” Knicks).
Mirotić zapraszam do Spurs ;-) po co im ostatni dobry zawodnik niech zaczną „trust the process” tak przez kolejne 6 lat ;-D
Może u Popa w końcu Mirotić zacząłby się rozwijać i dowiedziałby się, czym jest defensywa :)
oj tam, oj tam ;-)
„Jimmy Butler nie jest zawodnikiem, wokół którego można budować zespół aspirujący o mistrzostwo” – może i tak, ale jak słyszę po raz kolejny że T-Wolves będą się liczyć to jakoś już nie dowierzam chociaż drużynę bardzo lubię.
Po tym sezonie gdzie tylu zawodników miało takie dobre indywidualne wyniki umknął gdzieś w tłumie bardzo dobry sezon KAT-a, mam nadzieję że teraz z Butlerem w składzie nie będzie już wymówek i powalczą o top8 spot z Blazers, Nuggets, Mavs, Grizz, Thunder
oj sorry nie zauważyłem „nie” ;-) ale ogólnie to niczego nie zmienia, podtrzymuję wypowiedź
Kto to jest pierwszy z lewej na zdjęciu?
Covington
W zawodach na dysfunkcyjność drużyny bierze również udział Nowy Orleans Pelikans, ponieważ poza Davisem nie wychodzi im absolutnie nic. Kuzins odejdzie po sezonie.
@Pawle
Po pierwsze Tom Thibodeau i jego pomysły w Chicago mocno się wypaliły, a sami fani tej drużyny mieli dość jego zajeżdżania gwiazd drużyny, brak modyfikacji w ataku (Bulls grali najnudniejszy atak w lidze, kiedy postawili na Gasola – notabene nie dając szansy Gibsonowi i młodym graczom).
Sam fakt, że Tom nie chciał ofensywnego trenera już było błędem, kiedy trendem w koszykówce stawało się rzucanie z dystansu i szybsze tempo gry (nie u Thibsa). Odejście Thibodeau było również związane z jego charakterem i niesnaskami między nim a zarządem Bulls. Thibs chciał większej władzy , jaką ma w Minnesocie (jak to wyjdzie, ocenimy za 2-3 lata).
Przypomnę, Thibodeau nie stawiał na młodzież, bo nie u niego rozwijali się Snell (grał tylko gdy nie było Butlera) i McDermott; stopowanie McDermotta to osobny temat na dyskusję.
Dodatkowo konflikt ze sztabem, kiedy asystent Ron Adams mocno optował za wyborem Draymonda Greena (Adams jest dziś w Warriors), a Tom optował za niejakim Marqisem Teaguem.
Legendarne stają się minuty liderów i powoli tego samego świadczymy w T-Wolves patrząc na liczniki Townsa i Wigginsa. Czy Thibs dobrze zrobił ocenimy po wynikach drużyny, statystykach Butlera, łączeniu gry Wigginsa i Butlera, gdyż obaj kochają mieć piłkę w rękach, a jeszcze są Rubio i Towns. Dodatkowo w składzie Wolves nadal nie ma wartościowego strzelca na dystansie i kto wie czy słaby spacing znów nie zabije struktury ataku Toma (ataku , w który wątpię od paru lat)?
Puentując, wszystkie nazwiska , które pracowały z Thibodeau już pożegnały Chicago i Bulls mają możliwość pracy głównie z młodzieżą. Szatnia została mocno przewietrzona co może dać młodym zawodnikom pełne pole do gry, bez patrzenia na hierarchię w zespole. Team tworzy się od nowa, z młodymi graczami, którzy będą rywalizować na swoich pozycjach (PG, SG, SF, PF). Dla Hoiberga jest to idealna sytuacja (swój system, brak Butlera, który mówił wiele w wywiadach o liderowaniu, ale tak naprawdę nigdy nie dorósł do miana głównego lidera *cytując źródła amerykańskie : Butler i chemistry nie szli w parze).
Natomiast o ACL , Westbrook, Rondo, Matthews (jak pisałem kilka dni wcześniej) wracali do gry i Russell nie stracił nic ze swojego atletyzmu. W dzisiejszej medycynie ta kontuzja nie jest już tak groźna jak kilka lat wstecz.
P.S. Przy słabych rywalach w Eastern Conference (słabsi Hawks, stojący w miejscu Knicks czy Magic, zaraz z Raptors odejdzie Lowry i z Pacers – George) Bulls nie powinni tankować. Natomiast Markkanen to świetny wybór i na niego radziłbym zwrócić uwagę wszystkim, którzy nie mieli okazji go wcześniej oglądać (idealny zawodnik do nowoczesnej koszykówki).
Rondo mial ACLa , Matthews achillesa a Westbrook lakatke. To zupelnie inne urazy. Nie zebym sie czepial ale od kiedy sam trafilem na stol operacyjny po kontuzji odniesionej podczas gry kontuzje i rekonwalescencja zawdonikow NBA staly sie moja malo obsesja :) . Zerwanie lakotki to relatywnie niewielki uraz. Mozna dywagowac na temat Achillesa i ACLa ktory z tych urazow jest gorszy. Pewne jest to ze mlody wiek LaVine jest w tym przypadku atutem. Zobaczymy jak sie wprowadzi do gry ale jak dla mnie to zaden z zawdonikow po ACLu(ktorych historie sledzilem do tej pory) nie osiagnal swojego poziomu sprzed kontuzji(poza Jabari Parkerem ale wiemy jak to sie niestety skonczylo :( ). Kibicuje LaVine ale swojego zdania nie zmienie: Bulls oddali Butlera za paczke fajek :)
Westbrook nie miał zerwanego ACL.
Medycyna medycyną, ale dalsza kariera po tej kontuzji zależy w największej mierze od stylu gry koszykarza. W przypadku LaVine’a może to być ciężkie z uwagi na to, że w swojej grze w dużej mierze wykorzystuje atletyzm. Ten sam problem zresztą dotyczy Rose’a.
Popieram komentarz wyzej. Sam jestem po ACL i mam obsesje na temat kolan, to jest kontuzja ktora nie tylko odciska pietno na fizycznosci ale takze na psychice.
Lowry,Jamal Crawford, David West i Al Jefferson. Wszyscy wrócili po ACL.
swoją drogą żeby Thibs znów nie zajechał pierwszej piątki, obojętnie kto nie dołączy…szkoda Zacha w Bullsach, chyba że zarządzanie i prowadzenie się zmieni
swoją drogą żeby Thibs znów nie zajechał pierwszej piątki, obojętnie kto nie dołączy
…wysoki silny skrzydłowy, potrafiący bronić po zmianach krycia i szybko biegający do kontrataków – znam jednego takiego, nazywa się Kenneth Faried i gra w Denver 😂
wracając do draftu nie dziwi was daleka pozycja w drafcie jednego z kreatorów sukcesu gonzagi w tym roku Nigel Williams-Gossa? myśle że chłopak ma duży potencjał i jeszcze może okazać się niezłym stealem Jazz
@matesan17
zwróciłem też na to uwagę, jakoś nie rozumiem rozstawienia zawodników Gonzagi. O ile brak Karnowskiego mnie nie dziwi – stary, bez etyki pracy, kiepski zbierający i wiele innych przywar, z których ani jednej przez wszystkie swoje sezony w NCAA nie naprawił, ale Williams-Goss i Zach Collins ? Dziwne. To jednak NWG był liderem, podobała mi się gra Collinsa, więc nawet rozumiem pewną wizję wzięcia go w pierwszej kolejności, ale żeby taka różnica? Ciekawe, co nam czas ujawni – czy fachowcy NBA coś przeoczyli, czy to jednak my się nie znamy ;)