Wolałbym nie pisać tego artykułu. Ogólnie nie lubię, kiedy ludzie odchodzą, a zwłaszcza, kiedy odchodzą wielcy ludzie. Osoby na których się wychowaliśmy, wzorowaliśmy, którym kibicowaliśmy i dla których chodziliśmy na mecze. Dzięki którym koszykówka stała się najważniejszym sportem w życiu. Ci, którzy byli kimś ważnym w naszym życiu.
Kiedy wczoraj dostałem informację, że 47-letni Adam Wójcik może za chwilę nas opuścić, mocno nie dowierzałem. Odebrałem to jako zły sen. Od pewnego czasu najlepszy polski silny skrzydłowy zmagał się białaczką. Był nawet moment podczas jego choroby i po chemioterapii, że wydawało się, iż wygra walkę z rakiem. Niestety nastąpił nawrót choroby. O wszystkim wiedzieli tylko najbliżsi, rodzina i przyjaciele.
Dziś rano do naszych oczu i uszu docierały informacje o śmierci byłego reprezentanta Polski, multimedalisty Mistrzostw Polski, ex zawodnika Śląska Wrocław, Mazowszanki Pruszków, Prokomu Trefla Sopot i Turowa Zgorzelec. Wójcik reprezentował również barwy belgijskiego Charleroi, greckiego Peristeri Ateny i hiszpańskiej Unicaji Malaga. Był pierwszym Polakiem, który wystąpił w Eurolidze, a następnie przechodził testy w lidze NBA, Los Angeles Clippers.
Do dziś w moim domu, mam plakat Adama ze złotych czasów gry w Śląsku Wrocław, z autografem gracza. Jest też piłka z podpisami zawodników, tego samego zespołu, z którym się identyfikowałem. Dla którego występów chodziłem na mecze, na którym się mocno wzorowałem, stawiając kroki w koszykówce. Wójcik był – nie tylko dla mnie – polskim Michaelem Jordanem.
Do dziś i pewnie jeszcze długo naprzód mam w głowie jego zagrania, minięcia, zwody na które nabierał największych rywali. Szczególnie ten, kiedy mijał rywala wkładając mu rękę za plecy. Rzuty, które dawały nadzieję na wygraną, dawały później zwycięstwa. Akcje dwójkowe z Maciejem Zielińskim czy Rajmondsem Miglinieksem. W końcu niezapomniane wsady po kontrach, po podaniach od kolegów na alley oopa czy nawet po niecelnych własnych rzutach. Również najlepszy turniej o Mistrzostwo Europy w 1997 roku, kiedy polska koszykówka przechodziła tzw. boom.
Od dzisiaj gra w swoim NBA, w jednej drużynie z Wiltem Chamberlainem, Petem Maravichem czy Drazenem Petrovićem i innymi wielkimi. Jest jeszcze jedna rzecz, o której niejeden fan koszykarski marzył – w Polsce – by medialnie basket znów stał się sportem numer 1. Dziś ok godziny 11.00 i przez cały dzień – facebook, twitter – i każdy portal informacyjny w naszym kraju podał jedną, tą samą informację. Szkoda, że tak smutną, tak tragiczną zwłaszcza dla rodziny Adama i tych najbliższych mu. Żal, że nie można było Ci pomóc.
ŻEGNAJ MISTRZU, BYŁEŚ NAJLEPSZY, DZIĘKUJĘ.
[*]
To były super czasy, jeżeli chodzi o polską koszykówkę. Mecze Śląska z Włocławkiem oglądało się jak najlepsze mecze NBA. Trio Tomczyk, Wójcik, Zieliński nie do zapomnienia.
Wielka szkoda. Odszedł jeden z najlepszych polskich koszykarzy. To między innymi dzięki niemu coraz więcej młodzieży zaczęło grać w koszykówkę.
To jest M A S A K R A :((((((((
Odpoczywaj w spokoju
Niezapomniany
Woy wiem, że chodziłeś na mecze śląska. Nawet o tym kiedyś pisaliśmy w komentarzach. Pamiętam ostatnie występy zespołu i widywałem Wójcika Adama po latach jak się pojawiał w orbicie wrocławskiej kibicując ówczesnemu zespołowi. Pamiętam sytuacje jak z Maćkiem Zielińskim przybili sobie piątki będąc po jakichś scysjach. Dzisiejsza wiadomość mną strasznie wstrząsnęła bo nawet z nim się mijałem samochodem po wrocławskich ulicach. Uważam go bezsprzecznie za najlepszego polskiego koszykarza. Pierwsze co mi się z jego osobą skojarzyło – to zepter wrocław. Przepraszam za chaotyczny komentarz, ale do teraz nie doszło do mnie to, że go już nie ma. To jest nieprawdopodobne jak teoretycznie obce osoby są bliskie naszemu sercu. Wielka strata i smutek zapanował we mnie. Pozdrawiam
To był jeden z tych nielicznych koszykarzy, któremu kibicowało sie, nawet mimo, że grał w nielubianej drużynie…
Tak w ogóle w tej „złotej” erze polskiej koszykówki było kilku naprawdę fajnych polskich zawodników. Z przyjemnością oglądało się te mecze z Wójcikiem, Zielińskim i spółką. Szkoda że Polska jako tako odwróciła się plecami od tego sportu… nie mówię że mieliśmy być drugą Litwą ale zawsze mam wrażenie zmarnowanych perspektyw tamtego pokolenia. Mogło być z tego coś więcej wyciśnięte. Dla Adama Wójcika wieczny szacunek.
Pamiętam tyle emocji z nim związanych z telewizji w pucharach jeszcze ze Śląskiem a potem w Sopocie gdzie oglądałem go na żywo przez wiele sezonów. Ach to rolowanie, był w tym mistrzem
Odszedł GOAT polskiej koszykówki. Twórca tylu miłych chwil i wielkich emocji przed tv.
Niech spoczywa w pokoju.
Spoczywaj Adam.moj pierwszy idol.szkoda…
Przykra wiadomość…
Wójcik, Zieliński, Tomczyk – to była paczka, którą obserwowałem, gdy zaczynałem grać w szkolnym sks-ie. Kibicowałem wtedy PKS (potem Mazowszanka) Pruszków. W NBA szalał Jordan, a ja miałem polskich idoli. (*)
Łzy same cisną się do oczu. Wielka postać. Idol jeszcze z „Zepterowych” czasów. Zgadzam się w całej rozciągłości ze słowami Woya.
R.I.P Adam