Najlepszy komentarz do tego meczu to bez dwóch zdań – niewiele brakowało. Nasza reprezentacja miała dwie okazje do zwycięstwa, jednak błędy własne zdecydowały o ostatecznym wyniku. Niestety heroiczne zagrania A.J Slaughtera nie pomogły i po dwóch dogrywkach przegrywamy z reprezentacją Finlandii 90-87…
Stało się to czego najbardziej się obawialiśmy. Przegraliśmy z gospodarzem turnieju, który jest największym z potencjalnych rywali o 4 miejsce w grupie. Teraz, gdy Finlandia wygrała 2 spotkanie jest oczywiście w o wiele lepszej sytuacji.
Pierwsze minuty spotkania należały do nas, a trener Finlandii musiał poprosić o czas. Po minucie przerwy na parkiet wyszedł Lauri Markkanen, ten którego obawialiśmy się najbardziej i ten, który został naszym katem. Pierwsza kwarta zakończyła się runem 12-0 na korzyść gospodarzy i na tablicy mieliśmy wynik 18-8. Na kilka minut przed końcem drugiej kwarty Polska przegrywała 36-22, jednakże wtedy to my przejęliśmy inicjatywę i za sprawą duetu Waczyński-Karnowski trafiliśmy 10 punktów z rzędu. Na przerwę wychodziliśmy z czterema punktami straty.
Druga połowa zdecydowanie należała do nas. Polacy zaczęli grać agresywniej w obronie i przede wszystkim pewniej w ataku. Słowa pochwały należą się Tomaszowi Gielo, który krył młodą gwiazdę Finów – Lauriego Markkanena. Nasza reprezentacja narzucała tempo i po trzech kwartach mieliśmy remis – 52-52. Chciałoby się powiedzieć – w ostatniej odsłonie meczu, czyli czwartej kwarcie zaczęliśmy bardzo pewnie. Nie dawaliśmy Finom szans na wejścia pod kosz, a ich rzuty za trzy punkty były niecelne. Z kolei nasze próby wychodziły i po celnej trójce Mateusza Ponitki prowadziliśmy już 66-57. Jednak krótko po tym Finlandii udało się wreszcie trafić za trzy i nasza przewaga zaczęła topnieć. Na 15 sekund przed końcową syreną prowadziliśmy różnicą 2 oczek i mieliśmy piłkę z boku. Wtedy to Łukasz Koszarek niecelnie podał w stronę Ponitki, piłkę przejął nie kto inny jak Lauri Markkanen i po szybkim ataku zakończył akcję wsadem. Przy remisie 66-66 mieliśmy 9 sekund na wyprowadzenie piłki, jednak to nam nie wystarczyło.
Finowie po raz drugi w tym turnieju doprowadzili do dogrywki. To pewne, że stanęliśmy w tamtym momencie w bardzo niekorzystnej sytuacji. Szóstym graczem gospodarzy była oczywiście ich publika, która wygwizdywała każdą decyzję sędziów, która była przeciwko ich myśli. Lauri Markkanen mimo dobrej obrony był zabójczy w grze 1 na 1, a w całym meczu rzucił 27 punktów. W pierwszej dogrywce obie ekipy kąsały rzutami z dystansu. Najpierw trafił Petteri Koponen, a już za chwile otrzymaliśmy szybką odpowiedź Tomka Gielo. Wynik 73-72 na korzyść gospodarzy i 2 minuty do końca. Po przechwycie Adama Waczyńskiego i niesportowym faulu Huffa dostaliśmy 2 rzuty wolne i piłkę z boku. Nasz kapitan wykorzystał obie próby, a chwile potem trafił A.J. Slaughter. Na nasze nieszczęście Koponen trafił po raz kolejny (21pkt, 4/7 3P). Finlandia dostała wiatru w żagle jednak po dobrej ofensywnej zbiórce Damiana Kuliga piłka trafiła w ręce Slaughtera i ten trafił w kluczowym momencie. Na 12 sekund przed końcem dogrywki numer 1 prowadziliśmy 78-76. Tysiące zwolenników gospodarzy swój wzrok zwróciło na jednego młodzieńca – Lauriego Markkanena. Ten nie zawiódł i trafił z półdystansu. Wielokrotnie powtarzanym błędem w tym spotkaniu były zmiany krycia i sytuacje, w których Lauri stawał tyłem do kosza przeciwko dużo niższemu obrońcy. Młody Fin po raz kolejny doprowadził do remisu i gracze musieli psychicznie uszykować się na drugą dogrywkę.
W tamtym momencie każdy z nas pomyślał: No dobra, do trzech razy sztuka! Niestety, ta sztuka nam się nie udała i pomimo lepszej predyspozycji przegraliśmy po dwóch słabych końcówkach. O drugiej dogrywce można powiedzieć tylko tyle, że Polacy byli niekonsekwentni w obronie i doprowadzali do ofensywnych zbiórek Finów. Z kolei w ataku widać było zmęczenie i brak pomysłu na nic nowego. Nasi liderzy, czyli Mateusz Ponitka (14pkt, 4zb, 4ast) i Adam Waczyński (18 pkt) mało szukali piłki, a sam A.J Slaughter (18pkt, 8/13FG) pomimo usilnych starań nie doprowadził do kolejnej dogrywki. Jednak bez dwóch zdań naszym należą się słowa uznania. Brakowało nam trochę pewności w końcówkach, ale graliśmy zespołowo i przede wszystkim lepiej w obronie. Ten mecz można z pewnością nazwać thrillerem czy dreszczowcem, miejmy tylko nadzieje że nie będzie się on śnił naszym koszykarzom po nocach.
Pojutrze czeka nas mecz z Francją, czyli prawdopodobnie najtrudniejszym rywalem z grupy. W głowie mamy oczywiście fakt, że Les Blues przegrali z Finlandią po dogrywce, zatem jeszcze nie wszystko stracone. Nasza reprezentacja musi szybko zapomnieć o tym meczu i po 1-dniowej przerwie zagrać jeszcze lepiej.
Ja po tym meczu daję sobie spokój z rodzimą koszykówką. Dopóki hamulcowi typu Koszarek grają w reprezentacji na bank nic nie ugramy w żadnym turnieju. Ten koleś to dla mnie symbol naszej odwiecznej indolencji na pozycji rozgrywającego. Nie ma nikogo sensownego to weźmy znowu Koszarka. Potem nadchodzi decydujący moment meczu. Mamy 2 pkt przewagi i wyprowadzamy piłkę zza linii bocznej. Co robi Koszarek ? Podaje wprost w ręce rywala! To nie była piłka na styku, czy jakieś kombinowane podanie na ryzyku. On zwyczajnie podaje rywalowi piłkę. Fin ma tyle miejsca, że spokojnie kozłuje i doprowadza do remisu i w konsekwencji do dogrywki. Ależ to było żenujące. Za stary już jestem na takie huśtawki nastrojów. Wolałbym, żeby nasi zdecydowanie przegrali zamiast patrzeć jak oddają we frajerski sposób wygrany mecz, na który ciężko wcześniej pracowali. Żegnaj polska koszykówko. Na tym Euro i tak już nic nie ugramy. Do zobaczenia najwcześniej za 2 lata. A fatalne podanie w kierunku rywala od dzisiaj nazywam „koszarkowym”.
Jaka piękna katastrofa chciałoby się powiedzieć. Przegrana na własne życzenie, niestety. Sami swoimi wielBŁĄDami w końcówce podaliśmy Finom rękę. Najpierw błąd przy wyprowadzaniu piłki z boku i strata Kuliga, a potem ten nieszczęsny pass Koszarka wprost do Markkanena…
Damian, napisałeś, że „Brakowało nam trochę pewności w końcówkach”. Wybacz, ale nie rozumiem jak można tak dobrze to ocenić. Moim zdaniem już bardziej się nie dało spierdolić końcówki meczu, po tym jak nasi faktycznie dobrze zagrali kilka akcji i wyszli na prowadzenie. A to co zrobił Koszarek, to była po prostu żenada do sześcianu. W życiu nie widziałem, żeby ktoś tak beznadziejnie rozegrał końcówkę spotkania, a gram w i oglądam koszykówkę od ponad dwudziestu lat…
Gdybym nie oglądał meczu, to po przeczytanej relacji naprawdę bym uwierzył, ze grali dobrze. A to była ŻENADA. Dobrze zagrali trzecią i prawie (to kluczowe słowo) całą czwartą. Tyle tylko, że na 1,5 min uty przed końcem mieli 9 pkt przewagi i nie potrafili tego dowieźć do końca! Dramat. Nie potrafili nic skonstruować w ataku. Koszmarne błędy, nie potrafili piłki z autu wyrzucić, nie będę powtarzał innych komentarzy, bo wszystko już jest napisane. Kilkanaście dobrych minut nie może definiować całego meczu, który po prostu spierdolili na własne życzenie. Czy coś takiego można ocenić dobrze?
Nawet nie ma po co strzępić języka, porażka niewybaczalna, Finlandia nie jest potęgą koszykarską nie do ogrania, a obecność Markkanena nie jest żadnym usprawiedliwieniem, ogólnie mam wrażenie że ten „nasz” amerykański trener nie specjalnie zna się na koszykówce. Brak talentu zawsze można nadrobić rozpisaniem jakichś sensownych akcji, co np. widziałem przy okazji meczu Islandia – Grecja, przy imponującym come back’u w pierwszej połowie. Nie ma się co denerwować Europa i tak jest podzielona na 2 poziomy grania w koszykówkę (Polska jest na tym niższym poziomie, prawie na samym końcu).
Każdy wychodzi z założenia że Finlandia jest słabsza, czemu?
Po pierwsze , ciągłość pracy trenera Dettmana, który w Europie uchodzi za wybitnego fachowca (po meczu wspomniał, że Lauri to talent na miarę Dirka, a przecież to Dettman pierwszy powoływał Nowitzkiego do kadry Niemiec).
Po drugie, clutch player – Peterii Koponen, który od lat jest w orbicie zainteresowań klubów NBA (dziś Barcelona). Ponitka czy Karnowski jeżdzą na campy, wpraszają się, a on gdyby chciał to by już tam grał. Po prostu wybrał europejską karierę.
Po trzecie, Erik Murphy, świetny gracz, odrzucony przez duet Gar/Pax w Chicago.
Po czwarte, najlepszy z Finów, Markkanen, tak jak pisałem w dzień draftu, talent czystej wody, świetny strzelec, doskonały do dzisiejszej koszykówki, bazującej na strzeleckich umiejętnościach wysokich. Praktycznie Mirotića Bulls nie muszą już podpisywać. Szkoda pieniędzy i lepiej zainwestować w gracza na inną pozycję, gdyż czwórkę mają już mocną.
Po piąte, Finlandia w każdym meczu Mistrzostw, pokazuje charakter, determinację i dodatkowo ma wsparcie tysięcy fanów. Takiego dopingu nie miała Polska, nawet na własnym Eurobaskecie.
Pointa, jedyny ratunek do awansu, wygrać z Grecją. Mecz z Francją nie ma znaczenia do awansu, jeśli przegramy z Grecją.
ależ Woy spoko powiedziałem tylko że w mojej opinii Finlandia jest drużyną do ogrania, a Grecja z tego co widziałem to wyższa półka niż Finlandia więc marne szanse Polaków
co do Markkanena, obyś się nie mylił i chłopak coś tam zwojował w NBA, ja raczej na nowych (przewidywanych czołowych zawodników w przyszłości) patrzę jednak z dystansem, porównania do Dirka na razie niczym uzasadnione i niepotrzebne niech chłopak coś pokaże, na razie niech celuje w pułap Sarić, Jokić którzy już są wysoko, potem pomyślimy o Dirku ;-)
podobny dystans mam do każdej nowej gwiazdy ligi, tylko w KAT’a jakoś od razu uwierzyłem, człowiek po prostu od razu widzi że to je chłop z prawdziwym talentem
Ohecnie Finlandia jest od nas silniejsza.
Finlandia nie jest potęga ale Francję pokonala a z Słowenia walczyła do ostatniej akcji w meczu.
To co zrobili Polacy w końcówce 2 OT i w 4 kwarty to jest kryminał. Ponitka ze 3 razy wkozłował sobie piłkę w nogi, podanie Koszarka z autu do przeciwnika na koniec 4 kwarty to błąd, który na poziomie reprezentacyjnym nie ma prawa sie zdarzyć. Ostatnia akcja z zostawieniem Kuliga z piłką i braku reakcji graczy obwodowych to jakas masakra. Ten mecz praktycznie decydował o awansie. Rozumiem, gdyby nawet przegrali 10 pkt, ale po jakiejś składnej grze – nie zawsze wszystko siedzi. Przegrali jednak w tak głupi sposób, że powinno się pokazywać tą końcówkę na kursach szkoleniowych – jak wygląda drużyna, która nie ma pojęcia co zrobić z piłką. To był jeden wielki absurd, a nie wyrównany mecz. Powinni spokojnie wygrać po 40 minutach. To co się stało na boisku w Helsinkach powinno na wyłączyć z kadry ludzi pokroju Koszarka. Nie jest przypadkiem, że Ponitka czy Karnowski nie są nawet w orbicie zainteresowań klubów NBA. Nie mają zwyczajnie jaj! Jedyny jasny punkt to Tomek Gielo, który na prawdę w trudnych momentach punktował i walczył na desce. A.J też dał ważne punkty, ale on chyba mentalnie jest poza tą drużyną. Ciężką zresztą cokolwiek napisać pozytywnego, jestem taki wciekły za wczoraj, że nie wiem :(
o matko…. dalej nicość…
Tak frajerskiej porażki to sobie nie przypominam! Szkoda, sami sobie winni ale nam napsuli krwi, zepsuli wieczór! Chyba wszyscy są wściekli. Ta ostatnia minuta podstawowego czasu gry to się na lata będzie pamiętało.
Ja jestem w stanie wiele rzeczy zrozumieć. Na parkiecie bywają różne sytuacje. W ferworze walki, w decydujących momentach niejeden zawodnik głupieje, ale to co zrobił Koszarek podając piłkę Markannenowi to jest dla mnie szczyt koszykarskiej żenady na poziomie zawodowym. Zagranie do rankingu top10 worst pass ever. Jakby zasłonić oczy i rzucić piłkę gdziekolwiek to by chyba nawet lepiej się skończyło. Po prostu nie ogarniam tego. Wczoraj pisałem komentarz pod wpływem emocji, ale przespałem się z problemem i wciąż mnie trzyma. Koszarek tym podaniem zabił dla mnie polską koszykówkę. Nie wiem co się musi wydarzyć, aby przestała mi się kojarzyć z frajerską porażką z Finlandią, bo w awans z grupy absolutnie już nie wierzę. Nie po takiej mentalnej klęsce.
Taylor do wymiany. Ten gościu traktuje cały team jak zespół down’a, klaszcze przy każdej akcji, czy do przodu czy nie. Tj kadra na Boga, a te pseudokoszykarze powinni dostawać bure a nie głaskanie po główce.
Ponitka lider, czego ja się pytam? Nie podaje jak ktoś jest na wolnej (na kontrę do AJ’a) tylko po to żeby punktować, mając w dupie drużynę i wynik, a kontra była ważna. Poza tym jego pomysł na buzzerbeater’a :D tak żenującego rozegrania końcówki dawno nie widziałem, ale Mati się nie przejął, tylko każdy pogłaskał po główce zezola. Nadaje się do roli zadaniowca, bo chłopakowi chyba ktoś pod prysznicem bajek o NBA naopowiadał, a on ledwo wsady trzaska.
Poza tym, Hrycaniuk do rugby się zapisz, więcej gry na Karnowskiego, Kulig więcej na treningach porzucaj bo nigdy dobrym podkoszowym nie byłeś, tylko wysokim strzelcem. Waca raz dobrze raz źle, No i Gielo, jedyny który walczył i chciał bo reszta to gra w stylu kadry Polski piłkarskiej za czasów Janasa.
Aby grać w rugby trzeba mieć dobrą koordynację ruchową i trzeba umieć złapać piłkę :).
Właśnie tego nie rozumiem, że trener po porażce mówi, że to był dobry mecz, że chłopaki walczyli, że jest z nich dumny. Ja się pytam – a z czego? Ze zjebali koncertowo końcówkę? On ich powinien spierdolić z góry na dół, a potem przeciorać kondycyjnie na treningu żeby się porzygali. Ot tak, za karę, żeby sobie zapamiętali.
Taylor do zwolnienia w trybie natychmiastowym, a Koszarek dożywotni ban co do gry w kadrze.
Nie ma lepszych niz on. Taki mamy stan koszykarski. Taylor popełnia błędy ale fajnie ustawil zespół. Widac bylo ze zawodnikom zalezy. Trener Finlandii szczerze chwalil nas zespół. Porazka bolesna ale gramy daleje
Jak można było to przegrać? No jak?
Bez przesady, aż tak źle nie grali. Na pewno lepiej niż z Islandią. Walczyli do końca i zostawili w serce na boisku. Myślę że kopacze mogliby brać z nich przykład pod tym względem. O przegranej zdecydował brak zimnej krwi a Koszarek grał dobrze, podał źle to fakt ale Finowie strasznie wtedy cisnęli z obroną i kończył się limit czasu na podanie.
To już lepiej, żeby popełnił błąd 5 sekund, ewentualnie wywalił piłkę w aut, w najgorszym (i najgłupszym) wypadku gdzieś w ciemno do góry żeby zdążyli wrócić do obrony. A nie wyrzucił piłkę prosto w ręce przeciwnika. O tym wie każdy na poziomie juniora, a nawet wcześniej…