Za nami już ponad połowa sezonu, nadchodzi trade deadline, który może jeszcze zmienić kształt kilku zespołów, jednakże mamy już wystarczająco dużą próbę żeby powiedzieć coś o każdej z ekip. Dlatego chcemy Was powitać w nowym cyklu, w którym zaprezentujemy swoje opinie o tym, co dotychczas mogliśmy zobaczyć, dzisiaj, na pierwszy ogień idą Houston Rockets.
Daryl Morey tradem po CP3 wysłał w lecie jasny sygnał reszcie ligi – chcemy się bić o tytuł. Trzeba jasno powiedzieć, że zaryzykował wiele, w końcu warto sobie przypomnieć jak wiele było głosów, mówiących o tym że to się nie uda, że Paul i Harden razem na boisku nie mają racji bytu, oraz o tym że skoro Brodacz tak świetnie grał na pozycji PG to po co to zmieniać? Nawet Mike D’Antoni w wywiadach opowiadał o tym, że przyjście CP3 oznacza że teraz przez 48 minut meczu będzie miał na boisku elitarnego rozgrywającego, co mogło sugerować że nadal jako reżyser gry będzie grał przede wszystkim Harden. Były point guard Clippers jednak świetnie wkomponował się w zespół, choć początki miał trudne, męczyły go kontuzje, które nie pozwalały w płynny sposób wprowadzić się do zespołu, co niewątpliwie delikatnie podnosiło ciśnienie włodarzom Rockets. Ostatnimi czasy CP3 wrócił do pełni zdrowia i jest generałem parkietu. Dość dodać że gdy zespół z Texasu grał piątką, w której wychodzili jednocześnie Paul, Harden oraz Capela byli 19-0 i dopiero Pelicans przerwali ich serię.
The Rockets have suffered their 1st loss this season when James Harden, Chris Paul, and Clint Capela are all in the starting lineup. They are 19-1 in such games pic.twitter.com/rtSsrdYGuL
— ESPN Stats & Info (@ESPNStatsInfo) January 27, 2018
Rockets w tym sezonie są nie tylko zespołem, który rzuca zza łuku i na tym opiera swoją grę, a idąc na wymianę ciosów z przeciwnikiem ich defensywa w końcu pęka. Tak było rok temu, teraz, po dodaniu do składu m.in/ PJa Tuckera oraz Luca Mbah a Moute wyglądają dużo lepiej na bronionej połowie. Jeśli dodamy do tego również Trevora Arizę czy Capelę otrzymujemy zespół, który momentami w obronie przypomina grit&grind znane z Memphis. Twardzi goście, którzy wiedzą jak używać łokci, walczą o każdą piłkę i uprzykrzają życie każdemu przeciwnikowi, dość dodać że Tucker jak był zawodnikiem Raptors był przez wiele osób uważany za gracza, który ma być obrońcą na LeBrona. Okazało się to dość dalekie od rzeczywistości ale tego że ten uniwersalny zawodnik (momentami D’Antoni gra nim nawet na centrze) jest dobrym obrońcą odmówić mu nie można. Dzięki takiemu zestawowi, Rockets są w tym sezonie 8 obroną ligi (104.5 def rating) co jest bardzo dobrym wynikiem, dość dodać że za ich plecami są np. Utah Jazz.
Team ratings update for the #Rockets:
Offensive Rating: 115.66 (1st)
Defensive Rating: 107.35 (8th)Per @bball_ref
— Space City Scoop (@SpaceCity_Scoop) February 4, 2018
Jak już jesteśmy przy ratingach, to przejdźmy też do tego ofensywnego. Jak widzicie powyżej Rockets wskoczyli na pierwsze miejsce wyprzedzając właśnie Warriors w klasyfikacji off rating. Mike D’Antoni stworzył potwora rzucającego z dystansu, ale to mogliśmy oglądać już w poprzednim roku. W tym dodał jeszcze generała parkietu, jakim jest CP3, który potrafi zarządzać dobrze ofensywą zespołu z Houston. Jeśli chodzi o trójki… Rockets oddają średnio 43 rzuty zza łuku w ciągu meczu, drugi zespół w tej klasyfikacji, Brooklyn Nets rzuca z dystansu średnio 33.9 razy na mecz. Przy tak dużej ilości rzutów Houston trafia na skuteczności 36.3% (jest spore pole do poprawy, np. Eric Gordon rzuca tylko na 33.6%), jest to dopiero 11 wynik w lidze ale mnogość tych prób sprawia że i tak są one opłacalne, poniżej kilka przykładów jakie rzuty oddają i z jakich pozycji:
Ten sezon jest rewelacyjny nie tylko zespołowo dla Rakiet. Również indywidualnie są oni w świetnej formie. Najbardziej oczywistym nazwiskiem w tym przypadku jest Harden. Popularny Brodacz, który w poprzednim sezonie o włos przegrał MVP, stanął w tym roku do wyścigu o ten tytuł i przez długi czas był faworytem wielu ekspertów. Jednakże szyki trochę pokrzyżowała mu kontuzja, po której spadł w power rankingu MVP ale powrócił z przytupem i znowu akcentuje że chce zostać najlepszym graczem tego sezonu. Przypomnijmy jego monsturalne triple double okraszone 60 punktami.
Harden jest oczywiście liderem tego zespołu, jednakże warto też spojrzeć w kierunku ludzi, którzy nie są na pierwszych stronach portali sportowych a grają fantastycznie. O ludziach od czarnej roboty wspomniałem na samym początku, robią oni świetną robotę. Jednakże jest jeszcze Clint Capela. Czarnoskóry Szwajcar gra bardzo dobry sezon, ciągle rozwija swoje umiejętności, regularnie z sezonu na sezon poprawiając swoje statystyki. Najlepszy w karierze sezon tego centra spędza również trochę spędza sen z powiek włodarzom, ponieważ kończy mu się umowa i z pewnością znajdą się zespoły chętne zapłacić mu duże pieniądze. Wróćmy jednak do gry tego zawodnika. Capela jest świetnym finisherem nad obręczą, jego rewelacyjna współpraca z Hardenem, którą mogliśmy oglądać w poprzednim sezonie działa nadal znakomicie, a na dodatek dołączenie do ekipy CP3 pewnie wywołało u niego spory uśmiech, wszakże Paul ma doświadczenia z Lob City w Clippers, więc wie jak podać do centra. Na dodatek Capela jest bardzo dobry obrońcą obręczy, jest siódmym blokującym ligi – 1.76 bloku na mecz oraz siódmym zbierającym – 10.8 na mecz.
Biorąc pod uwagę to wszystko trzeba myśleć o Rockets jako o zespole, który jest contenderem. Na dodatek pamiętajmy o tym, że mierzyli się w tym sezonie z Warriors trzykrotnie i mają póki co dodatni bilans, 2-1. W sezonie regularnym już ze sobą nie zagrają, więc na potencjalny update trzeba będzie poczekać ewentualnie do finału konferencji zachodniej. Pojawia się sporo pytań o to, co powinni zrobić Rockets żeby jeszcze bardzo się wzmocnić. W nadchodzącym trade deadline raczej nie należy się spodziewać ruchów w Teksasie, zespół wydaje się być ułożony i skoncentrowany na tym żeby walczyć o tytuł tym co aktualnie posiada. Dużo ciekawiej jest jednak, gdy zaczynamy myśleć o offseason. A to wszystko za sprawą kolejnej dramy, jaką prawdopodobnie zaserwuje nam w lato LeBron James podejmując decyzję odnośnie swojej przyszłości. Pojawiają się pogłoski, jakoby Daryl Morey chciał stanąć do wyścigu po największą gwiazdę ligi. Takie wzmocnienie byłoby absolutnym game changerem w układzie sił, walka pomiędzy Warriors i Rockets weszłaby na jeszcze wyższy poziom a trójgłowy smok z Houston w postaci Harden-Paul-LeBron byłby dla aktualnych mistrzów NBA olbrzymim wyzwaniem. Skąd pojawiają się takie pogłoski? Oczywiście stad, że James jest w takim momencie kariery, kiedy każdy fan zaczyna liczyć mu pierścienie na palcach. LeBron nie chce być tym o którym będą mówić: „był jednym z najlepszych w historii ale w finałach jest 3-8”. Zostanie w Cleveland prawdopodobnie nie pozwoli mu na nawiązanie walki z GSW, dlatego wielu ekspertów zastanawia się gdzie mógłby powędrować lider Cavs. Co jednak musiałoby się stać żeby LBJ dołączył do Rockets, poza jego wolą dołączenia do zespołu z Teksasu? Oczywiście Houston musiałoby zejść z kilku kontraktów. Po pierwsze, musieliby się pozbyć kontraktu Ryana Andersona w wyniku jakiejś wymiany, Clint Capela oraz CP3 musieliby wziąć mniejsze pieniądze i sam LBJ musiałbym obniżyć swoje żądania. Kontrakt Hardena tego wszystkiego nie ułatwia, ale w końcu GMem Rockets jest Daryl Morey, więc nigdy nie mów nigdy, w #moreyball trzeba wierzyć. A podsumowując to wszystko, wygląda na to ze przed Rockets świetlana przyszłość, zarówno w tym sezonie, jak i w następnych.
Czytało się bardzo dobrze. Zapowiada się seria artykułów które warto przeczytać.
Cykl zapowiada się spoko. Będę trzymać kciuki żeby znów dziadek Manu osadził tego przereklamowanego, wymuszającego faule koziego (beard) bobka… sorry za prostackie porównanie, ale naprawdę nikt mnie od lat tak nie irytuje…
Marta mam podobne odczuczucia do tego zawodnika , chociaz najbardziej nie lubie Lebrona a jesli sprawdzilyby sie przewidywania ze LBJ w przyszlym sezonie w Houston to bede mial druzyne ktorej szczerze bede niecierpial
Nie spodziewałem się że ten eksperyment w HOU wypali a jednak. Broda i CP3 nie zabierają sobie gry. No i duzo dało poprawienie obrony w osobach Mbaha i Tuckera.
Jest w planach analiza moich Sixers? Ciezko rozszyfrować co oni grają, kiedy wydaje się że juz zaczynają ładnie grać przychodzi kryzys i porażki. Żadna ekipa nie przegrala tylu meczy we frajerski sposób trwoniąc +15 pkt w 3-4 Q
Tak, będą 76ers. A co do tych różnic w dyspozycji to niestety, zespół tak bardzo oparty na młodzieży musi zapłacić frycowe. To i tak jest dobry sezon Philly, dobrze rokuje na przyszłość.
O fajnie ciekawe co wyjdzie z takiej analizy. Wedlug mnie to bardziej złozony problem niż tylko brak doswiadczenia
Brakuje im też trochę shootingu, Covington ostatnio zawodzi a początek miał dobry.
Huston wydają się jedyną drużyną która może zagrozić GSW w tym sezonie. Ofensywnie nadal są bardzo mocni a dodatkowo wzmocnili obronę.
Jedynie co mi osobiście nie podoba to ilość rzucanych trójek..może niech NBA przesunie to metr dalej, nadal będą trafiać, ale nie wszyscy nałogowo.
A co do Philly, yo sezon mają dobry, martwi mnie jedynie co z Fultzem, bo zapowiadał się na ciekawego grajka. I czemu JoJo jest tak wiecznie oszczędzany, bo traktują go jakby miał z 40 lat. Niestety eydaje się że kontuzje zepsują mu kariere.
Rakiety wyglądają bardzo dobrze i mają realne szanse na finał (tak – jestem zdania, że mogą pokonać GSW). Patrząc w przyszłość to największym zmartwieniem Moreya nie powinno być to jak ściągnąć LBJ (on jest tu nie potrzebny) tylko jak zatrzymać Greena, Arizę, a przede wszystkim Capele. Szwajcar w obecnej formie gra za przysłowiowe frytki i na pewno za rok będzie chciał więcej $$$. Pytanie co z CP3 – bo pewnie będzie chciał podpisać ostatni dobry kontrakt w karierze i pytanie czy warto podpisywać z wiekowym graczem długoterminową umowę. (kontuzje, kontuzje, kontuzje). Osobiście bym zaryzykował, ale jednocześnie trzeba by minimalizować to ryzyko dobrym role’sami.
Wracając do wątku LBJ – jestem przeciwnikiem jego przyjścia do Rox, tak samo jak byłem negatywnie nastawiony do plotek o transferze Melo. Jak kończy się ściąganie nadmiaru gwiazdeczek widać w OKC, czy nawet w Cavs. Bilans All Starów i role playersów to podstawa budowania zespołu w NBA…
btw dobry wpis :)
A w PO będą oddychać rękawami ;-)