Nie było niespodzianki w meczu numer 3 finałów konferencji wschodniej. Zgodnie z oczekiwaniami, miejscowi Cleveland Cavaliers wrócili do gry o finały NBA i pokazali się z najlepszej strony. Już od pierwszych minut meczu można było ujrzeć wielkie zaangażowanie i determinację do stronie piątki Kawalerzystów. Również zgodnie z naszymi przypuszczeniami Tyronn Lue LeBron James podniósł wzrostem swój skład i do Kevina Love’a dołożył Tristana Thompsona. Ten zabieg przełożył się na wygraną walkę na tablicach (45-34). Najważniejszym aspektem meczu była jednak skuteczność, ta zza łuku. Cavs trafili 50 % swoich prób dystansowych, co w sumie dało im aż 17 celnych rzutów za trzy punkty. W odpowiedzi ich rywal trafił tylko 6 podobnych rzutów i ogólnie rzucał z gry na poziomie 39%.
Był to mecz z gatunku „win or die” a Cavs musieli go wygrać by podtrzymać swoje szanse na czwarty z rzędu powrót do finałów NBA. Nie tylko atakiem zasakakiwali oni gości, ale również zagęścili pole podkoszowe, bardziej ograniczając wejścia młodych Celtów pod obręcz. Na obwodzie z kolei grali agresywniej i nie dawali wiele wolnego miejsce do rzutów obwodowym przyjezdnych. Wszystkie założenia Cavs wydawały się być realizowane w 100 %. Praktycznie ten mecz bardzo przypominał pierwsze spotkanie serii, z tą różnicą, iż tym razem i po raz pierwszy w serii, górą byli wicemistrzowie ligi.
32-17 w pierwszej odsłonie ułożyło spotkanie dla gospodarzy. LeBron James z 27 pkt i 12 as napędzał ataki Cavs. Jego podania dezorganizowały defensywę Celtics, a sam King znajdował wolnych i skutecznych partnerów, jak nie na obwodzie to pod koszem. Kevin Love mocno zaangażował się w walkę na deskach, notując 14 zb przy 13 pkt. Jeśli nie Thompson, to z pomocą przy walce o zbiórki przychodził mu Larry Nance Jr. Jednak najlepiej wychodzło miejscowym granie na dystansie. Cavs się przebudzili, udowadniając, iż w swojej hali czują się nadal mocni; 3/3 Jamesa, 4/4 Kyle’a Korvera i 3/4 J.R. Smitha. Również po trzy trójki, na niższej skuteczności, trafili George Hill (3/9) i Jordan Clarkson (3/7).
Po stronie Celtics czterech graczy weszło na poziom 10 punktów (lub więcej); Jaylen Brown (3/8 z gry i 10 pkt), Terry Rozier (5/12 z gry i 13 pkt), Jayson Tatum (6/10 i 18 pkt) oraz Greg Monroe (4/5 z gry i 10 pkt). Celtics nie wyglądali jak drużyna, która w dwóch pierwszych meczach nie miała problemu z ograniem czy zatrzymaniem Kawalerii. Po raz kolejny potwierdziły się słowa, iż Zieloni w tych play offs są drużyną swojej hali (co oglądaliśmy w serii z Bucks), w której to z kolei prezentują się o dwa poziomy wyżej niż na meczach wyjazdowych. Przed nami kluczowy mecz dla losów serii i znów na parkiecie w Ohio.
Całe szczęście przewaga parkietu jest po stronie Celtics. Liczę na 7 meczową serię.
Kluczowy będzie 5 mecz czwarty to chyba formalność chociaż CAVS tak perfekcyjnie pewnie nie zagrają.
Oglądałem tylko I kwartę, z tego co pamiętam to Stevens chyba nie brał żadnych czasów jak zaczęli Celtom na dobre odjeżdżać ? Poprawcie mnie jeśli się mylę.
Po drugie właśnie po to jest gwiazda w drużynie, że jak nie idzie innym, to bierze odpowiedzialność na swoje barki, ciągnie drużynę i dodatkowo motywuje. Taki dodatkowy kop adrenaliny. Szkoda Irvinga i Haywarda, bo wtedy byłbym spokojny o wynik tej konfrontacji.
Aż obejrzę powtórkę bo jedyne tłumaczenie to tylko takie, że Stevens nie chciał upokorzyć LBJ u niego na chacie :P
Z drugiej strony może to być ustawka ligi żeby uchronić Kinga przed sweepem ☺
No prosze cię… ustawka ligi…
Napiszę coś czego, czesto używacie na forum :) Taki drugi mecz Cavs się już nie powtórzy jesli chodzi o skuteczność za 3. Oby się to sprawdziło :)
Celtics zostali w Bostonie a do Ohio przyleciały ich cienie.
jak czytam ze Stevens nie chciał upokorzyć LBJ-a u niego na chacie albo że to ustawka to najzwyczajniej w świecie odechciewa mi się… po prostu wszystkiego:(. Ktoś chyba nie obejrzał meczu albo obejrzał ewentualny 3-minutowy skrót skoro wysnuwa takie teorie- proponuje jednak obejrzeć całość. Tak jak pierwsze spotkanie było kompletnie zdominowane przez Boston tak teraz ten mecz wyglądał tak samo tyle że dla Cavs i tyle. Miłego wieczoru.
Celtics cały sezon i całe PO męczą się na wyjazdach. Ten mecz przypominał trochę jedną z porażek z Bucks, czyli szybki odjazd Bucks a potem trzymanie wyniku.
Z drugiej strony wszyscy narzekają na Greena, ale tak wydzierającego się na sędziów jak Bron gracza a który technika nigdy nie zarobi to w NBA jeszcze nie widziałem.
Ależ pięknie nie gwizdali LeBronowi fauli przy blokach 🤣🤣🤣
noooo….i przez to wygrali…